Czy ateizm może być nauczany jako religia?

Opublikowano: 13.07.2021 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1867

Minister Czarnek zabiega o wprowadzenie obowiązku nauczania religii. Interesująca koncepcja, ciekawe, co z tego wyjdzie. Czy ma na myśli obowiązkową indoktrynację katolicyzmu, czy może informuje o nowym obowiązku państwa — dostarczenia obowiązkowej indoktrynacji dziecka w zakresie wyznania jego rodziców? Widziałem już żartobliwą reakcję młodej matki żądającej dostarczenia nauki buddyzmu dla jej syna i to w dodatku jego określonej odmiany, tak iżby edukacja religijna dziecka była całkowicie zgodna z mistycznymi przekonaniami jego matki.

Ministerstwo Edukacji Narodowej może stanąć przed poważnym wyzwaniem. Bez trudu możemy sobie wyobrazić problemy z dostarczeniem nauczycieli religii dla uczniów, których rodzice są najróżniejszych wyznań, ale (co dziś w Polsce może stanowić problem najpoważniejszy) dla dzieci z rodzin należących nominalnie do dominującego w Polsce wyznania katolickiego, ale przekonanych, że ich powiedzmy „tischnerowski” katolicyzm nie ma punktów stycznych z katolicyzmem rydzykowym i stanowczo odmawiają pozwolenia na indoktrynowanie swoich dzieci w duchu katolicyzmu toruńsko-licheńskiego.

Minister w wywiadzie radiowym zapewnił, że etyka nadal będzie mogła być alternatywą dla indoktrynacji religijnej, jednak z różnych stron dochodzą wieści, że kuratoria będą zabiegały, iżby była to pobożna etyka. Wygląda na to, że Partia i rząd stoją zgodnie na stanowisku, że religijna indoktrynacja jest niezbywalną częścią edukacji Polaka i żadna etyka nie może jej uszczuplać ani blokować.

Zakładając, że mimo wszystko pozostanie jakiś elementarny szacunek dla prawa rodziców do przekazywania potomstwu swojego religijnego światopoglądu, wyłoni się również problem, czy ateizm zostanie potraktowany jako jedno z wyznań.

W Irlandii już w 2013 roku postanowiono umożliwić dzieciom w szkołach lekcje wprowadzające w tajemnice ateizmu i agnostycyzmu. Materiały szkoleniowe przygotować miało stowarzyszenie Atheist Ireland we współpracy z ośrodkiem międzywyznaniowym, a w lekturach do tego przedmiotu znalazła się Magia rzeczywistości Richarda Dawkinsa.

Ateiści, którzy przepchnęli tę sprawę przez morze biurokracji dumni byli niesłychanie, autorzy głośnych książek o tajemnicach bezbożności, tacy jak Daniel Dennett, cieszyli się niesłychanie, że po (ograniczonym do krajów najbardziej cywilizowanych) doświadczeniu zapoznawania uczniów z nauką o religiach młodzi ludzie dostaną również garść informacji o tym, że istnieje również życie po religiach. W samej Irlandii zauważono natychmiast, że ponad 90 procent szkół podstawowych prowadzonych jest przez Kościół katolickich, co oznaczało, że tam żaden ateizm się nie rozgości.

Oczywiście zaczęło się rozważanie, czy przypadkiem nie naruszy to szacunku dla wierzących (który to szacunek wierzącym należy się z wieku i urzędu). W odpowiedzi pojawił się interesujący argument, że mamy tu do czynienia z istotnym rozróżnieniem między tym, kiedy ktoś jest w błędzie, a kiedy jest głupi. Przekonanie, że religie oparte są na błędnym założeniu wcale nie jest tym samym, co stwierdzenie „wierzący są głupi”, zaledwie otwiera drogę do dyskusji. Błąd jest stale obecnym elementem w naszym życiu poznawczym i to nie fakt bycia w błędzie pozbawia nas prawa do szacunku, a pewność, że taka możliwość jest całkowicie wykluczona.

Pojawił się również argument (pewnego byłego pastora), stwierdzający, że w religię wbudowana jest fundamentalna nieuczciwość, założenie, że nie da się dyskutować o istnieniu bądź nieistnieniu boga bez znajomości wszystkich możliwych dzieł teologicznych, więc ostatecznym autorytetem są tu teolodzy, których prace ateiści znają słabo lub wcale. Były pastor pisał, że sam długo dawał się uwodzić takim argumentom, które po bliższym oglądzie okazują się karykaturą i próbą zamknięcia dyskusji przed jej rozpoczęciem. Takie zabiegi, podobnie jak odmowa zauważania ewidentnych faktów, mogą istotnie prowadzić do podważania szacunku. (A Kościół w Irlandii znacznie wcześniej niż w Polsce doczekał się utraty szacunku w oczach swoich wiernych.)

Całkiem zasadnie wyskoczyła przy okazji tej innowacji obawa, że uczniowie mogą być indoktrynowani do ateizmu. Komiczne było jednak to, że tego rodzaju lęki wyrażali głównie ludzie zaprawieni w bojach o indoktrynację religijną. Faktem jest jednak, że przekonywanie do ateizmu jako jakiegoś najlepszego pod słońcem systemu wartości moralnych byłoby absurdalne. Ateizm zaledwie mówi nam, że musimy szukać etyki niezależnej od religii, a same poszukiwania mogą pójść w bardzo różnych kierunkach. Mariaż ateizmu z komunizmem nie jest najlepiej wspominany, ale też było to przejście od jednej totalitarnej ideologii, która mówiła ludziom, co mają myśleć, do innej, która robiła to samo w bardziej brutalny sposób. Etyka niezależna (ta, o której pisał Tadeusz Kotarbiński) to raczej amalgamat z humanizmem i czerpie równie z filozofii, historii religii, historii prawa, ale również z nauk ścisłych.

Zachęcony przez ministra Czarnka, który we wspomnianym wywiadzie powiedział, że „System wartości musi być przekazywany uczniom w szkole, bo taka jest funkcja szkoły”, postanowiłem wydać drukiem może nie tyle podręcznik, ile skierowane do młodego czytelnika rozważania wokół pytania, skąd się wzięło dobro i zło. Jeśli nie zostało to zadekretowane przez Pana Boga i przekazane do rąk własnych Mojżeszowi, to jak doszliśmy do naszych sporów o wartości? Najwięcej może nam o tym opowiedzieć ewolucja, inne zwierzęta, genetyka, a dopiero potem historia kultury, prawa, religii.

Zastanawiamy się teraz z wydawcą, czy taka książka ma szanse na polskim rynku. Ja twierdzę, że to zależy od tego, czy jest dobrze napisana (a tu moja opinia się nie liczy) i czy będzie naprawdę pięknie wydana (a to sprawa inwestycji w niepewne). Tak czy inaczej, stawiam na to, że w związku z wysiłkami Ministra Edukacji Narodowej o etyce w szkole mówić się będzie więcej, a nie mniej i jakkolwiek sprawy się ułożą, warto zrobić wszystko, żeby o etyce w szkole mówiono ciekawie. Na wszelki wypadek nie wspomniałem wydawcy w naszych rozmowach o dalszych losach irlandzkiego eksperymentu, o którego realizację irlandzcy ateiści do dziś się dopominają. Ale też osobiście nie jestem przekonany, że ateizm powinien być nauczany jak religia. Sprzedawanie wartości w gotowym pakiecie nie wydaje mi się dobrym pomysłem, natomiast uczenie, skąd się one wzięły, jak ewoluowały i jak wartości analizować, może być zarówno ciekawe, jak i może nie tyle dostarczać „systemu wartości”, który uczeń ma przyjąć do wierzenia, ile kształcić ludzi samodzielnie myślących również o sprawach moralności.

Autorstwo: Andrzej Koraszewski
Źródło: StudioOpinii.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Dgruzin 13.07.2021 17:04

    1- Ludzie są tak zindoktrynowani systemowo i religijnie, że wszystko (łącznie z wiarą) chcieliby podłączać pod jakąś organizację (nawet cytowany ateizm). To spaczenie pozwala będącym u władzy (również religijnej) manipulować. Przecież można wierzyć w COŚ TAM bez przynależności do konkretnej religii. Rodzi się uzasadnione pytanie (patrząc na nasze podwórko) czy jest to wiara w jakieś (Pra)Źródło czy w religię? Mógłbym przytoczyć sporo dowodów, że w to drugie. I to dowodów z “nieświętej” biblii i katechizmu. Do katolików: dziecko nie jest Waszą własnością, daliście mu ciało. W Nowym Testamencie określono KIEDY i po SPEŁNIENIU jakich WARUNKÓW człowiek może przyjąć chrzest.
    2- Zakręcone owieczki nie widzą, że łamie się Konstytucję na potęgę (w tej i wielu innych kwestiach). Stoi tam o rozdziale państwa i kościołów.
    3- Bez mej zgody bierze się pieniądze z podatków (również moich) i daje cwaniaczkom by programowali dzieci w sposób pozwalający potem je doić. Zważywszy na to, że część z nich to pedofile jest to podsuwanie pod nosy wilków owieczek.
    4- Bez mej (i sporej części społeczeństwa) zgody wpuszczono do szkół tych nierobów – wynocha ze szkół ! Niech każda grupa wyznaniowa dba o kształcenie wartości i przekonań swych dzieci według swych kanonów
    5- Klecha w szkole jest pozbawiony świeckiego nadzoru i może mówić co chce (nie może go kontrolować ani Dyrektor ani Kurator oświaty) – dlatego patrz punkt 4
    6- Jak się zakręca dzieci: na lekcji przyrody mówi się o ewolucyjnym powstaniu człowieka, a 15 minut później na religii o stworzeniu przez Źródło.
    7- Sam Konkordat został podpisany/zatwierdzony niezgodnie z ówczesnym prawem
    8- Od wszystkich oczekuje się abonamentu, a TV nie jest obiektywna i podpisuje Umowę z dominującą religią (nie chcąc udostępnić jej treści)
    9- Panie Czarnek proszę przeczytać Konstytucję a nie mówić o narzucaniu wartości przez szkołę. W ten sposób to można wszystko. Gdyby przy władzy był kto inny to kazałby uczyć nacjonalizmu, totalitaryzmu lub INNEJ MIŁOŚCI. Oj wtedy to byście podnieśli krzyk.
    10- Do autora: cyt. ” jak doszliśmy do naszych sporów o wartości”. Napisać o tym książkę? Tak też można. Każdy niezaprogramowany człowiek żyjąc parę(naście) lat sam dojdzie do czegoś zbliżonego do dekalogu. Doświadczenie, logika i współodczuwanie wystarczy. Jeden z przykładów “wartości” czyli narodowość/patriotyzm.
    Jak podzielono ludzi:
    Dawno temu, przez ładnych parę wieków na jakimś obszarze żyły 2 rodziny, zajmowali się uprawą roli, hodowlą itp. W razie nieszczęść pomagali sobie, raz na jakiś czas dzieci pobierały się po sąsiedzku. Naraz jacyś manipulatorzy (coś w rodzaju Jałty) mówią, że jeden sąsiad będzie należał do kraju X a drugi Y (upraszczając, mogły to być podboje etc). Za jakiś czas zachłanni władcy się kłócą i każą tym sąsiadom do siebie strzelać w imię patriotyzmu. Czy Wy to czujecie, rozumiecie ten przekręt? Halo katoliccy patrioci. Pobudka.
    W czasie gdy będąc na wczasach za granicą, jadłem obiady przy jednym stole z Rosjanami, jeździłem z nimi na wycieczki nasi rządzący prowadzili ze sobą wojenki i próbowali wszczepić swym obywatelom nienawiść do sąsiadów (obie strony to robiły).
    Może mocną kawkę lub herbatkę by pobudzić myślenie?

    O ludzkich wartościach (człowieczeństwie) przepięknie pisze Rudyard Kipling w wierszu “Jeżeli”. Polecam.
    Jeśli chodzi o duchowość zaproteguję Zbyszka Popko.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.