Codzienny apartheid na Zachodnim Brzegu Jordanu

Opublikowano: 24.01.2011 | Kategorie: Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 631

W cieniu ciągnących się w nieskończoność jałowych rozmów pokojowych izraelska okupacja Palestyny systematycznie i gruntownie przekształca kraj. Rozbudowa nielegalnych kolonii, systemu drogowego „tylko dla Żydów i turystów”, stref wojskowych i muru separacyjnego rozrywa tkankę społeczności palestyńskiej, a także zmienia krajobraz. Ciągłość terytorialna obszarów zamieszkałych przez Palestyńczyków została zakwestionowana, a one same przekształcone w sieć odizolowanych od siebie bantustanów. Wszystkie te działania nie powstrzymały rozwoju nowych form palestyńskiego oporu, który zyskuje wsparcie ze strony aktywistów izraelskich oraz międzynarodowych.

HEBRON (AL KHALIL)

Hebron – ponad 230-tysięczne miasto położone 30 kilometrów na południe od Jerozolimy jest jedynym obszarem na Zachodnim Brzegu, w centrum którego budowane są osiedla osadników żydowskich. Obszar otoczony z każdej strony przez wieże strażnicze oraz kolonie stanowi, oprócz Nablusu (i całej Doliny Jordanu oraz Jerozolimy), jeden z priorytetów Międzynarodowego Ruchu Solidarności z Palestyną (International Solidarity Movement – ISM). W Hebronie 42% zabudowań (tj. ok. 1014 palestyńskich domów) zostało porzuconych przez właścicieli. 65% z tych domów zostało porzuconych w czasie drugiej intifady – opowiada Sami – lokalny koordynator z ramienia ISM.

W 2000 r., w momencie wybuchu drugiej intifady, zamknięto ponad 600 sklepów palestyńskich oraz zaczęto dokonywać masowej konfiskaty domów i mieszkań. Po licznych skargach i presji opinii międzynarodowej sąd izraelski nakazał zwrot zagrabionej własności palestyńskim właścicielom – bez skutku.

Pierwszego dnia pobytu w Hebronie Sami oprowadza nas po mieście i opowiada historie z czasów drugiej intifady. – W 2002 i 2003 r. żołnierze otwierali ogień wszędzie i do każdego, jak nie mogli trafić Palestyńczyka, zabijali psy… Hebron był wtedy zamkniętym miastem – otoczonym z każdej strony czołgami – mówi.

W połowie 2002 r. IDF (Israeli Defence Forces – Izraelskie Siły Obronne) wjechały do miasta czołgami Merkava najnowszego typu, ważącymi od 60 do 90 ton i równały z ziemią kolejno dom po domu, szkoła po szkole. Do Hebronu sprowadzony został specjalny oddział „Golan” – do którego rekrutowano osadników o najbardziej ekstremistycznych poglądach – znany z brutalności i nadużywania przemocy.

Podczas drugiej intifady Hebron był jednym z obszarów, w których izraelskie represje i przemoc były największe. W latach 2000-2003 przez 377 dni w mieście obowiązywała godzina policyjna. Zabójstwa, molestowanie, wyburzenia domów, zamknięcia sklepów, przesłuchania, odmowa swobody przemieszczania się, rozwój osadnictwa i separacja rodzin stanowiły nieodłączną część codziennego życia.

W 2007 r. izraelski Sąd Najwyższy przywrócił Palestyńczykom prawo do korzystania z ulicy Szuhada – stanowiącej niegdyś jedną z głównych arterii miasta. Armia izraelska nie uszanowała (podobnie jak w wielu innych przypadkach) decyzji swojego własnego sądu, w związku z czym ulica pozostaje nadal niedostępna dla społeczności palestyńskiej. W 2008 r. armia izraelska zagarnęła główny szpital w mieście zamieniając budynek na przedszkole dla dzieci osadników, szkoła palestyńska ulokowana w centrum miasta została zamieniona na jesziwę.

W Hebronie mieszkamy w bliskim sąsiedztwie osiedla Tel Rumeida – to tu rezydują najbardziej ortodoksyjni i fanatyczni osadnicy w całym mieście, mieszka tu również Baruch Marzel – lider ruchu osadników na całym Zachodnim Brzegu. Pewnie z tego względu osiedle jest pilnie strzeżone, otoczone maskującymi siatkami, wieżami strażniczymi i żołnierzami. Nazywamy je „hebrońskim Guantanamo”.

Kolejnym osiedlem, którego bloki dosłownie przecinają zabudowania i sady palestyńskie jest ponad 5-tysięczne Kirjat Arba, położone w dzielnicy Wadi Al Husajni. Domy palestyńskie poustawiane są tu przy drodze zbudowanej tylko dla Żydów.

Droga wiodąca do szkoły Al Fajaha, położonej w dzielnicy Wadi Al Husajni biegnie od osiedla Qiryat Arba, ustanowionego w 1967 r., którego bloki i zabudowania z czerwonymi dachami wrzynają się brutalnie w palestyńskie dzielnice. Według prawa izraelskiego drogą (budowaną obecnie za 22 mln szekli) mogą przemieszczać się jedynie osadnicy żydowscy, wojsko oraz turyści. Dla Palestyńczyków przeznaczone jest kamieniste i rozorane zbocze drogi – tędy codziennie chodzą do szkoły dzieci palestyńskie atakowane przez dzieci osadników.

– Droga do szkoły to niemal survival – nigdy nie wiesz czy twoje dziecko nie zostanie zaatakowane, pobite lub aresztowane – opowiada Fayez, dyrektor szkoły Al Fayaha. Dlatego dzieci do szkoły odprowadzają rodzice lub starsze rodzeństwo.

Podczas jednego z naszych codziennych patroli spotykamy Alego – dziadka 12-letniego Karama, który właśnie został wypuszczony z więzienia w Ramallah. Ali zapoznaje nas ze swoim wnukiem i opowiada jego historię. Dwa tygodnie przed naszym przyjazdem, podczas drogi do szkoły Al Fajaha, Karam został zaatakowany i obrzucony kamieniami przez dzieci osadników – armia izraelska „z powodów bezpieczeństwa” aresztowała Karama i wysłała na 8 dni do więzienia w Ramallah. Po powrocie Karam dostał zakaz zbliżania się do dzielnicy Wadi Al Huseini przez 5 miesięcy (gdzie znajduje się jego dom i szkoła). Obecnie ma tzw. areszt domowy.

Rozmawiamy z dyrektorem szkoły Al Fajaha. – Życie tutaj to codzienne upokorzenia. Tydzień temu wojsko izraelskie wtargnęło do szkoły i na oczach uczniów w trakcie lekcji żołnierze złamali rękę jednemu z nauczycieli – bez powodu. Kilka dni temu jeden z nauczycieli w drodze do szkoły został zatrzymany przez żołnierzy – kazali mu stać przed wejściem do szkoły przez godzinę ze spuszczonymi spodniami pod lufami karabinów wycelowanymi w jego głowę. Co mógł zrobić? Kto miał mu pomóc? Komu mamy się poskarżyć? To ich strategia… Chcą nas zmusić do opuszczenia naszej ziemi, domów, szkół… – opowiada Fayez.

Od tej pory codziennie rano robimy tzw. school patrol – odprowadzamy dzieci do szkoły. Nasz rozkład dnia wygląda następująco: 6:30-8:30 – school patrol, 9:00-12:30 – checkpoint patrol na starym mieście, 13:00-14:00 – ponownie school patrol (o tej godzinie kończą się lekcje w szkołach i dzieci wracają do domów – pora największych ataków), 16:00-19:00 – ponownie checkpoint patrol. Dzielimy się na grupy 2-3 osobowe i we współpracy z izraelskimi i międzynarodowymi organizacjami praw człowieka obstawiamy i monitorujemy najbardziej newralgiczne punkty w mieście. Aby nie dać się namierzyć przez żołnierzy i nie wędrować pięć razy dziennie przez ten sam checkpoint przedzieramy się przez zarośnięte pola i sady udostępniane nam w tym celu przez zaprzyjaźnionych mieszkańców.

Każdego ranka w drodze do szkoły niedaleko ulicy Szuhada dzieci palestyńskie przy przejściu przez checkpoint są szczegółowo sprawdzane. Kontroli podlega cała zawartość tornistrów, książki, piórnik, nawet buty – wszystko odbywa się pod czujnym okiem żołnierzy IDF – „najbardziej moralnej armii świata” – uzbrojonych po zęby.

– Dlaczego to robicie? – pytamy żołnierzy pełniących służbę. – Z powodów bezpieczeństwa – hebrońskie stare miasto to bardzo niebezpieczny obszar. Nie idźcie tam – ostrzega nas jeden z nich. – Niebezpieczny? Przecież jedyna broń jaka jest w mieście to broń izraelska… – odpala Alberto, aktywista z Hiszpanii, z którym akurat robimy poranny patrol.

W Hebronie broń jest wszędzie – broń izraelska, czy też właściwie amerykańska. Rząd USA przekazuje ponad miliard dolarów rocznie bezzwrotnej „pomocy” wojskowej. Grupy żołnierzy w liczbie od 6 do 10 osób patrolują hebrońskie stare miasto, sprawdzają dokumenty, zatrzymują, aresztują. Podczas kontroli broń jest wycelowana prosto w Palestyńczyków. Po kilku dniach w Hebronie żołnierze już nas rozpoznają więc celują również w nas – 10 karabinów wycelowanych praktycznie prosto w środek czoła…Trudno do tego przywyknąć, trudno walczyć z bezradnością i bezsilnością. Widzę tę bezsilność na twarzy Dżabrila i Alberto, z którymi pracuję w Hebronie.

MESAFER JATTA

Hebron i okoliczne wioski to typowe studium przypadku izraelskiej polityki apartheidu. Zgodnie z porozumieniami z Oslo region znajduje się w obszarze C – podlegającym całkowitej kontroli władz Izraela. Na południowych wzgórzach miasta – w rejonie Mesafer Jatta – obejmującym 12 wiosek palestyńskich położonych w okolicach miasta Jatta trwa rozbudowa żydowskich osiedli – pracują koparki, buldożery. Mieszkańcy regionu w 1999 r. otrzymali nakaz opuszczenia swoich domostw w związku z przekształceniem tego obszaru w zamkniętą, zmilitaryzowaną strefę wojskową. Po złożeniu skargi i pozytywnym rozpatrzeniu przez izraelski Sąd Najwyższy mieszkańcom pozwolono powrócić na swoje ziemie – od tej pory żyją na obszarze swoich dawnych pól uprawnych, głównie w namiotach, pod stałą groźbą przymusowego wydalenia i konfiskaty ziemi. Z każdej strony otaczają ich wieże strażnicze i nielegalne osiedla osadników żydowskich – osadnicy mieszkający na południowych wzgórzach Hebronu należą do najbardziej brutalnej i fanatycznej ludności żydowskiej na całym Zachodnim Brzegu.

W latach 1990., czyli w okresie trwania tzw. procesu pokojowego populacja osadników zamieszkujących Zachodni Brzeg wzrosła z 247 tys. w 1993 r. (żyjących na Zachodnim Brzegu i Jerozolimie Wschodniej) do 375 tys. pod koniec 2001 r. To w trakcie tzw. okresu Oslo zbudowano najwięcej nielegalnych osiedli.

Wbrew deklaracjom władz Izraela tak naprawdę nigdy nie doszło do „zamrożenia” rozbudowy osiedli – budowano je cały czas. Teraz, po zakończeniu obowiązywania moratorium, budują jak szaleni. Na tym właśnie polega normalizacja okupacji, normalizacja upokorzenia. – Twój kraj robi interesy z firmami izraelskimi budującymi osiedla – wszystkie kraje to robią i nic się nie zmienia… – opowiada Mahmud, mieszkaniec okolicznej wioski Susja.

Na terenie Susji w namiotach rozrzuconych po całym obszarze mieszka ok. 100 osób, 300 metrów dalej znajduje się płot oddzielający mieszkańców od osiedla izraelskiego o tej samej nazwie – pilnie strzeżonego przez żołnierzy i wszechobecne wieże strażnicze. Mieszkańcy Susji posiadali ok. 20 studni z których regularnie mogli czerpać wodę. Jednak wraz z rozbudową osiedli i zwiększaniem się liczby osadników studnie były systematycznie przejmowane przez armię izraelską i oddawane mieszkańcom kolonii. Obecnie do dyspozycji została im tylko jedna.

– Teraz musimy kupować wodę z naszych własnych studni od osadników – żali się Mahmud.

JEROZOLIMA WSCHODNIA

W latach 1990. pomimo międzynarodowego sprzeciwu, wokół Jerozolimy jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nielegalne osiedla izraelskie. Osiedla są fizycznymi barierami, które szatkują palestyńskie sady, zmieniając całkowicie mapę miasta.

W większości przypadków polityka prowadzona na ziemiach palestyńskich uznawana jest za kwestię bezpieczeństwa narodowego Izraela. Dowódcy wojskowi korzystają ze środków przymusu do kontrolowania palestyńskiej społeczności, uciekając się do aresztu, tortur i niszczenia mienia. Według najnowszego raportu Human Rights Watch pod bezpośrednią kontrolą Izraela znajduje się ponad 60% terytorium Zachodniego Brzegu (w tym Jerozolima Wschodnia). Od 2000 r. z Jerozolimy Wschodniej zostało wysiedlonych 31% palestyńskich mieszkańców miasta. Od kilku miesięcy Izrael zintensyfikował działania mające na celu stopniowe przekształcanie Jerozolimy w miasto całkowicie żydowskie. W największym zagrożeniu znajdują się obecnie dwie dzielnice Jerozolimy Wschodniej: Szejk Dżarra oraz Silwan (124 rodziny zagrożone wysiedleniem).

W Jerozolimie Wschodniej żyje ok. 190 tys. osadników izraelskich (40% wszystkich osadników z Zachodniego Brzegu). Ludność palestyńska to ok. 270 tys. Władze Izraela dążą do fizycznej izolacji Jerozolimy Wschodniej i odcięcia jej nie tylko od muzułmańskiej części Starego Miasta, ale również od reszty Zachodniego Brzegu. Przez konfiskatę ziemi; dyskryminację w planowaniu i przydzielaniu pozwoleń na budowę nowych domów; masowe wyburzenia oraz niesprawiedliwy podział funduszy pomiędzy dwie części miasta, Izrael, pomimo sprzeciwu ONZ i opinii międzynarodowej, systematycznie realizuje politykę apartheidu, gettoizacji i wykluczenia.

Zgodnie z izraelskim prawem palestyńscy mieszkańcy Jerozolimy nie są obywatelami Izraela, nie są również mieszkańcami Zachodniego Brzegu. Przysługuje im status tzw. rezydentów – osób mających pozwolenie na przebywanie w mieście. Mieszkańcy spoza Jerozolimy Wschodniej posiadający palestyńskie dokumenty nie mają prawa wjechać do Jerozolimy. Zgoda taka jest wystawiana w szczególnych przypadkach i odpowiednio kosztuje. Wydawanie zezwoleń na wjazd staje się powoli nowym biznesem. Izrael w każdej chwili może cofnąć zezwolenie dla rezydentów, jeżeli stwierdzi, że Jerozolima nie jest miejscem stałego pobytu danego delikwenta lub otrzyma paszport zagraniczny. Na tej podstawie w samym 2008 r. władze Izraela cofnęły zezwolenie na pobyt w Jerozolimie Wschodniej ok. 4,5 tys. mieszkańców. Praktyka taka nie dotyczy oczywiście osadników osiedli żydowskich zamieszkujących wschodnią część miasta.

W proteście przeciw przymusowym i nielegalnym eksmisjom rodzin palestyńskich z Jerozolimy Wschodniej od ponad roku w dzielnicy Sheikh Jarrah aktywiści izraelscy, palestyńscy oraz międzynarodowi organizują pokojowe demonstracje i marsze wzywające do zakończenia okupacji, wyburzeń i polityki apartheidu. Za każdym razem policja rozpędza demonstracje i próbuje udaremnić kontakt demonstrantów z rodzinami zagrożonymi wysiedleniem. Demonstracje przeciwko wyburzeniom i wysiedleniom wyruszają co tydzień w piątek o godzinie 14:00 spod Bramy Damasceńskiej.

Izraelska polityka masowych wysiedleń jest częścią szerszej strategii mającej na celu zmuszenie ludności palestyńskiej do opuszczenia obszarów C – kontrolowanych całkowicie przez Izrael i przeniesie ich do regionów A lub B. W ten sposób dokonuje się czystki etnicznej i przygotowuje najbardziej strategiczne tereny do utworzenia w przyszłości państwa wyłącznie żydowskiego.

RAMALLAH

Ramallah w zasadniczy sposób różni się od pozostałych miast na Zachodnim Brzegu – to quasi-europejska metropolia z klubami nocnymi poukrywanymi w blokach mieszkalnych. Przyjeżdża tu wielu Europejczyków w ramach różnych projektów organizacji pozarządowych (NGO).

– Palestyna to zielona strefa dla NGO-sów – mówi Abed, prawnik z Tulkarem.

– To znaczy?

– To znaczy, że przysyłają tu mnóstwo ludzi, realizują projekty z których się utrzymują i wyjeżdżają.

– Nie popierasz działań NGO? Przecież to pomoc dla was – pytam.

– Nie o to chodzi. Oczywiście, że wiele, może nawet większość z tych projektów ma charakter pomocowy, ale projekty charytatywne organizacji pozarządowych nie rozwiązują problemu. Palestyna nie jest kwestią pomocy humanitarnej. To tak jakbym siedział w więzieniu i ktoś przyniósłby mi kromkę chleba. Czy to coś zmienia? Nadal jestem w więzieniu. Nie chodzi o to, aby ułatwić nam przechodzenie przez checkpointy – ale aby znieść okupacje. Palestyna to sprawa polityczna. Nie chcemy żyć z pomocy humanitarnej – chcemy mieć własne państwo i cieszyć się wolnością tak jak Ty w Polsce. Dostajemy pieniądze z Unii Europejskiej, Polski i kupujemy w Izraelu. I wszyscy są szczęśliwi – Izrael zarabia, a reszta ma czyste sumienie bo przecież pomogła uciskanym Palestyńczykom. Ale czy to coś zmienia?

Abed aktywnie wspiera działania izraelskich i międzynarodowych organizacji, które przyłączyły się do kampanii BDS (bojkotu, wycofania inwestycji oraz sankcji w stosunku do państwa Izrael), którą zainicjowały pięć lat temu organizacje palestyńskiego społeczeństwa obywatelskiego. Taktyka BDS polega na pokojowym, obywatelskim sprzeciwie mającym na celu powstrzymanie reprodukcji izraelskiej okupacji i łamania prawa międzynarodowego.

Celem kampanii jest wywarcie presji konsumenckiej i zmuszenie firm oraz przedsiębiorstw do przestrzegania prawa międzynarodowego i wycofania inwestycji z nielegalnych osiedli na Zachodnim Brzegu, zerwanie kontaktów z instytucjami akademickimi wspierającymi izraelską politykę okupacji, a także wykreowanie masowej presji społecznej, która zmusi poszczególne rządy do nałożenia sankcji karnych na Izrael i wymusi na nim przestrzeganie norm prawa międzynarodowego.

Nie wszyscy mieszkańcy Ramallah, podobnie jak całego Zachodniego Brzegu, chcą się angażować politycznie. Wiele młodych osób pochodzących z miejscowości położonych na południe od Hebronu opuściło swoje wioski i przeniosło się do miasta, w którym można mieć złudzenie normalności i zapomnieć o bolesnych wydarzeniach z przeszłości. Dyplomaci, Europejczycy, wydarzenia kulturalne, silne środowisko artystyczne – na pozór wszystko wygląda jak w typowym europejskim mieście. Rozmawiam z Ahmedem – filmowcem pracującym dla jednej z europejskich organizacji pozarządowych.

W Ramallah znalazłem spokój, tu na ulicach nie widać żołnierzy izraelskich, tu mam swój własny świat. Po pracy mogę się spotkać ze znajomymi, pójść do galerii, pubu… W czasie drugiej intifady straciłem bliskich – jak każdy w Palestynie – już dosyć mam śmierci. Chcę normalnie żyć…

W Ramallah mieszka ok. 27 tys. osób. To tutaj wiele krajów ma swoje placówki dyplomatyczne. W 2010 r. miasto było jednym z wiodących obszarów pod względem rozwoju ekonomicznego. W rządowej dzielnicy Er Sal zaczęto budować pięciogwiazdkowe hotele i siedziby dla dyplomatów z całego świata. W ciągu roku ponad 100 małych przedsiębiorstw przeniosło tu swoją działalność z Jerozolimy Wschodniej, ponieważ – jak mówią – płacą tu niższe podatki i mają więcej klientów. Według niektórych to celowy zabieg – wiele osób sądzi, że Izrael pozwala na to, żeby Ramallah stało się ekonomiczną stolicą Autonomii Palestyńskiej, aby to właśnie miasto stało się w przyszłości stolicą państwa palestyńskiego, a nie Jerozolima.

POWSZECHNE KOMITETY PRZECIWKO MUROWI I OSIEDLOM

W 2002 r. władze Izraela rozpoczęły budowę muru wrzynającego się w terytorium Zachodniego Brzegu, usprawiedliwiając to kwestiami bezpieczeństwa. Ściana ta w niektórych miejscach ma 8 metrów wysokości – a więc jest dwukrotnie wyższa od muru berlińskiego. Jest także o wiele dłuższa od europejskiego odpowiednika – sięga prawie 700 km długości. W 2004 r. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości uznał budowę bariery za nielegalną i nakazał jej demontaż. Od tamtej pory muru jednak nie ubyło – przeciwnie – ciągle się rozrasta.

Lokalne palestyńskie Komitety Ludowe przeciwko Murowi i Osiedlom to oddolne, niezależne grupy obywatelskie, nie zrzeszone z żadną frakcją ani partią polityczną. Koordynatorami komitetów lokalnych są Palestyńczycy, wspierani w swoich w działaniach przez aktywistów izraelskich i międzynarodowych. Główni działacze komitetów ludowych rozsianych po całym Zachodnim Brzegu we współpracy z przedstawicielami różnych organizacji politycznych (w Palestynie istnieje ok. 14 różnych grup politycznych) utworzyli powszechny Komitet Koordynacyjny. Komitety Ludowe, nawiązując do tradycji pokojowej walki z czasów pierwszej intifady, organizują pokojowe formy oporu przeciwko izraelskiej okupacji jak marsze, demonstracje, akcje bezpośrednie oraz działania wspierające kampanię BDS.

Komitet Koordynacyjny powstał w celu ułatwienia współpracy i owocnej komunikacji pomiędzy aktywistami i działaczami Komitetów Ludowych począwszy od miejscowości Bil’in, Ni’ilin i al Maasara – znanych ze swojej walki przeciwko murowi, poprzez miasteczka i wioski położone w Dolinie Jordanu i na południe od Hebronu – stawiające opór czystkom etnicznym, aż po Tulkarem, Nablus, Kalkilja i Ramallah – cierpiące z powodu różnych aspektów okupacji. Zadaniem Komitetu Koordynacyjnego jest opracowanie szerszej strategii pokojowego oporu, przy jednoczesnym zachowaniu niezależności komitetów lokalnych. Biorąc przykład z działań ANC (Afrykańskiego Kongresu Narodowego) komitety wspierają i umacniają oddolny palestyński ruchu oporu. Działacze Komitetu Koordynacyjnego zachęcają do zakładania kolejnych struktur lokalnych i wspierają je niezależnie od przynależności i orientacji politycznej. Sukces tych działań wynika również z silnego poparcia społeczności i aktywistów międzynarodowych, którzy poprzez organizowanie w swoich krajach akcji informujących o kampanii BDS oraz udzielaniu wsparcia finansowego, umacniają międzynarodowy ruch solidarności z Palestyną.

Najnowszą strategią Izraela mającą na celu złamanie palestyńskiego ruchu oporu są bezprawne aresztowania i zatrzymania członków lokalnych Komitetów Ludowych. W sierpniu 2010 r. Izrael aresztował Abdullaha Abu Rahmaha – czołowego palestyńskiego organizatora pokojowego obywatelskiego ruchu oporu i demonstracji przeciwko murowi. Abu Rahmah jest prześladowany w związku z kluczową rolą, jaką odgrywa w organizowaniu kampanii obywatelskiej przeciwko murowi oraz izraelskiemu osiedlu znajdującemu się na terenie wioski Bil’in. Jako członek i koordynator Ludowego Komitetu Przeciwko Murowi Abdallah reprezentował wioskę Bil’in na całym świecie. W czerwcu 2009 r. uczestniczył w bezprecedensowym procesie sądowym w Montrealu wytoczonym przez wioskę dwóm firmom kanadyjskim nielegalnie budującym osiedla na terenach Bil’in. 10 grudnia 2008 r., dokładnie rok przed jego aresztowaniem, Abdallah został nagrodzony przez Międzynarodową Ligę Praw Człowieka w Berlinie medalem im. Carla von Ossietzky`ego za Wybitną Służbę w obronie Podstawowych Praw Człowieka.

BIL’IN

Mur w miejscowości Bil’in oddziela mieszkańców wioski od ich pól uprawnych. Do tej pory władze Izraela zagarnęły ponad 60% terytorium wioski pod budowę muru i osiedla Kirjat Sefer – stanowiącego część Moodin Illit

Wjeżdżamy do Bil’in wąską drogą pnącą się w górę wzgórza do miejsca, w którym władze Izraela budują mur oddzielający mieszkańców wioski od ich sadów. To tutaj od kilku lat co tydzień odbywają się pokojowe demonstracje skupiające Palestyńczyków oraz aktywistów izraelskich i międzynarodowych. Co tydzień wojsko używa gazu łzawiącego, pocisków rozpryskowych i kul gumowych do rozproszenia demonstrantów. Słychać okrzyki „Falastin horra” (wolna Palestyna) i „la aldzidar” (nie dla muru). Kiedy wysiadam z samochodu jedyne co widzę to wszechobecny biały jak mleko dym, który przedostaje się do nozdrzy, gardła i powoduje problemy z oddychaniem. W pewnym momencie ktoś odciąga mnie na bok i podaje cebulę.

– Masz, wdychaj zapach cebuli, musisz wdychać cebulę…

Bezpośrednim efektem działania gazu łzawiącego jest częściowy i tymczasowy paraliż układu oddechowego – po dłuższym pobycie w rejonie wypełnionym gazem człowiek przestaje oddychać, mimo że fizycznie jest do tego zdolny – następuje paraliż. Wdychanie ostrych zapachów, takich jak cebula niweluje odór gazu i ułatwia oddychanie. To dlatego cebula i maska gazowa stanowią główne wyposażenie na demonstracji.

W Bil’in wojsko strzela do ludzi jak do kaczek – wzdłuż drogi, przy drzewach można znaleźć całe stosy pustych granatów gazowych, które co tydzień są wystrzeliwane z izraelskiej broni.

– Patrz na niebo, jak strzelają patrz zawsze na niebo – tylko w ten sposób możesz zobaczyć w jakim kierunku lecą pociski. Dziś jest spokojnie – strzelają tylko gazem i kulami. Gorzej jest gdy używają pocisków rozpryskowych – wtedy nigdy nie wiesz gdzie dostaniesz – mówi Yonatan, były pilot izraelskich sił powietrznych, refusnik, obecnie pokojowy aktywista.

OKUPACYJNE ABC

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy przy wjeździe na Zachodni Brzeg to wszechobecne checkpointy, wieże strażnicze, zasieki. Checkpointy można sklasyfikować i podzielić na 3 rodzaje:

– tzw. terminal checkpoint – oddzielające Izrael od Zachodniego Brzegu (np. checkpoint Qalandia koło Jerozolimy);

– submit checkpoint – ulokowane przy wejściu do palestyńskich wiosek i miast tak, aby kontrolować przepływ i ruch ludzi w poszczególnych miastach;

– mobile lub flying checkpoint – bardzo proste, nie wymagające zaawansowanej infrastruktury, złożone głównie z 4 żołnierzy i samochodu, ustawiane na ulicy ad hoc na okres 3 godzin lub jednego dnia w celu kontrolowania ruchu na Zachodnim Brzegu, (wiele takich checkpointów jest rozsianych dookoła Jeninu, Nablusu, Ramallah).

Palestyńskie Terytoria Okupowane zostały podzielone na 3 rodzaje obszarów kontrolowanych w zależności od przyznanego statusu. Tereny objęte statusem A to obszary znajdujące się pod administracją Autonomii Palestyńskiej, obszar B stanowi teren tzw. „kontroli mieszanej” – tzn. że władza sprawowana jest przez Palestyńczyków, ale kontrolę militarną nad terytorium sprawuje armia izraelska. Obszar C to tereny znajdujące się całkowicie pod kontrolą izraelską, obejmujące nielegalne kolonie żydowskie, drogi dojazdowe oraz wszelkie tzw. punkty strategiczne: wzgórza, ujęcia wody, pola uprawne.

Na Zachodnim Brzegu istnieje ok. 121 kolonii żydowskich określanych mianem osiedli, oraz 101 tzw. „przyczółków” osiedli [1]. Kolonie żydowskie zakładane są spontanicznie przez tzw. osadników ideologicznych bez oficjalnej zgody władz izraelskich, w praktyce jednak tego typu osiedla otrzymują ochronę wojskową już na etapie ich tworzenia i często są legalizowane przez władze izraelskie. „Przyczółki” osiedli (ang. outposts) powstają najczęściej jako prymitywne struktury w postaci metalowych kontenerów lub drewnianych konstrukcji ogrodzonych drutem kolczastym. Wszystkie osiedla i przyczółki są nielegalne z punktu widzenia prawa międzynarodowego i były potępione przez liczne rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jak podaje Human Rights Watch w swoim najnowszym raporcie – władze Izraela wydają na budowę osiedli 1,4 mld dolarów rocznie [2].

Osiedla i „przyczółki” osiedli na Zachodnim Brzegu zamieszkuje ok. 500 tys. osadników żydowskich, 191 tys. żyje w osiedlach zbudowanych wokół Jerozolimy, natomiast ok. 271 tys. jest rozproszonych na całym Zachodnim Brzegu. W ciągu ostatnich 20 lat skala przyrostu liczby osadników na Zachodnim Brzegu wynosiła od 4% do 6% rocznie [3].

Autor: Aneta Jerska
Źródła: Le Monde diplomatique i Kampania Solidarności z Palestyną

O AUTORCE

Aneta Jerska jest korespondentką polskiej edycji “Le Monde diplomatique” na Palestyńskich Terytoriach Okupowanych i aktywistką Międzynarodowego Ruchu Solidarności (ISM).

PRZYPISY

[1] http://www.palestinemonitor.org/spip/spip.php?article7

[2] http://www.hrw.org/en/reports/2010/12/19/separate-and-unequal-0

[3] http://www.btselem.org/english/Settlements/Statistics.asp


TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.