100 lat Deklaracji Balfoura

Opublikowano: 02.11.2017 | Kategorie: Historia, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1301

Mija sto lat od słynnej Deklaracji Balfoura. Jak ją oceniać?

Biurko, na którym Lord Arthur Balfour podpisał deklarację Balfoura,
w zbiorach Muzeum Diaspory w Tel Awiwie.

W połowie 1917 roku, w czasie pierwszej wojny światowej, Chaim Weizmann czekał w przedpokoju w Londynie. Brytyjski gabinet wojenny głosował właśnie nad dokumentem, znanym dziś pod nazwą Deklaracji Balfoura, która przyrzekała poparcie Wielkiej Brytanii dla syjonistycznych nadziei na państwowość w Palestynie, jeszcze wtedy pod rządami osmańskiej Turcji. Mark Sykes, brytyjski dyplomata, wyszedł z sali, aby podzielić się dobrą nowiną. Zrobił to tak, jak żydowskie akuszerki, kiedy wychodzą w tym celu do czekających ojców: “Wajcman, masz syna!”. Jednakże licząca 67 słów deklaracja wcale nie była jasna. Proponowała Żydom “ojczyznę”, a nie państwo. Nie wyjaśniała też, jak to będzie możliwe, obiecując tylko “najlepsze wysiłki” w tym celu. Pierwszą reakcją Weizmanna, przywódcy syjonistów, było więc rozczarowanie. „Ten syn nie był tym, którego się spodziewałem” – napisał później.

Dziś, sto lat później jego następcy nie mają już takich wątpliwości. 2 listopada Benjamin Netanjahu, premier Izraela, weźmie udział w uroczystym obiedzie w Londynie, aby uczcić stulecie dokumentu. Dołączy do niego brytyjska premier Theresa May. Obecny będzie także lord Balfour, potomek angielskiego arystokraty, który użyczył nazwiska temu dokumentowi. W Jerozolimie odbędzie się specjalna sesja izraelskiego Knesetu a British Museum obiecało wypożyczyć Izraelowi oryginał dokumentu, który ma być wystawiony na widok publiczny.

A jednak Weizmann miał powody, aby być sceptycznym. Pogrążona w wojnie Wielka Brytania wcale nie była pewna, jak poradzi sobie z Palestyną. Są dowody na to, że niektórzy z angielskich urzędników obiecywali ojczyznę Żydom po części dlatego, że chcieli w ten sposób sprowokować antysemickie nastroje, licząc na to iż Żydzi mający wielkie wpływy w Ameryce, popchną ją do wojny. Poza tym brytyjscy dyplomaci, jak zwykle wrednie, składali sprzeczne obietnice szeryfowi Mekki (tj. muzułmańskiemu opiekunowi świętego miasta) i Francuzom, którzy mieli protektorat nad Syrią i Libanem.

Weizmann wierzył, że poparcie ówczesnych światowych mocarstw, a zwłaszcza Wielkiej Brytanii, wystarczy, żeby w Palestynie utworzyć żydowską siedzibę narodową. W tym czasie Żydzi stanowili tam mniej niż 10% ludności. Brakowało im zasobów i sił, aby założyć państwo. Krótko potem zresztą Wielka Brytania zaczęła przeszkadzać w „projekcie syjonistycznym”. Aby ugłaskać arabską rewoltę, w 1939 roku opublikowała ona tzw. białą księgę, w której ograniczała żydowską imigrację do Palestyny i stwierdzała „jednoznacznie”, że ziemia ta nie powinna stać się państwem żydowskim.

Do tego czasu jednak wspólnota żydowska już się zorganizowała, energicznie tworząc bojówki własnej milicji, parlament i zawiązek rządu. Kiedy w 1947 r. ONZ głosowała o podziale Palestyny, Żydzi mocą faktów dokonanych już mieli praktycznie zainstalowane tam podstawy swego państwa. „Nie jest ważne to, co mówią goje, tylko to, co robią Żydzi” głosił David Ben-Gurion, pierwszy premier.

Postawa ta jest nadal żywotna. Rosnąca ciągle w siłę prawica izraelska żąda budowania nowych osiedli na terenach zajętych zbrojnie przez Izrael w 1967 r. Żąda ograniczania działalności lewicowych organizacji pozarządowych oraz takich instytucji “liberalnych”, jak sądy i media. Twierdzi, że nie zależy jej na światowej opinii publicznej, której zresztą większość świata wcale w tej sprawie nie ma. Większość tej opinii postrzega sprawę palestyńską i stosunki żydowsko-arabskie przez pryzmat swych własnych, zwłaszcza najświeższych doświadczeń z islamem i islamskim terroryzmem lub zadawnionych konfliktów ze światem muzułmańskim. Nowo powstające sojusze Izraela w Afryce i Ameryce Łacińskiej ignorują temat palestyński i eksploatują tętniący życiem sektor zaawansowanych technologii oraz użyteczną współpracę wojskową. W lipcu miała miejsce pierwsza wizyta premiera Indii Narendry Modiego w Jerozolimie. Palestyna nie ma też wielu sojuszników w świecie arabskim. Choć oficjalnie uznały Izrael tylko Egipt i Jordania, to inne państwa arabskie, zwłaszcza monarchie znad Zatoki Perskiej, mają dziś ciche sojusze ze swoim jeszcze niedawno deklarowanym wrogiem.

Wszelako wbrew maksymie Ben-Guriona obchody w Londynie i Jerozolimie będą jednak przypominać, że Izrael nadal pragnie moralnej afirmacji. Sto lat temu Lord Balfour postrzegał Izrael w kategoriach emocjonalnych jako państwo należne Żydom z powodu ich „wielowiekowych tradycji i obecnych potrzeb”. Ten sentyment na Zachodzie ciągle jest bardzo silny.

Palestyńczycy ze swej strony uważają Deklarację Balfoura za pierwszą z wielu cynicznych zdrad ze strony zachodniego świata. W zeszłym roku prezydent Palestyny Mahmoud Abbas zagroził, że poda Wielką Brytanię do sądu jeśli nie uzna ona Palestyny jako państwa i nie przeprosi za Deklarację Balfoura. Przez większość ostatnich kilkunastu lat stara się on zdobyć międzynarodowe uznanie dla państwa arabskiego w Palestynie. W pewnym sensie stał się właściwie paradoksalnym naśladowcą zabiegów Chaima Weizmanna, tyle że “a rebours”. W efekcie Palestyna uzyskała status obserwatora w ONZ w 2012 roku i większość państw na świecie uznaje ją za państwo. Nie jest jednak wcale bliższa prawdziwej niepodległości niż w 1967 r.

Skorumpowany i sklerotyczny gabinet Abbasa przez większość ostatniej dekady wadził się bardziej ze swymi ludźmi niż z Izraelem. Być może bowiem Deklaracja Balfoura zawiera również lekcję dla Palestyńczyków: ani Wielka Brytania nie stworzyła Izraela – ani też żadne inne obce mocarstwo nie stworzy państwa palestyńskiego. Być może jest i druga lekcja płynąca ze słów Ben Guriona: „Nieważne, co mówią inni – ważne co robią sami Palestyńczycy”. Bo w ostatecznym rachunku każdy naród ma tylko takie państwo, na jakie sam zasługuje i jakie sam sobie wywalczy, a wszelka jego siła musi pochodzić z wewnątrz.

Autorstwo: Bogusław Jeznach
Zdjęcie: Ziko (CC BY-SA 3.0)
Źródło: NEon24.pl


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.