Cameron Zdobywca

Opublikowano: 05.01.2014 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2666

Wojna, niekoniecznie zwycięska, to często dla władzy szansa na polityczny sukces. Jednak triumfalizm Davida Camerona w sprawie Afganistanu może mieć zupełnie odwrotne skutki.

Wyprawa premiera Wielkiej Brytanii do Camp Bastion w prowincji Hemland miała być w zamyśle typową zagrywką PR-owską i okazją do ustawianego zdjęcia z „dzielnymi brytyjskimi żołnierzami”. Politycy lubią pozować na tle wojskowych mundurów ze względu na to, że elektorat pod niemal każdą szerokością geograficzną do armii ma stosunek pozytywny. Czołgi i karabiny wzbudzają większą sympatię niż ministerialne teczki. W Polsce armię popiera 80 proc. społeczeństwa. W Wielkiej Brytanii ponad 60 proc. Do tego jeszcze w zdominowanym przez mężczyzn świecie polityki militaryzm silnie przyciąga. Duzi chłopcy w garniturach z niekłamanym podziwem patrzą na jeszcze większych chłopców w mundurach.

Na Wyspach, podobnie jak w Polsce, kult „dzielnego żołnierza” nie słabnie, chociaż ma nieco inny wymiar, a militarne akcenty rozłożone są inaczej. I nie chodzi tu wyłącznie o obecność symboliki wojskowej w czasie różnych oficjalnych obchodów, ale przede wszystkim o rozumienie historii i wyobrażenie o niej. W brytyjskich podręcznikach i popularnej historycznej narracji nadal dominuje głównie kult żołnierzy, konserwując romantyczne wizje czasów minionych. Brytyjski kolonializm bywa powodem do wstydu, jednak brytyjski żołnierz wzmacnia poczucie narodowej dumy. 67 proc. Brytyjczyków wspierałoby swoje dziecko, gdyby zdecydowało się ono na karierę w armii. Wyprawa Davida Camerona z okazji świąt do Afganistanu wpisywała się w to polityczno-mitologiczne postrzeganie rzeczywistości. Jednak premier posunął się dalej, ogłaszając, że „misja w Afganistanie zakończyła się sukcesem” i nieostrożnie ocierając się o słynne zawołanie o sukcesie inwazji na Irak wygłoszone przez George’a Busha w 2003 r. I zamiast ustawianego zdjęcia z chłopcami w mundurach i aplauzu społeczeństwa narobił sobie kłopotu.

WOJNA POLITYCZNYM RATUNKIEM

Wygłoszone w Afganistanie słowa premiera o zwycięstwie nad terroryzmem miały na celu nie tylko zwiększenie morale stacjonujących w prowincji Hemland sił brytyjskich, ale były także próbą politycznego zdyskontowania kończącej się w przyszłym roku „misji stabilizacyjnej”. Historia bowiem uczy, że wojna często gwarantuje wyborczy sukces. Tony Blair wysyłał wojska na Bałkany, do Iraku i Afganistanu. „Zwycięstwa” w Kosowie (rok 2000) i Bagdadzie (2003) wykorzystał jako potwierdzenie swoich talentów przywódczych. Na wojennej zadymie skorzystali też inni. Margaret Thatcher (Falklandy) i John Major (operacja „Pustynny lis”).

Dla Camerona tracącego społeczne poparcie z każdym miesiącem najbardziej obiecująca jest paralela z czasami Thatcher, kiedy to Wielką Brytanię nawiedziła galopująca inflacja (1980-1981), a Żelazna Dama dołowała w sondażach podobnie jak dzisiejszy lider torysów. Premier Wielkiej Brytanii popierało wówczas zaledwie 25 proc. Brytyjczyków. Prasa wróżyła koniec rządów torysów, a w partii szykowała się rebelia, żeby usunąć niepopularną liderkę. Gdy Argentyńczycy urządzali inwazję na Falklandy w kwietniu 1983 r., Partia Konserwatywna miała poparcie na poziomie 27 proc., będąc w tyle za Labour (34 proc.) i nowo powstałą koalicją liberałów i socjaldemokratów – New Alliance (36 proc.). Konflikt o Falklandy diametralnie zmienił dynamikę polityczną w Wielkiej Brytanii, a Żelaznej Damie w sondażach natychmiast podskoczyło. Kiedy Margaret Thatcher wysyłała dzielnych chłopców w zielonych mundurach, popierało ją już 59 proc. Brytyjczyków. Wzrosło także poparcie dla całej partii z 27 proc. do 44 proc., a Labour spadła do poziomu marnych 27 proc. Podobnie było z Johnem Majorem (przed wojną w Iraku w 1991 r. poparcie 37 proc., po wysłaniu wojsk 63 proc.).

Cameron militarnych manewrów, które dałyby mu szansę na drugą kadencję, próbował już wcześniej. Jednak miękka interwencja w Libii, nieco odmienna od głośnej akcji w Iraku, skończyła się takim samym wynikiem, zaś interwencji w Syrii sprzeciwił się brytyjski parlament. Jedyną szansą Camerona, rokującą jako takie nadzieje na ewentualny „sukces” brytyjskiej polityki zagranicznej, został zapomniany Afganistan.

DEMOKRACJA I BEZPIECZEŃSTWO

Mimo retoryki Davida Camrona brytyjskie wojska stacjonujące w Afganistanie nie osiągnęły założonych celów. Ani militarnych, ani politycznych. Afganistan tak jak Irak jest katastrofą neokonserwatywnej ideologii. Spełniły się najczarniejsze wizje sceptyków bezskutecznie przestrzegających przed pochopnymi interwencjami. Wojska brytyjskie i amerykańskie na Bliskim Wschodzie, zamiast demokracji, wolności i dobrobytu zainstalowały nędzę, strach i śmierć. Wszystkie interwencje Zachodu w ostatnich dwunastu latach sprowadzają się do rozpędzenia krwawych reżimów i kreowania chaosu oraz politycznej próżni, którą zazwyczaj zagospodarowują islamscy ekstremiści.

Strategie stabilizacyjne nie działają. Demokratyzacja nie postępuje. Autorytarne rządy upadają, uwalniając przy okazji jeszcze bardziej niebezpieczne siły. Najazd na Afganistan dokonywał się pod hasłami zniszczenia siły Al–Kaidy, obalenia rządów talibów oraz schwytania lub zabicia Osamy Bin Ladena i mułły Mohammada Omara – duchowego i politycznego przywódcy talibów.

Z biegiem lat cele „misji stabilizacyjnej” rozszerzały się o szerzenie demokracji, walki o prawa kobiet, zapewnienie bezpieczeństwa oraz likwidacji lub chociaż ograniczenia produkcji opium. Z wyjątkiem zabójstwa Osamy Bin Ladena, dokonanego dziesięć lat później w zupełnie innym kraju, żaden z tych celów nie został wykonany. Zamiast tego komórki Al–Kaidy rosną jak grzyby po deszczu i pączkują w całym bliskowschodnim regionie oraz w Afryce. Swoją siłę najpierw pokazały w Iraku, a ostatnio w Syrii. Również brytyjskie ulice nie są wcale bardziej bezpieczne. Spektakularne zamachy w metrze zostały zastąpione pojedynczymi atakami przemocy, czego dowodem było chociażby brutalne morderstwo Lee Rigby’ego dokonane w maju zeszłego roku przez Michaela Adebolajo w imię walki z „brytyjskim okupantem”.

PIĘKNA KATASTROFA

W Afganistanie „pokonani i obaleni” talibowie wracają do politycznej wielkiej gry. Od maja do października zeszłego roku ich paramilitarne oddziały dokonały ponad sześciu tysięcy ataków, zabijając tysiąc trzystu policjantów. Straty armii afgańskiej są zaś tak duże, że rządzący nie ujawniają danych. Eksperci przyznają, że po cichu między rządzącym reżimem a politycznymi przywódcami talibów toczą się rozmowy na temat ich ewentualnej partycypacji we władzy. Bo skorumpowany, utrzymywany tylko i wyłącznie dzięki obecności wojsk okupacyjnych rząd Karzja nie ma żadnego oparcia w afgańskim społeczeństwie. I trzyma się władzy dzięki sfałszowanym wyborom. Mułła Omar mimo oferowanych nagród za jego głowę wciąż jest na wolności. Wypędzona Al-Kaida powoli wraca na swoje dawne pozycje.

Przemoc w Afganistanie rozprzestrzenia się również do Pakistanu. Produkcja opium jest na rekordowym poziomie i stanowi 90 proc. światowych dostaw. Widoczny jest regres w kwestii praw kobiet i mimo obecności wojsk natowskich przemoc wobec Afganek nasila się. Tylko w pierwszym półroczu 2012 r. organizacje pozarządowe udokumentowały ponad cztery tysiące aktów przemocy dokonanych na kobietach. Od gwałtów i okaleczeń organów rozrodczych po bicie i oblewanie kwasem. Nie mówiąc już o ofiarach okupacji zarówno wśród ludności afgańskiej, jak i wojsk NATO. W samej tylko prowincji Hemland, w której stacjonują brytyjskie oddziały, szacuje się, że zginęło co najmniej pięciuset cywilów.

Przykłady i statystyki można mnożyć w nieskończoność. Najważniejsze jednak, że dowodzą one, iż oświadczenie Camerona o sukcesie „misji” w Afganistanie jest nieprawdą. Ale premier Wielkiej Brytanii liczy na zmęczenie i znużenie mediów oraz brytyjskiej opinii publicznej doniesieniami z niekończącej się „wojny z terroryzmem”. Popełnia polityczny błąd. Wojna w Afganistanie przez brytyjskie społeczeństwo od samego początku była odbierana negatywnie. Próbując ją politycznie wygrać, Cameron może zapłacić cenę za błędy Tony’ego Blaira, który to wszystko zapoczątkował.

Autor: Radosław Zapałowski
Źródło: eLondyn


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. supertlumacz 05.01.2014 14:10

    Kwestie te są powszechnie znane i ROZUMIANE w społeczeństwie brytyjskim, czego dowodem odmowa udziału w napaści na Syrię której Prezydent, wybitny humanista i intelektualista , pracował naukowo w Wielkiej Brytanii i ożenił się z obywatelką brytyjską syryjskiego pochodzenia. Odmowa parlamentu mimo wcześniejszego poparcia Camerona dla takiej agresji.

    Natomiast miłym zaskoczeniem jest pojawienie się takiego artykułu w polskojęzycznej prasie.

  2. cetes 05.01.2014 14:50

    @ supertlumacz

    “Natomiast miłym zaskoczeniem jest pojawienie się takiego artykułu w polskojęzycznej prasie.”

    Nie za bardzo jest czym się cieszyć, ponieważ to są WM i fakt umieszczenia tutaj tego artykułu, to zasługa Admina, który wymyślił taką formułę portalu.

    Gdzie indziej tego nie znajdziesz.

  3. robi1906 05.01.2014 16:08

    Artykuł , z błędnymi założeniami , i na wyrost wyciągniętymi wnioskami ,
    naprawdę nie wiem czym tu jest się podniecać .

    W roku 90’tym robiono agitkę jak to iraccy żołnierze wyrzucają kuwejckie noworodki z inkubatorów , gdyby wtedy doszło do okupacji Iraku , zakończyłoby się to takim samym blamażem jak kilkanaście lat póżniej z oskarżeniem o broń chemiczną.
    I nawet w porównaniu z tą pierwszą wojną , bitwa o Falklandy jest nadużyciem , bo jakby to głupio nie zabrzmiało , była to wojną obronna .
    Jest tu też parę innych kwiatków , o ” krwawych dyktatorach” , zamach w metrze , czy zwycięstwo w Kosowie .

    Kilka trafnych spostrzeżeń nie ratuje według mnie tego artykułu , jak dla mnie , dużo lepsze artykuły , pisze , Herstoryk

  4. supertlumacz 05.01.2014 20:40

    Ponieważ przewija się tutaj temat Falklandów , a w Polsce jest to sprawa słabo znana zamieszczam poprawioną kopię mego komentarza na temat Falklandów z GW, który o dziwo, został wyróżniony przez Redakcję GW, otrzymał rekordową liczbę komentarzy i był liderem w pozytywnym odbiorze.
    ………………….
    Przyznaję że o rzekomym udostępnieniu Brytyjczykom szyfru do samozniszczenia rakiet Exocet sprzedanych przez Francję Argentynie dowiedziałem się dopiero na forum GW.

    Wojnę 1982 śledziłem niejako z bliska , bo na półkuli zachodniej. Obracałem się w technicznym środowisku akademickim i miałem okazję wysłuchiwać opinii ekspertów, również nieformalnych. a więc szczerych… Wyjątkowo zgodnych.
    Zwycięstwo UK nie było pewne. Był to pojedynek już wówczas przestarzałego rodzaju broni – OKRETY NAWODNE- z lotnictwem i bronią rakietową Argentyny., które choć może niższej klasy , ale były nowocześniejszym rodzajem broni i dlatego niemal skazanym na zwycięstwo. Ilustruje to nalot argentyńskich Skyhawków na brytyjskie okręty.
    http://www.youtube.com/watch?v=33NNL5fbev8

    UK zawdzięcza zwycięstwo , “ostatni triumf kawalerii nad wojskami zmechanizowanymi”, tylko wsparciu logistycznemu USA. Brytyjczycy otrzymywali od USA dane z rozpoznania satelitarnego i z nasłuchu. Było to zresztą przyczyną raptownego pogorszenia się stosunków USA ze WSZYSTKIMI krajami Ameryki Łacińskiej. Wszystkie te kraje postrzegały UK za zdychająca potęgę kolonialną, a USA za sojusznika UK w walce z Nowym Światem.

    Pod względem prawnym racja była po stronie UK bo to Argentyna chciała siła zmienić status quo, a sympatia mieszkańców Falklandów, wszyscy pochodzenia brytyjskiego, była jednoznacznie po stronie UK.

    Co się zmieniło od tamtych czasów? Bardzo wzrosła stawka ewentualnego konfliktu. W roku 2010 firma Rockhopper odkryła złoża ropy na północ od Falklandów. http://www.dailymail.co.uk/news/article-2092942/How-islanders-Falklands-preparing-untold-riches-Armageddon.html

    Takiego miejsca warto pilnować. Falklandy to niezatapialny lotniskowiec na Południowym Atlantyku, tuż przy Cieśninie Magellana i przy Przylądku Horn. Po drugie to 200-milowa strefa ekonomiczna wokół wysp z jednymi z najbogatszych łowisk. A jeszcze teraz te złoża ropy odkryte w strefie ekonomicznej…

    Co do losów ewentualnego konfliktu zbrojnego to istotną zmianą jest zaangażowanie Rosji , a nawet Chin, na kontynencie. Być może byłyby w stanie przeciwstawić amerykańskiemu rozpoznaniu satelitarnemu swoje własne lub zaopatrzyć Argentynę w rakiety z którymi nawet najnowocześniejszy OKRET NAWODNY nie ma szans. To akurat się nie zmieniło. Okręty nawodne, nawet lotniskowce, nawet najnowocześniejsze, są przestarzałym rodzajem broni. nadają się tylko do desantów w krajach zacofanych. Koszt rakiety koniecznej do unicestwienia okrętu, podzielony przez prawdopodobieństwo jej skutecznego trafienia, jest niższy od kosztu okrętu o kilka rzędów wielkości. Kula dla wyeliminowania husarza jest tańsza niż wartość sieczki zjadanej przez rumaka husarza w ciągu doby…

    Wreszcie aspekt prawny. Po serii bezprawnych napadów na Jugosławię , Irak, Afganistan, Libię przestał odgrywać rolę… Poza tym Pani Premier MT zaskarbiła sobie międzynarodowy prestiż którego obecny premier UK nie posiada…
    ……………..
    Zamieszczam również link do tych komentarzy i do mojej repliki
    http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,117915,11069821.html?v=1&obxx=11069821&order=najfajniejsze&page=1#opinions

  5. aZyga 06.01.2014 08:36

    Wyróżnieniem od GW to akurat lepiej się nie chwalić, bo niema czym :p
    Co nie znaczy, że komentarz mija się z prawdą.

  6. Perun 06.01.2014 12:50

    “Ponieważ przewija się tutaj temat Falklandów , a w Polsce jest to sprawa słabo znana zamieszczam poprawioną kopię mego komentarza na temat Falklandów z GW, który o dziwo, został wyróżniony przez Redakcję GW, otrzymał rekordową liczbę komentarzy i był liderem w pozytywnym odbiorze.”

    Chociaż często mądrze i rzeczowo mówisz to Twoja megalomania osiągnęła już szczyty!
    Komentarz faktycznie otrzymał wyróżnienie redakcji, ale mam na ten temat takie samo zdanie jak aZyga. Rekordowa liczba komentarzy to 24 ( dwadzieścia cztery!) co na tak dużym forum jak to GW raczej nie powala :-). Co do pozytywnego odbioru to, przecież każdy czytać potrafi a niektórzy to nawet ze zrozumieniem i od razu widać,że większość komentatorów jechała po Tobie jak po łysej kobyle 🙂

  7. 8pasanger 06.01.2014 23:02

    Na temat przyczyn tej i wielu innych wspó£czesnych wojen polecam obejrzenie dwóch filmów Jeden to ,,Fakty i akty” z De Niro(na weso£o) a drugi Spowiedz Agenta z Johnem Perkinsem dokumentalnie o tym jak to wygláda nasz ,,wolny
    rynek” i ,,demokracja” oraz skád bierze siè ta rzekoma g£upota rzádzâcych zad£uzajácych kraj u zagranicznych lichwiarzy.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.