Bohaterstwo bez happy endu

Opublikowano: 31.08.2010 | Kategorie: Historia

Liczba wyświetleń: 875

W przededniu 71. rocznicy agresji niemiecko-radzieckiej na Polskę, 1 września 1939 roku, warto wspomnieć o generale Stanisławie Sosabowskim. To jeden z największych wizjonerów wojskowych XX wieku. W swoich metodach szkoleniowych wyprzedzał swoją epokę. Jego 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa, to protoplaści obecnych komandosów. Choć zarzucano generałowi, że prowadzi „prywatną imprezę”, jego patriotyzm nie podlega dyskusji. Jest to człowiek, który nigdy nie zaprzepaścił swoich ideałów. Przyszło mu za to zapłacić wysoką cenę.

Połączone w jedną, operacje „Market” oraz „Garden”, miały przyśpieszyć zakończenie wojny. Były przygotowane na szybko i ze zbyt małą ilością żołnierzy oraz sprzętu. Dowództwo alianckie za wszelką cenę próbowało udowodnić, że operacja jest możliwa do zrealizowania. Niestety, okazała się jedną z największych porażek sprzymierzonych w II wojnie światowej. Dla Polaków była to klęska podwójna, a nawet potrójna. Po pierwsze, brygada, która była szkolona do pomocy stolicy podczas Powstania Warszawskiego, nigdy w nim nie została użyta. Co za tym idzie to był kolejny powód przegranej polskiej walki powstańczej. Po drugie, Samodzielna Brygada Spadochronowa poniosła straty wynoszące ponad 20% stanu osobowego i po zakończonej farsie, zwanej „Market-Garden”, nigdy już nie została użyta do czynnej walki oraz zadań specjalnych. Po trzecie, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, musiały odstawić na boczny tor doświadczonego wysokiego oficera tylko dlatego, że Brytyjczycy prowadzili typowe dla niektórych swoich środowisk przepychanki personalne, a urażona duma i niespełnione ambicje, brały górę nad zwykłym rozsądkiem.

DYWIZJE PIECHOTY

Sosabowski po Kampanii Wrześniowej, w której dowodził 21. Pułkiem Piechoty „Dzieci Warszawy”, po krótkim okresie konspiracji w kraju, przedostał się do Francji. Był 20 grudnia 1939 roku, kiedy zameldował się u gen. Sikorskiego w Paryżu. Złożył wtedy meldunek ustny z sytuacji w kraju pod okupacją niemiecką i sowiecką. Następnie kazano mu zameldować się u gen. Sosnkowskiego. Od tego momentu można uznać, że Pułkownik Stanisław Sosabowski rozpoczął służbę w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.

Na początku 1940 roku, Sosabowski musiał złożyć pisemną relację w „biurze odpowiedzialności” za klęskę kampanii wrześniowej, dotyczącej jego udziału w walkach w 1939 roku. Po jej przyjęciu przez Sosnkowskiego i podpisaniu zgody przez Naczelnego Wodza, Sosabowski dostał nominację na p.o. komendanta okupacji sowieckiej, Związku Walki Zbrojnej we Lwowie, pod pseudonimem Stanisław Zaremba.

Do Polski jednak nie pojechał. Pod koniec stycznia 1940 roku, przyszła wiadomość z Ministerstwa Spraw Wojskowych, że obecność Sosabowskiego we Francji jest niezbędna na stanowisku zastępcy dowódcy 1. Dywizji Piechoty, która właśnie była formowana. „Nominacja ta była niezaprzeczalnym wyróżnieniem go spośród masy wyższych oficerów przebywających na terenie Francji. Tym większym, gdyż nigdy nie był uważany za tzw. Sikorszczyka, lecz zwolennika sanacji i legionowych porządków.” (Generał Brygady Stanisław Sosabowski 1892–1967, Aneta Chmielewska-Szymańska, Leszno 2004).

Jednostka do której został skierowany Stanisław Sosabowski, była formowana od 13 listopada 1939 i była zarazem pierwszym, polskim związkiem taktycznym, formowanym na terenie Francji. Już wtedy Sosabowski dał się poznać jako wyborny organizator, nie baczący na ruchy polityczne. Jego podejście było bardzo praktyczne i proste – wszyscy w jednostce mają być wyszkoleni jak najlepiej się da. Od tego zależy życie żołnierzy podczas walki. Dlatego jako dowódca był troskliwy ale też bezwzględny w przestrzeganiu dyscypliny i regulaminu. Wierzył, że tylko tak może utrzymać w ryzach swoich podwładnych. Po sformowaniu 1. DP, Sosabowskiego oddelegowano na kurs dla wyższych oficerów. Gdy kurs się zakończył, pułkownikowi powierzono formowanie kolejnej, jak się okazało ostatniej, formowanej na ziemi francuskiej, 4. Dywizji Piechoty. Cały czas walczył też o dobre imię żołnierza polskiego, co bywało trudne.

W rozkazie z 21 maja 1940 roku czytamy: „…Panowie dowódcy uświadomią i pouczą wszystkich oficerów, że lekkomyślne zaciąganie długów, życie ponad swoje możliwości finansowe specjalnie tu na obczyźnie kwalifikuje jako niegodne stanu żołnierskiego.” Wszelkie nadużycia były surowo karane, a sprawy kierowane do Oficerskich Sądów Honorowych.

Sosabowskiemu nie udało się użyć 4. DP w walkach z Niemcami. Wobec przeszkód jakie nastręczali nieskorzy do walki Francuzi, dywizja kilkukrotnie musiała przerywać swoją podróż na front. Kilka razy zmieniono też jej ostateczny cel. W końcu, kiedy Niemcy właściwie panowali nad Francją, postanowiono o ewakuacji polskich żołnierzy. Nie było to łatwe, tym bardziej, że kontakt z Naczelnym Wodzem był utracony. Sosabowski na własną rękę poszukiwał jego kwatery. W końcu udało mu się uzyskać rozkaz od generała Mariana Kukiela o ewakuacji dywizji.

Francuzi wstrzymali jednak transport jednostek polskich, a już załadowanym żołnierzom nakazano powrócenie do miejsca zakwaterowania. Wobec braku transportu, dowódca 4. DP zmuszony był udzielić urlopu wszystkim szeregowym żołnierzom, którzy mieszkali we Francji. Dowódcy oddziałów dostali również rozkaz zniszczenia zbędnego sprzętu oraz akt dywizji. Sosabowski skontaktował się z Brytyjczykami, którzy szykowali się do opuszczenia kontynentu. Udało się pozyskać 37 samochodów, na które załadowano resztę żołnierzy i skierowano się do portu w Nantes. Po zmianach rozkazów, ostatecznie, dywizja wypłynęła, nie bez kłopotów, z La Rochelle. Sam Sosabowski przybył do portu zaledwie na kilka minut przed odpłynięciem okrętu ewakuacyjnego jakim była brytyjska węglarka. Podczas pośpiesznej i chaotycznej ewakuacji udało się uratować około 4200 ludzi – oficerów 4. DP, żołnierzy z Ośrodka Zapasowego, Centrum Wyszkolenia Łączności, kilka grupek żołnierzy z innych jednostek oraz cywilów. Transportowiec dopłynął do Plymouth rano 22 czerwca 1940 roku.

DROGA DO CICHOCIEMNYCH

Trzy dni później przyszło polecenie z polskiego sztabu, aby zorganizować 2. Brygadę Strzelców. Sosabowski zabrał się szybko do roboty. Utworzył Komendę Uzupełnień, która dokonała ewidencji wszystkich ewakuowanych do Wielkiej Brytanii i podległych jego dowództwu żołnierzy. Po oddzieleniu różnych rodzajów jednostek i odesłaniu do innych obozów lotników, kawalerzystów i żołnierzy Brygady Podhalańskiej, na miejscu w obozie w Lanark, pozostało około 2000 żołnierzy.

Sosabowski zgodnie z wyznawaną zasadą, że nic tak nie demoralizuje żołnierzy jak bezczynność, nakazał zorganizowanie czasu żołnierzom. Gimnastyka, musztra, ćwiczenia w terenie – to wszystko zagwarantowało dyscyplinę w oddziałach.

Nie można nie odnieść wrażenia, że Sosabowski był wykorzystywany przez przełożonych tylko do wyszkolenia podległych mu oddziałów. Kiedy tylko uporał się z najżmudniejszą częścią szkolenia, był pozbawiany dowództwa. Tak samo było i tym razem. Kiedy tylko zakończono szkolenie podstawowe, Sosabowski został przeniesiony do zorganizowania Kadry Kanadyjskiej Brygady Strzelców później przekształconą w 4. Kadrową Brygadę Strzelców.

Brygada została skierowana do obrony wybrzeża na półwyspie Fife. Tam były przeprowadzane ćwiczenia z wykorzystaniem terenu. Symulowano zdobywanie nadmorskich miejscowości. Dużo czasu i względny spokój, pozwolił Sosabowskiemu na wysyłanie żołnierzy na indywidualne szkolenia specjalne. Za początek tych działań uznaje się datę 15 września 1940 roku. Z inicjatywą szkolenia dywersyjnego wyszedł pułkownik Tadeusz Klimecki. Ten pomysł spodobał się Sosabowskiemu i był mu wierny aż do końca swego dowództwa w 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej.

Na pierwszy kurs pojechało 46 oficerów i 2 podchorążych, zdecydowanych do działań na terenie kraju. Po powrocie pierwszej tury do brygady, żołnierze zostali zobowiązani do milczenia na temat swojego wyjazdu. Byli to tak dobrani ludzie, że nigdy żaden nie „puścił pary z gęby” o tym, co działo się w Inverochly Castle. W związku z tym, po pewnym czasie, zaczęto ich nazywać „cichociemnymi”.

Generał Sikorski był zadowolony z pierwszych efektów szkolenia. Postanowiono organizować ich więcej, aby przystosować grupę żołnierzy do walki konspiracyjnej w kraju. Wybierano najlepszych. Była to elita elit. Osoby wybrane do kursu strzeleckiego, musiały cechować się ponadprzeciętną inteligencją, wartościami moralnymi, znajomością języków oraz wysoką sprawnością fizyczną. Wszyscy byli osobiście wyznaczani przez Sosabowskiego jednak do Cichociemnych przyjmowani byli też żołnierze z innych jednostek.

W sumie uznaje się, że szkolenie Cichociemnych ukończyło około 600 żołnierzy, do kraju poleciało około połowy z nich. Setka zginęła podczas lądowania, w walce, zamordowana przez Gestapo, połykając truciznę albo w walkach w Powstaniu Warszawskim. Na 9 Cichociemnych, po wojnie, wykonano karę śmierci na podstawie wyroków stalinowskich sądów PRLu. Sosabowski pisał w swoich wspomnieniach: „Rozumiałem ogrom poświęcenia tych żołnierzy, którzy na ochotnika godzili się odlatywać do Kraju (…). Musieli oni dobrowolnie zrzec się przywilejów umundurowanego żołnierza.” („Droga wiodła ugorem”, Stanisław Sosabowski)

SPADOCHRONIARZE

Równolegle ze szkoleniem Cichociemnych, prowadzono szkolenia spadochroniarskie dla wszystkich żołnierzy 4. Kadrowej Brygady Strzelców. Jeszcze zanim oficjalnie zmieniono nazwę jednostki na 1. Samodzielną Brygadę Spadochronową (9 listopada 1941 r.), Stanisław Sosabowski nakazał odpowiednie szkolenie i przystosowanie fizyczne żołnierzy. W związku z ciągłymi brakami finansowymi dobrowolnie, wraz z innymi oficerami, opodatkował się i na własną rękę zaczął tworzyć ośrodek szkolenia komandosów.

Brytyjczycy widząc szybkie postępy szkoleniowe podległych mu oddziałów, proponowali dołączenie brygady do swoich jednostek. Zawsze jednak spotykało się to ze stanowczym sprzeciwem Sosabowskiego. 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa była szkolona do walki na terenie Polski dla wsparcia Powstania. Sosabowski obawiał się, że przejście pod dowództwo brytyjskie pokrzyżuje te plany. Historia pokazała, że obawy te były słuszne.

Doszło w pewnym momencie do tego, że Stanisław Sosabowski dostał propozycję dowodzenia brytyjsko-polską dywizją powietrzną, co było decyzją niespotykaną. O polską brygadę zabiegał głównie generał Frederick Browning. Próbował zjednać sobie Sosabowskiego przywilejami i prezentami, jednak Sosabowski pozostawał nieugięty. Browning nie wybaczył mu nigdy afrontu spowodowanego odrzuceniem awansu na dowódcę dywizji powietrznej. Sosabowski nie wiedział, że los jego brygady jest już dawno przesądzony. Nie potrafił dyplomatycznie i politycznie rozwiązywać krytycznych sytuacji. Był po prostu zbyt dobrym żołnierzem.

Jak nie dało się po dobroci, to po prostu wydano rozkaz. Początkowo brygada spadochronowa miała zostać zrzucona na teren Francji, aby wesprzeć polskich górników w walce z Niemcami. Nie tyle sprzeciw Sosabowskiego, co zmiana sytuacji na froncie, spowodowała, że plany te zarzucono. W sztabie sprzymierzonych opracowano plan „Market-Garden”, który miał spowodować rozdzielenie sił niemieckich na zachodnich frontach. Plan był przygotowany niefrasobliwie. Sosabowski, wtedy już generał brygady, kilka razy wykazywał nieudolność brytyjskich sztabowców, jednak jego pozycja nie była tak dobra jak kiedyś i coraz częściej mówiło się, że generał jest trudny we współpracy i wszelkie decyzje przełożonych krytykuje, co powoduje spore zamieszanie. Nic zatem dziwnego, że kiedy 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa dostała niewykonalne zadanie, podczas operacji „Market-Garden”, winę za niepowodzenie zrzucono na generała Sosabowskiego.

Generał walcząc tylko połową sił, bez żadnego wsparcia, utrzymywał powierzone mu odcinki, jednak nie mógł przeprawić się przez Ren. Podczas całej operacji dochodziło do kuriozalnych sytuacji. Jedną z nich było poprowadzenie do walki brytyjskich czołgów przez Sosabowskiego, który pojechał przed czołgami na damskim rowerze, aby wskazać pozycję na które mają się wysunąć.

Po klęsce w Holandii, Generał Frederick Browning wysłał do przełożonych generała Sosabowskiego list w którym winę za niepowodzenie operacji zrzucał na Sosabowskiego i jego zachowanie. Nalegał również na pozbawienie go dowództwa nad brygadą. Władze polskie ugięły się i Sosabowski został pozbawiony stanowiska. Taką nagrodę przygotowali mu sojusznicy.

Stanisława Sosabowskiego przeniesiono na stanowisko inspektora Jednostek Etapowych i Wartowniczych. Do dyspozycji miał jedynie oficera i kierowcę. Brytyjczycy wiedzieli, że pretensje polskiego generała są słuszne, potrzebowali jednak kozła ofiarnego odpowiedzialnego za klęskę, mimo, że Sosabowski dowodził, że jeszcze można uratować operację.

Po wojnie osiadł w Londynie. Nie mógł wrócić do Polski, ponieważ wraz z innymi oficerami został pozbawiony polskiego obywatelstwa. Podjął nieudane próby otworzenia własnego przedsiębiorstwa. Jednak ostatecznie zatrudnił się w hurtowni silników elektrycznych, a potem telewizorów. Musiał utrzymać rodzinę – żonę i ociemniałego syna, który stracił wzrok w wyniku działań wojennych.

Generał nigdy nie powrócił do Kraju. Zmarł w 1967 roku.

Autor: Piotr Dobroniak
Źródło: eLondyn

BIBLIOGRAFIA

1. „Generał Brygady Stanisław Sosabowski 1892-1967”, Aneta Chmielewska-Szymańska, Leszno 2004.

2. „Droga wiodła ugorem”, Stanisław Sosabowski, Londyn 1967.

3. Odpisy ze zbiorów Studium Polski Podziemnej.


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

15 komentarzy

  1. Boruta 31.08.2010 17:19

    Standardowy bełkot jacy to inni źli, a Polacy wspaniali. Szkoda, że mało ma wspólnego z rzeczywistoscią.
    Brygada nie miała szans na wsparcie żadnego powstania. Łudzili się tym politycy, wbrew opinii ekspertów. Opowiadał o tym Sosabowski, co wystawia mu jak najgorszą opinię. Bo przerzucenie brygady przy pomocy powolnych transportowych “Dakot” pozbawionych nawet samouszczelniajacych się zbiorników paliwa, nie mówiąc o jakimkolwiek opancerzeniu, z szybowcami na holu ponad najeżoną armatami p-lot i myśliwcami III Rzeszą byłoby jej zagładą. To już Żukow wyżej cenił życie swoich podkomendnych.
    Poskiemu dowódcy oferowano wyższy szczebel dowodzenia i brytyjsko-polską dywizje po to żeby skłonić Polaków do skierowania SBS do walki. To niestety się nie udało i kiedy alianccy spadochroniarze wykrwawiali sie w Normandii, polscy “pocieszali” dziewczyny swoich brytyjskich kolegów. Trudno o bardziej haniebną postawę. I to, że wreszcie skierowano SBS do walki tego nie zmaże.

  2. W. 31.08.2010 17:47

    Kiedy hitlerowcy zaatakowali Polskę, alianccy sojusznicy udawali, że nam pomagają i toczą wojnę z Hitlerem, a de facto palcem nie kiwnęli by nam pomóc. Gdyby nie ich postawa, historia potoczyłaby się inaczej i możliwe, że 2 wojna światowa zakończyłaby się znacznie wcześniej. Gdyby III Rzeszę zaatakowano z obu stron, to nie wiadomo, czy Stalin przyłączyłby się do gry. Myślę, że Stalin czekał z decyzją o ataku do 17 września oczekując na kroki aliantów. Alianci pokazali mu, że nie pomogą Polsce, więc nie miał nic do stracenia, a wiele do zyskania.

  3. Boruta 01.09.2010 12:33

    Kolejna bzdura. Wojna to nie gra komputerowa, że sie przesuwa ikonki. Trzeba wojsko zmobilizować, zapewnić logistykę, akoncentrować środki wsparcia, amunicję, zaopatrzenie. Wszystko to wymaga czasu. Nie jest wina aliantów, że Polska nie była w stanie do tego czasu wytrwać, ani to, że ZSRS dołozyło swoje trzy grosze. W ciagu 17 dni nie da się przygotować ofensywy, a po 17 września nie miała ona sensu.
    A palcem jak najbardziej “kiwali” – w takim zakresie w jakim mogli prowadzili działania.

  4. Velevit 01.09.2010 15:29

    Zgadza się, Boruta. Zachód był tak samo nieprzygotowany do wojny jak Polska. My nie zdołaliśmy nawet dostarczyć dywizji pancernych na własne linie obrony, a co tu dopiero mówić o tak szybkim zorganizowaniu ofensywy na inny kraj. Francuzom czy Norwegom nieco później Brytyjczycy byli w stanie już wysłać pomoc, choć i tak na niewiele się to zdało. Warto jeszcze wspomnieć, że Brytyjczycy mogli uniknąć udziału w tej wojnie bo Hitler wcale nie zamierzał napadać na wyspy, tak wynika z “Mein Kampf” Adolfa Hitlera. On liczył na sojusz z Brytyjczykami, jak również z Polakami. Ostały się dokumenty z ówczesnego ministerstwa spraw zagranicznych rzeszy, które świadczą o rozmowach prowadzonych ze stroną polską na temat sojuszu militarnego z Niemcami przeciwko ZSRR, które zostały przez naszych zerwane. Oczywiście nie pochwalam tu ani nie krytykuję niczyjej polityki, sam jestem ostatnim, który byłby skory układać się z Hitlerem, chciałem jednak wskazać na fakt, że sprawy wyglądają raczej nieco inaczej niż się to nam przedstawia.

    Pozdro.

  5. Raptor 01.09.2010 17:17

    @Boruta “W ciagu 17 dni nie da się przygotować ofensywy, a po 17 września nie miała ona sensu.”

    Oczywiście, że miała sens, bo koncentracja sił na wschodzie oznaczała pewne osłabienie na zachodzie, więc najazd na Polskę mógł się Hitlerowi nie opłacić, gdyby Zachód zareagował błyskawicznie. A to, że nie byli gotowi, mimo bardzo jasnych sygnałów od wielu lat, co się święci, to już inna zagadka. Pewien brak przewidywania się z tego wyłania. Chyba, że dogadywali się pod stołem w kwestii podziału sił w Europie.

  6. Boruta 04.09.2010 11:27

    Po pierwsze sprawdź sobie jakie siły były na zachodzie. Koncentracja na wschodzie niczego nie osłabiała. Po drugie nie ma żadnych zagadek, jest normalność krajów nie bedących zmilitaryzowanymi dyktaturami. Po trzecie sprawdź sobie co wydarzyło się 17 września, przy okazji dowiesz się kto z kim dogadywali się pod stołem.

  7. Raptor 04.09.2010 12:01

    Porozumienia bywają trójstronne. Pewnych rzeczy sprawdzić się nie da, bo informacje są niedostępne. Można jedynie się domyślać, co działo się za sceną, że nabrało takich, a nie innych kształtów. Zagadek jest mnóstwo, a podręcznikowa historia może liznąć jedynie z wierzchu, to co ujawnione.

  8. GreenMaster 04.09.2010 15:39

    Niestety, za ideały zawsze płaci się wysoką cenę…

  9. Lakszmi 04.09.2010 15:51

    polska i rosja miały być straszakiem, w rzeczywistości można powiedzieć że alianci(banki) finansowali 1 i 2 wojnę, komunizm miał udowodnić ludziom że wprowadzenie systemu opartego na równej dystrybucji dóbr(jak współcześnie projekt venus) jest niemożliwe bo ludzie wszystko wypaczą, z natury są źli i powinni bać się siebie na wzajem(filmy i tv udowadniają to na codzień)dlatego jedynym słusznym rozwiązaniem będzie oddanie władzy w ręce światowego rządu który już się sam ustalił dzięki min manipulacją finansowym. tak by sensem życia było zdobywanie dóbr, by człowiek nie ewoluował żeby zatrzymać ziemie na obecnym poziomie wibracji, wydaje mi się to racjonalne wytłumaczenie światowej sytuacji biorąc pod uwagę doniesienia o rytuałach ciemno magicznych odprawianych na meridianach ziemi czy w tzw punktach mocy…ktoś po prostu chce żebyśmy dalej byli owcami

  10. Velevit 04.09.2010 22:35

    Niemcy na zachodzie mieli masywną linię umocnień, tzw. Linia Zygfryda. Myślę, że była w stanie bez problemu zatrzymać Francuzów. Do obrony takich fortyfikacji wystarczy nawet nieliczna załoga, przykład – Normandia, bunkry złożone z kilkunasto do kilkudziesięcioosobowych załóg były w stanie urządzić istną rzeź w konfrontacji z doskonale zorganizowaną od dawna i szczegółowo zaplanowaną, milionową aliancką ofensywą. Podobnie było w Caen i wielu innych bitwach. Obrona zawsze wymaga zaangażowania dużo mniejszych sił.

    Co do zaś dogadywania się pod stołem, uważam to za wielce prawdopodobne. Władza zawsze dogaduje się ponad naszymi głowami i wykorzystuje do swoich gierek. Dostają za to w łapę od banksterów i lobbystów wszelkiej maści… durne narody przelewają krew, a elity robią na tym kasiore. Apropos, widziałem kiedyś zdjęcia z okresu zaraz przed wybuchem wojny z wspólnych imprez naszych ówczesnych politykierów i przyszłych niemieckich nazistów, np. z wspólnych polowań naszego ministra spraw zagranicznych, piłsudczyka Józefa Becka i (nie)popularnego faszysty Hermana Goringa, ponoć byli dobrymi kumplami, na innych zdjęciach można też zobaczyć byłego prezydenta Mościckiego, Mosia i innych umilających sobie czas z kolegami z Rzeszy. Wystarczy trochę pogooglać i pełno tego można znaleźć albo też w niektórych “kontrowersyjnych” książkach historycznych. Może wszyscy oni tam na górze są kumplami po fachu, a swoje trzódki wykorzystują tylko do zarabiania pieniędzy i utrzymywania wysokiego standardu życia… swojego rzecz jasna i kumpli po fachu, z którymi łączy ich duch sportowego współzawodnictwa 🙂

  11. Raptor 05.09.2010 02:30

    Taki obraz współpracy ponadnarodowej jest dość prawdopodobny i logiczny. Po prostu gra w szachy na wysokości.

  12. Boruta 05.09.2010 14:51

    Raptor. Przestań bajki opowiadać i poucz się historii. Zawsze możesz też popytac starszych ludzi kto z kim się bił.
    Lakszmi. Polska nie była żadnym straszakiem. A komunizm jak najbardziej chciał swiatowego rządu na szczęście po drodze sie o dziadka Piłsudskiego potknął.
    Velevit. Nie w vkontrowersyjnych, ale w normalnych. Bo takie kontakty nie są niczym niezwykłym. Teraz też są, tyle, że mniej z tego jest materiałów. A dogadywać się prubowali ale nie wyszło, bo III Rzesza bez wojny by poszła z torbami. Jedynie z drugimi takimi samymi jak oni, czyli Sowietami się im udało. A i tak się potem pożarli.

  13. Velevit 05.09.2010 15:08

    Ok, jak uważasz 😉

  14. Raptor 05.09.2010 19:26

    O to niestety Boruto musisz poprosić rodziców, dziadków i nauczyciela historii. Etap pytania się starszych jak było mam za sobą i już nic nowego się od nich nie dowiem. Materiałów kontrowersyjnych jest wystarczająco dużo by uruchomić własne szare komórki i włożyć między bajki kwieciste historyjki ze szkoły.
    Pozdro.

  15. GreenMaster 06.09.2010 02:45

    Dokładnie Laszkimi, podzielam twój punkt widzenia… Boruto drogi, może i komunizm chciał władać światem, ale tak się po prostu nie da (czemu, bo zawsze będzie ktoś, o kogo tacy szaleńcy się potkną, jakby nie my, to potknęli by się o germanów ), aby władza była czymś ostatecznym, musisz myśleć że jesteś wolny, tak jak to się dzieje teraz, plus dobry stymulant, jakim jest nowy plazmowy telewizor i mydełka w płynie. A to że komunizm miał nam wybić z głowy te wszystkie utopie, jest chyba dość oczywiste… Ale jest to jedna z płaszczyzn, a sprawa jest raczej mnogo-płaszczyznowa…

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.