Czeka nas nowa odsłona kryzysu

Opublikowano: 18.10.2014 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 890

Do Europy wraca kryzys gospodarczy i finansowy, na giełdach dominuje strach a Unię czeka stracona dekada, kryzys integracji, recesja i deflacja. Sytuacja pogarsza się błyskawicznie, żadnego więc hucznie zapowiadanego w Polsce na początku roku znaczącego ożywienia gospodarczego nie będzie.

Kanclerz Angela Merkel popełniła kolosalny błąd w polityce gospodarczej i finansowej prowadzonej pod hasłem walki z kryzysem w strefie Euro i UE stosując tylko i wyłącznie politykę ciągłych oszczędności. Wyłącznie tą zabójczą kurację zaordynowano krajom Unii.

Po siedmiu latach ratowania euro pułapka wspólnej waluty zatrzaskuje się coraz mocniej. Wszystko trzeszczy w szwach, Grecja tonie, kwitnie spekulacja, a bańka na rynku obligacji państw strefy Euro, ale także takich krajów jak Polska czy Węgry lada chwila może pęknąć z wielkim hukiem.

Dziś dwuletnie obligacje niemieckie są wyceniane na 0 procent. Rynki giełdowe zaczynają robić bokami, panika rośnie. Napięcia geopolityczne osłabiają tlący się jeszcze gdzie nigdzie wątły wzrost, a wirus Ebola dołoży swój negatywny wkład w sferze gospodarczej. Unia Europejska stała się Unią Zadłużonych.

Europejskie banki – zombi – funkcjonują w najlepsze na coraz silniejszych dopalaczach EBC, a i tak ciągle okazują się być studniami bez dna. W ramach kolejnych stress-testów może się okazać w listopadzie, że trzeba będzie do nich znów dołożyć między 100 a 200 mld dolarów natychmiast. Dotychczasowa potęga i pozycja niemieckiej gospodarki okazuje się być mitem opartym w dużej mierze na złudzeniach i na fakcie, że inni w Europie mają dużo gorzej.

Polityka zaciskania pasa, wręcz obsesja oszczędzania zaordynowana Europie przez Niemcy całkowicie zawiodła. Wśród karzełków liliput okazał się wielkoludem rozdającym karty. Niemcy z kanclerz A. Merkel i MF W. Schauble okazali się być jak zwykle butni, a zarazem ślepi na zagrożenia, jak i kolejne ostrzeżenia, że dalsze odchudzanie, może doprowadzić UE tylko i wyłącznie do anoreksji gospodarczej i finansowej.

Zbilansowany budżet Niemiec na 2015 r. bez deficytu może tylko pogłębić problemy unijnej gospodarki a wręcz zabójczy może być dla Polski, polskiej gospodarki i polskiego eksportu. Wzrost gospodarczy jeszcze w tym roku w Niemczech może zejść nawet poniżej 1 proc.

Spada eksport, zamówienia w przemyśle, produkcja przemysłowa w Niemczech, a to dla polskich firm katastrofalna wiadomość. Recesja we Włoszech, we Francji też dobrze nie przysłuży się działającym w Polsce dużym koncernom zagranicznym, jak np. Fiat, Michelin czy dużym zagranicznym bankom. Bardzo negatywnie odczują to również duże, giełdowe spółki Skarbu Państwa.

Mimo, że fasada niemieckiej gospodarki jeszcze błyszczy, rysy na fundamentach unijnej gospodarki są coraz większe i groźniejsze. Narasta wielkie rozczarowanie dotychczasowym przywództwem w Unii ze strony Niemiec oraz sprzecznymi posunięciami ze strony szefa EBC M. Draghiego. Niemcy wcześniej czy później zdecydują się jednak utworzyć ścisły rdzeń UE porzucając swe zobowiązania wobec słabszych, w tym zwłaszcza wobec Polski.

Czeka nas więc niewątpliwie nowa odsłona kryzysu, jakiego dotąd nie znaliśmy. To właśnie Polska i jej gospodarka oraz waluta może znacząco ucierpieć w wyniku powrotu recesji w strefie Euro. Europejski „Rzym” już płonie, grecki Akropol ponownie się rozpada, a kanclerz Merkel niczym „Neron w spódnicy” dalej każe oszczędzać i gra w ciuciubabkę z Rosją Putina. Żeby w Europie i UE było lepiej najpierw w Niemczech musiałoby być gorzej, a na pewno inaczej, ale o tym nie chcą słyszeć niemieccy politycy.

Premier David Cameron już otwarcie mówi, że jego serce nie pęknie, jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii. Pakiet klimatyczny może tylko dobić europejski przemysł, podobnie jak i polski. Polska ze swym gigantycznym długiem, brakiem własnego przemysłu i wyprzedanym majątkiem narodowym jest zupełnie bezbronna i całkowicie nieprzygotowana na nadchodzącą nową fazę kryzysu gospodarczego.

Autor: Janusz Szewczak – główny ekonomista SKOK
Źródło: Stefczyk.info


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Rozbi 18.10.2014 22:55

    to Ciekawa rozbieżność zdań – z jednej strony autor krytykuje nadmierne zadłużenie -a z drugiej strony wieszczy katastrofe na wieść o budżecie bez deficytu … Moim zdaniem jeśli duże spółki i banki mają upaść – to im szybciej tym lepiej. Tylko gdyby jeszcze za tym szło prawdoawstwo deregulacyjne które zlikwidowało by przepisy uniemożliwiające prowadzenie małych firm produkcyjnych..

    Tak naprawdę mamy powtórke z upadku ZSRR tylko w innej odsłonie – tam po prostu system gospodarki państwowej nie wyrobił.. i skoro państwo zbankrutowało to zbankrutował i runął cały system – bo nie było dla niego żadnej alternatywy – potrzebna była “rewolucja”

    A obecnie mamy prawo które de facto ustala monopol dla dużych firm i korporacji I póki co padło już kilka korporacji – ale nie wszystkie – i zostały uratowane przez państwo – tylko dlatego że nie ma dla tych firm żadnej alternatywy. Wyobraźmy sobie że upada Fiat czy Volkswagen – czy istnieją jakieś mniejsze firmy produkujące samochody które mogłyby zastąpić te giganty.. Nie istnieją bo prawo na to nie pozwala . Trochę lepiej jest z bankami – szczególnie u nas gdzie mamy SKOKi.
    Im branża bardziej rozdrobniona i im mniej wsparcia państwa w tym zakresie – tym mniej odczuwalne bankructwa pojedynczych firm.

    Ten system można ratować oczywiście dotacjami – czyli podatkami wyciąganymi od firm które jeszcze dobrze prosperująi przynoszą zyski – dla firm w gorszej pozycji finansowej. Ale w taki sposób nasze firmy się nie rozwijają – nie inwestują tyle ile mogły no i nie ma tak naprawdę wolnej konkurencji – bo jak można mówić o konkurencji na rynku który dostaje rządowe dotacje.

    Moim skromnym zdaniem taki system nie musi upaść- ale na pewno jest o wiele mniej wydajny i prowadzi to spowolnienia a nawet deficytu. Im bardziej i głębiej brniemy w tą stronę tym bardziej zbliżamy się do modelu ZSRR gdzie państwo sterowało całą gospodarką – im więcej firm uratujemy i będziemy dotować – tym więcej firm będzie de facto zarządzanych przez państwo i urzędników. I tym mniej będzie alternatyw jeśli jedna z nich zbankrutuje (a bankructwa to przecież norma).

    Im więcej mniejszych prywatnych firm tym lepiej dla gospodarki – wielkie korporacyjne molochy wspierane przez państwo – nie wróży nic dobrego.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.