Defibrylator jak gaśnica

Dyrektor legnickiej stacji Pogotowia Ratunkowego lobbuje wśród samorządowców i parlamentarzystów na rzecz wprowadzenia automatycznych defibrylatorów do powszechnego użytku w całym kraju.

Andrzej Hap, dyrektor pogotowia uważa, że defibrylatory powinny być niemal wszędzie, tak jak gaśnice, tzn. w supermarketach, centrach handlowych, teatrach, kinach, kościołach, urzędach, różnego rodzaju instytucjach użyteczności publicznej – wszędzie, gdzie są duże skupiska ludzi.

– Defibrylator powinien być jak gaśnica, bo może uratować życie ludziom podobnie jak gaśnica – podkreśla Andrzej Hap. – Przecież jeździmy ratować ludzi w wiele miejsc. Nie tylko do wezwań do domu czy do wypadków, ale właśnie do kościołów, marketów czy różnych urzędów, gdyż zawał może nas dopaść wszędzie. Jeśli na miejscu będzie defibrylator, wtedy szanse osoby chorej na przeżycie są większe, bo nawet przypadkowy przechodzień będzie umiał posłużyć się automatycznym defibrylatorem.

To bowiem niemal całkowicie samodzielne urządzenie. Żeby je uruchomić i wykorzystać, należy tylko przeczytać krótką instrukcję obsługi, albo wysłuchać jej ze specjalnego głośnika. Dlatego zdaniem dyrektora tego rodzaju urządzenie może obsłużyć nawet kilkuletnie dziecko, które zostanie poinstruowane, jak należy wykonać zabieg, tzn. gdzie i jak przyłożyć elektrody defibrylatora do ciała.

Perswazja dyrektora przynosi już pierwsze pozytywne rezultaty, gdyż niedługo automatyczne defibrylatory pojawią się w urzędzie miasta w Polkowicach i Legnicy (na Dolnym Śląsku).

– Teraz wysyłamy prośby w tej sprawie pisma do innych samorządowców, ale przede wszystkim parlamentarzystów, aby wprowadzili taki obowiązek i znalazło się to w zapisach ustawowych – mówi Hap. I dodaje: – Tak jak jest w niektórych państwach UE. Tam się to opłaci. Jest cenione przez społeczeństwa. A koszt jest niewielki, bo to około 10 tys. zł.

Pozytywny odzew w tej sprawie zaczyna napływać także ze strony parlamentarzystów, bo Hubert Costa, legnicki poseł Samoobrony, ale przede wszystkim chirurg w miejscowym szpitalu, popiera ten pomysł. – Rzecz w tym, aby dobrze przygotować przepisy w tej sprawie. Sam pomysł rzeczywiście może bardzo korzystnie wpłynąć na system działania ratownictwa medycznego, bo pacjenci będą mieli większe szanse na przeżycie. Wiadomo, że w przypadku zawału serca nie tylko każda minuta jest cenna dla chorego, ale wręcz każda sekunda – mówi Costa. – Taki pomysł należy wspierać w parlamencie. Myślę, że znajdzie zrozumienie i może zostać wprowadzony w życie.

Autor: AK
Źródło: „Trybuna Robotnicza”