Al Capone – bezwzględny gangster czy zręczny celebryta?

Opublikowano: 16.12.2019 | Kategorie: Historia, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1616

Al Capone był społecznikiem, niepotrafiącym żyć bez medialnego rozgłosu. Zainicjował na przykład akcję „szklanka mleka dla każdego ucznia”. Czy pod płaszczem lokalnego patrona mógł się kryć gangster wszech czasów?

Alphonse Gabriel „Al” Capone przyszedł na świat 17 stycznia 1899 roku w Nowym Jorku, jako czwarty z dziewięciorga potomstwa Gabriela i Teresy – ubogiej pary emigrantów z Neapolu. Matka młodego Ala Capone pracowała jako szwaczka, ojciec zaś prowadził własny zakład fryzjerski, który z czasem zamierzał przekazać synowi. Szybko okazało się jednak, że przyszły gangster ma nieco inne plany na swoje życie. Pierwszy tego dowód dał wymownie już jako czternastolatek w szkole podstawowej. Został z niej wyrzucony po tym, jak spoliczkowany przez nauczycielkę, postanowił odpłacić jej tym samym. Wtedy też zadecydował, że sześć klas szkoły wyczerpuje jego zapotrzebowanie na wykształcenie. Opuścił pełne prostytutek i handlujących czym się da marynarzy slumsy Brooklynu w Nowym Jorku. Zamienił je na Chicago – miasto, które stało się ośrodkiem jego przestępczej działalności.

Al Capone – gangster na fali prohibicji

Przybywszy do Chicago, Al Capone zdecydowanie nie próżnował. Stosunkowo szybko znalazł pracę u Johny’ego Torria – „wschodzącej gwiazdy” gangsterskiego podziemia, który oficjalnie przyjął chłopaka z Brooklynu, dostrzegając drzemiący w nim talent i potencjał. Nieoficjalna wersja głosi jednak, iż przygarnął młodzieńca po tym, jak ten uciekł po bójce w barze, podczas której nieomal zabił człowieka gołymi rękami. Takich właśnie odważnych i zaangażowanych ludzi Torrio potrzebował w swojej organizacji. Z czasem przestępcze znajomości doprowadziły Ala Capone do Frankie’ego Yale – gangstera, który wprowadził go w świat przestępczości zorganizowanej. W taki właśnie sposób dojrzewała osobowość przyszłego gangstera. Trzeba jednak przyznać, że była ona w dużej mierze skutkiem życia w ówczesnej epoce. Lepszego czasu na rozwój przestępczego biznesu Al Capone nie mógł sobie wymarzyć. W 1917 roku Kongres zwrócił się do każdego ze stanów federacji z prośbą o przyjęcie Osiemnastej poprawki do konstytucji, zakazującej w całym kraju sprzedaży, produkcji i transportu napojów odurzających. Poprawkę przyjęto bez większych sprzeciwów, a wraz z nią także ustawę wykonawczą – tzw. Volstead Act. Prohibicja weszła w życie 16 stycznia 1920 roku. Akt prawny miał na celu ograniczyć wśród Amerykanów spożycie alkoholu. Ustawodawca nie przewidział jednak, że postępując w ten sposób nie tylko nie osiągnie zamierzonego efektu, a wręcz przeciwnie – stworzy niezwykle podatny grunt dla rozwoju przestępczych organizacji. Wydaje się, że na wprowadzenie tego typu zakazu, zasiadający w Kongresie politycy nie mogli wybrać gorszego okresu. Zmęczeni trudami światowej wojny Amerykanie dość mieli wyrzeczeń i ograniczeń. Pragnęli cieszyć się i bawić, wobec czego zakaz spożywania alkoholu uczynił ten trunek jeszcze bardziej kuszącym. Doskonale zrozumieli to Torrio i Al Capone. Co więcej, postanowili ten fakt wykorzystać.

Droga na szczyt Ala Capone

W obliczu wprowadzonej prohibicji wielu z działających dotychczas w Chicago piwowarów znalazło się na granicy bankructwa. Sytuację tę Al Capone ze swoim wspólnikiem postrzegali, jako szansę na rozwój własnej działalności. Mężczyźni zatrudnili mistrza browarnictwa i przy pomocy lokalnych gangsterów szybko przejęli największe browary w mieście, w tym między innymi: Stege, Pleiffer, Manhattan, Standard i Hoffman. Równie szybko nawiązali też cenne znajomości, do których bez wątpienia zaliczał się Żyd – Samuel J. „Nails” Morton (prawdziwe nazwisko: Samuel Markowitz), który wprowadził nowych wspólników w świat przestępczych elit. To właśnie on, a nie Al Capone, miał największe szanse na przejęcie biznesu po Torrio. Tak się jednak nie stało. Pewnego dnia podczas przejażdżki konno, Morton spadł z wierzchowca, który następnie kopnął jeźdźca w głowę i zabił go na miejscu. Ponieważ w świecie przestępczym zemsta jest obowiązkiem świętym, inaczej nie mogło być i w tym przypadku. Legenda głosi, że poruszeni śmiercią kompana członkowie podległych mu organizacji, zaszli pod osłoną nocy do stajni, wywlekli nieszczęsnego konia i rozstrzelali. W ten sposób udowodnili, iż nikt nie zdoła uciec przed gangsterskim wymiarem sprawiedliwości – nawet zwierzę.

Niefortunne zdarzenie i w efekcie śmierć Mortona okazały się dla Ala Capone niezwykle korzystnym zbiegiem okoliczności. Gdy zmarł również Torri, to przybyszowi z Brooklynu przypadł w udziale przestępczy biznes gangstera. Bez wątpienia wykorzystał tę okazję. Rozwijając sieć nielegalnych przedsiębiorstw i browarów, pomnażał zyski i osiągnął dochód sięgający 10 milionów dolarów rocznie. Tyle zaś spokojnie wystarczało, aby zjednać sobie przychylną opinię mediów oraz lokalne władze i organy ścigania.

Przykładny ojciec w różowym fartuszku – prywatne życie Ala Capone

Podczas jednej z wizyt w domu Capone, chcący uzyskać informację o kolejnej strzelaninie dziennikarz został przyjęty przez gospodarza w różowym fartuszku, jedwabnej bieliźnie i miękkich pantoflach, do tego z garnkiem spaghetti w dłoni. Jeszcze tego samego dnia informacja o niezwykłym powitaniu obiegła niemal wszystkie lokalne media, stając się prawdziwą sensacją oraz głównym tematem większości tytułów prasowych. Mimo iż na zewnątrz widok ten mógł budzić zdziwienie, takim właśnie Al Capone dał się poznać swojej rodzinie. Być może tym właśnie wizerunkiem mężczyzna zdołał zyskać sobie bezgraniczne oddanie uroczej, lecz chorobliwie wręcz nieśmiałej Mae, którą poślubił tuż po wyjeździe z Brooklynu i z którą miał jedynego syna Alberta Francisa „Sonny’ego”. Gangster nie był w stanie odpłacić jej tym samym – niejednokrotnie zdarzały mu się zdrady, czy dłuższe romanse. Jednak wracając do domu zawsze wynagradzał jej owe przygody wylewnością oraz prezentami, o których zwykła dziewczyna w jej wieku mogłaby jedynie pomarzyć. Oprócz tego zarówno żona, jak i matka, były niezwykle pobożnymi kobietami. Sam Capone również uważał się za katolika. Miał nawet ufundować organy w bazylice, do której uczęszczały kobiety. Sam jednak do kościoła chodził rzadko. Najczęściej był na to zbyt zajęty.

Medialna osobowość Ala Capone

Niemal wszyscy, którzy mieli najmniejszą choćby styczność z Alem Capone, przyznawali zgodnie – trudno było spotkać go niezadbanego. Nic w tym dziwnego. Mafioso z Brooklynu z wielką dbałością i wręcz pietyzmem dbał o swój wizerunek. Zawsze ogolony, w drogich, profesjonalnie skrojonych garniturach i z kompletem kosztownych, wykonanych z kamieni szlachetnych pierścionków na małym palcu. Zwykł przejawiać skłonności do blichtru i zwracać na siebie uwagę – między innymi chodząc w charakterystycznych, purpurowych lub limonkowo-zielonych garniturach, których powstydziłby się niemal każdy inny gangster. Nie mógł też długo wytrzymać bez medialnej obecności. O każdym ważniejszym posunięciu Ala Capone media wiedziały jako pierwsze – zwykł bowiem zwoływać konferencje prasowe i wylewnie tłumaczyć się ze swoich planów i zachowań.

Nie tylko media tańczyły tak, jak im zagrał mafioso. Stosunkowo dużą przychylność i uznanie zjednał sobie także wśród lokalnej społeczności, a nawet władz regionu. To do niego, nie zaś organów ścigania, zwracali się mieszkańcy z prośbą o pomoc i protekcję. To jego znany prawnik z St. Louis – Edward J. O’Hare poprosił o otwarcie toru dla swoich psów wyścigowych. On wreszcie wszedł w skład komitetu powitalnego, zorganizowanego dla Francesco de Pinedo – słynnego włoskiego lotnika, który przybył do Chicago w ramach ogólnoświatowej trasy, zorganizowanej po pokonaniu Atlantyku. Miejsce w delegacji gospodarzy zajął tuż obok znaczących miejskich dygnitarzy, którzy już kilka lat później zachodzili w głowę co zrobić, aby ukrócić samozwańcze i bezkarne panowanie gangstera.

Zadziwiająca relacja z wymiarem sprawiedliwości

Kiedy Al Capone znalazł się na szczycie swojej przestępczej kariery, a drogę do niej zaczęło wyściełać coraz więcej trupów, mężczyzna stał się „wrogiem publicznym numer jeden” i głównym celem wielu funkcjonariuszy policji oraz wymiaru sprawiedliwości. Nie zawsze jednak tak było. Początkowo młodemu gangsterowi udawało się nie tyle skutecznie schodzić z pola ich zainteresowania, co wręcz niemal wzorowo rozgrywać organy ścigania. Największą wymowę zyskała ta praktyka w przypadku zabójstwa Joe Howarda, którego Al Capone pozbawił życia w odwecie za zamordowanie Jacka „Greasy Tuhmba” – głównego księgowego swojego syndykatu. Do egzekucji doszło w barze, w dzień powszedni i przy co najmniej kilkunastu świadkach. Podczas dochodzenia, jakie wszczęły w tej sprawie organy ścigania, nie tylko nikt z obecnych wówczas klientów nie wydał Ala Capone. Mężczyzna sam odwiedził posterunek policji, przyznając, iż „doszły go słuchy, jakoby był poszukiwany, wobec czego jest ciekawy o co chodzi”. Kiedy usłyszawszy zarzuty stwierdził, iż w dniu dokonania zabójstwa był poza miastem, prokurator prowadzący sprawę uznał to za wystarczające wyjaśnienie i sprawę umorzył. Podobnych sytuacji, w których Al Capone winny kolejnego morderstwa wyszedł z posterunku wolno, można by mnożyć. Do czasu, aż czara goryczy zaczęła się wreszcie przelewać…

Droga do upadku gangstera

Ogromne bogactwo, z jakim coraz bardziej obnosił się Al Capone oraz kolejne trupy, pojawiające się na ulicach Chicago w związku z gangsterskimi porachunkami sprawiły, że władze postanowiły przestać dłużej tolerować przebiegłego przestępcę i przymykać oko na jego nielegalną działalność. Z lokalnego działacza i celebryty szybko zmienił się w najbardziej poszukiwaną osobę w kraju. Ponieważ jednak organy ścigania nie były w stanie udowodnić mu odpowiedzialności za szereg przypisywanych mu przestępstw, postanowiły skazać go za unikanie płacenia podatków. Tak też się stało. Bez możliwości wyparcia się zarzucanych mu czynów, w obliczu ujawnienia przez śledczych jego nielegalnych dochodów, Al Capone przyznał się do winy. Mężczyzna przekonany był, że realizuje tym samym część zawartej z prokuratorem ugody, zakładającej skrócenie wyroku do dwóch lat. Okazało się jednak, że sąd postanowił jej nie uwzględnić. W efekcie otaczany dotychczas przez mafijnych kompanów Capone został sam – z rozgoryczeniem, klęską przegranej i wyrokiem – 11 lat więzienia i 50 000 dolarów grzywny. Był to pierwszy w historii, do tego niezgodny z prawem, tak wysoki wyrok za przestępstwo niepłacenia podatków. Jak więc widać, aby w końcu skazać nieuchwytnego dotychczas mafioso, wymiar sprawiedliwości postanowił zrobić wszystko – nawet, jeśli wiązało się to z nagięciem prawa.

Więzienie i śmierć

Skazanie i osadzenie największego ówcześnie gangstera Chicago organy ścigania postrzegały jako niewątpliwy sukces. Przez krótką chwilę. Szybko bowiem – zarówno ze strony prasy, jak i funkcjonariuszy policji – zaczęły pojawiać się głosy, podważające tryumfalny wydźwięk posunięcia. Wkrótce pojawiło się też poczucie, iż nie pierwszy raz prawo zawiodło, skazując gangsterskiego bossa, mającego na koncie wiele poważnych morderstw i aktów terroru, jedynie za niepłacenie podatków. Podobne opinie, a nawet wyrazy współczucia dla skazańca, zaczęły płynąć ze strony wszystkich Amerykanów. O ile bowiem większości z nich ciężko było utożsamiać się z bezwzględnym mordercą, to już z oszustwem podatkowym niejeden z nich miał w tych niełatwych czasach do czynienia. Owe głosy rozgoryczenia zaczęły się nasilać także w miarę pojawiania się informacji, iż Capone właściwie zadomowił się w swoim nowym miejscu pobytu. Sprytnie obchodząc limit odwiedzin, czy ograniczenia dotyczące kontaktów ze światem zewnętrznym, prowadził wciąż wystawne – jak na warunki więzienne – życie, wspierając współwięźniów prezentami, czy datkami dla ich rodzin.

Niedługo jednak potrwał ów czas więziennej prosperity. Wkrótce bowiem mafioso przeniesiony został do ciężkiego więzienia w Alcatraz, w którym nie mógł już liczyć na szczególne względy ani specjalne traktowanie. Wdając się w zatargi z więźniami oraz przebywając w całkowitym odosobnieniu od świata zewnętrznego, Capone mocno podupadł na zdrowiu. Ostatni rok odsiadywania wyroku spędził praktycznie w całości w więziennym szpitalu. Na wolność wyszedł 16 listopada 1939 roku – po 7 latach 6 miesiącach i 2 tygodniach odsiadki. Nigdy nie wrócił już do alkoholowego biznesu. Zły stan zdrowia oraz postępujący syfilis spowodowały, że Alowi Capone przyszło pożegnać się nie tylko z gangiem, ale i ze światem. Najsłynniejszy przestępca Ameryki zmarł 25 stycznia 1947 roku. Pochowany jak zawsze elegancki – w dwurzędowym, granatowym garniturze, czarnych krawacie i białych butach – spoczął na cmentarzu Mount Olivet, między grobami ojca i brata. Niedługo potem żona z matką przeniosły jednak ciało ukochanego Alphonse na cmentarz Mount Carmel, położony na zachodnim przedmieściu Hillside. Szeroką sławą oraz zainteresowaniem Al Capone cieszył się także po śmierci. Dziś miejsce ostatniego spoczynku gangstera odwiedzane jest przez turystów z całego świata, zostawiających mu kwiaty, butelki whisky czy zabawkowe pistolety. Na granitowej płycie nagrobku widnieje napis – „JEZU MÓJ, OKAŻ ŁASKĘ”. Jest to fragment modlitwy za duże cierpiące w czyśćcu.

Autorstwo: Natalia Pochroń
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0

Bibliografia

1. Eig Jonathan, „Al Capone. Gangster wszech czasów”, wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2014.

2. Hendley Nate, „Al Capone: Chicago’s King of Crime”, wyd. Five Rivers Chapmanry, Canada 2010.

3. Höjer Henrik, „Al Capone: gangi i jazz”, wyd. Sensacje XX Wieku Bogusław Wołoszański, Warszawa 2012.

4. Lyle John H., „The Dry and Lawless Years”, wyd. Englewood Cliffs 1960.

5. Pasley Fred, „Al Capone: The Biography of a Self-Made Man”, wyd. Garden City Publishing Company, New York, 1930.


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.