Co jest ważne dla Arabów?

Opublikowano: 02.11.2012 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 635

Ciekawe, że protestujący Arabowie decydują się na okazanie swojego gniewu tylko w niektórych kwestiach. Warto zauważyć, że duński rysunek wywołała w arabskich stolicach większe oburzenie niż zajęcie Bagdadu czy trwająca wciąż izraelska okupacja i agresja. To zjawisko ma swoje wytłumaczenie.

Na Bliskim Wschodzie trwa walka między siłami salafitów a Bractwem Muzułmańskim. W wielu krajach znajduje ona odzwierciedlenie w rywalizacji między polityką zagraniczną Arabii Saudyjskiej i Kataru (widać to m.in. w Syrii, Tunezji i Egipcie). Wspierani finansowo przez Arabię Saudyjską salafici nie mają ochoty stawiać czoła problemom związanym ze sprawiedliwością społeczną, obcą okupacją czy nawet agresją Izraela. Gdyby zajęli się kwestiami, które od dziesięcioleci stanowią główne trudności arabskiego świata, straciliby hojnych sponsorów. Zamiast tego chętnie angażują się w sprawy bezpieczne, związane z obroną islamu, proroka i cnót zgodnych z ich szalenie surowym kodeksem moralnych. Dla salafitów duńskie kreskówki są dużo bardziej obraźliwe niż okupacja Palestyny. Ich przywiązanie do niezwykle surowego kodeksu uwidacznia się zwłaszcza w oskarżeniach Bractwa Muzułmańskiego o polityczny pragmatyzm i rozluźnienie w kwestii obyczajów.

Ale zwolennikami protestów wymierzonych w winnych obrazy islamu są również arabskie rządy i media. Al-Dżazira na przykład, wraz z Jusufem al-Kardawim, duchownym, który prowadzi w stacji stały program, wyraźnie podsycała gorące nastroje społeczne, zwłaszcza w okresie napiętych stosunków między Katarem a Stanami Zjednoczonymi. Tym razem jednak dobrze widać, że Al-Dżazira i media saudyjskie zachowują większą ostrożność, po części bojąc się, że ulica może im się wymknąć spod kontroli, a po części żeby uniknąć gniewu Amerykanów. Al-Kardawi wydał nawet ostrzegawcze oświadczenie w duchu pojednawczym wobec Stanów Zjednoczonych, co skądinąd nie dziwi, zważywszy że wybił się na pozycję oficjalnego duchownego katarskiej rodziny panującej.

Arabskie reżimy – te, które finansują i zbroją rozmaitej maści islamskie organizacje – znalazły się w trudnym położeniu. Z jednej strony, wobec zachodnich ataków i zniewag, chcą uchodzić za obrońców wiary, z drugiej zaś starają się nie zrazić do siebie Amerykanów. Zarówno reżimy, jak i ich klientela chcą bronić spraw, które niekoniecznie będą obrażały Stany Zjednoczone, ale sytuacja wymknęła im się spod kontroli. To tłumaczy, dlaczego Arabia Saudyjska i Katar, a także media obu tych krajów starają się przeczekać całe przedstawienie – boją się, że przyczyni się do napięcia ich stosunków z Amerykanami.

W przedstawieniach tego rodzaju jest jednak coś charakterystycznego dla politycznego stylu działania arabskich islamistów. Przez długi czas, zwłaszcza gdy znajdowali się u władzy lub byli blisko niej, islamiści pragnęli stać na straży pewnych kwestii, które w ich mniemaniu wcale nie musiały zakłócać stosunków z rządzącymi reżimami lub prowadzić do napięć na arenie międzynarodowej. Jasne stało się wówczas, że z obrazą islamu będą się wiązały gwałtowne reakcje z ich strony: islamiści wszelkiej maści czują się zobowiązani do reakcji, bo inaczej mogą stracić grunt pod nogami.

Świat arabski stoi przed wieloma istotnymi wyzwaniami. Zmaga się z problemami niesprawiedliwości społecznej, obcej okupacji, wojny, tyranii, nierówności płci. Z jakichś powodów jednak kwestii tych współcześni islamiści nie uważają za równie ważne jak reakcja na bzdurny film rozpowszechniany w Internecie.

Oczywiście zachodnie media nie wspominają o tym, że protestom muzułmanów często czy wręcz zawsze towarzyszą protesty antyislamskich mediów wymierzone w islam i jego wyznawców. Konserwatywne i liberalne media rywalizują w gestach odrazy i niesmaku wobec przejawów islamizmu, a nawet samego islamu. Protesty muzułmanów nigdy nie prowadzą do rewizji polityki, często natomiast skutkują utwardzeniem poglądów i nasileniem żądań, by muzułmanów traktować z całą bezwzględnością. W Stanach Zjednoczonych protesty stanowią pożywkę dla obaw przed spiskiem stanowiącej 2% populacji mniejszości muzułmańskiej, która miałaby chcieć narzucić Ameryce islamskie prawo. Chrześcijanie i syjoniści Stanach sprawiają wrażenie poważnych, gdy ostrzegają, że krajowi grozi realne niebezpieczeństwo ze strony muzułmanów. Są równie poważni jak nazistowscy Niemcy ostrzegający przed spiskiem żydowskim. Obie te formy nienawiści czy też fobii stanowią przykłady ideologii wrogości i mają ze sobą wiele wspólnego. Na ironię zakrawa fakt, że fanatyzm salafitów stanowi pożywkę dla zachodniej islamofobii i vice versa.

Autor: As’ad Abu Chalil
Tłumaczenie: Katarzyna Makaruk
Strona bloga autora: angryarab.blogspot.com
Źródło: Le Monde diplomatique – edycja polska


TAGI: , , , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. jj44 02.11.2012 19:20

    Od kiedy to musimy być tolerancyjni? Kiedy to się stało? Kto to zatwierdził, kto wprowadził? Mi nic o tym nie wiadomo. Jak tacy kozacy są ci islamiści to niech jadą na podbój do Indii czy chin, mnożyć się jak króliki z ich socjala a potem wprowadzać swoje prawa.

  2. Pooky 04.11.2012 05:19

    Każdy, kto próbuje ograniczać moją wolność swoją wiarą, jest przeze mnie “niepożądany”. I nie ma dla mnie znaczenia czy wyznaje islam, jest katolikiem, protestantem, mormonem czy kimkolwiek innym. W momencie, gdy jego “wiara” zaczyna wywierać (bezosobowa forma opisująca narzucanie ideologii) niepożądany wpływ na innych (szczególnie w formie agresji i gróźb) – taka “wiara” powinna być natychmiast delegalizowana. Takie jest moje zdanie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.