Cała władza dla myśliwych
Myśliwy w lesie, jak szlachcic na zagrodzie – będzie mógł wszystko, łącznie z wygonieniem z terenu właściciela gruntu, na którym poluje, o ile uzna, że ten utrudnia mu zabijanie zwierząt. Szykowane zmiany w prawie myśliwskim budzą przerażenie przyrodników.
Minister środowiska Jan Szyszko (pośrodku) dba o myśliwych, bo sam uczestniczy w polowaniach.
Minister Jan Szyszko przedstawił właśnie przygotowaną przez jego resort nowelizację „Prawa łowieckiego”. Zakłada ona utrwalenie wszystkich patologii polskiego myślistwa – pozwala na udział w zabijaniu dzikich zwierząt dzieci, czy na stosowanie ołowianej amunicji (ołów stanowi zagrożenie dla środowiska). Nie trzeba będzie badać wpływu planów łowieckich na cały ekosystem. Najbardziej kuriozalne są jednak nowe zapisy, według których utrudnianie polowania stanie się wykroczeniem, karanym grzywną.
Cel zapisu jest oczywisty – jego autorzy chcieli uniemożliwić działanie organizacji prozwierzęcych i ekologicznych. Według obecnych przepisów myśliwy nie może oddać strzału, jeśli w zasięgu wzroku widzi człowieka. Miłośnicy zwierząt i dzikiej przyrody regularnie spotykali się np. w Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej w sezonie myśliwskim i od wczesnego rana otaczali ambony myśliwskie, uniemożliwiali amatorom strzelania do bezbronnych istot rozrywkę. Jednak, jak pisze w „Gazecie Wyborczej” Adam Wajrak, nowy zapis może być interpretowany całkowicie dowolnie – za osobę „utrudniającą polowanie” może zostać uznany każdy – turysta, fotograf, grzybiarz czy nawet właściciel terenu. Żeby uniemożliwić polowania w lesie, który do nas należy, trzeba będzie udowodnić w sądzie, że wynika to z przyczyn religijnych – w innym przypadku myśliwy będzie mógł nas przepędzić z własnego lasu; więcej, sąd będzie nas mógł ukarać grzywną.
Autorstwo: JS
Źródło: Strajk.eu