Chodź się uzależnimy…

Opublikowano: 22.02.2016 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 850

Terapie odwykowe, zwłaszcza te długotrwałe maja jedną istotną zaletę – są dla bezdomnych rezerwowym azylem mieszkaniowym. Bo sam walor terapeutyczny jest już mocno wątpliwy. Zresztą, kto chciałby skutecznie pozbyć się nałogów?

Poza licznymi zaletami takimi jak dach nad głową, łóżko, ciepła woda i całkiem niezłe, regularne posiłki, mają one również swoje wady. W Monarze – bezwzględna abstynencja. Ale nie tylko, za bramą okazuje się, że to jeszcze nie jest najgorsze.

Niedaleko od Lublina, w malowniczej okolicy, jest ośrodek rehabilitacyjno-readaptacyjny MONAR, zwany Makondo. Leczą tam wszelkiej maści nałogowców. Można przyjść z ulicy pod warunkiem, że jest się trzeźwym. W razie czego załatwią nawet ubezpieczenie poprzez rejestrację w miejscowym urzędzie pracy. Leczenie trwa od roku do dwóch i nawet dłużej. Ja również tam trafiłem na blisko siedem miesięcy.

Szok pojawia się zaraz po wejściu. Bardzo dokładna i szczegółowa kontrola osobista. Celnicy mogliby się uczyć, a pozycje do jakich zmuszają rewidowanego przypominają trening gimnastyki artystycznej tuż przed olimpiadą. Po tym zderzeniu i serii upokorzeń, gdy wydaje się, że najgorsze już minęło… No właśnie, tylko się wydaje. Jak u Hitchcocka, po trzęsieniu ziemi, napięcie rośnie. Niewinnie brzmiące słowo – dociążenie, będzie towarzyszyło całej terapii, a na jego dźwięk pojawi się zawsze dreszcz grozy.

Dociążenia nazywane eufemistycznie pomocą. To kary za drobne przewiny. Serwują je sobie wzajemnie pacjenci podczas cowieczornych spotkań społeczności. Wygląda to tak, że któryś gorliwy – a wszyscy się z czasem tacy stają – zwraca się publicznie do drugiego gotową formułką – mam do ciebie sprawę – po takim wstępie wymienia zbrodnie jakie zauważył u swojej ofiary. Lista przestępstw jest tak długa, że trudno mi teraz wymienić wszystkie, zresztą i tak pomimo, że byłem tam ponad pół roku udało mi się poznać tylko ich część.

Wśród najpospolitszych są zapalenie papierosa w złym momencie, przełykanie czegokolwiek nie wtedy kiedy wolno – tak, regulamin szczegółowo określa kiedy można przełknąć kęs posiłku – pogłaskanie przechodzącego kota nie w porę, splunięcie na chodnik, albo chwilowe odejście od kubka z kawą. Brzmi absurdalnie i śmiesznie, ale kary wcale nie są zabawne. Na przykład za zapalenie papierosa w czasie gdy regulamin tego zabrania, np. przed śniadaniem albo po 23.00, można wyłapać kilka dni niepalenia. Za odwrócenie wzroku od kubka z kawą – kilka dni bez kawy. A za pogłaskanie kota w niedozwolonym w regulaminie czasie – kilka dni pracy do 22.00. Praca jest elementem terapii i jest różna w zależności od pory roku. W lecie, pielenie ogródka, grabienie, prace naprawcze i remontowe. A w zimie odśnieżanie, szycie szmatek albo prostowanie gwoździ.

Bardzo popularną i często serwowaną karą jest PZT, czyli piosenka z tańcem. Trzeba wtedy wystąpić przed całą grupą i w rytm śpiewanej przez samego siebie piosenki wykonać jakiś ciekawy taniec. Musi być na tyle interesujący, by grupa go zaakceptowała. Lokalny kodeks karny za największą zbrodnie uznaje – układ. Czyli wejście w osobiste, koleżeńskie relacje dwóch lub więcej pacjentów. Najwyraźniej uznano, że przyjaźń sprzyja nałogom i jako taka jest surowo w ośrodku tępiona. Gdy ktoś doniesie o istnieniu takiej grupy przestępczej i układ się rozsypie kary są już naprawdę okropne. Podczas mojego pobytu zdarzyło się to raz i winni dostali trzytygodniowy zakaz palenia oraz picia kawy, dodatkowo tydzień pracy do 22.00, trzy tygodnie w szmatach – chodzenie w drelichowych kombinezonach oraz tygodniowy ciach na przyjemności – można wtedy jeść jedynie wydawane przez kuchnię posiłki, żadnych słodyczy, owoców, cukru, napojów itp., zakaz dotyczy również słuchania muzyki i czytania książek.

Zdecydowanie lepiej odpocząć od ulicy na terapiach alkoholowych w szpitalach psychiatrycznych. Przy odpowiednim sprycie i niewielkiej dozie tupetu na niektórych oddziałach można nawet chlać do woli. Ciężko się tam jednak zadomowić. Ale o tym w kolejnym felietonie.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: Rownosc.info.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. BrutulloF1 22.02.2016 16:02

    Jest masa bezdomnych, którzy mają wywalone na ośrodki, noclegownie i tym podobne instytucje. Inni dają się zamykać nawet w areszcie czy więzieniu na zimę, żeby mieć miche i ciepły kojec. Ludzie świadomie wybierają wolność po gołym niebem lub w kanale bo tam nie ma rygoru rodem z więzienia.

  2. ZIWK 22.02.2016 17:43

    @BrutulloF1
    Dokładnie
    Jednym z największych problemów “ulungów” (bo tak nazywają bezdomnych zimujących w więzieniach) jest punkt “kodeksu karnego wykonawczego” mówiący o cotygodniowej łaźni…
    Reszta jest do przeżycia – 3x dziennie jedzenie, suche łózko, nawet lekarz czy jakieś czyste rzeczy “z pomocy”, jak się uda to nawet można rozerwać się przy telewizorze, czy kartach ale jeden problem – ŁAŹNIA…
    Z jednej strony w więzieniach ludzie podejmują pracę bezpłatną – tylko dla prawa do codziennej kąpieli (sic!), lub ryzykują kary za “nielegalkę”, a z drugiej ci, którzy “…dowódco, czy ja muszę do łaźni?…” Często są też zmuszani siłą przez innych do takich okropności, a funkcjonariusze starają się tego nie widzieć :).

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.