Cenię pragmatyzm Czechów

Opublikowano: 03.10.2014 | Kategorie: Historia, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 840

Czy w polityce liczy się tylko i wyłącznie siła? Czy kolaboracja z Niemcami była dla Polaków szansą? Dlaczego warto podziwiać pragmatyzm Czechów? Z Piotrem Zychowiczem rozmawiamy o jego nowej książce „Opcja niemiecka”.

MICHAŁ PRZEPERSKI: Czeska pisarka Milena Jesenská napisała wiosną 1939 r., już po wejściu Niemców do Pragi: „Być może pięknie jest umierać na próżno (…) My musimy żyć”. Taka wypowiedź to manifestacja pragmatyzmu. Czy Piotr Zychowicz reprezentuje „ducha czeskiego”?

PIOTR ZYCHOWICZ: Na pytanie „bić się czy nie bić?” Czesi odpowiadają „nie bić się”. Natomiast ja odpowiadam: „bić się, ale z głową”. Nie zmienia to faktu, że cenię pragmatyzm Czechów, który wyraził się w ich postawie w trakcie II wojny światowej. Polacy często lekceważą Czechów za ich wybory z lat 1938-1945. A tymczasem to oni, lepiej niż Polacy wiedzieli, że nie ma co liczyć na sojusz z Francją. A skoro tak to nie ma sensu prowadzić w osamotnieniu wojny z Niemcami. Czesi doskonale zdawali sobie też sprawę z tego, że na ich ziemie wkroczył okupant zdolny do nieprawdopodobnego okrucieństwa. Dobrze zdiagnozowali oni narodowy socjalizm. Dlatego też postanowili przeczekać ten koszmar, starając się zminimalizować straty własne.

– Czyli to oni mieli rację, a nie Polacy?

– Czesi postawili na ekonomię krwi. Polacy poszli w dokładnie przeciwną stronę. A na koniec wojny oba narody skończyły tak samo – znalazły się na blisko pół wieku pod sowiecką okupacją. Różnica polega zaś na tym, że czeskie straty wojenne były znikome, a Polacy wręcz na progu biologicznej zagłady. To pokazuje, że czeska strategia była lepsza.

– Problem tylko w tym, że Niemcy gotowi byli na jakiś rodzaj porozumienia z Czechami, a z Polakami w ogóle nie chcieli rozmawiać.

– Tak, na tym polega cała katastrofa. Niemcy po pokonaniu Polski w październiku 1939 mieli do wyboru dwie drogi. Mogli – tak jak we Francji – potraktować przeciwnika po rycersku, albo zaprowadzić w Polsce politykę bezwzględnych represji i ludobójstwa. Jak wiadomo poszli tą drugą drogą, zamieniając środkową Polskę w kolonię, w której życie stało się koszmarem. Na tej straszliwej fali bezwzględnych represji i terroru wymierzonych w Polaków skorzystali jedynie bolszewicy.

– Dlaczego III Rzesza nie chciała porozumienia?

– Decydowała urażona duma Hitlera, który był wściekły na Józefa Becka i Polaków, że ci w 1939 roku stanęli okoniem i pokrzyżowali misterne niemieckie plany. Chodzi oczywiście o odrzucenie propozycji wspólnej wyprawy na Związek Sowiecki. Obok bezmiaru zbrodni, które obciążają konto Hitlera, popełnił on również masę fatalnych politycznych błędów. Brak porozumienia z Polską był jednym z najpoważniejszych z nich. „Opcja niemiecka” jest książką, w której głównym bohaterem negatywnym jest właśnie Hitler. Będzie to pewne zaskoczenie, zwłaszcza dla nawiedzonych lewaków, z portalu wpolityce.pl wmawiających mi rzekomą proniemieckość. Ja tymczasem podpisuję się pod poglądem Józefa Mackiewicza, który stwierdził niegdyś, że Adolf Hitler był najbardziej skutecznym agentem bolszewickim w dziejach świata.

– „Opcja niemiecka” to trzecia książka Piotra Zychowicza i trzecia w której czytelnik nie znajdzie przypisów. Czy nie chciałby Pan pisać takich książek jak np. Sławomir Cenckiewicz: z jednej strony mocno osadzonych źródłowo, a przecież wciąż niezwykle poczytnych…?

– Chcę by moje książki były jak najbardziej przystępne i lekkie w odbiorze. Bardzo łatwo jest wejść na „drogę śmierci”, którą dla historyka jest produkowanie 1500-stronicowych cegieł, w których więcej jest przypisów niż tekstu głównego. Cegły takie bowiem drukuje się w 50 egzemplarzach, które kurzą się później latami na półkach bibliotecznych. Wszyscy takie książki wpisują do bibliografii, ale jedynymi osobami, które je czytają są żony autorów. A i to nie zawsze. Tymczasem mnie chodzi o to, żeby moje idee docierały do jak największej liczby czytelników. Stąd właśnie nacisk na przystępność formy. Wszyscy ci, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę, mogą skorzystać z solidnej bibliografii, którą znajdą w każdej mojej książce.

– Czyli Pańskim zdaniem w ogóle nie warto polemizować z naukowcami?

– Jeżeli historyk może polemizować tylko z książką która ma przypisy, to sprowadzamy sprawę do absurdu. Polemizuje się przecież z tezami, a nie z przypisami. Wielu naukowców wypowiadało się na temat moich książek: jedni bardzo przychylnie, inni bardzo krytycznie. Brak przypisów im jakoś w tym nie przeszkadzał. Mnie cieszy jednak co innego. Tyle się mówi o tym, że Polacy nie czytają książek historycznych, a tu proszę – moje książki cieszą się sporą popularnością. Okazuje się, że ludzie jednak chętnie sięgają po pozycje historyczne, muszą one być jednak atrakcyjne w formie.

– Czy to znaczy, że nie chciałby Pan napisać książki w pełni naukowej?

– Każdy ma swój styl pisania. Wspomniany wcześniej Sławomir Cenckiewicz moim zdaniem pisze świetnie, ale nie mam zamiaru go naśladować – ja po prostu piszę inaczej. Nie ukrywam, że jestem wielkim admiratorem Stanisława Cata-Mackiewicza. Jest to autor, który chyba nigdy nie postawił ani jednego przypisu, a przecież jego wkład intelektualny w polskie debaty XX wieku jest niepodważalny. Broń Boże nie chcę się porównywać do tak wybitnego publicysty – gdzie mi do niego! – ale to właśnie taki styl pisania mnie inspiruje. Na razie nie mam zamiaru tego zmieniać. Może na starość się zmienię?

– Otwórzmy więc najnowszą książkę Piotra Zychowicza. Czytamy tam: „nasi ówcześni przywódcy byli ludźmi nieodpowiedzialnymi. Bezsensownie rzucali kolejne setki i tysiące Polaków na gigantyczny całopalny stos, którego blask miał zwrócić na nas uwagę świata”. Brzmi znajomo. Te oceny i określenia znamy już z poprzednich książek.

– „Opcja niemiecka” jest pomyślana jako trzecia część tetralogii, więc nie może dziwić, że teza wszystkich książek jest jednakowa. Okazała się ona na tyle wyrazista, że ktoś nazwał ją „pierwszym prawem Zychowicza”. Teza ta jest naukowo udowodniona i niepodważalna, zupełnie jak prawo powszechnego ciążenia: aby Polska mogła wygrać II wojnę światową, Niemcy powinny najpierw pokonać Związek Sowiecki, a potem przegrać na froncie zachodnim. Innymi słowy musiał powtórzyć się scenariusz z I wojny światowej. Wtedy to państwa centralne najpierw pokonały Rosję, po czym same poległy na Zachodzie. A Polska na ich gruzach powstała jak feniks z popiołów.

– Co więc nowego chce Pan powiedzieć w „Opcji niemieckiej”?

– „Opcja niemiecka” jest książką, jakiej do tej pory jeszcze w Polsce nie było. Jest to raczej pozycja popularnonaukowa niż publicystka. Zebrałem w jednym miejscu wszystkie znane próby porozumienia polsko-niemieckiego podczas II wojny światowej. Okazuje się, że było ich zdecydowanie więcej niż się to powszechnie sądzi. Liczba Polaków chętnych do współpracy z okupantem topniała jednak wraz z wzrostem fali zbrodni popełnianych przez Niemców. Berlin zresztą wszystkie polskie oferty odrzucał. Niemcy ocknęli się dopiero po klęsce pod Stalingradem. Zorientowali się wówczas, że polityka prowadzona przez nich w Polsce i całej Europie Wschodniej jest nie tylko zbrodnicza, ale również absurdalna, szkodząca niemieckim interesom. Zaczęli więc szukać jakiegoś kompromisu z Polakami, ale wówczas nie było już o czym gadać i z kim gadać. Nawet najbardziej zatwardziali polscy germanofile nie chcieli negocjować ze zbrodniarzami. Jest też inna ważna sprawa, o której dowiedzą się czytelnicy mojej książki. Okupację niemiecką traktujemy często tak jak pokazywano ją w filmach z okresu PRL. Zakładamy, że od początku do końca jej trwania istniał jeden spójny i konsekwentnie realizowany plan zagłady wszystkich Polaków. W rzeczywistości Niemcy nie mieli żadnego konkretnego pomysłu na to co zrobić po zwycięstwie na Polską. Przez całą okupację miotali się od ściany do ściany. Nie bardzo właściwie wiedzieli jaki porządek chcą u nas zaprowadzić – dominowała improwizacja. W Berlinie nie brakowało też zwolenników liberalnego kursu wobec Polski. Było kilka momentów w których mógł nastąpić zwrot. Wszystko jednak rozbijało się o Hitlera.

– Czy gdyby ktoś zastąpił Hitlera w roli Führera, to porozumienie polsko-niemieckie stałoby się możliwe?

– Gdyby Niemcami nie rządził reżim narodowosocjalistyczny, ale np. pragmatyczny rząd konserwatywny historia pewnie potoczyłaby się zupełnie inaczej. Przyniosłoby to korzyść nie tylko Polakom, ale również Niemcom i Rosjanom. To Adolf Hitler zafundował bowiem Polakom i narodom Europy Środkowej pół wieku komunizmu. Polakom – PRL, a własnemu narodowi – NRD. Gdyby Niemcy były rządzone przez ludzi racjonalnych, to porozumieliby się Polakami, a do Związku Sowieckiego przyszliby jako wyzwoliciel, a nie ciemiężyciel. A wówczas upadek imperium Stalina byłby pewny.

– Występujący po polskiej stronie kandydaci do współpracy z Niemcami wydają się mało poważni. Czy naprawdę sądzi Pan, że Polaków stać byłoby na kolaborację?

– Trzeba tu zrobić ważne rozróżnienie. Kolaboracja dzieli się na ideologiczną i pragmatyczną. Polacy często nie dostrzegają tej różnicy i wszystkich zwolenników porozumienia z Niemcami pakują do jednego wora z napisem „zdrajcy”. Tym mianem można zaś określić tylko przedstawicieli różnych lokalnych ruchów totalistycznych, którzy podjęli współpracę z Niemcami z powodu fascynacji ideologią NSDAP czy wspólnej nienawiści do Żydów. Strzałokrzyżowcy, Żelazna Gwardia, ustasze – takiej swołoczy wszędzie było sporo. Gdyby tego rodzaju ludzie pojawili się w Polsce i stworzona zostałaby jakaś polska partia narodowosocjalistyczna, byłoby to prawdziwą tragedią. Na szczęście, do takie kolaboracji w naszym kraju nie doszło. Co innego kolaboracja pragmatyczna. Podejmowali ją ludzie, którzy gardzili Hitlerem i narodowym socjalizmem, ale uważali, że w interesie ich krajów leży minimalizacja strat ludzkich. Uważali, że należy tworzyć proniemieckie rządy, który będą pełnić rolę poduszki amortyzującej uderzenia spadające na naród ze strony aparatu represji okupanta. Modelowym przykładem takiego postępowania jest przywódca państwa Vichy, marszałek Philippe Pétain. Zapytany kiedyś o to dlaczego podjął kolaborację z Niemcami, odpowiedział: wziąłem na siebie to brzemię, by moja ojczyzna uniknęła losu Polski.

– A czy Polacy mogli faktycznie uniknąć swojego losu?

– Taka pragmatyczna, konserwatywna ugoda, zawarta bardzo szybko po kampanii wrześniowej, zanim rozpoczęły się masowe represje, byłaby słuszna i dobra dla sprawy polskiej. Powód jest prosty: zginęłoby mniej Polaków. Niestety porozumienie takie było niemożliwe ze względu na opór Hitlera.

– No dobrze, ale porozumienie z Niemcami zakładałoby na pewno powołanie jakichś polskich oddziałów wojskowych walczących z Sowietami.

– Czymś zupełnie innym jest porozumienie z Niemcami przed wybuchem II wojny światowej, a czym innym porozumienie po klęsce wrześniowej. W pierwszym wypadku potężne polskie dywizje mogłyby okazać się na froncie wschodnim czynnikiem decydującym. Natomiast po klęsce wrześniowej w 1939 roku cele strategiczne Polski powinny ulec zmianie. Po kampanii, w której ponieśliśmy poważne straty, powinniśmy postawić na ograniczanie dalszych strat. Wysłanie na wschód w roku 1942 czy 1943 jakichś legionów Polskich przyniosłoby tylko straty. Takie oddziały, przygotowane naprędce i zapewne niewielkie, nie byłyby bowiem w stanie przesądzić o wyniku wojny – stałyby się mięsem armatnim. Gdyby więc rzeczywiście Niemcy chcieli usiąść do stołu rozmów, Polacy powinni zachować się jak generał Franco. Gdy Hitler zażądał od niego wysłania armii hiszpańskiej na front wschodni, sympatyczny dyktator wysłał tam tylko jedną, symboliczną jednostkę – słynną Błękitną Dywizję.

– Powiedzmy więc, że kompromis z Niemcami był jeszcze możliwy jesienią 1939 r. A co potem?

– Kiedy wiosną 1940 r. zupełnie do tego niesprowokowani Niemcy wymordowali tysiące Polaków w ramach zbrodniczej „akcji AB” – drzwi do porozumienia właściwie się zatrzasnęły. Jeszcze jedna szansa pojawiła się w czerwcu 1941 r. Był to moment wyboru – gdy za łby wzięli się nasi dwaj wrogowie, to trzeba było się zdecydować z kim idziemy. Władysław Sikorski pod naciskiem Brytyjczyków zdecydował się na kompromis z Sowietami. A tymczasem do lata 1941 r. to ci ostatni mieli na swoich rękach więcej polskiej krwi niż Niemcy. Dopuszczam więc możliwość, że jeszcze w lecie 1941 r. mogło dojść do jakiegoś porozumienia polsko-niemieckiego. Na ziemiach wschodnich Niemców witano przecież jako wyzwolicieli spod okupacji sowieckiej. Wszystkie rachuby znowu przekreśliła jednak postawa Hitlera. W obliczu bezprecedensowych triumfów Wehrmachtu nad Armią Czerwoną, uznał on, że Niemcy Polaków do niczego nie potrzebują. Szanse na porozumienie na poziomie centrów władzy zostały więc wówczas definitywnie pogrzebane. Inaczej było na poziomie lokalnym. Od lata 1941 r. niemiecki aparat represji poszukiwał kontaktu z polskim podziemiem.

– Jak to?

– Modelowym przykładem jest sprawa Janusza Albrechta, osoby nr 2 w Związku Walki Zbrojnej. Aresztowano go w lipcu 1941 r. i poddano brutalnemu śledztwu, po czym złożono mu pewną propozycję. Tamtejsi oficerowie Gestapo zaproponowali rodzaj porozumienia taktycznego: skoro Sikorski nie porozumie się z Hitlerem, zawrzyjmy porozumienie sami. Nazywano to „tajnym zawieszeniem broni”. My zliberalizujemy reżim okupacyjny, represje ustaną. Wy w zamian powstrzymajcie się od akcji sabotażowej na zapleczu frontu wschodniego. Gen. Stefan Rowecki „Grot” określił później propozycję Niemców jako formułę „spokój za spokój”. Albrechtowi propozycja ta wydała się bardzo atrakcyjna: Polacy przestaliby masowo ginąć, a ZWZ mógłby zająć się zwalczaniem komunistów. Niestety, „Grot” odmówił spotkania z Albrechtem. Zamiast tego zmusił swojego przyjaciela do popełnienia samobójstwa – Albrecht wypił truciznę w lokalu konspiracyjnym. Nie ukrywam, że jestem ogromnym admiratorem „Grota”, ale tę jego decyzję uważam za wielki błąd. Niemcy nie ustawali w próbach takich taktycznych porozumień aż do 1945 r., ale Polacy za każdym razem odrzucali je z przyczyn honorowo-pryncypialnych. „Co pomyślą o nas sojusznicy?” – mówiono. Niestety, polscy przywódcy przedkładali zdanie sojuszników nad dobro narodu. Przykro to pisać, ale przyjęli pozycję wiernego psa, warującego przy nodze aliantów. Tak to już niestety bywa, że wiernego psa się nie szanuje. Leje się go kijem, głodzi, a na sam koniec przywiązuje do drzewa i porzuca w lesie. Taki los spotkał Polaków.

– Efektem tego, że nie doszło do porozumienia z Niemcami jest etos polskiego państwa podziemnego. Polacy są z niego dumni, podziwia je cały świat. Może jednak warto było walczyć z Niemcami?

– Jaki był najważniejszy, najwspanialszy ruch oporu w czasie II wojny światowej? Każdy człowiek Zachodu interesujący się historią odpowie bez namysłu: francuska Résistance. A drugi? Oczywiste, czeski! Przecież to Czesi zabili Heydricha. To nie żart. Naprawdę tak uważa cały świat. Czesi przeprowadzili jedną spektakularną akcję, która zapisała się w pamięci świata. Polacy przeprowadzili tysiące mniejszych akcji, lecz ich ogólny efekt był marny. Wielkich szkód Niemcom to nie wyrządziło, natomiast ilość krwi jaką za nie zapłaciliśmy była gigantyczna. Dziś nikt nie ma pojęcia o Polskim Państwie Podziemnym. Wprost przeciwnie, jesteśmy przedstawiani jak naród kolaborantów, morderców Żydów, wspólników Hitlera, pisze się o „polskich obozach”. To smutne, ale w polityce – także historycznej – fakty nie mają najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko i wyłącznie siła. Słabi i naiwni zawsze dostają w d**ę.

Z Piotrem Zychowiczem rozmawiał Michał Przeperski
Źródło: Hitmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

9 komentarzy

  1. robi1906 03.10.2014 20:17

    Już mi dużo nie brakuje , by zacząć nazywać pana Piotra Zychowicza volksdojczem .

    Tysiąc lat walki z niemcami a ten tylko widzi Hitlera , bo gdyby nie było Hitlera to Polacy i Niemcy ciumali by się po dzióbkach .

    Oprócz Stanisława Cata-Mackiewicza niech ten pan przeczyta chociażby Melchiora Wańkowicza “Wrzesień żagwiący ” , to może zobaczy jacy z niemców były diabły i przestanie pisać farmazony o witaniu niemców jak wyzwolicieli , bo tak to ich witali tylko banderowcy .
    A jak mu się nie chce czytać , to tylko jeden przykład , wpisać sobie w google
    ” mord profesury Lwowskiej 1941 rok ”

    I na koniec Czechy , to co Polska zrobiła im w 38′ roku , to nie jest głupota , to jest zdrada narodu , niszcząc razem z Niemcami jedyne państwo , które mogło w przyszłości pomóc nam w walce z niemcami .
    A tak zamiast sojusznika , udzielono pomocy Niemcom otoczyć Polskę praktycznie z każdej strony .

    P.S.
    licząc nieboszczyków które rocznie kosztowała okupacja niemiecka . To hipotetyczny koniec wojny wygrany przez “demokratyczny zachód” , to koniec wojny doczekaliby w Polsce tylko volksdojcze i banderowcy .

  2. MilleniumWinter 04.10.2014 09:39

    Historyk taki jak Komorowski.
    Niemcy w 1939 r. nie mieli planu co zrobić z Polską? Pewnie dlatego już październiku zaczęli systematyczną likwidację osób z przygotowanych wcześniej list.

    B Y Z Y D U R A

  3. robi1906 04.10.2014 17:53

    Maximov

    Sojusz z niemcami wiązałby się z uczestnictwem w wojnie , Niemcy nie odpuściliby sobie za plecami 2 milionów żołnierzy , przypuszczając (zapewnie słusznie ) ciosu w plecy gdy oni np: będą zdobywać Moskwę .

    Czy Hitler traktował lepiej Rosjan którzy z bolszewikami nie mieli nic wspólnego ,
    nie ,
    zatem Polacy braliby udział w ludobójstwie jakiego świat nie widział .

    Czy byłbyś dumny z dziadka , który zdobył Leningrad , zagładzając przy tym dwa miliony ludzi , w Charkowie milion ludzi itd , itp .

    Wracając do Rosjan Hitler i Stalin to dwie strony tego samego medalu ,
    zapewne nie będzie przesadą stwierdzenie że Stalin był narzędziem syjonistów ,
    obaj mordowali Rosjan milionami .
    np:
    Ostatnio Putin stwierdził publicznie że w pierwszym bolszewickim rządzie było ponad 80% żydów .
    Tak samo jak w polskim UB , w NKWD było ich ponad 50% , i większość kadry kierowniczej .

    Hitler nie prowadził wojny ze Stalinem ani z bolszewikami ani z żydo-komuną
    ( takie stare określenie ),
    on prowadził wojnę z ludźmi , i dlatego nie wolno było przykładać do tego ręki .

    Całkiem czym innym jest wina Becka za wpędzenie Polski w sytuację bez wyjścia .

    Teraz różnica miedzy Polską a Czechami , ze względów których współpraca Polsko-Niemiecka nie była możliwa ,
    zatarg o Śląsk , zatarg o Poznańskie , zatarg o dostęp Polski do morza , itp .

  4. Maximov 05.10.2014 02:03

    @robi1906
    Tak, wzięlibyśmy udział w wojnie. To było nieuniknione.
    Czy Polacy braliby udział w ludobójstwie to wątpię.
    Jeśli już to byłyby co najwyżej jakieś pojedyncze przypadki.
    Jeśli chodzi o dziadka to dumny bym nie był.
    Z drugiej strony, choć to brutalne, przynajmniej to nie Polacy byliby głodzeni i mordowani.
    “Hitler nie prowadził wojny ze Stalinem… i dlatego nie wolno było przykładać do tego ręki ”
    Kpisz sobie?
    Jakoś Węgrzy, Czesi, Rumuni przyłożyli do tego rękę. I co? I nic.
    Gdyby nasze stosunki z Niemcami były poprawne to nie byłoby zatargów.
    Niemcy chcieli mieć korytarz przez nasze terytorium i logicznie na to patrząc, to dość racjonalne żądanie.
    Moglibyśmy się dogadać.
    Zabrakło realnego spojrzenia na sytuację za to zbyt dużo było fałszywej, narodowej dumy.
    Gdańsk… Mieszkało tam wtedy, jeśli dobrze pamiętam,ok 10% Polaków?
    Czy warto było o niego walczyć? Przecież mieliśmy Gdynię.
    Brak trzeźwej oceny sytuacji zakończył się dla Polski tragedią.
    Zawsze trzeba mierzyć siły na zamiary.

  5. robi1906 05.10.2014 13:38

    Maximov

    Zychowicz miesza fikcję z rzeczywistością , to co było , z tym co hipotetycznie mogło by być , doprawionych dużą ilością pobożnych życzeń .

    Mnie takie rzeczy nie bawią , bo możemy tak sobie pisać bez końca ,
    a bez oparcia na faktach , to całe nasze pisanie jest tak naprawdę bezprzedmiotowe

  6. Maximov 06.10.2014 00:30

    @robi1906
    No właśnie… faktach.
    Nasz obecna historia była fałszowana przez cały okres komunizmu.
    Zychowicz na nowo analizuje dostępne dokumenty i ukazuje zupełnie inną historię od tej, której się uczyłem się w szkole.
    Nie twierdzę, że zgadzam się ze wszystkim co pisze, ale ukazuje te same wydarzenia w zupełnie innym świetle i ta jego wizja jest znacznie bardziej spójna, niż obecnie przyjęta wersja np. powstanie warszawskie.
    Może sobie nigdy nie uświadamiałeś tego, ale znakomita większość profesorów historii w Polsce zaczynała za głębokiej komuny i też wtedy robiło kariery.
    Nawet jeśli mieli wtedy dostęp do wszystkich dokumentów i świadków to i tak musieli pisać historię po ówczesny system.
    Zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że historię Polski XX wieku wypadałoby napisać na nowo, co właśnie robi Zychowicz.

  7. dagome12345 06.10.2014 10:21

    Tak czytam komentarze i się dziwie jak historia może być zafałszowywana.
    Do wojny przygotowywał się Hitler jak i Stalin. To była tylko kwestia czasu , który z nich wykona pierwszy ruch.
    Śmieszą mnie teksty lub opinie stwierdzające ,że gdybyśmy przyłączyli się do Hitlera to byśmy mieli teraz bogaty kraj i żyło by nam się lepiej. Otóż może żyło by się lepiej na terenach obecnej polski ale na pewno nie byli by to Polacy, bo takowi mieli być zredukowani do kilkuset tysięcy, potrafić policzyć do stu i ewentualnie podpisać się. Większość gdy rozmawia o II WŚ mówi o bitwach, kto gdzie popełnił błąd, jakie decyzje polityczne powodowały pewne ruchy itd. Zapomina się o ideologi. Jeden i drugi popapraniec mieli manię wielkości i niczym było dla nich życie całych narodów.
    Wojna skończyła jak się skończyła i podejrzewam ,że za naszego życia nie dowiemy się całej prawdy. Nie bez powodu Anglia, USA i inne kraje blokują swoje archiwa dotyczące wojny na następne 50 lat.

  8. Maximov 07.10.2014 11:19

    @dagome12345
    Dlaczego Cię śmieszą?
    Pan Zychowicz dość dobrze ukazał w książce “Pakt Ribbentrop-Beck”, że przyszłość Polski mogła wyglądać inaczej.
    Ideologia zawsze jest nieco elastyczna.
    Lepiej było sprzymierzyć się z jednym z hegemonów, niż zostać zaatakowanym i rozebranym przez obu.
    Dzięki właściwej analizie można było uniknąć ogromu nieszczęść, jakie spadły na Polskę i Polaków.
    Jak na wojnie wyszły Węgry czy Rumunia?
    Było tam gorzej, niż w Polsce?
    Ktoś im wypomina sojusz z Hitlerem?

  9. dagome12345 07.10.2014 12:06

    do @Maximov

    Cała nasza wymiana zdań będzie tylko gdybaniem “co było gdyby”. Jak napisałem wcześniej archiwa krajów zachodnich jak i Rosji nie zostały całkowicie ujawnione. Uniemożliwia to ujrzenie całego spektrum II WŚ.
    Moim osobisty pogląd na ta sprawę wygląda tak ( może być w każdej strony podważony – brak jasnych danych):
    – Przyłączamy się do Hitlera co daje mu wielkiego sprzymierzeńca w walce z Stalinem. Udaje się go pokonać. Jakimś cudem po o wiele dłuższej i wyniszczającej wojnie alianci dochodzą do jakiegoś porozumienia z Hitlerem. Gospodarki z lewa i prawa są kompletnie rozwalone. Tu dochodzimy do tego o czym jestem świecie przekonany – Hitler i jego psychopaci bez obawy walki na frontach zaczyna wyniszczać kraje z nim sprzymierzone w imię wyższości rasy. Ludność tych krajów zostaje wyniszczona i sprowadzona do roli max robotników pracujących za miskę i dach nad głową. To byłby najprostszy i najtańszy sposób odrodzenia się przemysłu , bo nie uwierzę ,że nagle uznano by Polaków jako równych rasie panów.
    – Druga opcja. Przyłączamy się do Hitlera i Stalin wygrywa. Dochodzi do podobnego podziału świata jaki miał miejsce po II WŚ. Z tą różnicą ,że teraz pod własnym butem ma kraj, który może gnębić za tak straszną wojnę ojczyźnianą. Jest to dalej moje osobiste zdanie – uważam ze względu na historię Polski , zostalibyśmy upodleni, bo to my na przestrzeni dziejów walczyliśmy z Rosją i tylko nam udało się wejść do Moskwy. Nie udało się Napoleonowi oraz Hitlerowi.

    Z jednej strony spotkała by nas śmierć i upodlenie spowodowane psychopatycznymi wizjami stworzenia rasy panów ,a z drugiej stali byśmy się propagandowym chłopcem bo bicia.
    Tak czy siak mielibyśmy przechlapane.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.