14 łez nad Bośnią
Lasy tablic pamięci, łzy w oczach bliskich ofiar pomordowanych przez serbskich bandytów i rany w pamięci, które nigdy się nie zagoją a dzisiaj bolą jeszcze bardziej. To już czternasta rocznica ludobójstwa dokonanego na bośniackich muzułmanach w Srebrenicy i Potocari. Trudno odczytać z zeszklonych łzami oczu „Matek Srebrenicy” za czym dzisiaj tak naprawdę tęsknią. Czy za utraconymi bliskimi, czy za wydaniem fatwy na żyjących autorach drugiej co do wielkości rzezi dokonanej w XX wieku, która w światowej opinii z resztą chyba sprawiedliwej była bolesnym zwieńczeniem wojny w Bośni.
W styczniu 1996 r. mój kolega, który wrócił z Bośni nie chciał dużo opowiadać. Przez długi czas nie wychodził z domu. Później nie rozstawał się z nożem. Kiedyś dał mi kasetę VHS. Pozornie zwykła czarna taśma, bez opisu. Wrzuciłem ją do odtwarzacza. Na ekranie pojawia się nagranie amatorskie, niestaranne, trzęsącą się ręką. Na ekranie telewizora ukazuje się duża miejska ulica, dwa pasy ruchu ale samochodów niewiele. Chodnikiem ok. 10 metrów przed nagrywającym szła kobieta w klasycznej abaji. W dłoniach trzymała jakieś zakupy. Padają strzały, kobieta w kałuży krwi pada na chodnik. Z siatek posypały się owoce. Dalej nagranie prawie nieczytelne. Trudno to opisać. Słychać tylko szybki bieg i głęboki oddech. Atmosfera strachu odczuwalna jest nawet z tej strony ekranu. To jedna z głównych ulic Sarajewa tzw. Aleja Snajperów ostrzeliwana przez bandę morderców Slobodana Miloszevicia.
W tym samym czasie w strefie bezpieczeństwa w obrębie Srebrenicy „chronionej” przez holenderskie patrole sił pokojowych ONZ pod dowództwem gen. van Baal’a, inny następca księcia Lazara – zbrodniarz, pozostający do dnia dzisiejszego na wolności Ratko Mladić przy pomocy holenderskich tygrysów segreguje bośniackich muzułmanów. Jego rozkazy były proste. Chłopców i mężczyzn rozstrzelano natychmiast, kobiety były wywożone, widocznie do „czegoś” ich jeszcze potrzebował. Po kilku latach odnajdywano także ich ciała, łącznie prawie 10 tysięcy ofiar.
Światowa opinia publiczna rzadko wspomina o tym, że większą pomocą dla stworzonej na szybko armii bośniackiej była broń dostarczona im przez inne kraje islamskie a także udział w walce z serbskim agresorem mudżahedinów między innymi z Afganistanu. Nałożone przez ONZ embargo dotyczące zakazu nabywania broni przez byłe kraje Jugosławii, a także podsyłanie kolejnych negocjatorów pokojowych stanowiły jeszcze bardziej sprzyjające warunki dla poczynań Miloszevicia. Tylko kto dzisiaj o tym pamięta?
Autor: Łukasz Bilik
Materiał nadesłany do „Wolnych Mediów”