Ciemna strona Niemiec

Opublikowano: 05.10.2012 | Kategorie: Gospodarka, Społeczeństwo, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 988

Niemieckie reformy rynku pracy sprzed kilku lat sprawiły, że tamtejsze bezrobocie spadło, ale pogłębiła się przepaść między biednymi a bogatymi.

Jak informuje Wyborcza biz. za agencją AFP, niemiecki resort pracy opracował właśnie raport na temat biedy i bogactwa w Niemczech. Wynika z niego, że o ile w 1998 r. 10 proc. najbogatszych Niemców posiadało 45 proc. bogactwa w Niemczech, o tyle 10 lat później już 53 proc. W ciągu ostatnich 20 lat wartość majątku niemieckich gospodarstw domowych (w tym nieruchomości, inwestycji, gruntów itd.) wzrosła z 4,6 bln euro do niemal 10 bln euro. Tymczasem biedniejsza połowa społeczeństwa dysponuje w sumie majątkiem sięgającym ledwie 1 proc. tej wartości. Wciąż widać też dysproporcję pomiędzy majątkiem obywateli zachodniej i wschodniej części Niemiec. Średni majątek mieszkańca byłego NRD wynosi ok. 55 tys. euro, a mieszkańca byłego RFN – 132 tys. euro.

Wśród przyczyn pogłębiających się różnic w dochodach obywateli Niemiec wymienia się obniżenie najwyższej stopy podatku PIT jeszcze przez kanclerza Gerharda Schrödera z 53 do 42 proc. (najwyższa stawka, wprowadzona w 2008 r., – dla osób zarabiających rocznie ponad 250 tys. euro – wynosi 45 proc.). Niemieckie związki zawodowe obwiniają również reformy rynku pracy (tzw. reformy Hartza) z lat 2003-2005. Wprowadzono wówczas m.in. bardziej „elastyczne” formy zatrudnienia i obniżono zasiłki dla bezrobotnych. W rezultacie bezrobocie w Niemczech spadło z 11,3 proc. w 2005 r. do poniżej 6 proc. obecnie (dane Eurostatu). Reformy sprawiły jednak, że jedna piąta zatrudnionych wykonuje tzw. mini-prace: proste czynności, które – jeśli wynagrodzenie za ich wykonanie nie przekracza 400 euro miesięcznie (od 2013 r. – 450 euro) – są zwolnione z podatków. Takie zarobki oczywiście nie wystarczają w Niemczech na utrzymanie. Wobec tego niemieckie związki zawodowe coraz głośniej zwracają uwagę na brak wyznaczonej urzędowo minimalnej płacy.

Jak wskazuje „Süddeutsche Zeitung”, w ostatniej dekadzie wzrost płac w Niemczech nastąpił tylko w przypadku osób lepiej zarabiających. Natomiast 40 proc. etatowych pracowników, którzy zarabiali najmniej, odczuło z powodu rosnących cen realny spadek wynagrodzeń.

Z kolei eksperci Hans Boeckler Foundation wyliczyli, że pracownik zarabiający w Niemczech 2 tys. euro miesięcznie będzie musiał pracować przez 43,5 roku, aby w przyszłości otrzymać minimalną miesięczną emeryturę (700 euro). Już teraz coraz więcej osób starszych musi w Niemczech dorabiać do emerytury. Obecnie w Niemczech pracuje 761 tys. emerytów, wśród nich 118 tys. osób powyżej 75. roku życia.

Źródło: Nowy Obywatel


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. Pooky 05.10.2012 10:50

    Na świecie jest wystarczająca ilość zasobów, by wszystkich nakarmić, ubrać, każdemu zapewnić schronienie (mieszkanie) i aby zajmować się naprawdę ważnymi sprawami. A tak, “bawimy się” w pieniądze trwoniąc nasze potencjały na co najwyżej mierne działania, realizujące równie mierne cele. W ten sposób jesteśmy współkreatorami cierpienia gatunku ludzkiego…

  2. Rozbi 05.10.2012 16:37

    Koszt transportu żywności, przechowywania, chociażby do Afryki jest tak duży że po dotarciu zwykłych ziemniaków do potrzebujących to ich koszt wynosi praktycznie tyle co najdroższego posiłku.

    Więc może tak – zasobów jest wystarczająco dużo – ale są one nierównomiernie rozłożone – a żeby je na siłę przydielić po równo każdemu mieszkańcowi ziemi potrzeba by w tym momencie bardzo wiele nakładów ludzkich, surowcowych i czasowych.

  3. Aaron Schwartzkopf 05.10.2012 21:23

    Rozbi, masz rację, tyle ze te nakłady są trwonione na zbrojenia, wywoływanie i prowadzenie agresywnych wojen i takie inne gry i zabawy…

  4. Rozbi 05.10.2012 23:49

    Hmm to racja – ale dlaczego np w Afryce w wielu regionach ważniejszy jest karabin i amunicja niż studnia w wiosce?
    Dlaczego ważniejsze jest dla tych ludzi żeby zabić innych niż żeby nakarmić siebie i rodzinę.
    To zagadka nie do rozwiązania..
    Pacyfizm wydaje mi się możliwy tylko w globalnej wysoko rozwiniętej cywilizacji kiedy żadna społeczność nie będzie bojowo nastawiona do innej.
    Czeka nas jeszcze długa droga – ale to jest możliwe.

  5. Fuxygen 06.10.2012 00:24

    Ale pacyfizm występuje też w społecznościach pierwotnych- np. u Buszmenów. Czyżby wiec rozwinięta cywilizacja była w istocie zatoczeniem koła i powrotem do korzeni?

  6. Rozbi 06.10.2012 00:46

    Nie – po prostu nie będzie już o co walczyć 🙂

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.