Czas skończyć z rojeniami o Kresach

Opublikowano: 25.08.2022 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1495

Obecny konflikt na Ukrainie jest często wykorzystywany przez różne strony w dyskusji publicznej jako przyczynek do dywagacji o tzw. Kresach. Pojawiają się w przestrzeni informacyjnej, tyleż naiwne, co niebezpieczne postulaty zaangażowania się w takiej czy innej formie w odzyskanie polskich wpływów, restytucji mienia, a nawet mniej lub bardziej zawoalowanych roszczeń terytorialnych.

Federacja z Warszawą w roli głównej

Narracja tego typu dźwięczy z co najmniej trzech, wydawałoby się kompletnie odmiennych stron politycznych sporów. Po pierwsze, w zawoalowany sposób odwołuje się do postulatów kresowych opcja prorządowa. Oczywiście, w tym przypadku nie ma mowy z jej strony o żadnych rewizjach i roszczeniach terytorialnych. A jednak – pomysły powołania unii polsko-ukraińskiej mają w zamiarze ich autorów doprowadzić do jakiejś formy zdominowania Ukrainy przez Warszawę.

O koncepcji federacyjnej jako potencjalnie interesującym kierunku opowiadał nie tak dawno w mediach związanych z Prawem i Sprawiedliwością Marek Budzisz. Trudno założyć, by ten związany z pseudogeopolitycznym instytutem Jacka Bartosiaka ekspert miał przy tym na myśli układ równoprawny, a już tym bardziej zdominowany przez Kijów. Nie, zapewne sądzi on, że federacja to rozwiązanie optymalne dla Warszawy, pozwalające właśnie jej na zdominowanie południowo-wschodniego „sojusznika”.

Od rewizjonizmu terytorialnego po majątkowy

Budzisz to frakcja emocjonalnie antyrosyjska w polskiej przestrzeni publicznej. Zdarzają się jednak również ludzie z przeciwnej strony politycznej barykady marzący o Kresach. W najbardziej rozbuchanej formie głoszą owe marzenie niektóre środowiska skrajnie antyukraińskie (również antybiałoruskie i antylitewskie), kwestionujące niekiedy w ogólne istnienie nie tylko jakichkolwiek państwowości, ale też narodów za naszą wschodnią granicą. Uaktywniły się one szczególnie po 24 lutym i rozpoczęciu wojny na Ukrainie. W formie znacznie lżejszej, ograniczonej właściwie do kwestii majątkowych, mówi Powiernictwo Kresowe, organizacja, której najpłodniejszym i bardzo utalentowanym polemicznie rzecznikiem jest Konrad Rękas.

W tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z apelem skierowanym do byłych właścicieli majątków polskich na terytorium obecnej Ukrainy i Białorusi, a ściślej – ich spadkobierców. Postulat pojawił się ze szczególną siłą w wyniku zawarcia umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. Jej zapisy, a także ogólne, obowiązujące w UE standardy, miały stanowić rękojmię realności roszczeń majątkowych wobec Kijowa. Aspekty prawne tej propozycji tym razem pomińmy i skoncentrujmy się na jej konsekwencjach politycznych.

Fetysz własności i ahistoryzm

Ów swoisty rewizjonizm majątkowy opiera się na dwóch stanowiskach gruntownie błędnych. Pierwsze z nich, nazwijmy je fetyszyzacją własności prywatnej, czerpie pełnymi garściami z jednego z ideowych fundamentów neoliberalizmu. Chodzi tu o „świętość” i „nienaruszalność” owej własności, niezależnie od interesu ogółu czy szerszego kontekstu politycznego. Jak każda obietnica łatwego zarobku, postulat ten trafia na żyzny grunt. Przecież większość z nas lubi wierzyć w wygraną w totolotka. A taki właśnie charakter ma obietnica zwrotu bądź rekompensaty za utracony majątek należący niegdyś do naszych dziadków. Drugie, choć związane z pierwszym, założenie to ahistoryzm. Polega on na całkowitym braku analizy ciągu przyczynowo-skutkowego; odpowiedzi na pytania o pochodzenie własności na dawnych Kresach, a także historycznego i obecnego składu narodowościowego i profilu kulturowego owych ziem. Nie bierze się ponadto pod uwagę skutków politycznych, jakie mogłaby wywołać szersza działalność powiernictwa na ukraińskich i białoruskich ziemiach „kresowych”.

Zwodnicze propozycje z Moskwy

Nad dwoma powyższymi nurtami, choć sprzecznymi między sobą w szczegółach oraz preferencjach geopolitycznych, czuwa opiekuńczy duch Rosji. Wielokrotne wypowiedzi w tej sprawie publikowane były m.in. przez tak wpływowych moskiewskich polityków, jak były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew. Prymitywizujące rzeczywistość geopolityczną przestrzeni wschodnioeuropejskiej myślenie to jednak nie sprawa ostatnich miesięcy. Mam we własnej pamięci zdanie nieżyjącego już Władimira Żyrinowskiego, który po jednym z programów w rosyjskiej telewizji dopytywał mnie, czy nie chcielibyśmy ukraińskich dawnych Kresów.

Propozycja Moskwy została uaktualniona po rozpoczęciu obecnej, zbrojnej fazy konfliktu na Ukrainie. – Podzielmy między siebie to upadłe państwo – zdają się mówić niektórzy rosyjscy politycy i eksperci. Efekt jest dwojaki. Z jednej strony część polskich odbiorców tych wypowiedzi utwierdziła się w przekonaniu, że granica polsko-rosyjska na terenie obecnej Ukrainy to rzecz nie tylko realna, ale i dla Polski korzystna. Polska klasa polityczna dała się tymczasem wmanewrować w nieustanne sprostowania zarzucanych jej, słusznie czy nie, zamiarów wobec terytorium obecnej Ukrainy. A wygląda to trochę jak w myśl zasady „tylko winny się tłumaczy”. Tymczasem wśród Ukraińców perspektywa powrotu polskich „panów” też nie budzi szczególnego entuzjazmu, a ewentualne zakusy w tym kierunku, niezależnie od ich powagi, mogą jeszcze bardziej wyostrzyć antypolonizm tamtejszego nacjonalizmu.

Trąba jagiellonizmu

Trzy środowiska dmą zatem w trąbę kresową, choć kryją się za ich wystąpieniami diametralnie odmienne przesłanki. W każdym z powyższych przypadków mamy do czynienia z realizacją różnymi środkami zgubnego dla Polski jagiellonizmu, który w naszych dziejach przejawiał się pod wieloma postaciami, ostatnio w formie protekcjonistycznego neoprometeizmu. Chodzi w nim o nieracjonalne i, jak uczy historia, zgubne dla Polski zainteresowanie postradzieckim dziś Wschodem. Tymczasem powinien on być dla nas interesujący wyłącznie pod kątem prowadzenia z nim ewentualnych, korzystnych dla nas interesów, a także jako obszar tranzytowy wiodący z Chin i Dalekiego Wschodu.

Wybór sprzecznej z jagiellonizmem doktryny piastowskiej oznacza nawiązanie do polityki prowadzonej przez tą polską dynastię, opartej na unikaniu ekspansjonizmu na obszarach w sensie etnokulturowym nielechickich, poza nieszczęśliwym przypadkiem odstępstwa od tej reguły w postaci Rusi Czerwonej. Oznacza również zakreślenie celów realistycznych polskiej polityki: trwałego umocowania się w obecnych, obejmujących rozwinięte i mające ogromny potencjał Kresy Zachodnie i Północne, najbardziej korzystnych z punktu widzenia zwartości terytorialnej oraz jednolitości kulturowej granicach. Uznania, że Polska jest i powinna pozostać średniej wielkości państwem europejskim, bez snów o potędze i mocarstwowych zmaz nocnych.

Niebezpieczne spojrzenia na Wschód

Postulaty jakiegokolwiek, poza ekonomicznym i handlowym, zainteresowania Polski obszarem państw postradzieckich w sposób nieunikniony doprowadzą do naszej konfrontacji z eurazjatyckim kolosem – Rosją. Wystarczy zauważyć, że wszystkie nasze problemy z naszym największym wschodnim sąsiadem zaczynały się na przestrzeni stuleci właśnie od zwrotu Polski na Wschód i będącego jego konsekwencją czołowego zderzenia naszych interesów.

Dlatego Kresy pozostawmy historykom opisującym ich dzieje. Wyciągnijmy kresowego bakcyla z bieżącej polityki. Zacznijmy analizować dzieje naszej obecności na tych terenach w kategoriach realistycznych: źródła problemów, których bardzo łatwo możemy uniknąć w przeszłości, rezygnując z pożądliwego zerkania na Wschód.

Autorstwo: Mateusz Piskorski
Źródło: MyslPolska.info


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. AlbertW41 26.08.2022 01:40

    Jestem za przejeciem Kresow ale tylko w przypadku wyprowadzki z niej Ukraincow zwlaszcza tych wiernych ideologi banderyzmu. Dlaczego Ukraincy maja pozostac na naszych ziemiach, skoro nasi przodkowie musieli te ziemie opuscic w 45 roku, teraz czas na Ukraincow macie swoja ziemie na wschod od Zbrucza, powinno wam wystarczyc. Nie wyciagajcie swoich lap po cudze.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.