Cyrograf

Opublikowano: 18.01.2015 | Kategorie: Opowiadania

Liczba wyświetleń: 717

– Nie, nie! Pan mnie źle zrozumiał! Nie proponuję panu podpisania certyfikatu, lecz cyrografu. Chyba słyszał pan o wyjątkowej specyfice tego kontraktu? Przecież musiał pan słyszeć! – w tonie gościa zabrzmiało ledwie dostrzegalne zniecierpliwienie.

– No, tak, oczywiście… Przepraszam, miałem ciężki dzień i dopiero co zdążyłem zasnąć. Na dodatek zaskoczył mnie pan tą niespodziewaną wizytą w środku nocy… i to w mojej własnej sypialni… Jak wy to robicie?! – spytał mężczyzna tajemniczego przybysza, który roześmiał się i machnąwszy ręką, odparł nieskromnie:

– To nic takiego! Jedna z naszych zasad mówi: Jak najmniej czasu tracić na podróż. Dlatego zazwyczaj pojawiamy się jak najbliżej obiektu zainteresowania. Ma to też swoje psychologiczne uzasadnienie; przekonuje obiekt o naszych nadprzyrodzonych możliwościach i daje mu pewność, że ma do czynienia z solidną Firmą o wielowiekowych tradycjach, a nie z jakimś szarlatanem podejrzanej konduity!

– Ach tak?!.. Ale czy to oznacza, iż będę musiał podpisać krwią ów, hmm,.. dokument? – z tonu jakim zostało zadane to pytanie, można było łatwo wywnioskować, że mężczyzna nie należał raczej do grona honorowych krwiodawców.

Przybysz roześmiał się powtórnie.

– Ależ nie! Proszę wciągnąć nosem powietrze,.. czy czuje pan zapach siarki?

– Nie… Raczej nie… – odparł mężczyzna niezdecydowanie, robiąc głęboki wdech przez nos.

– No, widzi pan! – ucieszył się przybysz – choć napęd pozostał ten sam, lecz paliwa używamy już bardziej nowoczesnego; rafinowanej bezwonnej siarki. Tak samo i w tym przypadku – wystarczy czerwony atrament, lub nawet długopis. Wszystko się zmienia, konkurencja też… Dlaczego nasza Firma miałaby nie ulegać zmianom? – spytał sentencjonalnie, podkreślając to gestem wypielęgnowanej dłoni i wpatrując się z uwagą w oczy mężczyźnie, który już zaczynał dochodzić do siebie po początkowym szoku spowodowanym tą niespodziewaną nocną wizytą tajemniczego gościa.

W czasie tej luźnej wymiany zdań, zdążył już się ubrać i obmyć zimną wodą. Teraz postanowił zrobić sobie solidnego drinka i już na spokojnie wysłuchać jeszcze raz dziwnego przybysza, który nie spuszczał zeń wzroku.

– Napije się pan czegoś… mocniejszego? – zagadnął gościa, próbując lepiej mu się przyjrzeć, lecz gość siedział dziwnym trafem w półmroku, a boczne światło kinkietu niezbyt dobrze go oświetlało.

– Chętnie! Jeśli pan łaskaw, proszę o eter pół na pół z benzyną ekstrakcyjną. Może być mieszany i wstrząsany do woli; dyfuzja i tak zrobi swoje! A do tego plasterek czarnej rzepy, w ostateczności surowego ziemniaka. To mój ulubiony drink; doskonale wyostrza zmysły, nie mówiąc już o walorach smakowych i kalorycznych.

Mężczyzna z zakłopotaniem podrapał się w głowę.

– Niestety, tych smakołyków nie posiadam, ale jeśli pan chce, powinienem mieć jeszcze nienapoczętą butelkę denaturatu… Chyba jeszcze z okresu stanu wojennego…

– Bezbarwny czy kolorowy? – spytał przybysz z wyraźnym zainteresowaniem.

– Niestety, kolorowy… Wtedy jeszcze nie produkowano bezbarwnego – dodał przepraszającym tonem, lecz ku jego zdziwieniu, gość wyraźnie się ożywił.

– Kolorowy? I to sprzed tylu lat? To świetnie! Już teraz coraz rzadziej spotyka się te roczniki. Gdyby jeszcze do tego znalazła się odrobina podpałki do grilla, byłbym niezmiernie usatysfakcjonowany! – zawołał, zacierając ręce z radości.

Mężczyzna wziął latarkę i wyszedł do piwnicy. Po chwili wrócił, niosąc zakurzoną i oplecioną pajęczyną butelkę i takie samo pudełko.

– Proszę wybaczyć, mam tylko suchą podpałkę.

– A to nie szkodzi! Jest tylko trochę mniej kaloryczna od płynnej i nie odbija się tak przyjemnie stearyną, lecz z kolorowym denaturatem powinna wybornie smakować! Bardzo jest pan miły – powiedział przybysz, krusząc podpałkę na małe kostki.

Tymczasem mężczyzna nalał sobie solidną porcję wódki i wypił ją jednym haustem. Przez chwilę zastanawiał się jaki kieliszek powinien dać gościowi do tak nietypowego trunku. Po namyśle dał mu szklaneczkę ze rżniętego szkła, używaną do picia whisky.

– Czy może życzy pan sobie lodu? – spytał gościa.

– O nie, nie! To byłaby ordynarna profanacja tego doskonałego trunku! To co mam wystarczy mi w zupełności! Bardzo dziękuję – odparł nieznajomy, popijając drobnymi łykami fioletowy płyn i upajając się jego wyjątkowym bukietem.

Mężczyzna tymczasem nalał sobie następną porcję wódki do wysokiej szklanki, wrzucił parę kostek lodu i usiadłszy wygodnie w fotelu, przyglądał się przybyszowi. Korciło go pytanie o jego godność, lecz coś go powstrzymywało. Nie wyglądał na gościa z zaświatów i do tej chwili nie bardzo w to wierzył, prawdę mówiąc. Dopiero ten jego ekscentryczny gust alkoholowy, jakby bardziej go przekonał, choć jeszcze nie do końca.

Chwilę delektowali się w milczeniu swoimi trunkami, siedząc na wprost siebie w wygodnych fotelach, aż w pewnym momencie mężczyzna spytał:

– Proszę powiedzieć mi jeszcze raz, już teraz tak na spokojnie – jakie korzyści odniosę po podpisaniu tego, hmm, cyrografu?

Przybysz skrzywił się nieznacznie i odparł:

– Ta nazwa od dawna już nie jest używana. Teraz nazywamy go kontraktem. Jakie odniesie pan korzyści? Służę informacją; będzie żył pan w dostatku i luksusie. Na początku może i będzie trochę ciężko, lecz to tylko kwestia paru lat. Potem będzie coraz lepiej: lekka i przyjemna praca, którą w zasadzie nawet pracą nie można nazwać. Dobrze płatna, a nawet powiedziałbym bardzo dobrze.

Wykwintne jedzenie, drogie alkohole, eleganckie markowe ciuchy, biżuteria jeśli ktoś w niej gustuje, najnowocześniejsze i najdroższe limuzyny, mieszkanie w luksusowej willi, a potem w pałacu ze służbą, żadnych trosk egzystencjalnych. Cóż poza tym; ogólny szacunek i uznanie ze strony najwyższych władz nawet, darmowe podróże na koszt firmy, bankiety i różne uroczystości w doborowym i szacownym towarzystwie. Wypoczynek w renomowanych ośrodkach wczasowych, w najpiękniejszych miejscach świata, bezpłatne leczenie w najlepszych i najdroższych klinikach, żyć nie umierać, co jeszcze…

– A seks? – wtrącił mężczyzna, sącząc swego drinka. Przybysz roześmiał się i pogroził mu wysmukłym palcem, na którym tkwił sygnet z okazałym kamieniem o bardzo dziwnym kształcie i niespotykanym kolorze.

– Ach wy mężczyźni! Wam tylko jedno w głowie! Oczywiście seksu będzie pan mógł mieć tyle, ile dusza zapragnie! Przecież wie pan dobrze jakie wrażenie robią na kobietach mężczyźni, którym nic nie brakuje? Szczególnie jeśli chodzi o te zewnętrzne znamiona luksusu… – przerwał, bo zdziwiła go mina gospodarza; był wyraźnie speszony i jakby zawstydzony jednocześnie. Spuścił oczy i cicho powiedział:

– Nie miałem na myśli kobiet, no powiedzmy tylko kobiet…

Przybysz nawet nie mrugnął okiem, ani w żaden sposób nie okazał zdziwienia. Nie dał nawet po sobie poznać chwilowej irytacji na pracę służb informacyjnych. Był profesjonalistą w każdym calu, puścił znacząco oko do mężczyzny i zagadnął z rozbawieniem:

– Woli pan chłopców? Nie ma sprawy! To nawet dobrze się składa i to z paru powodów, lecz nie mówmy teraz o tym. Jeśli ma pan takie oryginalne preferencje, Firma obiecuje załatwić panu taką pracę, aby mógł pan je bez przeszkód realizować. Obiecuje też pana bronić przed zagrożeniami z zewnątrz, przenosić w razie potrzeby w inne miejsce zamieszkania i zapewniać nie gorsze warunki pracy od dotychczasowych. Nie informować nikogo postronnego o pańskich skłonnościach, a w razie skandalu bronić pana w możliwie najefektowniejszy sposób. Tak, że sam pan widzi; lepszej oferty nikt panu nie przedstawi, za całkiem niewiele z pańskiej strony! – dokończył nieznajomy, nalewając sobie następną szklaneczkę i starannie zamykając butelkę korkiem, aby bukiet się nie marnował. Założył nogę na nogę, pokazując wytworne kamasze z krokodylej chyba skóry.

Mężczyzna przez dłuższą chwilę milczał, sącząc powoli alkohol, jakby w myślach rozważał usłyszaną propozycję. Potem pochylając się ku przybyszowi, spytał:

– No właśnie… Jakby miało wyglądać to „całkiem niewiele” z mojej strony? Co takiego miałbym robić, aby zasłużyć sobie na to dolce vita?

Przybysz wypił odrobinę alkoholu, który przez chwilę trzymał w ustach, delektując się jego wyrafinowanym smakiem, potem wyciągnął z kieszonki drogiego eleganckiego garnituru, białą chusteczkę z wyhaftowanym jakimś monogramem i wycierając w nią dokładnie końce palców powiedział, starannie dobierając słowa:

– No, cóż, jestem zobowiązany do udzielenia panu również i tej informacji, zanim zdecyduje się pan podpisać kontrakt. Otóż pańska praca, a właściwie działalność, będzie polegała na przedstawianiu fałszywego wizerunku naszego Stwórcy. Będzie pan jego antagonistą i…

– Ach rozumiem! – wykrzyknął mężczyzna z zadowoleniem – mam zapewne być tym, no, satanistą, tak? I to im się tak dobrze powodzi i mają takie uznanie? Pierwsze słyszę… – dokończył niepewnie, patrząc na przybysza, który aż poczerwieniał na te słowa.

– Niech pan nie przypomina mi nawet o tych żałosnych głupcach! – zasyczał przez zaciśnięte zęby – im tylko wydaje się, że służą złu, ale tak naprawdę służą głupocie i nic więcej! Tych co rzeczywiście służą złu trzeba zupełnie gdzie indziej szukać, przecież oni się tym nie chwalą, a wprost przeciwnie; robią wszystko aby ludzie wierzyli, iż stoją po stronie dobra i prawdy! Nie, drogi panie… Pan będzie kimś znacznie użyteczniejszym dla naszej Firmy, będzie pan… – gość pochylił się ku mężczyźnie i konfidencjonalnym szeptem powiedział mu parę słów do ucha, kończąc z naciskiem: – Z możliwością szybkiego awansu w hierarchii, dzięki naszej dyskretnej pomocy, oczywiście!

Mężczyzna aż zakrztusił się przełykanym akurat alkoholem. Z niemałym zdziwieniem rzekł:

– Ale przecież oni głoszą słowo boże, więc jakże to tak?!

Tym razem przybysz o mało nie zakrztusił się fioletowym trunkiem, nie mogąc powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.

– Słowo boże?! No, niech mnie pan nie rozśmiesza! A to dobre; słowo boże! Raczy pan sobie żartować, prawda?! – szybko wychylił resztę aromatycznego płynu ze szklaneczki i w pośpiechu nalał sobie następną.

Potem wrzucił sobie do ust dwa brązowe kawałki podpałki, zmiażdżywszy je w swych olśniewająco białych zębach i już nieco spokojniej rzekł:

– Pan żartuje, prawda? – ponieważ mężczyzna nie wiedział co powiedzieć, pochylił się ku niemu i dodał z uśmiechem:

– Więc mówi pan, że oni głoszą słowo boże? No, cóż, myślałem, że jest pan lepiej zorientowany w tej kwestii, ale to nawet lepiej, że pan tak myśli; nie będzie pan miał wyrzutów sumienia, ot co! Zatem nasza propozycja jest następująca: będzie pan także głosił to „słowo boże”, dokładnie w taki sam sposób i z takim samym zaangażowaniem, a na pewno się to panu opłaci w dwójnasób!

Mężczyzna patrzył przez chwilę zdziwiony na przybysza, a potem podniesionym tonem rzekł:

– To ja już nic nie rozumiem! Wysłannik piekła zabiega o to, abym głosił słowo boże?! Przecież to jest paradoksalna sytuacja jakich mało! Może mi pan wytłumaczyć jaśniej, o co w tym wszystkim chodzi?

Przybysz strzepnął dłonią niewidzialny pyłek ze swojego nienagannie skrojonego garnituru, a potem patrząc mężczyźnie w oczy, odparł spokojnie:

– Służę panu wszelkimi wyjaśnieniami. Proszę słuchać uważnie…

Autorstwo: Lucjan Ferus
Źródło: Listy z naszego sadu


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. jarchmiel 18.01.2015 11:23

    Polecam obejrzeć na youtoube wykłady z cyklu “TOTALNY ATAK” – ale koniecznie wszystkie- wtedy może co niektórym otworzą się oczy. Są trochę długie ale dlatego, że gościu próbuje wszystko wyjaśnić na tzw. “chłopski rozum”

  2. argos1 18.01.2015 17:42

    Ciekawe, czy bohater tego opowiadania miał na imię Franek? 😉
    https://www.youtube.com/watch?v=LTnVnQir1fA

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.