Dlaczego i w jaki sposób państwo niszczy społeczeństwo?

Opublikowano: 20.01.2012 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 534

Przepisanie lekarstwa nie jest obowiązkiem osoby, która dokonuje diagnozy stanu zdrowia. Szczególnie wtedy, kiedy ma ona wątpliwości co do wartości leczniczej tego leku – przecież może być nawet uznana za szarlatana. Prawdopodobnie konflikt pomiędzy społeczeństwem a państwem jest po prostu nieunikniony. Taka jest ich natura, aby prowadzić walkę przeciwko sobie aż do wzajemnej destrukcji kładącej podwaliny pod nowe społeczeństwo, do którego przyczepi się nowa klasa polityczna, którą również czeka nieunikniona katastrofa. I cykl się zamyka.

Prawdopodobnie zło jest nierozerwalne z naturą ludzką. Nie dziwimy się, że czworonożny samiec prowadzony przez wewnętrzny popęd reprodukcyjny bez wahania podjąłby śmiercionośną walkę o swoją samicę. Możliwe, że w podobny sposób walka między instytucjami społecznymi a politycznymi jest nie do uniknięcia.

Poparcie dla tego wniosku można wysnuć na podstawie przykładów, które omówiliśmy (w poprzednich rozdziałach książki – przyp. tłum.).

Poczynając od istoty funkcjonowania człowieka – bo gdzie indziej mielibyśmy zacząć? – odnajdujemy w nim wewnętrzne pragnienie poprawy warunków życia i poszerzenia horyzontów, powstające samo z siebie pragnienie prowadzi go do zaspokojenia swoich potrzeb. To pragnienie wiąże się jednak z wykonaniem pracy, która, ponieważ przynosi uczucie zmęczenia, postrzegana jest jako nieprzyjemna. Człowiek stara się omijać wysiłek tak bardzo, jak to tylko jest możliwe, ale bez poświęcania poprawy swojego bytu.

Ludzie, działając w ten naturalny sposób, polegają na szczególnym darze, jakim zostali obdarzeni – na zdolności logicznego rozumowania (to dzięki niemu właśnie możemy zaproponować potencjalne rozwiązanie konfliktu społeczeństwo-państwo, który później omówimy). Rozum podpowiada, iż w interesie każdego człowieka leży pomnażanie zadowolenia, które najłatwiej można osiągnąć poprzez współpracę z innymi.

Specjalizacja oraz wymiana dóbr, akumulacja kapitału i konkurencja stanowiły główne siły, które doprowadziły do powstania społeczeństwa i zadecydowały o jego sposobie funkcjonowania. Instynktownie powstała organizacja społeczna umożliwia oszczędność pracy; to nie jest umowny porządek taki jak rodzina, ale jak rodzina tworzy społeczność ludzi.

Metoda rynkowa zapewnia więcej (dobrobytu – przyp. tłum.) za mniej pracy aniżeli samowystarczalność gospodarcza. Jednak jej ceną jest zawsze zwiększony wysiłek. Nie można od tego uciec.

Niemożliwość otrzymania jakiegoś dobra za nic nie pozbawia nadziei lub nie onieśmiela wyobraźni. Człowiek, aby zrealizować marzenia, często zwraca się ku kradzieży, czyli przeniesienia posiadania oraz korzystania z określonych dóbr produkującego na rzecz nieprodukującego. Ponieważ ludzie pracują po to, aby zaspokoić swoje własne potrzeby, to takie przeniesienie powoduje uczucie krzywdy, dlatego produkujący ustanowili mechanizm ochronny.

W prymitywnych warunkach, aby powstrzymać rozbój, człowiek polega na własnych siłach, czyli na swoich osobistych zdolnościach oraz broni, jaką dysponuje. To jest jego „rząd”. Ponieważ te działania związane z zapewnieniem mu ochrony naruszają jego pierwotny interes osiągania zadowolenia i są często nieefektywne, jest on skłonny do przekazania tego profesjonaliście, gdy rozmiar i bogactwo społeczeństwa wymusza taką służbę. Rząd zapewnia wyspecjalizowaną instytucję ochraniającą rynek.

Charakterystyczną cechą tej służby jest to, że korzysta ona z monopolu na przymus. To jest konieczny warunek, gdyż jakiekolwiek osłabienie władzy mogłoby obalić cel, dla którego został utworzony rząd.

Mimo to pozostaje faktem, iż rząd jest organizacją składającą się z ludzi, którzy są dokładnie tacy sami jak ludzie, którym służą – również dążą do zaspokojenia swoich potrzeb minimalnym wysiłkiem i również pragną coraz więcej. To jednak nie wszystko, przedstawiciele rządu odznaczają się prestiżem, co czyni ich wyjątkowymi.

Zaszczyty płynące z pełnienia rządów wzmacniają zamiłowanie do władzy – szczególnie u osób, których możliwości mogłyby zostać niezauważone na rynku. Tym samym istnieje silne pragnienie, aby rozszerzyć zakres rządów: ochrona jest funkcją negatywną i za bardzo ogranicza jednostki z ambicjami. Tendencją w świecie biurokracji jest wtedy uzyskanie zadań pozytywnych, dzięki którym będzie ona w stanie podbić rynek w celu regulowania, kontroli, zarządzania oraz manipulacji jego technikami.

Ściśle rzecz biorąc, nic takiego w rzeczywistości się nie dzieje, gdyż rynek działa samoczynnie, a jedyną rzeczą, którą państwo może osiągnąć poprzez swoje interwencje, to kontrola zachowania ludzi. Osiągnięcie efektu następuje w wyniku stosowania gróźb kar fizycznych. W rzeczywistości to na tym się zaczyna i na tym się kończy władza polityczna. Mimo to taka jest ludzka natura, że czasami podziwia, a nawet wielbi kogoś, który panuje nad jego wolą. I to właśnie ten nabyty zmysł wyższości jest podstawową przewagą biurokracji.

Przejście z „negatywnego” rządu do „pozytywnego” państwa jest naznaczone przez użycie politycznej władzy do celów grabieżczych. W pogoni za władzą biurokracja bierze pod uwagę nieuchronną chęć do otrzymywania czegoś za nic w zamian i przystępuje do pozyskania wsparcia części społeczeństwa nastawionej na pobieranie cudzych pieniędzy bez inwestowania swoich.

To jest układ, w którym przymus jest stosowany w celu faworyzowania niektórych jednostek lub grup w zamian za przyzwolenie na sprawowanie władzy. Państwo sprzedaje przywilej, który jest niczym innym jak gospodarczą korzyścią otrzymaną kosztem innych.

W dawnych czasach uprzywilejowane grupy składały się z posiadaczy ziemskich, którzy zapewniali wojskowe wsparcie dla władzy politycznej lub merkantylistów zasilających imperialne skarbce z ich politycznie generowanych zysków z monopolu. Z nadejściem powszechnego prawa wyborczego tworzenie politycznej potęgi uzależnione jest od przychylności większości, a więc przekupstwo musi się szerzyć, wobec czego dochodzi do subsydiowania rolników, najemców, starców, użytkowników energii elektrycznej itd. Przywileje rządowe prowadzą do uległości wobec państwa.

To jest ten współudział grup społecznych w grabieży, który charakteryzuje państwo. Bez wsparcia uprzywilejowanych grup państwo upadłoby. Z drugiej strony, bez państwa uprzywilejowane grupy przestałyby istnieć.

To podatki są narzędziem, dzięki któremu państwo może zyskiwać sojuszników i nadawać przywileje. Na początku, kiedy prosta społeczność ustanowiła rząd, uzgodniono, że nie jest on w stanie przynosić zysku i dlatego musi być wspierany – usługi obronne muszą być przecież w jakiś sposób opłacone.

Jednakże taki sposób płacenia za rządowe usługi stwarza problem: podatki są obowiązkowymi obciążeniami, a nie dobrowolnymi opłatami i ich pobieranie musi być powierzone tym samym ludziom, którzy z nich żyją, co oznacza, że powierzona im władza jest używana do pobierania ich własnych pensji.

To, że tę funkcję realizuje się z zapałem, jest zrozumiałe. Gdy władza polityczna jest pod stałym nadzorem społeczeństwa, dążenia do podwyższania podatków w celu rozszerzenia władzy mogą być utrzymane na wodzy. Ograniczenie to traci swoją siłę, kiedy społeczeństwo powiększa się i staje się bardziej złożone — zaangażowanie w przynoszący zyski interes zwykle jest ważniejszy od zainteresowania sprawami publicznymi. Interes publiczny staje się więc prywatną sprawą polityków.

Centralizacja władzy politycznej prowadzi do szybkiego wzrostu obciążeń podatkowych.

Polityczny establishment – np. dwór królewski Ludwika XIV lub na równi nieproduktywna biurokracja współczesnego państwa „dobrobytu” – w ten sposób uzyskuje samowystarczalność; posiada środki finansowe potrzebne do własnego funkcjonowania oraz by inwestować w kluczowe przedsięwzięcia.

Zawsze znajdzie się dobry i wystarczający powód, aby zwiększyć obciążenie podatkami. Świątynia Salomona, rzymskie drogi, wsparcie „raczkujących gałęzi przemysłu”, zbrojenia, kontrola standardów moralnych, polepszenie „ogólnego poziomu dobrobytu” – realizacja wszystkich tych pomysłów wymaga pieniędzy i zawsze wiążę się ze zwiększeniem władzy państwa.

Część z tych propozycji przemawia do niektórych członków społeczeństwa, gdyż odwołując się do potrzeby otrzymania czegoś bez wysiłku zwiększa, przynajmniej czasowo, skłonność do tolerowania instytucji państwa i jej grabieżczego charakteru. Aż do osiągnięcia przez państwo jego ostatecznego celu — absolutyzmu — jego odpowiedzią na narzekających na obciążenia podatkowe jest to, iż „pozostali współobywatele” płacą wszystkie podatki i wydają się zadowoleni.

Kartkując szybko historię politycznych instytucji, można dojść do wniosku, że praktyka kupowania wsparcia uprzywilejowanych i subsydiowanych grup znika, gdy państwo staje się samowystarczalne tj. kiedy rynek jest całkowicie pod jego dominacją. W takiej sytuacji państwo staje się jedyną uprzywilejowaną klasą społeczną. Przymus państwowy spycha społeczeństwo do stanu podległości w stosunku do biurokracji i policji, czyli części składowych państwa.

Ten stan jest obecnie znany jako totalitaryzm, ale w rzeczywistości to nic innego jak podbój – podbój społeczeństwa przez państwo. Dlatego niezależnie od tego, czy państwo rzeczywiście powstało na drodze podboju, jak twierdzą niektórzy historycy, końcowy rezultat nieposkromionych instytucji politycznych jest zawsze taki sam: zniewolone społeczeństwo.

Koniec jeszcze nie nadszedł. Potęga państwa wzrasta przez grabież, a siła społeczeństwa kurczy się proporcjonalne do jej skali. Aby wytłumaczyć tę antytezę, musimy powrócić do istoty człowieczeństwa. Człowiek pracuje tylko po to, by zaspokoić swoje nieograniczone potrzeby, zaś jego wkład wysiłku jest proporcjonalny do przypływu zadowolenia.

Jeżeli praca nie przynosi żadnego zysku lub doświadczenie podpowiada, że żadnego nie można się po niej spodziewać, zainteresowanie pracą spada. Innymi słowy, produkcja pomniejszana jest zgodnie z napotykanymi trudnościami; jeśli te trudności są wystarczająco dotkliwe i uniknięcie ich staje się niemożliwe, człowiek uczy się, jak akceptować taki stan rzeczy, aż do momentu, w którym produkt pracy pozwala jedynie na przeżycie.

Ponieważ państwo rozwija się dzięki temu, co sobie przywłaszczy, kwestią czasu jest ogólny spadek produkowanych dóbr spowodowany jego chciwością. Jego źródło dochodu wysycha. W ten sposób, niszcząc społeczeństwo, pogrąża samo siebie. Jego ostateczny upadek jest zwykle powiązany z katastrofalną w skutkach wojną. Poprzedza ją jednak okres wzrastających i demotywujących obciążeń rynku, które powodują spadek ambicji, nadziei oraz poczucia własnej wartości jednostek.

Kiedy mówimy o zaniku cywilizacji, nie mamy na myśli eksterminacji ludzi. Każda zagłada pozostawia ocalałych. Upadek cywilizacji rozumiemy przede wszystkim jako utratę zgromadzonej wiedzy i ustalonych przez ludzi norm społecznych.

Sztuka i nauka, religia oraz obyczaje, sposób życia oraz pracy zostają zapomniane. Nie czyni tego jednak kataklizm, ale ogólny brak zainteresowania potrzebami, o których myśli się dopiero po zapewnieniu sobie spokojnej egzystencji. Człowiek potrafi sobie poradzić bez sztućców, gdy zdobycie pożywienia jest wystarczająco kłopotliwe, podobnie pierwszą funkcją ubioru jest zapewnienie ciepła, a nie walory estetyczne.

Z kolei, gdy pierwotne potrzeby są coraz lepiej zaspokajane, człowiek zaczyna marzyć o nowym świecie, który mógłby zawojować, włączając w to świat umysłu, kultury, idei, wartości. Narastające zdobycze stają się oznakami cywilizacji. Odwróceniem procesu kumulacji kultury jest upadek cywilizacji. Jest to porzucenie z konieczności tych potrzeb, które nie są niezbędne do przeżycia. To jest proces zapominania wymuszony przez warunki otoczenia, wstrzemięźliwość nałożona przez środowisko.

Czasami natura nałożyłaby chwilowo takie ograniczenia, ale historia pokazuje, iż człowiek jest w stanie pokonać takie przeszkody dzięki swojej ambicji. Przeszkodą, która wydaje się potencjalnie niemożliwą do przejścia, jest jego skłonność do grabieży, która kładzie fundamenty pod instytucję państwa — instytucję, która w efekcie wywołuje aurę bezużyteczności, braku zainteresowania do podjęcia działania i przez to niszczy cywilizację, dzięki której istnieje. Historia pokazuje, że każda cywilizacja, która upadła albo zginęła, dźwigała na swoich barkach wszechmocne państwo.

Upadek państwa oznacza osłabienie narzędzi przymusu, za pomocą których praca jednego jest przenoszona na rzecz nieproduktywnej władzy albo wspierających ją wspólników. Od tego czasu wolność przeważa, ludzie uczą się marzyć i mieć nadzieję, zaś realizacja każdego marzenia pobudza dalsze idee. W ten sposób pomnaża się bogactwo, gromadzi wiedzę, obyczaje nabierają ogłady i wartości niematerialne zyskują na ważności w hierarchii człowieka. Rodzi się nowa cywilizacja.

Chociaż pewne rzeczy z upadłej cywilizacji uda się odzyskać jedynie przypadkiem, a wielu trzeba będzie uczyć się od nowa, to jednak nowa cywilizacja nie wyrośnie automatycznie na gruzach jej poprzedniczki – może powstać wyłącznie z podjętego wysiłku. W każdym razie, historia mówi nam, że jak tylko powstaje cywilizacja, od razu przyłączają się do niej instytucje polityczne, które będą na niej pasożytować, aż w końcu ją pochłoną. I tak ten cykl będzie się powtarzać.

Autor: Frank Chodorov
Tłumaczenie: Marek Fijałkowski
Tekst pochodzi z książki Rise and Fall of Society
Źródło polskie: Instytut Misesa


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

9 komentarzy

  1. Velevit 20.01.2012 13:15

    Dobry artykuł.

  2. Raptor 20.01.2012 17:06

    Rodzi się pytanie, ile już razy ten cykl był tutaj powtarzany i czy możliwe jest wyciągnięcie z tej analizy odpowiednich wniosków, w celu powzięcia decyzji, które tę pętlę przerwą?

    Co zaś tyczy się “nieograniczonych potrzeb człowieka”, to w większej mierze są one produktem rozwijającej się kultury, aniżeli czymś wynikającym z tzw. “natury ludzkiej”. Potrzeby są bardzo proste i wszystkie zmierzają do zapewnienia dobrego samopoczucia psychicznego, lecz w miarę rozwoju cywilizacyjnego zwiększa się skala zapotrzebowania na zasoby w celu uzyskania tego samego efektu. To zdaje się być tendencją dość “nieekonomiczną”, która przyczynia się do upadku w nie mniejszym stopniu niż apetyt władzy. Gdzieś tam leży złoty środek dający równowagę między zapewnieniem owych potrzeb, a utrzymaniem harmonii i bezpieczeństwa rozwoju, aczkolwiek gospodarka rynkowa, jak dotąd, nie była w stanie go odnaleźć, zamiast tego stała się rozpędzonym pociągiem, wymagającym coraz większej ilości paliwa, które coraz trudniej uzyskać. Już sama prędkość tego pojazdu utrudnia uchwycenie optimum i zastosowanie pojawiających się po drodze rozwiązań technicznych i organizacyjnych, które umożliwiłyby rozpoczęcie oscylacji wokół stanu równowagi. W zasadzie działa to bardzo podobnie, jak zwiększający się głód kontroli posiadanej przez państwo, a nawet oba zjawiska wydają się być w pewien sposób ze sobą zsynchronizowane.
    Taka mała dygresja 😉

  3. Velevit 20.01.2012 20:10

    “Co zaś tyczy się „nieograniczonych potrzeb człowieka”, to w większej mierze są one produktem rozwijającej się kultury, aniżeli czymś wynikającym z tzw. „natury ludzkiej”.”

    Ja tam myślę, że obecna kultura jest niczym więcej jak odbiciem pierwotnych uwarunkowań, a więc w pewnym sensie tzw. ludzkiej natury… która jest właściwie zwierzęcą naturą. Dążenie do osiągania jak najwyższej pozycji w stadzie, dominacji nad nim, rywalizacja z innymi, poszerzanie własnych wpływów na jak największym terytorium by zapewnić sobie jak najlepsze warunki życia, do tego sex, przemoc, obżarstwo; wszystko to co było nam potrzebne do przetrwania i ekspansji, a obecnie zaczyna stawać się zagrożeniem dla nas samych i ekosystemu… i wszystko to propagowane jest przez szeroko pojętą kulturę w stopniu wprost proporcjonalnym do możliwości współczesnej technologii.

  4. Velevit 20.01.2012 20:22

    …Jedyną możliwością przerwania cyklu jest rozwój świadomości i inteligencji do stopnia umożliwiającego zrozumienie i kontrolowanie swoich uwarunkowań, bo obecnie naprawdę nie różnimy się znacząco od innych zwierząt w naszych działaniach, poza tym, że jesteśmy w stanie rozwijać technologię. Pytanie czy możliwe jest w ogóle dla całego lub chociaż większości gatunku ludzkiego osiągnąć taki poziom rozwoju.

  5. CD 21.01.2012 03:49

    Jedyną możliwością jest, by ludzie w końcu zaczęli stawiać duży opór przeciw przemocy. Niestety, o ile ludzie są przeciwni przemocy dokonywanej niezgodnie z prawem, to akceptują przemoc, która jest z prawem zgodna. Ja uważam, że fakt iż coś jest zgodne z ustalonym przez kogoś prawem nie zmienia faktu, że nadal jest to przemoc i nadal należy to tępić. Taką przemocą jest przede wszystkim zabieranie ludziom tak dużej części dochodów w formie podatków oraz zakazy w formie przepisów.

  6. Wedrowiec 21.01.2012 13:05

    Powyższy artykuł jest dobrym punktem wyjścia do rozpoczęcia burzy mózgów n/t możliwości i kierunku ewentualnych możliwych zmian/transformacji tej utartej i dobrze opisanej tu ścieżki ludzkiego rozwoju.

    Mam na myśli polski grunt. Polskie realia, mentalność. Czy jest możliwe obejście uregulowań z Wiejskiej? Czy jest prawdopodobne pobudzenie ociężałej polskiej masy mentalno-duchowej do przebudzenia i kolektywnego budowania wspólnego dobrobytu? Wiem, że polska szarość i ponurość codzienna raczej nie zachęca do wzlatywania wysoko z ideami twórczymi.

    Jednak coś wciąż mnie motywuje aby mieć nadzieję, szukać sposobu, wytrychu. Myślę gdzie zacząć, jeśli w ogóle zaczynać…
    Jednak czy warto skupiać się tylko na tym co znamy, co uznaliśmy za pewne, a najwyraźniej pewne już przestało być?
    Myślę, iż jest to ostatni moment, aby zacząć tworzyć alernatywę, zanim ci z góry zaczną rozdawać karty według własnych zasad gry, manipulując i niszcząc wszystko wokół.

    Chciałbym prosić tych, co tu zajrzeli, aby napisali, co myślą o roli Kościoła w tych ciężkich i pogmatwanych czasach.

    Zaznaczam, iż nie jestem aktywnym Katolikiem, lecz będąc Polakiem i osobą głęboko wierzącą, nie mogę pozostać ślepym na bardzo znaczącą rolę tej instytucji w życiu narodu polskiego.
    To Kościół ma moc, aby zbierać i jednoczyć choć na chwilę i choć może na płytkim poziomie ludzi. Jest to jednak bardzo znaczący zasięg.

    Czy myślicie, iż Kościół mógłby okazać się wsparciem dla ideii zgodnej z duchem nowego czasu?

    Gdyby udało się stworzyć model lokalnej przykościelnej organizacji społecznej, gdzie każdy zgłaszałby się dobrowolnie, wpisując swoje umiejętności, wiedzę, posiadane maszyny, ziemię uprawną leżącą odłogiem itp. wszystko zaś z zamysłem zapewnienia samowystarczlności lokalnej parafii. Gdyby ospały lud zrozumiał, że współpracując można osiągnąć więcej, aniżeli pracując tylko na siebie i ewentualnie szefa, wtedy prawdziwa rewolucja świadomości nabrałaby nieco materialnej wyrazistości.

    Nastały czasy, kiedy ogromna ilosć ludzi jest bez pracy. Ci zaś, co ją mają, bardzo często otrzymują śmiesznie niskie wynagrodzenia. Osobiście nie wierzę, iż istnieje szansa na wskrzeszenie trupa, którym jest polska gospodarka. To już jest uschnięte drzewo, które trzeba wykopać z korzeniami i zasadzić w to miejsce nowe.

    Pytanie czy czekać? Ale na co? Na wojnę? Transformację do wyższego wymiaru? Czy Kosmos za nas to załatwi? Czy może My będąc Kosmosem pokażemy, że potrafimy wcielać piękne wizje w świat jako Kolektyw, nie zaś jedynie jednostkowo?

    Będę wdzięczny za wszelkie konstruktywne uwagi, również te krytyczne.

    Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie!

  7. Il 21.01.2012 16:18

    tytuł artykułu jakoś tak samobójczo dziwny.

    to tak jakby napisać:
    urzędnicy i politycy niszczą rolników i robotników

  8. cetes 21.01.2012 22:48

    Wedrowiec!
    Popełniasz błąd polegający na utożsamianiu słów hierarchów kościelnych z ich czynami.
    Sama przynależność do KrK ogranicza zdolność jej członków do myślenia.
    Zatem Twoje wątpliwości powinny skupiać się na wrodzonej człowiekowi konieczności współpracy z innymi członkami społeczeństwa, a nie na dzieleniu ludzi na tych wykonujących bezmyślnie polecenia księży i tych, którzy widzą i rozumieją złodziejską naturę wszystkich aparatczyków KrK.
    Z KrK nie ma możliwości współpracy: albo im się całkowicie podporządkowujesz, albo, w ich interpretacji, z nimi walczysz.

  9. planeswalker 22.01.2012 15:34

    Prawie wszystko w tym artykule jest prawdą. Polemizował bym jednak z tym, że ludzie, w swojej miłości do lenistwa, są tak konsekwentni, że chcą krzywdzić innych by tylko móc zaznać go więcej. To raczej kwestia wyuczonych wzorców zachowań, wpajanych nam przez źle skonstruowany system edukacyjny, poparty chorym systemem zarządzania. Nie odbiegając dalej od tematu.

    Jeśli w miejscach edukacji (domy rodzinne, szkoły, uczelnie, itp.) panowały by metody nauczania oparte w pierwszej kolejności na ściśle przestrzeganym kodeksie etycznym (wcale nie musiał by być rozbudowany), i od dzieciństwa wpajano by nam i naszym potomkom oraz potomkom naszych potomków, itd., a także pilnowano jego przestrzegania, w końcu coś by się zmieniło na lepsze, gdyż wzorce da się wyćwiczyć. Tak jak kłamstwo powtórzone 1000 razy potrafi stać się “prawdą”, tak samo przekazywanie ponadczasowych prawdziwych wartości, w szczególności miłości, zmieniło by na lepsze całe społeczeństwo.

    Jednak ponieważ istnieje grono wysoko postawionych osobistości, którym zależy na tym, by było jak jest, a są to istoty niezwykle wpływowe, to jest jak jest. Dlatego zacznijmy zmieniać świat oddolnie, począwszy od siebie, naszych bliskich, itd. I twardo przestrzegajmy ustalonych zasad moralnych. Wtedy nie będą w stanie nas złamać!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.