Demokratyczne korzenie państwa opiekuńczego

Opublikowano: 14.08.2016 | Kategorie: Historia, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1110

W różnych środowiskach pokutuje pewien niemądry, a przy tym szkodliwy mit. Mówi on, że gdyby nie powojenna potęga Związku Radzieckiego oraz istnienie Bloku Wschodniego, w demokratycznych krajach Zachodu nie powstałyby – a przynajmniej nie w tak dużej skali – rozmaite formy tego, co potocznie nazywamy „socjalem”. Gdyby nie sowieckie głowice atomowe, enerdowskie czołgi i bułgarscy komandosi, społeczeństwa państw demokratycznych nie zyskałyby wielu ustawowych świadczeń i form wsparcia ze strony państwa. Tylko straszak w postaci nieprzyjaznej potęgi militarnej nakazywał w latach „zimnej wojny” podejmować decyzje, które miały zapobiec groźbie rewolty w wykonaniu mas – czy to zainspirowanych rzekomym dobrobytem „krajów demokracji ludowej”, czy to po prostu rozczarowanych realiami zachodniego kapitalizmu. Zwolennicy tej teorii przekonują, że za wszelką cenę starano się niejako skorumpować masy społeczne, oferując im znacznie więcej niż otrzymałyby, gdyby ZSRR nie istniał.

Mit ten jest popularny w wielu środowiskach. Zachodni komuniści, podporządkowani niegdyś Kremlowi, żyli przez lata w przekonaniu – i przekonywali o tym innych – że gdyby nie oni, czyli ruch komunistyczny, to robotnicy krajów kapitalistycznych do dzisiaj egzystowaliby w warunkach rodem z XIX wieku. Niepodporządkowana ZSRR zachodnia skrajna lewica również propaguje to poręczne dla niej wyjaśnienie. W ten sposób dowodzi, że co prawda „stalinizm” stanowił wypaczenie idei komunistycznych, jednak sam „leninowski” czy „trockistowski” zamysł był znakomity, a nawet jego zdegenerowana przez Chruszczowów i Andropowów wersja była lepsza niż światowa dominacja „krwiożerczego kapitalizmu”. Dla postkomunistów z państw byłego Bloku Wschodniego mit ten stanowi z kolei wygodne usprawiedliwienie: nie byliśmy idealni, działy się u nas nie zawsze dobre rzeczy, ale dzięki temu, że istnieliśmy i rządziliśmy połową kontynentu, także wam żyło się lepiej.

Mit ten jest jednak użyteczny również dla środowisk liberalno-prawicowych. Mogą one przekonywać, że w czasach, gdy komunizm „zagrażał całej ludzkości”, należało iść na taktyczne i czasowe ustępstwa. Dziś natomiast, gdy komunizmu już nie ma, czas odejść od anachronicznych fanaberii w rodzaju skracania czasu pracy, dbałości o BHP, zasiłków dla bezrobotnych, budownictwa komunalnego itp., itd. Dobrobyt i obfitość zapewnią – przekonują neoliberałowie – mechanizmy rynkowe, nie zakłócane przez „marnotrawny socjal”. Z kolei dla lewicy demokratycznej i antysowieckiej, jak zachodnie socjaldemokracje, tego rodzaju opowieści stanowią alibi dla bierności i kapitulanctwa wobec Kapitału. Mówią one, że owszem, kiedyś walczyliśmy skutecznie o rozwiązania prospołeczne, ale było nam znacznie łatwiej, gdy istniał sowiecki straszak, zaś dziś, sami rozumiecie, choć staramy się jak dawniej, to możemy o wiele, wiele mniej.

Mit ten jest łatwy do obalenia, a jego trwanie wbrew oczywistościom tłumaczyć należy właśnie użytecznością dla wielu odmiennych opcji politycznych. Gdyby to rozrost potęgi sowieckiej był kluczową siłą sprawczą ufundowania „państw opiekuńczych” w większości krajów Zachodu, wszelkie tego typu rozwiązania i reformy powinny pojawić się – na tym etapie w wyłącznie zalążkowej formie – nie wcześniej niż w okolicach lat 1944-45. Było zaś zupełnie inaczej. W Stanach Zjednoczonych, a więc w czołowym państwie liberalnego kapitalizmu, daleko posunięte reformy socjalne, bazujące na etatystycznych rozwiązaniach społeczno-gospodarczych, rozpoczęto ponad dekadę wcześniej, wraz z wdrożeniem w 1933 r. przez prezydenta Roosevelta programu o nazwie New Deal. W Belgii również od roku 1933 wcielano w życie podobny projekt reform – „Het Plan De Man”, autorstwa wybitnego działacza i myśliciela socjalistycznego (i niestety późniejszego kolaboranta hitlerowskiego), Henri de Mana, od 1935 r. ministra robót publicznych. Podobna była od 1936 r. polityka francuskiego rządu pod wodzą socjalisty Leona Bluma, a od początku lat 30. dwukrotnych – przerwanych najpierw porażką wyborczą, a później puczem gen. Franco – rządów Frontu Ludowego w Hiszpanii. W tych dwóch ostatnich przypadkach w skład prosocjalnych rządów weszli też komuniści, ale to nie oni nadawali im ton, lecz demokratyczna lewica, zdystansowana wobec Sowietów. Z kolei w Wielkiej Brytanii plan radykalnych reform socjalnych przygotowała komisja istniejąca formalnie od 10 czerwca 1941 r. Program ten, nazwany „Planem Beveridge’a” został ogłoszony publicznie u schyłku roku 1942, a więc nie w obliczu realnego straszaka sowieckiego, lecz wtedy, gdy ZSRR walczył o przetrwanie z najazdem hitlerowskim i nikomu nie śniła się przyszła potęga Bloku Wschodniego.

Tyle mówią fakty i daty. Nie sposób całkowicie wykluczyć wpływu Sowietów i realiów „zimnej wojny” na zachodni model państwa opiekuńczego. Jednak nie był to czynnik kluczowy, a na pewno nie on zadecydował o reorientacji w polityce gospodarczej i społecznej krajów Zachodu. Czynnikiem tym był natomiast krach liberalnego kapitalizmu, który nastąpił wraz z Wielkim Kryzysem, mającym miejsce od jesieni 1929 r. Mrzonkami okazały się wówczas obietnice i nadzieje mówiące, iż możliwie najmniej regulowany rynek zapewnia optymalny rozwój oraz wzrost dobrobytu. Zamiast tego pojawiła się klęska biedy, bezrobocia i gigantycznej eskalacji problemów społecznych. I właśnie to sprawiło, że na płaszczyźnie intelektualnej oraz konkretnych decyzji politycznych dokonała się daleko idąca zmiana w kwestii postrzegania roli państwa w sferze społeczno-gospodarczej. To nie sowieckie bagnety ufundowały państwo opiekuńcze – to zbankrutowany liberalny kapitalizm skłonił Zachód do refleksji i opamiętania. Jeśli dzisiejszy kryzys gospodarczy jest porównywany do wydarzeń z przełomu lat 20. i 30., tym bardziej należy pamiętać o owym fakcie – a wszelkie środowiska zarazem prospołeczne i demokratyczne powinny o nim przypominać najbardziej doniosłym głosem.

Z tego właśnie względu publikujemy w obliczu kolejnego krachu wolnorynkowych mrzonek dwa teksty poświęcone temu problemowi. Pierwszy z nich nie potrzebuje wprowadzenia – zarówno autor, prezydent USA Franklin Delano Roosevelt, jak i jego New Deal, są dobrze znani. Warto natomiast wspomnieć nieco więcej o drugim z prezentowanych artykułów. Jego autor, Wacław Szubert (1912-1994), jako zaledwie 24-latek obronił na Wydziale Prawa Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w Warszawie pracę doktorską pt. „Dzieje ubezpieczenia na wypadek bezrobocia w Anglii”. Od roku 1937 wchodził w skład zarządu Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej, fachowej i cenionej instytucji zajmującej się taką tematyką. Tuż po wojnie współtworzył w Łodzi Polski Instytut Służby Społecznej, zlikwidowany na początku lat 50. przez władze komunistyczne. Właśnie w ramach działalności PISS powstał w 1946 r. prezentowany przez nas we fragmentach artykuł W. Szuberta, poświęcony „Planowi Beveridge’a”. Założenia owego programu reform socjalnych znajdziecie w tym tekście. Dodać należy natomiast kilka informacji o wprowadzaniu go w życie.

„Planem Beveridge’a” (lub „Raportem Beveridge’a”) popularnie nazywany jest raport Międzyresortowej Komisji ds. Zabezpieczeń Społecznych i Instytucji Pokrewnych (Inter-Departmental Committee on Social Insurance and Allied Services), na której czele stał wybitny ekonomista William Beveridge (urzędnik państwowy, współpracownik kilku gabinetów rządowych, dyrektor London School of Economics i wykładowca Oxfordu), związany m.in. z lewicowym Towarzystwem Fabiańskim (Fabian Society). Komisja powstała w celu dokonania gruntownego przeglądu szeroko rozumianego systemu zabezpieczeń społecznych. Jej powołanie ogłosił 10 czerwca 1941 r. laburzystowski polityk Arthur Greenwood, minister bez teki w koalicyjnym gabinecie wojennym premiera Churchilla. Greenwood przewodniczył Komisji ds. Odbudowy Powojennej (Committee on Reconstruction Problems), która zajmowała się kreśleniem wizji państwa brytyjskiego po zakończeniu działań wojennych. W raporcie Beveridge’a wprost zapisano, że w tym przełomowym momencie historycznym konieczne będą rewolucyjne, a nie ewolucyjne zmiany.

Prace nad dokumentem trwały niemal półtora roku. W listopadzie 1942 r. spierano się, czy ogłosić go w postaci tzw. białej księgi. Niektórzy prominentni konserwatyści w gabinecie Churchilla sugerowali opóźnienie publikacji; powątpiewano w realność tak szeroko zakrojonego programu. Mimo to, na początku grudnia dokument ujrzał światło dzienne.

Spotkał się z masowym zainteresowaniem (do końca roku sprzedano kilkaset tysięcy egzemplarzy) i niemal powszechnym poparciem we wszystkich grupach społecznych – odzywały się nawet głosy, że prosocjalne reformy powinny iść jeszcze dalej. Chwaliły go bardzo różne środowiska ideowe oraz media, silnego poparcia udzieliło anglikańskie duchowieństwo. Szerokie poparcie dla dokumentu wynikało z powszechnego przekonania o konieczności wyłonienia się zupełnie nowego ładu po wojnie, a także z używanych przez Beveridge’a argumentów – m.in. wykazywał on, że stworzenie „państwa opiekuńczego” zwiększy konkurencyjność brytyjskiej gospodarki.

W lutym 1943 r. rząd ogłosił, że nie będzie na razie wprowadzał w życie propozycji sformułowanych w raporcie, gdyż są niezwykle kosztowne, co może zaważyć na wyniku wojny. W końcu jednak Churchill zapowiedział, że w programach powojennej odbudowy, których wprowadzenie w życie przypadnie nowemu rządowi, wyłonionemu w wyborach, znajdą się kompleksowe ubezpieczenia społeczne (dla wszystkich obywateli, przez całe życie) oraz rozbudowa publicznych usług zdrowotnych i socjalnych. Powojenny ład miał opierać się ponadto na rozwoju sektora publicznego w gospodarce oraz na polityce pełnego zatrudnienia.

Jeszcze przed końcem wojny stworzono komisję rządową, która zajęła się analizą możliwości wprowadzenia w życie wniosków zawartych w raporcie; pokłosiem jej działania było kilka „białych ksiąg” (m.in. w sprawie przyszłego systemu opieki zdrowotnej), a także m.in. ustawa wprowadzająca bezpłatne szkolnictwo średnie (1944). Propozycje zawarte w raporcie znalazły jednak urzeczywistnienie przede wszystkim w kolejnych posunięciach rządu laburzystów (1945-51), którzy wygrali pierwsze powojenne wybory. Na powojenne brytyjskie państwo opiekuńcze, którego „prototypem” była wizja zawarta w raporcie, złożyło się m.in. wprowadzenie dodatków rodzinnych (1945), powszechnej publicznej służby zdrowia (1946) i podwyżka świadczeń emerytalnych (1947). „Planowi Beveridge’a” przypisuje się spopularyzowanie pojęcia „państwo opiekuńcze”.

Autor: Remigiusz Okraska
Źródło: Nowy Obywatel


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

22 komentarze

  1. janpol 03.09.2013 12:11

    Ten “mit” to faktycznie oczywista bzdura. Różne prawa i ustawy socjalne pojawiają się już od XVII w a “socjal” w gminach żydowskich jest obecny od XIVw. Np. w Szwecji socjaldemokraci zdobyli władzę w 1932-38 czyli na jakiś czas przed “sowieckimi rakietami atomowymi” i zaczęli wprowadzać państwowy socjal już do początków swojej władzy. Czyli demokracja=socjal! To jest prawidłowa teza. I tu mam uwagę lub może KATEGORYCZNĄ prośbę, kolejny raz zresztą. PROSZĘ RÓŻNYCH DURNIÓW I ANTYLIBERAŁÓW aby nie wycierali sobie PARSZYWYCH MORD liberalizmem, bo ten jest NIEROZERWALNIE złączony z demokracją i NIE MA NIC WSPÓLNEGO z wyzyskiem kogokolwiek przez kogokolwiek. Trafi to wreszcie do tych zakutych łbów!!!

  2. Hassasin 03.09.2013 16:49

    Demokracja , to tylko taka jak w Warszawie z Hanką, a liberalizm to tylko taki jak w Izraelu z segregacją rasową w przedszkolach i szczepionkami antykoncepcyjnymi dla etiopskich żydówek 🙂

  3. Hassasin 03.09.2013 16:50

    A wolny rynek to tylko taki ja w USA , kto płaci najwięcej ten ma rację ….,,a moja prawda jest najmojsza !,, 🙂

  4. Poll74 03.09.2013 16:54

    Wg mnie to żaden mit i nie tylko o socjał chodziło, także o demokratyzację. Przypomnę, że w USA powszechne prawo wyborcze wprowadzono w roku 1963, głupio było krytykować brak demokracji w ZSRR z apartheidem pełną gębą na własnym podwórku. Socjał i demokratyzacja w zachodniej Europie i Japonii były elementem planu Marshalla kija i marchewki. W Europie, USA i Japonii marchewka w postaci wellfare state, w 3-cim świecie, zwłaszcza ameryce łacińskiej kij w postaci prawicowych faszystowskich dyktatur z poręki USA. Argumenty o socjale wprowadzanym już w latach 30-tych w USA, Anglii i Skandynawii są też moim zdaniem nietrafione i w dodatku pomieszane. Przykład Szwecji zupełnie nie pasuje tu do reszty, tam faktycznie wprowadzono socjał bez nacisku z zewnątrz z demokratycznej woli tamtejszego społeczeństwa, czego najlepszym dowodem jest to, że pomimo upadku ZSRR skandynawia jest nadal socjalna. Tam po prostu była i jest demokracja, ludzie mieli i mają o wiele większy wpływ na politykę państwa niż w tzw. demokracjach liberalnych.

    W USA i Wielkiej Brytanii z wielkimi oporami wprowadzano socjał w latach 30-tych, w Anglii pierwszy rząd Partii Pracy powstal w największym kryzysie w roku 1930 i dopuszczono do tego tylko dlatego, że PP zrezygnowała z najważniejszych postulatów np. dotyczących nacjonalizacji. W USA finansjera blokowała Roosvelta jak tylko mogła, łacznie z bliskim realizacji pomysłem prawicowego puczu wojskowego. Ostatecznie elita finansowa zachodu postanowiła powstrzymać komunizm w tradycyjny sposób finansując i zbrojąc hitlerowców, a dopiero gdy ten plan nie wypalił zaczęły się faktyczne reformy społeczne na zachodzie. Tu nie chodziło tylko o siłę militarną ZSRR, która z resztą już w latach 30-tych była znaczna, a na zachodzie dodatkowo była mocno przeceniana. Równie a nawet bardziej niebezpieczne dla interesów zachodniej finansjery była rosnąca popularność komunizmu w ich własnych społeczeństwach.

    Istnienie ZSRR nie było na pewno jedynym, ale było ważnym czynnikiem “zachęcającym” elitę finansową zachodu do ustępstw na rzecz własnych społeczeństw. Oczywiście zdarzały się też sytuacje gdy socjał wprowadzano z innych powodów niż strach przed komunizmem, było tak przede wszystkim w tych nielicznych krajach, które przed II-gą wojną światową były demokratyczne, chociażby wspomniana już Szwecja, ale także Szwajcaria, Belgia, Luksemburg, Holandia, Dania, czy jedyna demokracja w Europie wschodniej Czechosłowacja.

    Były też Niemcy zarówno te Bismarcka, jak i Hitlera gdzie elementy państwa socjalnego wprowadzono bez nacisków zewnętrznych, zupełnie dobrowolnie bowiem tamtejsza elita zdawała sobie sprawę, że głodnym narodem wojny się nie wygra. Dla przykładu rząd Bismarcka zabronił zatrudniać dzieci w fabrykach nie dlatego, że uważał to za zbrodnię, tylko dlatego, że generałowie narzekali, że materiał na rekruta jest coraz słabszy.

    Natomiast co do zbieżności czasowej, to ewidentnie widać że rozmontowywanie państwa socjalnego na zachodzie rozpoczęło się na początku lat 80-tych, a pełną parą ruszyło po upadku ZSRR. Promocja na kapitalizm z ludzką twarzą skończyła się, teraz zapierdalać za darmo i do śmierci.

  5. ares 03.09.2013 20:24

    To nie jest żaden mit. Związek Radziecki powstał wcześniej niż socjaldemokratyczne ulepszanie kapitalizmu na Zachodzie. Po drugie, jego likwidacja jakoś dziwnie zbiegła się z ofensywą kapitalizmu, na dodatek w najgorszej neoliberalnej wersji. Przypadek?

  6. Aaron Schwartzkopf 03.09.2013 20:50

    Autor dokonał w tym tekscie pewnej sprytnej, acz nie do końca, manipulacji, a mianowicie najpierw przedstawił nieistniejący pogląd, a następnie z nim polemizuje. Otóż opisywany przez Autora “mit” jest dużo starszy i nie miał związku z “sowieckimi rakietami” (przełom lat 50. i 60.), a wiązał zachodnią politykę prosocjalną z samym faktem istnienia systemu komunistycznego.
    Poll74 (post #4) – dzięki za wyczerpującą wypowiedź, wyręczyłeś mnie:)
    ares (post #5) – ja bym to ujął nieco inaczej: “blok wschodni” był ostatnią i największą przeszkodą w procesie przeobrażania się kapitalizmu w swoją właściwą docelową formę totalitarnego, imperialnego korporacjonizmu.

  7. mr_craftsman 03.09.2013 21:17

    bzzzzt. nie.

    weźmy najstarszy znany nam przypadek państwa opiekuńczego…Imperium Rzymskiego.
    podczas rządów autorytarnych – cezarów a i oligarchii rzymskiej – istniał socjal pełną gębą.
    coprawda przede wszystkim dla Obywateli, ale:
    plebs miał prawo do:
    -mieszkania w kamienicy
    -1 kosza żywności (chleba, wina, oliwy, owoców, ziarna) dziennie
    -darmowej rozrywki
    -plus ekstra “zasiłki” wypłacane z kasy państwowej.głównie w trakcie wyborów.

    żołnierze i zasłużeni urzędnicy mieli prawo do nadań ziemskich przy odchodzeniu na emeryturę – dla żołnierzy-emerytow budowano całe miasta z pełną infrastrukturą typu teatry, łaźnie, świątynie, bazyliki, gimnazjony…

    tak więc – imperialny, autorytarny “full socjal” – dla biedoty, żołnierzy i zasłużonych.
    jak każdy socjal – także i ten premiował 2 skrajne klasy – biedaków i bogaczy.

  8. kriskros 03.09.2013 22:14

    to oczywiste że kapitaliści zatrzęśli portkami gdy zobaczyli jak rosyjski proletariat znacjonalizował wszystko ich rosyjskim kumplom.

  9. Janusz Korczyński 04.09.2013 10:36

    Mr_craftsman,
    Socjał w Imperium Rzymskim dotyczył tylko i wyłącznie nielicznej grupy ludności. Zapominasz o nie obywatelach, czyli niewolnikach, którzy byli podstawą tamtejszej gospodarki – ponad 90% ludności Imperium, a więc de facto tych najbiedniejszych.

  10. mr_craftsman 04.09.2013 15:18

    Janusz Korczyński.
    niewolnictwo nie ma kompletnie znaczenia.
    to tak jakby wiązać socjal z ilością wołów roboczych, albo robotów produkujących samochody. niewolnicy to w tamtych czasach majątek trwały, narzędzia robocze i zwierzęta gospodarcze.
    1.nie mają żadnych praw typowo obywatelskich – system od nich nie zależy, nie głosują.są własnością.
    2.rzesza niewolników istnieje przez całą rozciągłość czasową Imperium. największe powstania niewolników są w czasach republiki, czyli demokracji.
    3.w rejonach objętych socjalem imperialnym socjalem niewolnicy stanowili mniejszość. być może dlatego, że wiodło im się lepiej niż “wolnym obywatelom” ?
    4.w kontekście majątkowym kwalifikowanie niewolników do klasy niższej to poważny błąd świadczący o kompletnej niewiedzy. w czasach rozkwitu imperialnego socjalu życie przeciętnego niewolnika było znacznie lepsze niż życie przeciętnego wolnego człowieka – niewolnik miał zawsze zapewnioną michę, dach nad głową, opiekę medyczną. niewolnik specjalista – obracał milionami sestercji, miał własny harem, domy, bogate stroje i wdzięki dam patrycjatu (gladiator np).
    Oczywiście w ramach prawnych niewolnicy byli pośledni.
    Księgowi zawsze byli niewolnikami bo można ich było torturować dla wymuszenia zeznań.
    Tak więc dzielenie na klasy tak nie działa – byli niewolnicy każdej klasy, od niskiej do wysokiej. Utożsamianie klasy niższej z niewolnikami to błąd ignorancji.
    5.Do wzrostu liczby proletariatu i socjalu prowadziło pośrednio coś innego, całkowicie NIEZALEŻNEGO od systemu politycznego, a mianowicie koncentracja dóbr ziemskich, która następuje w każdym systemie. Rolnicy wędrowali do miast i zasilali plebs.
    Przyznać, że stoi za tym demokracja, to jak przyznać, że demokracja powoduje rozwarstwienie społeczne.
    Dla osób pokroju Janusza Korczyńskiego to chyba bolesna herezja….

    ergo, nadal podważa to tezę o demokratycznym totalitaryzmie..znaczy się państwie “opiekuńczym”.

  11. cetes 04.09.2013 15:39

    @ mr_craftsman

    To co napisałeś, tylko potwierdza tezę, że “socjal” jest powodowany strachem warstw posiadających przed utratą majątku i przywilejów.
    Czy to w Rzymie, czy na Zachodzie po II WŚ.

    Wolni obywatele w razie buntu niewolników lub wojny byli wcielani do legionów i dlatego w czasach pokoju otrzymywali “chleb i igrzyska”.

    “Nihil novi sub sole”.

  12. Janusz Korczyński 04.09.2013 19:21

    Takiej ilości bzdur nie czytałem już dawno.
    Masz w wyobrażeniach niewolnika pracującego w domu u Pana, czy gladiatorów, a to była minimalna garstka niewolników. Zawsze niewolnik blisko Pana dużo dostaje,dlatego menadżerowie zarabiają kupę pieniędzy. To pozwala podtrzymywać system niewolniczy, bo niewolnik blisko Pana ma dużo i nie chce tego stracić, rozbija to jedność ludzi.
    Cofnij się w czasie i pojedź na latyfundia, gdzie niewolnicy byli gorzej traktowani jak psy, a gdy coś buntu się zaczęło tlić to po prostu obcinano i tak marne racje żywnościowe, bito lub pokazowo mordowano.
    Ci niewolnicy na wsiach wylewali siódme poty i nie rzadko krew by podtrzymać niewolniczy system Imperium Rzymskiego. Socjal był tylko dla nielicznych obywateli (nie niewolników), którzy nie posiadali własnych niewolników, albo małe skrawki pieniędzy.

  13. Janusz Korczyński 04.09.2013 19:22

    Małe skrawki ziemi na własny użytek, tak miało być.

  14. saal 04.09.2013 20:46

    Ach ten zły, krwiożerczy kapitalizm.
    Czyż to nie Marks był autorem słów “Na to, by w danym kraju zapanował socjalizm, wystarczy wprowadzić w nim demokrację.”?
    Coś w tym jest. Większość ludzi ma postawy roszczeniowe. Myślą, że im się COŚ NALEŻY – mówią, że od państwa.
    Tylko problem jest tego typu, że państwo pieniędzy żadnych nie ma. Mamy je my, oddając znaczną część w podatkach. Państwo opiekuńcze, socjalizm – jak zwał, tak zwał – hołduje szczególnie funkcji redystrybucyjnej podatków. To znaczy, że chce zabrać ode mnie, żeby dać komuś i vice versa. Czyli dochodzi do sytuacji, którą mamy dziś. Moje pieniądze nawet jeśli w jakiś sposób finansują mnie to poprzez hordę urzędników, która przeżera znaczną część moich $$.
    Podstawą do wprowadzenia tego systemu jest wmówienie ludziom, że są nieodpowiedzialnymi nieudacznikami i MUSZĄ (czy tego chcą, czy nie) utrzymywać innych – nierzadko pasożytów.

  15. lboo 04.09.2013 21:22

    @saal: Każdy system społeczno ekonomiczny w którym podstawą ludzkiego działania przedkładanie własnego interesu nad interes społeczeństwa będzie piekłem. Niezależnie od tego czy ktoś nazwie to kapitalizmem socjalizmem czy komunizmem.

    Problemem naszego społeczeństwa jest że u władzy są najbardziej zdegenerowane jednostki. A większość uczciwych obywateli nie ma nic do powiedzenia.

    “Większość ludzi ma postawy roszczeniowe.”
    Chyba krótko żyjesz, albo masz zbyt wąską perspektywę. Ja mało co pamiętam komunę, ale za tamtych czasów mało kto miał postawę roszczeniową. Więc z tym że roszczeniowość jest produktem socjalizmu nie trafiłeś. Roszczeniowość u nas pojawiła się po okresie transformacji, dobrze widać to po zachowaniu uczniów w szkole.
    Z drugiej strony spójrz na kulturę wschodu, oni wychowani są bezroszczeniowo, a jakoś nie widać żeby u nich przeciętny obywatel miał lepiej.

  16. janpol 04.09.2013 21:25

    Szanowni przed dyskutanci, uważam, że zapędziliście się w “kozi róg” a dyskusja przypomina mi tę sprzed i w trakcie wojny secesyjnej: “czego te s… unioniści od nas chcą (konfederatów znaczy się) – nasi niewolnicy żyją sobie jak pączki w maśle w porównaniu do ich “wolnych” robotników” i w pewnej mierze mieli rację. Ale tu chodziło o ZUPEŁNIE CO INNEGO! Ci niewolnicy co żyli jak pączki w maśle, żyli tak bo TAK SIĘ CHCIAŁO ich właścicielom a jak się nie chciało to byli bici, głodzeni i pracowali ponad siły a często uciekali i zostawali “wolnymi-niewolnymi” robotnikami na północy czyli chodzi tu raczej o ROZWIĄZANIA SYSTEMOWE, które chronią słabszych przed samowolą silniejszych czyli O PRAWO, które jest bezdyskusyjnym osiągnięciem naszej cywilizacji i kultury.

    Inne “bagienko dyskusji” to NIEZROZUMIENIE czym jest, a właściwie powinna być współczesna demokracja (nie demokracja ateńska czy patrycjuszowska demokracja wenecka) czyli sposób sprawowania władzy, który jest nierozłączny z wolnością polityczną oraz jest oparty na świadomej, wolnej i światłej zgodzie większości, wyrażonej przez wolne i tajne wybory, przeprowadzone z poszanowaniem dla wolności i opinii mniejszości. Tak rozumiana demokracja automatycznie wiąże się z odpowiedzialnością i opieką całości społeczeństwa nad tymi, którzy popadli w kłopoty nie z własnej winy (chociaż ja uważam, że raczej przez podanie wędki niż ryby ale oczywiście w wyjątkowych przypadkach musi być to jednak ryba). Czyli jednak tak jak pisałem wyżej: więcej demokracji = więcej socjalu a dowodem niech będzie to, że socjal rozwija się w KRAJACH DEMOKRATYCZNYCH a w rządzonych przez satrapów jakoś nie. Czyżby nie bali się komunizmu i sowieckich rakiet?

  17. mr_craftsman 04.09.2013 22:50

    @Janusz Korczyński
    “Takiej ilości bzdur nie czytałem już dawno.”
    re: a czytasz waść własne komentarze ? ;p

    “Masz w wyobrażeniach niewolnika pracującego w domu u Pana, czy gladiatorów, a to była minimalna garstka niewolników. Zawsze niewolnik blisko Pana dużo dostaje,dlatego menadżerowie zarabiają kupę pieniędzy.”

    mam wiedzę. sorry, ale zachowało się dość zwyczajnej buchalterii i beletrystyki, aby wiedzieć, że im dalej w stronę imperium, tym niewolnicy ogólnie mieli lepiej, zaś obywatele gorzej, i właśnie kryzys “demokracji” i nierozwiązany problem plebsu stworzył klimat dla rebelii Cezara – zresztą wcześniej było mnóstwo protestów, ale trybunów ludowych zwyczajnie mordowano a zamieszki – obywateli – tłumiono. socjalu nie było. przyszło imperium i postanowiło załatwić problem plebsu – postawiono na socjal i igrzyska.

    w tym czasie niewolnicy zyskiwali i mieli się bardzo dobrze – typowe zawody uprawiane przez niewolników? np. szewc. kramarz. handlarz. kupiec morski. właściciel tawerny. fryzjer. balwierz. nauczyciel. gladiator. ochroniarz. skryba. księgowy. agronom. “logistyk”. cukiernik. piekarz. młynarz. tkacz. złotnik. kowal. kolczużnik. płatnerz. etc…
    każdy zawód. klasa średnia była wypierana przez niewolników.
    jak to ? zadziwisz się ? cóż. niewolnicy mieli prawo własności. po prostu umawiali się ze swoim właścicielem, że oddają im procent z biznesu.
    magnatom nie chciało się pracować. nawet rzymskiej klasie średniej nie chciało się pracować – ich biznesy prowadzili ich niewolnicy. którzy też miewali niewolników.
    bo niewolnik był niewolnikowi nierówny – co właśnie staram się uświadomić.
    byli niewolnicy, którzy sami sprzedawali się w niewolę – typowo plebs z głodu za czasów republiki.
    zaś większość niewolników stanowili jeńcy wojenni i ich zbyt wielki napływ doprowadził do kryzysu na wsi, umocnienia oligarchii, wzrostu liczby bezrobotnych, kryzysu społecznego wobec braku reakcji i powstania Imperium.
    pochylanie się nad oczywistym cierpieniem tych jeńców-niewolników oddawanych do najcięższych prac nie ma sensu w temacie dyskusji.
    byli oni tak samo częścią systemu politycznego, jak silniki parowe w XIX wieku były członkami partii laburzystów, czy jak roboty fabryczne pobierające socjal w Japonii….po prostu porównanie bez sensu.
    Ci tani niewolnicy nie byli częścią systemu społecznego, nie decydowali o nim, byli siłą gospodarczą z zewnątrz, ale w takim samym sensie jak wynalazek maszyny parowej czy komputera.
    co innego niewolnicy klasy średniej czy wyższej – ci już mieli jakiś wpływ – choć wyłącznie finansowy, bo nawet jako wyzwoleńcy mieli marne szanse na jakąkolwiek rychłą pozycję publiczną.

    więc cały czas obalamy tezę o demokratycznych korzeniach socjalu – socjal wprowadziła oligarchia/imperium, aby załagodzić negatywne skutki złych decyzji rynkowych – niekontrolowany napływ kapitału (niewolników i towarów z podbitych prowincji) zachwiał równowagą społeczną i utorował drogę rozwiązaniom populistycznym. socjal wyznaczał kryzys i upadek republiki.

  18. Hassasin 05.09.2013 07:50

    Ustrój socjalistyczny był li tylko ,,przystankiem,, na drodze (za @Aaron Schwartzkopf) ,,…w procesie przeobrażania się kapitalizmu w swoją właściwą docelową formę totalitarnego, imperialnego korporacjonizmu.,,
    Dlaczego przystankiem ?
    Dlatego że nie mieli wtedy odpowiednich narzędzi kontroli , gdyż system imperialnego korporacjonizmu w globalnym systemie , może mieć miejsce tylko z odpowiednimi narzędziami kontroli , inaczej zaczyna przerastać sam siebie . System taki jest systemem technokratycznym.
    Dlatego przystankiem , a nie blokadą na drodze do celu , gdyż czas trwania socjalizmu w ZSRR został wykorzystany do ulepszenia narzędzi kontroli : chipy RDFI , komórki , elektroniczne konta, karty kredytowe , kamery .
    Dlatego też ten ,,przystanek,, trwał do 1990 roku , ale już wcześniej próbowali w 1939 narzucić pewna formę technokracji (niemieckimi czołgami) i wcześniej w USA (badania naukowe) , ale wszystko rozbijało się o kontrole obywateli. Teraz nowy system ruszy,,z kopyta,, wszystkie ,,zabawki,, działają jak należy , może rozpocząć się NOWE

  19. Hassasin 05.09.2013 07:54

    Ustrój jaki Nam chcą zgotować wymyślono na początku XX wieku, tylko wtedy nie było układów scalonych. Tylko kartka i ołówek. Dlatego byli chcąc nie chcąc zmuszeni ,,odpuścić sobie,, wprowadzanie kolejnego systemu. Obojętnie jak nazwiemy nowy system , będzie to system technokratyczny.

  20. Hassasin 05.09.2013 08:05

    Odnośnie Szwedzkiego , skandynawskiego socjalu ma on swoje korzenie jeszcze w czasach prehistorycznych i Nam współczesnych. Kiedyś skandynawskie wsie wyglądały inaczej niż Nasz słowiańskie po tej stronie Bałtyku. Cała skandynawska wieś mogła znajdować się w jednej lub dwóch długich chatach, gdzie wszyscy, cała komuna żyli razem . To im po prostu zapewniało lepsze warunki do przetrwania w tak srogim klimacie. Stąd tęż idea socjalu funkcjonuje u Nich pod pojęciem ,,wspólnego dobrostanu,, i rodowici Szwedzi tego socjalu nie nadwyrężają .

  21. Janusz Korczyński 05.09.2013 10:00

    Mr_craftsman

    Taaaakkk… Bądźmy niepoprawnymi hipokrytami… Niewolnicy w latyfundiach to nie niewolnicy… To byli ludzie po za systemem, nie kierowali nim… Oni po prostu nie istnieli, choć stanowili 90% ludności…

    Jedynie go tylko utrzymywali… A to pikuś jest przecież… Małe “ale”. Zupełnie nie ważne.

  22. mr_craftsman 05.09.2013 20:11

    @ Janusz Korczyński

    Drogi Januszku. Temat dyskusji to “demokratyczne korzenie socjalu”.
    Najtańsi niewolnicy wojenni nie mieli wpływu ani na demokrację, ani na socjal, za to miały go inne warstwy niewolników. Byli po prostu traktowani jak środki produkcji typu maszyny lub zwierzęta robocze. Taka była mentalność w tamtych czasach i żadne twoje fochy tego nie zmienią.
    Przedstawiłem dość faktów aby nawet przysłowiowa “krowa na rowie” się przekonała.
    I nie – niewolnicy latyfundialni nigdy nie stanowili nawet 1/4 ludności. Zbyt szybko wymierali.
    Zdecydowaną większość stanowili wolni obywatele (nawet jakby cały ich majątek to były sandały i kij, to nadal wolni obywatele) oraz niewolnicy klasy średniej i wyższej (nieraz bogatsi niż niejeden pośledniejszy patrycjusz).
    Więc możesz sobie dalej wyciągać nie wiadomo skąd nawet 1500% niewolników latyfundialnych, nadal nic to nie zmieni.
    Większość to był wolny plebs i pracujący samodzielnie niewolnicy (dzisiaj można by rzec – kredyciarze) – którzy mieli rodziny, płacili podatki i daniny (dla pana/banków).

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.