Liczba wyświetleń: 910
Sprawa nieuleczalnie chorego Alfiego Evansa podzieliła opinię publiczną na Wyspach. Zgodnie z nakazem sądu 2-latek został wczoraj odłączony od aparatury przy sprzeciwie rodziny chłopca i licznych Brytyjczyków, z których część postanowiła walczyć o jego życie siłą.
W grudniu 2016 r. u Alfiego Evansa została zdiagnozowana choroba zwyrodnieniowa mózgu. Po długotrwałej terapii lekarze ze szpitala dziecięcego Alder Hey w Liverpoolu uznali, że dalsze utrzymywanie chłopca przy życiu mija się z celem. Sądy każdej z instancji przychyliły się do zdania lekarzy, iż odłączenie chłopca od aparatury będzie leżało w jego “najlepszym interesie”.
Z taką decyzją nie chcą się jednak pogodzić rodzice chłopca, którzy twierdzą, że reaguje on na wiele bodźców. Jak twierdzą 20-paroletni opiekunowie – Kate James i Tom Evans, Alfie, mimo iż pozostaje w śpiączce, przeciąga się, ziewa, ssie smoczek, a także otwiera oczy, gdy rodzice próbują się z nim komunikować.
Zgodnie z wyrokiem High Court of Justice lekarze ze szpitala Alder Hey mieli wczoraj zakończyć leczenie chłopca i odłączyć go od aparatury.
Dramatyzmu całej sytuacji dodaje fakt, że po wizycie Tom’yego Evansa u papieża, aż trzy szpitale we Włoszech (w tym w stołeczny Bambino Gesu) zaoferowały swoją pomoc w leczeniu chłopca. Szpitale chcą utrzymywać Alfiego Evansa przy życiu tak długo, jak to tylko będzie możliwe, i to całkowicie za darmo, a na jego przewiezienie z Wielkiej Brytanii czeka już profesjonalny transport medyczny trzech różnych firm.
Na nic zdały się błagania rodziców i protesty tysięcy Brytyjczyków, aby nie odłączać 2-letniego Alfiego Evansa od aparatury podtrzymującej życie. Lekarze szpitala Alder Hey w Liverpoolu wykonali wyrok sądu High Court i zaprzestali uporczywej terapii. Alfie Evans przeżył jednak pierwszą noc i samodzielnie oddychał przez… 9 godzin.
“On wciąż oddycha. Doszło do tego, że jego mama śpi w zasadzie obok, czuje się z nim spokojnie i komfortowo” – powiedział dziennikarzom ojciec 2-latka, Tom Evans. “Lekarze mówią, że Alfie cierpi. Patrzymy teraz na niego. On nie korzysta nawet z pomocy respiratora i nie cierpi” – dodał.
Tom Evans opowiedział też dziennikarzom zgromadzonym prze szpitalem Alder Hey o przebiegu odłączania Alfiego od aparatury podtrzymującej życie. Brytyjczyk zaznaczył, że w ciągu kilku minut od odstawienia respiratora wiadomo było, iż dziecko podejmie pracę i zacznie oddychać samo. Po pewnym czasie Alfie potrzebował jednak pomocy medycznej, którą ostatecznie od lekarzy otrzymał. “Czułem się szczęśliwy, gdy usłyszałem, że lekarze zamierzają mu podać wodę i tlen. Ma teraz tlen. To nie zmienia jego oddychania, ale dotlenia jego ciało” – powiedział ojciec 2-latka.
Brytyjczyk potwierdził również, że lekarze są nieco zaskoczeni przebiegiem wydarzeń oraz wyraził nadzieję, że jednak ponownie podejmą się pomocy chłopcu. “On wciąż żyje i walczy jak tylko może. Ale trzeba go w tym wesprzeć… W ciągu następnych godzin to będzie trudne, ale musimy go wspierać. Ponieważ oddychał sam przez 9 godzin, zupełnie nieoczekiwanie, to lekarze są oszołomieni. Ja wiem, że on będzie w najbliższych godzinach potrzebował jakiejś pomocy, ale myślę że powinno to zostać uszanowane i Alfie powinien tę pomoc otrzymać” – wyznał Tom Evans.
Przez całą noc pod szpitalem Alder Hey czuwali ludzie, którzy nie godzą się na uśmiercenie chłopca. Wiadomość o tym, że Alfie przeżył bez respiratora całą noc wielu z nich doprowadziła do łez.
Źródło: PolishExpress.co.uk [1] [2]
Kompilacja 2 wiadomości: WolneMedia.net
Czegoś tu nie rozumiem.
Jest szpital we Włoszech, jest samolot, więc na co czekać. Wylot, odebranie przez zespół medyczny chłopczyka i powrót do Włoch. W. Brytania wciąż jest w UE, rodzice są wolnymi obywatelami i to oni decydują gdzie ich dziecko ma być leczone.
Jeżeli ci lekarze ze szpitala Alder Hey nie chcą utrzymywać człowieka przy życiu, to nie mają prawa nie pozwolić rodzicom zabrać synka.
Skoro przeżyło ponad 9 h, to znaczy, że sąd wydając wyrok, o zaprzestaniu podtrzymywania życia, pomylił się strasznie, albo dopuścił się próby zabójstwa.
Jeżeli Alfie Evans nie trafi do Włoch, a umrze w W. Brytanii, to będziemy świadkami kolejnego sądowego morderstwa na bezbronnym, tym razem dwuletnim dziecku.
Boże!!! Proszę Cię Panie z całego serca, spraw cud!
ależ to przecież bóg zadecydował zsyłając chorobę, człowiek sprzeciwia mu się podtrzymując chłopca przy życiu.
czy tylko ja widzę sprzeczność w powoływaniu się tu na boga?… .. .
Nie zauważyłeś że on się modli? I może wymodli..
Ale jaka sprzeczność? Bóg daje życie i sprowadza śmierć. Te dwie daty są zapisane na sztywno. Dusza dziecka to nieskalany skarb. Przyjdzie i odejdzie bez strat. Za to co stanie się z duszami ludzi za to dziecko biorącymi odpowiedzialność? Oto jest pytanie.
ale co to za kalambury? jeśli to bóg ma decydować, to niech odłączają i niech decyduje. no o co chodzi z tą odpowiedzialnością?… .. .
Wraz z wiedzą i techniką pojawia się odpowiedzialność. Jeśli jesteśmy w stanie leczyć, ratujmy. Jeśli leczenia nie ma, jest tylko podtrzymywanie życia bez szans na samodzielne życie musimy decydować. Czy dalej podtrzymywać je, czy nas na to stać, czy tez pozwolić odejść, co prędzej, czy później i tak nastąpi.
Odpowiedzialność jest zawsze, kiedy człowiek wkracza w kompetencje Boga. Oraz dylematy. Sam nie wiem co bym zrobił w takiej sytuacji.
Oddychanie, bicie serca to podstawa samodzielnego życia. Jeśli samoistnie nie zachodzi, jaki cel jest je dalej podtrzymywać, skoro leczenia nie prowadzi się. Chyba ze jest nadzieja na dostarczenie leku czy terapii później.
A tutaj okazuje się ze jednak dziecko żyje samo. To pomagajmy mu dokąd ma sile. A jak samo odejdzie, to odejdzie. Taki los człowieczy.
Utrzymywanie i podtrzymywanie chłopca przy życiu a wyleczenie, to nie to samo , gdzie popełniamy błąd?