90% posłów nie wie o 90% głosowań, czyli demokracja udawana

Opublikowano: 25.01.2012 | Kategorie: Polityka, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 857

Wczoraj rano dowiedziałem się, że głosowałem za ACTA. Serio. I nie mam zamiaru się tego wypierać. Czy wiedziałem, za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję? Rzadko. Czy inni posłowie i europosłowie wiedzą więcej? Nie.

Mógłbym dziś coś ściemniać na okoliczność mojego głosowania w PE 24.10.2010 – że jednak uważam, że część zapisów jest sensowna, że moja grupa zgłaszała swoje uwagi, że istnieje konflikt między wolnością internetu, a prawami własności intelektualnej. Jestem na tyle inteligentny, że coś wiarygodnego bym wymyślił. Ale prawda jest inna – w 90% przypadków posłowie i europosłowie nie mają pojęcia o tym, nad czym głosują. Dlaczego się tak dzieje? Bo ilość aktów prawnych jest tak duża, że normalny poseł nie jest w stanie zorientować się, o czym decyduje. Mamy do czynienia z zalewem ustaw, uchwał i rezolucji i nie ma szans, żeby jeden deputowany był w stanie zorientować się, co jest przedmiotem głosowania, w którym bierze udział.

Jak więc to się odbywa? Grupa polityczna czy klub parlamentarny deleguje do prac nad danym projektem jakąś osobę i jej zawierza, czy ów projekt jest wart zaakceptowania czy też raczej należy go odrzucić. Nad tym dokumentem pracuje też jakiś asystent, staffer czy pracownik klubu i to on zazwyczaj ma najpełniejszą wiedzę na temat owego projektu (po polityk musi bywać w mediach, musi jechać do swojego okręgu wyborczego, musi knuć w swojej partii, żeby go “koledzy” partyjni nie obeszli z lewa i z prawa). Polityk więc zajmuje się polityką, pozostawiając dużą część merytorycznej pracy “fachowcom”. Nad danym projektem pracuje, co najwyżej, jeden poseł danej grupy czy klubu (a i to raczej w czasie wolnym od politycznego knucia). Dlatego, kiedy ostatecznie projekt danej ustawy czy uchwały trafia na salę obrad i jest głosowany, 90% posłów danej partii czy frakcji politycznej patrzy na owego posła i glosuje tak, jak on wskaże (lub patrzy na listę do głosowania). Nie mając – co raz jeszcze podkreślam – bladego pojęcia za czym, bądź przeciwko czemu, się opowiada.

Czy może być inaczej? Nie wiem, ale nie wygląda na to, żeby coś dramatycznie mogło się zmienić na lepsze. No bo nie ma szans, żeby znać się na wszystkim. Kiedy moja grupa polityczna głosuje nad zagadnieniami z zakresu rybołówstwa, leśnictwa czy kosmonautyki, to głosuję tak, jak podpowiada mi członek mojej grupy politycznej odpowiedzialny w tych komisjach za realizację naszych wspólnych, politycznych ideałów (podobnie jak on musi mi zaufać, kiedy będzie głosował w kwestiach kultury, edukacji, Rosji, Białorusi, przestrzegania prawa człowieka). Oczywiście, są takie głosowania, kiedy to każdy jest zainteresowany (i kompetentny) do samodzielnego osądu rozstrzyganej sprawy – kwestie obyczajowe, aksjologiczne, etyczne itp. Wtedy nie wierzy się posłowi – sprawozdawcy, ale głosuje się tak, jak podpowiada nam to sumienie lub rozum. Ale – paradoksalnie – tego typu spraw jest w życiu polityka bardzo mało (większość głosowań odbywa się nad kwestiami technicznymi i brzmiącymi bardzo specjalistycznie – tak właśnie wydawało się, że jest w przypadku ACTA).

Dlatego można nazywać nas nieukami i leniami, można wieszać na nas psy, można uznać nas za klasę zbędną, ale należy przyjąć do wiadomości, że 90% posłów w 90% przypadków nie ma najmniejszego pojęcia o tym, nad czym głosuje. To więcej mówi o współczesnej demokracji (która nie jest w stanie być kontrolowana przez wybrańców narodu), niż o nas – biednych legislatorach (którzy zasypywani są setkami aktów prawnych i tylko udają, że cokolwiek monitorują). Każdy z nas, polityków, jest w stanie wymyślić dziesiątki wytłumaczeń na swoje niemądre głosowania, ale prawda jest taka, jak o niej napisałem. Też mogłem z tego skorzystać, ale moja obecna sytuacja polityczna pozwala mi na to, żeby powiedzieć wam ociupińkę prawdy i pozwolić wam zobaczyć, jak naprawdę wygląda współczesna polityka (nie tylko w Polsce). Obecna demokracja ma coraz mniej wspólnego ze swoim starożytnym ideałem i z tym, czym była przez ostatnie stulecia. Mechanizmy demokratycznej kontroli władzy przez społeczeństwo obywatelskie nie istnieje, partie zamieniają się w dobrze funkcjonujące korporacje nakierowane na własny zysk, teoria racjonalnego wyboru jest już tylko wspomnieniem, media nie stoją na straży standardów i same są częścią gry politycznej, wyborcy zamieniają się w konsumentów. Sprowadzenie parlamentarzystów do roli bezmyślnej i bezrefleksyjnej maszynki do głosowania jest zaledwie jednym, i w dodatku nie najważniejszym, przejawem kryzysu współczesnej demokracji.

Autor: Marek Migalski (eurodeputowany)
Źródło: Nowy Ekran


TAGI: , , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. beth 25.01.2012 11:34

    Szczerość Owego Osobnika i deklaracja, że można go i jemu podobnych nazwać głupcami, niestety ” przypomina tragikomedię !!!!!!!!!!!?”. Jak należy z tego wnioskować. Jeśli z zewnątrz publika nazywana “narodami”, nic z tym nie zrobi marny będzie jej koniec.

  2. 23 25.01.2012 11:43

    kasta oderwana od kontaktu z wyborcami.
    mejli nie umieja tez czytac jak do nich ktos pisze 😀

  3. smerf 25.01.2012 12:52

    Żenujące! Wybrańcy Narodu, stanowiący prawo dla poddanych, produkujący rok w rok setki aktów prawnych liczone w tysiącach stron, w 90% nie mają pojęcia, na co oddają swój głos, który zaważa na tym, że dane prawo zostaje uchwalone!
    Autor tego artykułu sam, bez przymusu, przyznał się do tego, że bierze ciężka kasę za… nie wiadomo, co. Nie byłoby lepiej złożyć mandat deputowanego i siedzieć w ciepłych kapciach w fotelu w zaciszu domowym?
    Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla parlamentarzystów produkujących i uchwalających buble prawne, które potem stanowią udrękę dla zwykłych obywateli.
    Niestety w III RP stało się normą, że “wybrańcy” są wyalienowani, oderwani od rzeczywistości. Stąd taki stan rzeczy, że “oni” sobie, a społeczeństwo sobie.
    A co mnie to obchodzi, że duża ilość projektów ustaw, rozporządzeń itp. i parlamentarzyści nie mają czasu na ich przeczytanie ze zrozumieniem? Nie lepiej tę fabrykę, cykl produkcyjny idiotyzmów, zastopować?
    Za PRL-u ważne akty prawne (np. kodeks karny) obowiązywały przez całe lata i obywatele potrafili się do nich przyzwyczaić, zrozumieć je i szanować. Nie było tylu nowelizacji czy nowelizacji do nowelizacji. Była stabilność, a stabilność to pożądana cecha w dziedzinie repektowania przepisów prawa.
    Tak na marginesie dodam, że dziś rano w Programie I Polskiego Radia usłyszałem podobną opinię z ust innego parlamentarzysty reprezentującego PO. On także biadolił na mnogość projektów ustaw i brak czasu na rzetelne ich przestudiowanie.
    Zatem jeszcze raz pytam: po co polski Sejm tyle tego produkuje i czemu to ma służyć?
    Lepiej zebrać się dwa razy w roku i jeśli zajdzie potrzeba uchwalenia czegoś nowego lub poprawienia już istniejącego aktu prawnego to zrobić to dobrze i z pożytkiem dla wszystkich. A nie ścigać się na kadencje, by potem obwieszczać, że za tej czy za tamtej wyprodukowano więcej lub mniej dziwolągów prawnych.
    Co miałby robić parlamentarzysta przez pozostały czas w roku czy całej kadencji? Skasować symboliczną złotówkę za udział w sesji, a na swoje utrzymanie pracować na co dzień jak każdy inny obywatel kraju.
    My jako obywatele też byśmy na tym zyskali, bo mnie by było lub nie byłoby wcale celebrytów mizdrzących się do do obiektywu kamery czy mikrofonu.
    Parlamentarzysto, pośle, senatorze! Daj odpocząć od siebie!

  4. Dominik_V 25.01.2012 14:19

    Co się czepiacie – przynajmniej odważył się napisać jak to wygląda od wewnątrz.

    Problem w tym, iż skoro i tak jeden lub dwóch fachowców odwala za posłów czarną robotę, to tym bardziej pokazuje, iż lobbing jest prosty – wystarczy wpłynąć na tego “eksperta” i sprawa ustawiona. Skoro tak jest to może niepotrzebni nam posłowie, lecz grupa ekspertów z danych dziedzin? Po paru ekspertów z danej dziedziny z weryfikacją społeczeństwa co robią (tak aby lobbing był max. utrudniony).

    Skoro posłowie to zwykli przyklepywacze (pojęcie “biedni legislatorzy” nie oddaje tu pojęcia rzeczy bo co to za ustawodawca co nie ma pojęcia o ustawach) to w takim razie powinni mieć zredukowane pensje o 90%.
    Bo tak postępować to za przeproszeniem “każdy głupi potrafi”.

    Zadaniem posłów jest znać ustawy, jakie podpisują, tak samo jak od zwykłych ludzi wymaga się rozumienia przepisów, szczególnie tych z zakresu prowadzenia DG. Jak się zwykły kowalski pomyli przy podatkach to dostaje karę bo nie zna przepisów..itd. A jak poseł zagłosuje na coś o czym nie ma pojęcia to nic się nie dzieje.

    To jest właśnie chore i wypadałoby to nagłośnić, aby sprawa znowu nie przycichła jak inne.

  5. cuszima 25.01.2012 14:57

    Molierowski bohater był zdziwiony, gdy dowiedział się, że całe życie mówi prozą. Podobnie ten Migalski. Przecież nie gdzie indziej jak w Wolnych Mediach można było się dowiedzieć, jak to jest z władzą i rządzeniem. Był m.in. taki cytat, że …wybierani nie mają nic do rządzenia, rządzą ci co nie są wybierani, a znajdują się za kurtyną… Każdy myślący wie, że te wszystkie rządy czy parlamenty zawalone bzdurnymi ustawami, to pic na wodę. Służą tylko jako zasłona dymna nad okrętem. Tzw. demokracja trzyma się tak długo, bo to idealny ustrój do manipulowania głupotą ludzką i nieograniczonego strzyżenia baranów. Nie darmo obleśny mędrzec narodowości kupieckiej i badacz średniowiecznych burdeli z krzywym uśmieszkiem i chichotaniem twierdził, że nikt jeszcze nie wymyślił lepszego ustroju.

  6. adambiernacki 25.01.2012 16:00

    Robią co się im każe żeby zarobić tak to wygląda. Załoga z Wiejskiej to marksiści, SB, WSI, KGB lub szantażowani przez nich przestępcy i zboczeńcy oraz zwykli oszuści, złodzieje, megalomani i mafijni czy koncernowi(na jedno wychodzi)przepychacze.

  7. Nyg 25.01.2012 16:20

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.