Chińczyk zawstydził konsumentów z USA
Pewien młody Chińczyk, komentujący bieżące zjawiska na „TikToku”, zawstydził konsumentów w Ameryce trafnością swoich wniosków.
„Rabują was nieprzytomnie w biały dzień, a wy jesteście im wdzięczni. Przecież to tragiczne oszustwo. Dlatego mówię wam, Amerykanie, że nie cła są wam potrzebne, ale rewolucja. Przez dziesięciolecia wasi rządzący i oligarchowie wysyłali wasze miejsca pracy do Chin. Powodem nie jest dyplomacja ani pokój, ale eksploatacja taniej siły roboczej. W ten sposób zlikwidowali wam całą klasę średnią i jeszcze każą odnosić się do tego z dumą. Oni sprzedali waszą przyszłość dla własnych zysków. Faktem jest, że Chiny zarobiły na tym, ale za te pieniądze budowane są drogi, miliony Chińczyków wydostały się z biedy, ciesząc się wyższym poziomem życia, rozwija się budownictwo, a finansowana jest służba zdrowia. Przykładem jest moja własna rodzina, a jak wy na tym eksporcie miejsc pracy skorzystaliście? Oligarchowie kupili sobie kolejne jachty, odrzutowce i rezydencje z podjazdami na pola golfowe. Manipulują rynkiem, unikają płacenia podatków i angażują krocie pieniędzy w niekończące się wojny. Wam zostawiają stagnację płac przy porażających kosztach utrzymania, opiece zdrowotnej i wieczny kredyt, jak dopamina; daje chwilową przyjemność, drążąc kieszenie coraz głębiej” – powiedział tiktoker.
„Przez 40 lat Amerykanie i Chińczycy korzystali ze zjawiska rozwoju produkcji i handlu, ale tylko my – w Chinach potrafiliśmy postawić na budowę ku powszechnemu pożytkowi. Nie jest to winą Chińczyków, ale waszą – Amerykanów, że dopuściliście do akceptacji kłamstw, przez które staliście się grubi, leniwi i uzależnieni. Teraz oni, jako sprawcy nieszczęścia, obwiniają Chiny za cały bałagan. Nie sądzę, że potrzebne są cła, bo wam potrzeba ocknąć się z letargu, żeby odzyskać swój kraj. Właśnie to nazywam rewolucją” – podsumował Chińczyk.
Tę wypowiedź przytoczył gospodarz programu „Judging Freedom” – sędzia Andrew Napolitano, doceniając jej trafność i zbieżność z innymi uczestnikami życia politycznego USA.
System pozornej demokracji tak zabezpieczył sobie egzystencję, by wybory przebiegały zgodnie z oczekiwaniami władzy kontrolowanej demokracji, a nie zgodnie z wolą wyborców, mających egzystencjalne powody do zmian systemowych.
Frustracja Amerykanów, już po trzech miesiącach działalności częściowo wybranej administracji, uzupełnionej plejady urzędników, obnażyła dwa zasadnicze mankamenty. Kwestie podatków i ceł wymagają debaty i decyzji w Kongresie. Zamiast tego Trump, czując się monarchą absolutnym, niesionym aurą nadziei wyborców, rządzi jednoosobowo, wydając dekrety.
Wspomniany Kongres decyduje o większości spraw z całkowitą amnezją na respektowanie zapisów konstytucyjnych. W takim państwie tylko plutokracja ma się dobrze, a na jej usługach żyją media.
Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com (czas wideo 19:00)
Źródło: WolneMedia.net