Chińskie „dzieci golemy”

Zespołowi naukowców z Chin udało się zmodyfikować DNA urodzonych nie­dawno bliźniąt po to, by rzekomo dać im genetyczną odporność na zarażenie wirusem HIV. To wskazuje, że pewni naukowcy prowadzą niebezpieczne eks­perymenty w celu ostatecznego urze­czywistnienia wielkiego snu eugeniki – projektowania ludzi dostosowanych do indywidualnych potrzeb. Nazywam te dzieci Golemami, ponieważ będzie nam groziło wielkie niebezpieczeństwo, kiedy technologia zacznie manipulować DNA człowieka bez pewności, że rezultat bę­dzie stabilny lub zdrowy.

W starożytnym i średniowiecznym żydowskim folklorze Golem to istota stworzona magicznie w całości z nieoży­wionej materii, takiej jak glina. Golemy nie mają duszy. Podobnie ten chiński eksperyment, w którym rzekomo „po raz pierwszy udanie wyhodowano ge­netycznie zmodyfikowanych ludzi”, jest bardzo niepokojący.

Po pierwsze, oficjalna wersja opisy­wana szczegółowo przez chińskie me­dia i przez naukowca, prof. He Jiankui z Uniwersytetu Stanforda, nie brzmi prawdziwie. He, piastujący też stano­wisko prof. w Southern University of Science and Technology, oświadczył na konferencji poświęconej modyfikowaniu ludzkiego genomu w Hong Kongu 28 li­stopada (nagranie w serwisie YouTube), że z powodzeniem zmodyfikował dwa zarodki powstałe z nasienia dawcy z wy­nikiem pozytywnym na obecność wirusa HIV i wszczepił je zdrowej matce, która urodziła bliźniaczki na początku miesią­ca. Wykorzystał najpowszechniejsze na­rzędzie do „edycji genów”, CRISPR-cas9, do zdezaktywowania genu zwanego CCR5, który pełni funkcję „wrót” umoż­liwiających wirusowi HIV wniknięcie do komórki. He twierdził, że stworzył pierw­szych na świecie zmodyfikowanych ge­netycznie ludzi i ogłosił, że druga kobieta jest w ciąży z kolejnym z jego modyfiko­wanych genetycznie zarodków.

Inni naukowcy mocno skrytyko­wali He za uczestniczenie w doświad­czeniach mających na celu zmianę ludzkich genów. To, czego rzekomo dokonał – zmiana DNA ludzkich em­brionów poprzez edytowanie genów linii zarodkowej – skutkuje tym, że zmiany w takich genach mogą być przekazy­wane i dziedziczone przez następne pokolenia. Ponadto, jak ostrzegało kilku naukowców zaangażowanych w opraco­wanie CRISPR, He tak naprawdę zmie­nia ludzką pulę genową. „Możemy nie zobaczyć efektów tego procesu przez kilka następnych pokoleń” – powie­dział Dennis Lo Yuk-ming, przewodni­czący Wydziału Patologii Chemicznej z Chinese University.

Naukowiec, który pierwszy zasu­gerował rozwijanie napędów geno­wych w ramach edycji genów, biolog z Uniwersytetu Harvarda, Kevin Esvelt, publicznie ostrzegł, że rozwijanie edycji genów wraz z technologiami napędów genowych grozi niebezpiecznymi kon­sekwencjami, jeśli coś pójdzie nie tak, jak trzeba. Zauważa, że CRISPR często zawodzi, i wskazuje na prawdopodo­bieństwo powstawania mutacji spra­wiających, że nawet łagodne napędy genowe stają się agresywne. Podkreśla: „Zaledwie kilka zmodyfikowanych orga­nizmów może nieodwracalnie zmienić ekosystem”.

Komputerowe symulacje napędów genowych Esvelta wyliczają, że wyniko­wy zmodyfikowany gen „może rozprze­strzenić się wśród 99 procent populacji w ciągu zaledwie 10 pokoleń i utrzymy­wać się przez ponad 200”. Esvelt omówił edytowanie genów na przykładzie ko­marów. Teraz przechodzimy do modyfi­kowania genów ludzkich zarodków.

Konferencji poświęconej modyfiko­waniu genów w Hong Kongu, aa której prof. He po raz pierwszy dumnie ogłosił swoje wyniki, dramaturgii dodała jego odmowa odpowiedzi na pytania o to, kto finansował jego eksperymenty i dla­czego utrzymywał je w tajemnicy do momentu ukończenia. Chińscy oficjele twierdzą, że nie wiedzieli o projekcie He. Żadne niezależne źródło nie potwierdzi­ło oświadczenia He ani on sam nie opu­blikował go jeszcze w żadnym recenzo­wanym czasopiśmie naukowym.

Okazuje się, że nad projektem edy­cji genów wspólnie z He pracował dr Michael Deem, profesor bioinżynierii z renomowanego Uniwersytetu Rice’a. He Jiankui uzyskał doktorat na Uniwer­sytecie Rice’a w roku 2010 i w tym sa­mym roku zaczął pisać artykuły naukowe wspólnie z drem Deemem. Dr Deem jest podobno również powiązany finanso­wo z dwiema firmami modyfikującymi geny, które przedsiębiorczy He założył w Chinach. Dr Deem, który otrzymuje też środki z należących do rządu USA Narodowych Instytutów Zdrowia, nie prowadzenia eksperymentów w zakresie modyfikowania ludzkich genów i wszczę­to w tej sprawie rządowe śledztwo. Na swoje usprawiedliwienie dr Deem oznaj­mił, że chińskie prawo, które jest wyraź­nie niejasne w tej kwestii, nie zakazuje edytowania genów u ludzi.

Wynika to z tego, że Chiny uczestni­czą w wielu dziedzinach w technologicz­nym wyścigu z Zachodem. W ramach dziesięciu priorytetów rozwojowych ambitnej strategii Madę in China 2025 rząd wymienia jako priorytetowy obszar Biotechnologię.

Niestety chiński rząd nie wyklucza znanych ze swojej szkodliwości dzie­dzin biotechnologii, takich jak two­rzenie Genetycznie Modyfikowanych Organizmów, czyli GMO. W roku 2017 państwowa firma ChemChina przejęła szwajcarską Syngentę, największego na świecie producenta środków agroche­micznych i trzeciego co do wielkości pod względem posiadanych patentów na nasiona GMO. Jeśli chodzi o toksyczny środek roślinobójczy, glifosat, określony przez Światową Organizację Zdrowia jako „potencjalny kancerogen”, chińskie przedsiębiorstwa są zdecydowanie jego największymi światowymi producen­tami. W roku 2017 globalna produkcja glifosatu wyniosła 1065 000 ton, z cze­go 380 000 ton pochodziło z Monsanto, a 685 000 ton z chińskich firm.

Wygląda na to, że to Chiny stają się światowym liderem w edycji genów. W styczniu ubiegłego roku amerykań­ska National Science Foundation w swo­im corocznym raporcie zatytułowanym „Science and Engineering Indicators: 2018 Report” („Wskaźniki nauki i inży­nierii: Raport 2018”), podała, że chociaż USA wciąż przodują w rozwoju nauki i technologii, „ich globalny udział w tej dziedzinie maleje, podczas gdy udział innych krajów – zwłaszcza Chin – stale rośnie”. Modyfikacja genów i sztucz­na inteligencja były dwoma obszarami gwałtownego rozwoju Chin omówiony­mi w sprawozdaniu.

Ciągle nie jest jasne, czy pewne amerykańskie agencje rządowe, takie jak Narodowe Instytuty Zdrowia, fi­nansujące dra Deema z Uniwersytetu Rice’a nie łożą po cichu środków na projekty modyfikacji ludzkich genów autorstwa He, wykorzystując libe­ralny chiński porządek prawny. Albo czy tajna filia badawcza Pentagonu, Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności (Defense Advanced Research Projects Agency; w skrócie DARPA), również nie odgrywa w tym wszystkim roli.

Jak już wcześniej pisałem, program DARPA nazwany Insect Allies „ma na celu rozprzestrzenianie zarażonych ge­netycznie modyfikowanych wirusów w celu zmiany chromosomów zbóż bezpośrednio na polach”. Ta koncep­cja funkcjonuje pod pojęciem „dzie­dziczenia poziomego” w odróżnieniu od dominującej pionowej metody mo­dyfikacji GMO, która wprowadza two­rzone w laboratoriach modyfikacje do chromosomów określonych gatunków w celu tworzenia roślin GM. Genetyczne zmiany zbóż dokonywane byłyby w dro­dze „rozsiewania takich wirusów przez owady” w dzikiej przyrodzie.

Grupa europejskich naukowców mocno skrytykowała projekt DARPA Insect Allies. Podkreślili oni, że DARPA nie przedstawiła żadnych uzasadnionych powodów na stosowanie insektów będą­cych niekontrolowanym środkiem wpro­wadzania syntetycznych wirusów do środowiska. Co więcej, uważają, że pro­gram Insect Allies można dużo łatwiej wykorzystywać jako narzędzie w wojnie biologicznej niż do rutynowych zastoso­wań w rolnictwie. „Znacznie łatwiej jest zabijać lub sterylizować roślinę z uży­ciem edycji genów, niż uczynić ją odpor­ną na herbicydy lub owady” – twierdzi Guy Reeves.

W tym momencie wydaje się, że chiński rząd zmierza do przejęcia kon­troli nad prof. He i jego badaniami. Nie wiadomo jednak, czy nie jest to kosme­tyczna próba rozmydlenia ogromnej kry­tyki, jaka spadła na He. Wcześniej w tym roku The Wall Street Journal doniósł, że według przeglądu artykułów opubliko­wanych w chińskich czasopismach na­ukowych od roku 2015 co najmniej 86 osób poddano eksperymentom w zakre­sie modyfikacji genów. Z treści tych ar­tykułów wynika, że wszystko zaczęło się w roku 2015, kiedy od 36 chorych na raka nerek, płuc, wątroby i gardła pobrano komórki, w których następnie zmodyfi­kowano geny i wszczepiono je z powro­tem do ciała, podobno w celu zwalczania przez nie nowotworów. Autorzy artykułu w The Wall Street Journalu podkreślili, że formalnie nie opublikowano żadnego badania klinicznego.

Cała dziedzina modyfikacji genetycz­nych, w tym Projekt Genom i paten­towane nasiona GMO, to trwające od wielu dekad marzenie pewnych bardzo wpływowych aktorów, takich jak ro­dzina Rockefellerów i Bill Gates. Jest to ni mniej, ni więcej tylko eugenika. Wszystkie ich plany opierają się na fatal­nym błędzie naukowego redukcjonizmu zakładającym, że całą złożoność życia można sprowadzić do samych genów, które można do woli modyfikować.

W niedawnym artykule mówiącym o błędach ekspresji genów, mianowicie o będącym wciąż nie udowodnioną hi­potezą założeniu, że tysiące chorób jest powodowanych przez dysfunkcję jakie­goś genu, naukowiec Jon Rappoport, który postrzega edytowanie genów jako „element agendy transhumanizmu”, przytacza słowa Gregory’ego Stocka, by­łego dyrektora programu nauczania me­dycyny, technologii i nauk społecznych na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles: „Nawet gdyby przepadła połowa gatunków na Ziemi (w trakcie eksperymentów gene­tycznych), nadal pozostałaby olbrzymia różnorodność. Gdy ludzie w odległej przyszłości spojrzą wstecz na obecny okres historyczny, prawdopodobnie uj­rzą go nie jako erę zubożenia środowi­ska naturalnego, ale jako erę, kiedy na scenie pojawiła się cała plejada nowych form, czasem biologicznych, czasem technologicznych, a czasem będących kombinacją obu”.

Naukowcy, wśród nich niektórzy pierwotni wynalazcy technologii edycji genów, którzy wzywają do ogłoszenia globalnego moratorium na napędy ge­nowe i modyfikowanie genów, dopóki nie zostaną one definitywnie uznane za bezpieczne, być może zdobędą po­słuch po tych wstrząsających raportach o modyfikowaniu ludzkich genów przez Chińczyków. Coś, co wspierają Bill Gates i DARPA, nie może być „tylko dobre”.

W klasycznej opowieści o Golemie, podobnie jak o potworze dra Franken­steina, rabin musiał uciec się do pod­stępu, aby go zdezaktywować, w wyni­ku czego runął on na swojego twórcę i zmiażdżył go. Edytowanie genów ludzi łudząco przypomina ten mit o Golemie.

Autorstwo: F. William Engdahl
Tłumaczenie: Nexus
Źródło oryginalne: GlobalResearch.ca
Źródło polskie: Wolna-Polska.pl