Czas na rewolucję społeczną – w systemie podatkowym

Opublikowano: 06.10.2012 | Kategorie: Gospodarka, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1007

Dyskusja na temat zmian w podatku od wartości dodanej (VAT) zwykle toczy się na powierzchownym poziomie i dotyczy kwestii technicznych, takich jak sposób rozliczania, albo dotyczy kosmetycznych zmian w jego wysokości. Tymczasem ten instrument, stanowiący znaczną część przychodów budżetowych, zasługuje na dyskusję o wiele bardziej zasadniczą, sięgającą fundamentów polityki publicznej i ładu społecznego.

Świat biznesu odpowiedział nieprzychylnie na złożony przez ministerstwo finansów projekt zmian w VAT – informowała swego czasu „Rzeczpospolita”. To, co miało ułatwić ewidencję fiskalną, w opinii indagowanych przedsiębiorców przysporzy im jedynie biurokratycznych uciążliwości. Sama sprawa wydaje się nieco rozdmuchana i wpisuje się, podobnie jak słynna kwestia „jednego okienka”, w dyskurs biznesowego malkontenctwa. Odwraca to uwagę opinii publicznej od realnych problemów polskiej gospodarki, którymi są chociażby niska innowacyjność czy bariera popytowa, wynikająca z niskich dochodów dużej części ludności.

Żeby była jasność: nie mam nic przeciwko temu, aby państwo ułatwiało prowadzenie biznesu wszędzie tam, gdzie nie odbija się to na kondycji pracowników, środowiska naturalnego czy innych wymiarach dobra publicznego. Co więcej, myślę, że takie ułatwienia są potrzebne, by owo dobro publiczne realizować. W tym sensie negatywna opinia pracodawców na temat VAT powinna być brana pod uwagę. Bardziej jednak martwi mnie to, że reformy proponowane lub wprowadzane przez rząd nie stają się asumptem do poważniejszej dyskusji, jaką rolę powinien odgrywać ten rodzaj podatków w systemie polityki publicznej.

Jeśli chodzi o kształtowanie tego rodzaju podatku, wystawiłbym polityce władz ocenę mierną. Jednak nie ze względu na utrudnienia w jego ewidencji, a dlatego, że w Polsce VAT stanowi zdecydowanie zbyt dużą część przychodów systemu finansów publicznych w porównaniu z podatkami bezpośrednimi. Utrwala to strukturę rozłożenia ciężarów za finansowanie domeny publicznej daleką od pożądanej.

Z czynionego systematycznie przez Eurostat przeglądu trendów w systemach podatkowych wynika, że Polska jest jednym w tych krajów, gdzie podatki pośrednie mają duży udział w łącznej puli przychodów państwa. Jak pokazuje najnowsza edycja raportu, w Polsce podatki pośrednie stanowią 43,5% ogólnego opodatkowania. Średnia unijna to 38,6%. Na 27 krajów UE większy udział podatków pośrednich mają jedynie Bułgaria, Węgry, Rumunia, Litwa i Cypr.

Warto zastanowić się nad tym fenomenem w szerszym kontekście społeczno-gospodarczym. Przystępując do tego zadania uzmysłowimy sobie od razu defekt polskiej refleksji nad budowaniem gospodarki dobrobytu. Polega on na wyłączeniu polityki podatkowej z domeny polityki społecznej. Próby przełamania tego trendu pojawiają się wprawdzie na łamach prasy specjalistycznej, np. wielokrotnie w kwartalniku „Problemy Polityki Społecznej”, ale nie przedostają się one do szerszej debaty.

SPOŁECZNY WYMIAR POLITYKI PODATKOWEJ

Gdy mówimy o potrzebie reform systemu dobrobytu, najczęściej słyszymy o konieczności redukcji (lub w wersji soft: realokacji) wydatków socjalnych. Rzadko natomiast o zmianie wysokości i wewnętrznej struktury przychodów budżetowych, z których będzie można finansować m.in. sferę socjalną. Tymczasem, jak przekonuje badacz państwa dobrobytu, prof. Joakim Palme, zagrożeniem dla systemu dobrobytu nie są rosnące wydatki, lecz malejące przychody i to ta strona budżetowego bilansu powinna spędzać nam sen z powiek. Choć prof. Palme miał na myśli malejące przychody z np. opodatkowania pracy, której będzie coraz mniej lub coraz częściej będzie świadczona w formach nieoskładkowanych (Polskę ów syndrom dotyka szczególnie silnie), wydaje się, że problem dotyczy także VAT-u.

Jest to bowiem podatek, który w ostatecznej instancji obciąża konsumentów. Wśród nich coraz więcej jest natomiast osób ubogich, mających niewielkie możliwości zakupu dóbr i usług. Wysoki VAT w relacji do siły nabywczej dochodu obywateli stanowi dodatkową barierę popytową, co może spowalniać koniunkturę, a tym samym zwiększać bezrobocie (i co za tym idzie: ubóstwo i wykluczenie) oraz pogłębiać problem niemożności zakupienia dóbr i usług – często nawet tych podstawowych – na rynku.

Zauważmy, że jest to podatek degresywny. Choć ubodzy nominalnie płacą go mniej (gdyż statystycznie mniej konsumują), to procentowo wydatki konsumpcyjne stanowią większą część ich dochodu rozporządzalnego niż w przypadku osób bogatych. Wysoki podatek pośredni i niskie, mało progresywne podatki dochodowe odtwarzają wizję ładu, w którym ciężar utrzymania państwa jest przesunięty z bogatych na biednych zdecydowanie bardziej, niż to ma miejsce np. w Skandynawii. Nie jest to więc wyłącznie kwestia techniczna, ale społeczna.

WZGLĘDNIE SKUTECZNIE, NIEZBYT SPRAWIEDLIWIE

Co ciekawe, niezamożna większość nie buntuje się przeciw temu stanowi rzeczy. Może mieć to głębsze źródła, związane z ograniczoną skłonnością współczesnych Polaków do zorganizowanej kontestacji na skalę masową, ale po części wynika też z pośredniego charakteru podatku VAT. Ludzie po prostu go nie widzą, więc skłonność do protestu z tego powodu spada. Zwiększa się natomiast potencjalna ściągalność tego rodzaju publicznej daniny.

W polskim społeczeństwie, o określonych doświadczeniach historycznych, skłonność do dzielenia się własnymi zasobami z domeną publiczną jest niewielka. Dlatego taki model wydaje się korzystny z punktu widzenia budżetu. Gdyby zaproponować społeczeństwu zwiększenie podatku dochodowego (nawet ograniczając zmianę do zasobniejszych grup), podniosłoby się larum, a jeśli nawet rząd takie zmiany przeforsowałby, to część osób na różne sposoby kombinowałaby, jak ich uniknąć. Zaznaczmy jednak, że choć taki scenariusz jest możliwy, jego ewentualność nie powinna nas powstrzymywać przed zgłaszaniem postulatu zwiększenia progresji podatkowej, w wyniku realizacji którego łączne przychody państwa raczej by wzrosły, a nie zmalały. Tym niemniej, inaczej niż w przypadku podniesienia stawki VAT, potencjalny społeczny i medialny opór oraz indywidualne strategie wymigiwania się od jego uiszczania są wielce prawdopodobne.

Mamy więc nieco patową sytuację. Polski system fiskalny nie jest zadowalający z punktu widzenia sprawiedliwości dystrybutywnej, ale jednocześnie zachowuje pewną skuteczność pod względem ściągalności podatków, dzięki czemu staje się możliwe prowadzenie owej redystrybucji.

Prospołeczny reformator powinien mieć świadomość owego dylematu, z którego trudno znaleźć wyjście. Z punktu widzenia normatywnego zasadne byłoby zmniejszenie VAT przy jednoczesnym podjęciu działań na rzecz zwiększenia przychodów z podatków bezpośrednich (poprzez zwiększoną progresję podatkową, przywrócenie składki rentowej i podatku spadkowego itp.), ale pojawia się problem praktyczny w postaci oporu silnych grup interesu, mających sojusznika w mainstreamowych mediach, a za ich pośrednictwem także w opinii publicznej. W tym również tych osób, które skorzystałyby na takim rozwiązaniu.

Wydaje się, że propozycje zmian należałoby zgłaszać, tworząc dla tego pomysłu „dyskursywną otoczkę” wyjaśniającą społeczeństwu, dlaczego status quo jest społecznie niesprawiedliwy i w jaki sposób spowalnia on rozwój gospodarczy.

DUŻE OBCIĄŻENIE UBOGICH I NIEWIELE W ZAMIAN

Istnieje jeszcze jeden aspekt problemu, który warto wspomnieć. Skoro osoby niezamożne ponoszą relatywnie dużą (na tle innych krajów europejskich) część łącznego ciężaru finansowania państwa, to państwo powinno im to rekompensować hojną i przyjazną polityką społeczną. Tymczasem mamy sytuację odwrotną. W Polsce świadczenia socjalne są niewysokie i selektywne. Wydatki na rzecz walki z wykluczeniem społecznym i mieszkalnictwem stanowią niemal najniższy (przebijają nas jedynie Włochy) procent PKB w całej Unii Europejskiej. Również wiele usług publicznych w Polsce jest niedoinwestowanych. Usługi te wprawdzie są adresowane do wszystkich, ale korzyści z ich istnienia na wysokim poziomie mają szczególne znaczenie właśnie dla osób ubogich. To bowiem ich nie stać na uzupełnienie swoich potrzeb poza sektorem publicznym.

Sytuacja jest odmienna od tego, z czym mamy do czynienia w socjaldemokratycznej Danii, która może stanowić dla nas wzór, jeśli chodzi o efektywne osiąganie sprawiedliwości dystrybutywnej. Tam ciężary podatkowe są zdecydowanie przesunięte z biednych na bogatych za sprawą wysokich, progresywnych podatków dochodowych. Jednocześnie ci pierwsi mogą liczyć na hojne wsparcie państwa w zakresie amortyzowania nie tylko najbardziej dotkliwych form ryzyka socjalnego, lecz także zaspokajania szerokiego zestawu potrzeb powstających w różnych fazach życia (np. związanych z rodzicielstwem i wychowaniem dzieci czy opieką nad osobami starszymi).

KU NOWEJ UMOWIE SPOŁECZNO-FISKALNEJ

Można próbować uczynić polski system bardziej sprawiedliwym, odwołując się do dwóch krańcowych scenariuszy.

Pierwszy oznacza zostawienie struktury podatkowej na zbliżonym poziomie, ale wyciągnięcie z niej radykalnych wniosków, jeśli chodzi o uprawnienia socjalne, jakie powinny przysługiwać obywatelom. Skoro wszyscy oni poprzez VAT składają się na funkcjonowanie państwa, to należą im się podstawowe uprawnieniasocjalne jedynie w oparciu o samo kryterium obywatelstwa, bez dodatkowych kryteriów selekcji. Skoro grupy niezamożne ponoszą tak duże (w relacji do skromniutkich budżetów domowych) ciężary fiskalne, to – między innymi – z tego tytułu państwo w znacznie większym stopniu powinno im to „odpłacić” inkluzyjną polityką wsparcia społecznego i szerokim dostępem do usług publicznych.

Jest to jednak trudne bez zmiany ogólnej puli środków, jakie państwo pozyskuje z podatków. Łączne przychody podatkowe nie są w Polsce wysokie. Z tego względu domena publiczna jest relatywnie szczupła i trudno z niej pokryć wydatki na rozbudowaną politykę społeczną, łączącą powszechne usługi publiczne ze specjalnymi programami wsparcia grup w trudnej sytuacji.

Druga strategia oznacza przeobrażenie struktury przychodów państwa. Z jednej strony poprzez zwiększenie w nich udziału (oraz progresji) podatków bezpośrednich. Zwiększy to obciążenie bogatszych, którzy jednak nadal będą mogli żyć na godziwym, choć nieco skromniejszym, poziomie. Towarzyszyć temu powinno zmniejszenie udziału VAT, w tym w ogóle zmniejszenie jego wysokości. Szczególnie dotkliwie, choć nie zawsze w sposób jawny i uświadomiony, daje się on we znaki grupom mniej zamożnym. Ten wariant z kolei może napotykać zasygnalizowane wyżej bariery w postaci społecznego oporu i indywidualnych strategii omijania postanowień owej „społecznej umowy”.

Wydaje się, że po jednoczesnym uwzględnieniu zasad sprawiedliwości społecznej i prawideł ekonomii politycznej jesteśmy zmuszeni szukać złotego środka. Należy uruchomić dryf struktury podatkowej (wedle strategii nr 2), a także stopniowo zwiększać ogólne przychody podatkowe. Należy to jednak czynić ewolucyjnie, a jednocześnie – po stronie wydatkowej – reformować politykę publiczną w kierunku rozbudowy działań na rzecz grup słabszych oraz budowania powszechnie dostępnych usług publicznych (zwłaszcza w sferach takich jak zdrowie, edukacja, opieka), z których korzystaliby nie tylko ubodzy, ale i klasa średnia (wedle strategii nr 1). Zintegrowanie tych mniej lub bardziej wyodrębnionych warstw w ramach jednego systemu usług może być kluczem do pozyskania legitymizacji nowej umowy społecznej, opartej na bardziej sprawiedliwym rozłożeniu ciężarów fiskalnych i dostępie do świadczeń społecznych według starej socjalistycznej zasady „od każdego według możliwości i każdemu według potrzeb”. Nie trzeba „bolszewickiej” rewolucji, by się do niej zbliżyć, wystarczą mądre reformy fiskalno-socjalne.

Autor: Rafał Bakalarczyk
Źródło: Nowy Obywatel

O AUTORZE

Rafał Bakalarczyk (ur. 1986) – absolwent polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim i socjologii politycznej w Högskolan Dalarna (Szwecja); od 2010 r. doktorant na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Interesuje się szeroko rozumianą polityką społeczną, zwłaszcza problemami opieki, edukacją, skandynawskim modelem dobrobytu oraz mechanizmami dialogu społecznego. Publikował m.in. w „Głosie Nauczycielskim”, „Dziś” i „Przeglądzie”. Współautor książki „Jaka Polska 2030?”, wydanej przez Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle’a, z którym stale współpracuje. Zwolennik współdziałania i wymiany doświadczeń między różnymi środowiskami prospołecznymi. Bliski jest mu duch książek Żeromskiego, zwłaszcza postać Szymona Gajowca z „Przedwiośnia”. Stały współpracownik „Nowego Obywatela”.


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

11 komentarzy

  1. Rozbi 06.10.2012 11:58

    No cóż – po przetyczaniu ostatniego zdania jestem dość zdziwiony że osoba wykształcona – mój rówieśnik, może mieć takie bardzo mocno socjalistyczne poglądy.

    Właściwie jedyne co proponuje to zmiane struktury dochodów i wydatków państwa, ale bez żadnych konkretnych rozwiązań, o ile zwiększyć stawkę dla bogatych – kto wg nowego systemu podatkowego jest bogatym, i o ile zmniejszyć stawkę VAT i kto według nowego systemu byłby biednym i osobą wymagającą systemowej pomocy społecznej – bo to nie jest takie jasne.

    O ile pojęcie “sprawiedliwości społecznej” jest mi znane chociaż nie do końca jasne i bardzo rozmyte – to o tyle sprecyzowanie tego komu ile się należy zawsze sprawiało mi problem – wydaje mi się że autorowi artykułu równieć.

    A co do wysokości podatku progresywnego to na pewno absolwent wyższej uczelni zna pojęcie krzywej laffera i wie jak ona się ma do rzeczywistości i realnych wpływów podatkowych – i nawet zna jej potwierdzenia w historii ekonomii.

  2. cetes 06.10.2012 12:25

    Te “nowe programy gospodarcze” wszystkich partii, wystąpienia ich liderów, zapowiadane “nowe expose” premiera, debaty z udziałem ekonomistów itp. itd. to tylko elementy kampanii okłamywania społeczeństwa i odwrócenia jego uwagi od zasadniczej sprawy: źle rządzić może rząd jednego, no! może pięciu państw, ale jeśli prawie wszystkie kraje świata /poza ChRL i Norwegią/ coraz bardziej się zadłużają, to nie jest wina rządów, lecz systemu finansowego, a więc banków. Z Fed na czele.

  3. pasanger8 06.10.2012 15:46

    O źródłach polskiego długu można poczytać:
    http://nienaszdlug.pl/materialy/dlug-polska/skad-sie-bierze-polski-dlug-publiczny/
    Na koniec 1994 r., a więc już po przeprowadzeniu redukcji kapitału wraz z zaległymi odsetkami, zadłużenie zagraniczne Polski wynosiło 42,174 miliardów dolarów.Obecnie wynosi ponad 840mld zł mimo tego ,że 20% budżetu idzie ciągle na odsetki od spłaty długu.
    http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl/metoda-liczenia
    A są i tacy co twierdzą ,że wynosi ponad 3bln złotych
    http://amerbroker.pl/?go=content&action=show&id=350
    Zatem Greckie rozwiązania zobaczymy na naszych ulicach.Zbierajcie butelki na koktajle mołotowa.
    @ Rozbi Poglądy socjalistyczne na szczęście wolno jeszcze mieć.Nic dziwnego ludzi wkurza ,kiedy podnosi się podatki ubogim a obniża bogatym tylko po to aby zrobić dobrze zagranicznym lichwiarzom.A 63% Polaków żyje poniżej minimum socjalnego o ponad 2 mln poniżej minimum biologicznego też warto wspomnieć. Bajdurzenie o krzywej Laffera w kraju gdzie bogaci i wielkie firmy płacą niższe podatki od biednych tylko wkurza i naraża cię na śmieszność.
    http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/03/29/fascynujaca-prawda-o-polskim-systemie-podatkowym/

    http://blogi.ifin24.pl/trystero/2010/12/16/fascynujaca-prawda-o-polskim-systemie-socjalnym/

  4. Rozbi 06.10.2012 16:04

    http://www.home.umk.pl/~robhuski/get/fp/Dochody%20i%20wydatki_2012.pdf

    Dochody wypracowane przez firmy:

    225 miliardów – w tym podatek VAT, akcyza i podatek od gier.

    podatek od osób prawnych
    i do tego podatek od osób fizycznych

    I doczytaj że duża częśc podatku PIT od osob fizycznych jest płacona przez ludzi prowadzących działalność gospodarczą którzy w Twojej teorii łapią się do elity bogatych.

    Dlatego spójrz na te swoje wykresy trochę inaczej.

    u nas podatek PIT dochodowy jest płacony również od działalności gospodarczej – tak samo jak CIT.

    Pozdrawiam.

  5. pasanger8 06.10.2012 19:46

    Doczytałem nawet to ,że taki rynkowy cwaniaczek jak Robert Gwiazdowski mówi wprost ,że przecież firmy i tak CIT nie płacą gdyż nie wykazują zysków.Zapewniam Cię ,że dużo czytam.Ale czasem też oglądam:
    http://www.youtube.com/watch?v=Wvu1L2EDQD8&feature=related
    Kradnie biednym i daje bogatym, głupia c…a
    http://www.youtube.com/watch?v=8gSgIgi8NRY

    Ciekawe czy u nas też jak w Etiopii BBC będzie musiało nakręcić dokument o ludziach umierających z głodu ,żeby coś się zmieniło.Jeszcze do tego nie dochodzi ale biedni już zimą na gruźlicę chorują.
    Wykresy wyglądają tak samo reszta to kwestia ich interpretacji.I tego czy to gospodarka jest od tego aby służyła ludziom czy odwrotnie aby ludzie albo zdychali na bezrobociu albo pracowali za nędzne grosze.Nic dziwnego ,że się ten kraj wyludnia(i bardzo dobrze)

  6. Rozbi 06.10.2012 21:56

    Tak oczywiście – nie płacą a 29 miliardów zapłaconego podatku skąd się wzięło ? z powietrza ?

  7. eLJot (moderator WM) 06.10.2012 22:11

    I tego czy to gospodarka jest od tego aby służyła ludziom czy odwrotnie aby ludzie albo zdychali na bezrobociu albo pracowali za nędzne grosze.

    @passenger
    Takie były założenia, niestety wolny rynek rozwalił państwa. Biznes unika płacenia podatku bo takie są założenia zasadnicze, maksymalizuj zysk. Jeśli by tego nie robić to nie jest biznes tylko filantropia więc logiczne że ze wzrostem zamożności maleje część pieniedzy którymi się dzieli.

    Tak oczywiście – nie płacą a 29 miliardów zapłaconego podatku skąd się wzięło ? z powietrza ?

    @Rozbi
    Płacą płotki, grube ryby za grosze kupują co chcą.

  8. Rozbi 06.10.2012 22:22

    To dziwne że płotkami nazywasz ludzi którzy wpłacają do budżetu prawie połowe całych dochodów. Ale proszę bardzo. Tylko że wszystkie zakładane poprawy i zmiany w systemie podatkowym i tak wg waszej teorii dotkną tylko płotki.

  9. eLJot (moderator WM) 06.10.2012 22:36

    Co innego zapłacić 50% podatku od 1500 a co innego 99% od 10 000 000

  10. pasanger8 06.10.2012 22:41

    Nawet Wybiurcza zmienia śpiewkę w temacie umów zwanych cywilnoprawnymi i skorelowania tego z cenami czynszów czyli krótko mówiąc warunkami życia dla młodych.
    http://wyborcza.pl/1,76842,12534311,Wrocilam_z_Londynu__Ale_jak_mlodzi_maja_tu_zyc___list_.html
    @ eLJot(moderator WM) ależ ja nie wymagam od przedsiębiorców filantropii tylko przestrzegania prawa już w Polsce istniejącego. Np.:nie robienia kantów na podatkach przez zagraniczne koncerny.Wiecie dlaczego Idea(telefony) zmieniła się na Orange?Żeby polska spółka-córka mogła sobie wrzucić w koszty 10 mln zł rocznie wobec France Telekom jako opłatę za używanie znaku towarowego. Nie chodzi tu o zwalanie wszystkiego na kapitalizm raczej o wspieranie zdrowej konkurencji.W krajach rozwiniętych typu Szwajcaria nikt nie zatrudnia na czarno czy nie pali plastikowymi śmieciami w piecu.Mają sprawniejsze państwa i tam się to nie opłaca. A u nas co ?Ten drobny przedsiębiorca dojony ze wszystkich stron może liczyć tylko na to ,że w zamian za zapłacone podatki policja się poprzygląda jak biją go zbiry zwane ochroniarzami.
    http://wolnemedia.net/prawo/kupcy-wyrzuceni-sila/

  11. eLJot (moderator WM) 06.10.2012 23:10

    Rozumiem Cię jak najbardziej, może trochę wyszedłem z kontekstu ale powiedzmy sobie szczerze. Ci milionerzy/miliarderzy swoimi rękami kokosów nie zbijają, oni po prostu zatrudniają ludzi, którzy potem też zatrudniają itd. Są przede wszystkim istotni na początku, potem jest już profesjonalna kadra zarządzająca a oni odcinają kupony.

    A Szwajcarzy żyją w wolnym kraju bo tam jest demokracja na wysokim poziomie. Ludzie mają świadomość jakie obowiązki wynikają z demokracji.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.