Dwa końce świata – 3





Czy w przeszłości praca była cięższa?

Czy pracujemy więcej, czy mniej niż nasi przodkowie? Społeczeństwo zbieracko-łowieckie potrafiło radzić sobie przy niewielkim wysiłku, jednak rozwój rolnictwa i przemysłu gwałtownie wydłużył czas pracy. Choć postęp techniczny zwiększył produktywność, stworzył też nowe zadania do wykonania. Współcześnie wiele osób pragnie dysponować większą ilością wolnego czasu. Czy ich marzenie się spełni?

Źródło: Arte.tv




Mali bohaterowie




Ciche mocarstwo nuklearne

Sednem niedawnej wojny na Bliskim Wschodzie były sprawy energii. Tej najpotężniejszej, ale też i najbardziej zabójczej. Energii atomu. Nie ma chyba bardziej zafałszowanego w skali globalnej tematu, niż nuklearny układ na Bliskim Wschodzie.

Przez Bliski Wschód przetoczyła się kolejna wojna. Na szczęście krótka, 12-dniowa. Jednak jej powody i uwarunkowania są zakłamywane na globalną skalę. Wmawia się nam ciągle, że Iran jest zagrożeniem, że już za chwilę będzie miał broń jądrową, że może nią zaatakować Izrael i świat cały. I tak od ponad 30 lat. Przecież nawet amerykańskie wyrzutnie rakiet w Polsce i Rumunii, skierowane przeciwko Rosji, miały być – tak to oficjalnie uzasadniano – osłoną przez irańskimi pociskami balistycznymi z głowicami jądrowymi. Zakłamanie takie doskonale znamy z naszego podwórka, politycy i media latami straszyli nas legendarnym już dzisiaj „zakręceniem kurka” przez Rosję. Ale przy Izraelu i jego ataku na irańskie instalacje hipokryzja osiągnęła niebotyczne rozmiary.

Przejdźmy więc do faktów. Jeśli zadać sobie pytanie: kto na Bliskim Wschodzie posiada broń jądrową, to odpowiedź jest prosta: NIKT, oprócz Izraela. I nic nie wskazuje na to, że Persowie pracują nad jej uzyskaniem. Oficjalnie utrzymują tę tezę amerykańskie służby wywiadu, a Międzynarodowa Agencja Energii Nuklearnej (IAEA) ogłasza, że nie ma żadnych dowodów na istnienie nuklearnego programu militarnego Iranu. A przecież jest to najbardziej restrykcyjnie kontrolowany program atomowy świata.

To podstawa do zrozumienia ostatnich wydarzeń, a poza tym trzeba podkreślić fakt, że Iran ratyfikował Układ o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (NPT). Dopuszcza do swoich obiektów inspektorów IAEA i informuje publicznie o wzbogacaniu uranu. Jednak pomimo tego od prawie pół wieku znajduje się pod sankcjami i presją Zachodu. I jest przezeń uznany za zagrożenie tylko z powodu osiągnięcia wysokiego potencjału naukowego i technicznego w atomie.

Izrael, druga strona tego zbrojnego starcia, to dokładna przeciwność Iranu. Realnie dysponuje bronią jądrową (szacunkowo 80-200 głowic) i nigdy nie podpisał Układu NPT. Nie przyjmuje inspektorów IAEA i oficjalnie „nie potwierdza ani nie zaprzecza”, że prowadzi tajny program jądrowy. „Wszyscy wiedzą”, jak jest realnie, a pomimo to Izrael cieszy się pełnym wsparciem informacyjnym, technologicznym i wojskowym Zachodu. Na dodatek uznawany za ostoję demokracji i ofiarę agresji… I co publicznie (a wbrew wielu europejskim państwom) zadeklarowała unijna „caryca” Ursula von der Leyen, Izrael „ma prawo się bronić”.

Izrael, który pół wieku temu wszedł w posiadanie broni jądrowej, osiągnąwszy status cichego mocarstwa nuklearnego, dzięki niej ma zapewnioną bezwzględną dominację w regionie. Ale tego mu mało. Rozpoczął kampanię, które przypomina starą sztuczkę kieszonkowców, gdy ograbiwszy ofiarę, krzyczeli „łapaj złodzieja!”. Na niej zbudował swoją pozycję dzisiejszy premier Netanyahu. On już od 1992 roku krzyczy coraz głośniej o zagrożeniu nuklearnym ze strony Iranu. Najpierw jako młody parlamentarzysta Knesetu, później rozwinął swoją kampanię na Amerykę, chcąc wciągnąć Wielkiego Sojusznika w tę konfrontację. I znajduje możnych sojuszników, przypomnijmy choćby niedoszłego prezydenta McCaina, podśpiewującego „Bomb, bomb Iran…”, czy obecnego prezydenta Trumpa, publikującego takie kawałki na swoim social media. A dzisiaj także realnie bombardującego Iran.

Występy premiera Netanyahu wyszły na globalną arenę, gdy w ONZ prezentował światu (bo skwapliwie nagłaśniały go media) rysunek bomby, którą już, już miał mieć gotową Iran. A było to już 13 lat temu, a Iran wciąż jej nie ma, choć według żydowskiego premiera i globalnych mediów, jest wciąż… o włos od jej zbudowania.

Izrael wykorzystując swoje wpływy w Ameryce, a także w globalnym układzie władzy, próbuje nie dopuścić, by nuklearna kart wypadła mu z ręki. I stosuje wszelkie środki – od globalnej perswazji i zakłamania medialnego (która jest przyczyną napisania tego artykułu) aż do użycia przemocy. Najnowsza (słowo „ostatnia” tu z pewnością nie pasuje) wojna 12-dniowa, jest już którymś z rzędu przykładem użycia siły militarnej i aktem terroryzmu międzynarodowego, którego państwo żydowskie się dopuszcza.

Autorstwo: Andrzej Szczęśniak
Źródło: MyslPolska.info




Tajemniczy obiekt z kosmosu pędzi w stronę Ziemi

Naukowcy z NASA potwierdzili sensacyjne odkrycie. Przez nasz Układ Słoneczny pędzi właśnie obiekt, który przybył z międzygwiezdnej przestrzeni. Nazwany oficjalnie 3I/ATLAS (wcześniej A11pl3Z), jest dopiero trzecim takim ciałem niebieskim w historii obserwacji astronomicznych, które z pewnością przybyło spoza naszego układu planetarnego. To wydarzenie, które ma ogromne znaczenie dla nauki i naszego rozumienia kosmosu.

Obiekt został pierwotnie zaobserwowany 1 lipca 2025 roku przez teleskop ATLAS (Asteroid Terrestrial-impact Last Alert System) w Chile — system finansowany przez NASA, którego zadaniem jest wykrywanie potencjalnie niebezpiecznych asteroid. Późniejsza analiza danych archiwalnych pozwoliła astronomom śledzić trajektorię tego ciała aż do 14 czerwca. Co najważniejsze, obserwacje jednoznacznie potwierdziły, że obiekt porusza się po tzw. orbicie hiperbolicznej, zamiast po zamkniętej elipsie, co dowodzi jego międzygwiezdnego pochodzenia.

3I/ATLAS jest najprawdopodobniej kometą, a nie asteroidą, na co wskazuje jego lekko „rozmyty” wygląd i ślady gazu wokół niego. Szacuje się, że ma średnicę między 10 a 20 kilometrów, co czyniłoby go największym z dotychczas odkrytych przybyszów z międzygwiezdnej przestrzeni. Porusza się z zawrotną prędkością około 245 000 kilometrów na godzinę, co jest kolejnym dowodem na jego pochodzenie spoza naszego układu.

Naukowcy uspokajają, że kometa nie stanowi żadnego zagrożenia dla Ziemi i pozostanie w bezpiecznej odległości przynajmniej 240 milionów kilometrów od naszej planety. Obecnie znajduje się w odległości około 670 milionów kilometrów od Słońca, wewnątrz orbity Jowisza. Najbliżej Słońca znajdzie się około 30 października, w odległości 210 milionów kilometrów — tuż za orbitą Marsa. 2 października przeleci w pobliżu Czerwonej Planety w odległości zaledwie 30 milionów kilometrów, co jest stosunkowo bliskim przelotem w skali astronomicznej. Najbliżej Ziemi będzie 19 grudnia, gdy znajdzie się w odległości 270 milionów kilometrów.

Wcześniej astronomowie zaobserwowali tylko dwa obiekty międzygwiezdne: słynne Oumuamua w 2017 roku oraz kometę 2I/Borisov w 2019 roku. Oumuamua wywołała nawet spekulacje o potencjalnym pochodzeniu pozaziemskim ze względu na swój niezwykły, cygaropodobny kształt i nietypowe przyspieszenie, choć późniejsze badania wykazały, że najprawdopodobniej była to również kometa.

Odkrycie 3I/ATLAS jest niezwykle cenne dla nauki, ponieważ umożliwia badanie materii z innego układu gwiezdnego. Ciało to, w przeciwieństwie do poprzednich obiektów międzygwiezdnych, nadchodzi z kierunku centrum Drogi Mlecznej, co dostarcza astronomom nowych informacji o ruchu ciał niebieskich w naszej galaktyce.

Choć obiekty międzygwiezdne wydają się rzadkie, naukowcy szacują, że w rzeczywistości tysiące takich ciał mogą nieustannie przelatywać przez nasz Układ Słoneczny, jednak większość z nich jest zbyt mała lub zbyt ciemna, by je wykryć za pomocą obecnej technologii. Z każdym nowym odkryciem, takim jak 3I/ATLAS, dowiadujemy się więcej o naszym kosmicznym sąsiedztwie i procesach formowania się układów planetarnych.

Na podstawie: NASA.gov, CNN.com, Nature.com, ScienceAlert.com, LiveScience.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl




Walka z turystami w Hiszpanii i Grecji przybiera na sile

Setki mieszkańców Barcelony, Majorki i innych turystycznych miast w Hiszpanii wyszło w czerwcu 2025 roku na ulice, uzbrojonych w pistolety na wodę i transparenty z napisami „Twoje wakacje, moja nędza” oraz „Masowa turystyka zabija miasto”. To tylko najnowsza odsłona narastającego konfliktu między lokalnymi społecznościami a przemysłem turystycznym, który przetacza się przez południe Europy.

Podobne protesty miały miejsce również w Lizbonie, Wenecji i innych europejskich destynacjach turystycznych. W Atenach na budynkach pojawiły się graffiti przedstawiające płonące wieżowce Airbnb z napisami „Turyści wracajcie do domu” oraz „Spalić Airbnb”. Wszystkie te działania sygnalizują, że cierpliwość mieszkańców się skończyła.

Przyczyna frustracji jest wszędzie podobna – turystyka nie przynosi już korzyści lokalnym społecznościom, a wręcz utrudnia im życie. W Hiszpanii w 2024 roku odnotowano rekordową liczbę 94 milionów turystów przy populacji kraju wynoszącej zaledwie 48 milionów. W Grecji liczba przyjeżdżających przekroczyła 36 milionów, co stanowi ponad trzykrotność liczby mieszkańców.

Na Santorini, jednej z najbardziej obleganych greckich wysp, burmistrz Nikos Zorzos zaproponował ograniczenie dziennej liczby odwiedzających z wycieczkowców do 8000 osób, wobec wcześniejszych nawet 17000. Władze lokalne zarówno w Hiszpanii, jak i w Grecji dostrzegają, że masowa turystyka stanowi zagrożenie dla infrastruktury i jakości życia stałych mieszkańców.

Najpoważniejszym problemem jest mieszkalnictwo. W Barcelonie władze miasta ogłosiły w zeszłym roku plan likwidacji wszystkich licencji na wynajem turystyczny do 2028 roku. Mieszkańcy turystycznych destynacji nie mogą znaleźć przystępnych cenowo mieszkań, ponieważ właściciele wolą wynajmować je turystom za kilkukrotnie wyższe stawki. W Santorini lokalne organizacje domagają się „prawa nasycenia”, które zabroniłoby budowy nowych obiektów noclegowych.

Protestujący podkreślają, że nie walczą z indywidualnymi turystami, ale z modelem biznesowym, który niszczy ich miasta. „Naszymi wrogami są ci, którzy spekulują na rynku mieszkaniowym, wyzyskują pracowników i czerpią ogromne zyski z turystyfikacji naszych miast” – powiedział Asier Basurto, członek grupy działającej na rzecz ograniczenia turystyki w San Sebastián.

Władze próbują reagować. Zarówno Grecja, jak i Hiszpania wprowadziły lub podwyższyły podatki turystyczne. Od stycznia 2025 roku Grecja podniosła opłaty za pobyt w hotelach i wynajmowanych apartamentach, zróżnicowane w zależności od standardu zakwaterowania i pory roku. Wprowadzono również podatek od pasażerów wycieczkowców.

W Barcelonie i innych miastach Hiszpanii organizacje mieszkańców zrzeszone w sieci SET (Południowa Europa przeciwko Turystyfikacji) domagają się radykalnego zmniejszenia liczby turystów i postawienia na inny model ekonomiczny. Podczas protestów zaklejano wejścia do hoteli, otaczano taśmami restauracje i odgradzano miejsca odwiedzane przez turystów.

Na podstawie: EuroNews.com, Reuters.com, en.Wikipedia.org, WashingtonPost.com, GreekReporter.com, GreekCityTimes.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl




Korea Północna wyśle 30 000 żołnierzy na wojnę Rosji z Ukrainą

Ukraiński wywiad wojskowy ujawnił alarmujące informacje, które mogą odmienić przebieg wojny na Ukrainie. Według raportu, który dotarł do CNN, Korea Północna planuje potroić swoją obecność wojskową na froncie, wysyłając dodatkowych 25-30 tysięcy żołnierzy do walki po stronie Rosji. Ta nowa fala północnokoreańskich wojsk ma dotrzeć do Rosji w ciągu najbliższych miesięcy, dołączając do 11 tysięcy żołnierzy, którzy zostali wysłani w listopadzie 2024 roku.

Ocena ukraińskiego wywiadu zawiera niepokojące sygnały, że rosyjskie samoloty wojskowe są przystosowywane do transportu personelu, co wskazuje na gigantyczne przedsięwzięcie logistyczne związane z przemieszczeniem dziesiątek tysięcy obcych żołnierzy przez rosyjską Syberię, która graniczy z Koreą Północną w swojej południowo-zachodniej części.

Na zdjęciach satelitarnych uzyskanych przez CNN widać przygotowania do nowego rozmieszczenia, w tym pojawienie się statku związanego z zeszłorocznymi transportami w rosyjskim porcie oraz samolotów transportowych na północnokoreańskim lotnisku Sunan. Zdjęcie satelitarne wykonane 18 maja 2025 roku pokazuje statek zacumowany w porcie Dunai w Rosji, który według analityków może przewozić do 400 żołnierzy.

Ukraińskie władze obawiają się, że nowo przybyli północnokoreańscy wojskowi zostaną skierowani do ich strefy w celu przeprowadzenia zakrojonej na szeroką skalę operacji ofensywnej. Tymczasem zachodni analitycy uważają te szacunki za przedwczesne i zawyżone, redukując liczbę możliwych północnokoreańskich posiłków do 10-20 tysięcy żołnierzy.

Wcześniejsze doświadczenia z północnokoreańskimi wojskami nie są jednak pocieszające dla Ukrainy. Spośród 11 tysięcy żołnierzy wysłanych w listopadzie, którzy pomogli odeprzeć ukraińską ofensywę w rosyjskim regionie Kurska, około 4 tysięcy zostało zabitych lub rannych, według zachodnich urzędników. Pomimo tych strat, współpraca Pjongjangu z Moskwą od tego czasu rozkwitła.

Dyrektor ds. koreańskiego programu w Centrum Stimsona, Jenny Town, oceniła, że chociaż liczba 30 tysięcy brzmi „wysoko”, to Korea Północna „z pewnością może wystawić taką liczbę”. Zaznaczyła jednak, że „nie będą to elitarni żołnierze” oraz że bardziej realistyczna wydaje się liczba 10-20 tysięcy, którzy mogą być rozmieszczani etapami.

Minister obrony Ukrainy Rustem Umerow stwierdził, że przywódca Korei Północnej, Kim Dzong Un, ryzykuje destabilizację własnego rządu, wystawiając tak wielu elitarnych żołnierzy na wysokie straty na froncie. „Wykorzystanie przez Rosję elitarnych północnokoreańskich oddziałów świadczy nie tylko o rosnącym uzależnieniu od reżimów totalitarnych, ale także o poważnych problemach z rezerwą mobilizacyjną” – powiedział Umerow.

Dla Ukrainy pojawienie się tysięcy dodatkowych żołnierzy z Korei Północnej oznacza dalsze komplikacje w prowadzeniu wojny obronnej, która wchodzi już w czwarty rok. Niepokojące jest również to, że północnokoreańscy żołnierze, którzy początkowo ponosili ogromne straty, szybko nauczyli się nowoczesnej wojny, szczególnie z wykorzystaniem dronów, co może mieć daleko idące konsekwencje nie tylko dla konfliktu na Ukrainie, ale także dla pokoju na Półwyspie Koreańskim.

Na podstawie: CNN.com [1] [2], NPR.org [1] [2], TheNewsMill.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl




Unia Europejska zapowiada Zielony Ład do kwadratu

Po tym gdy USA zakończyło zabawy w Zielony Ład, Europa została jedynym kontynentem zafiksowanym na dekarbonizacji za wszelką cenę. W związku z tym wszyscy spodziewali się, że UE zliberalizuje podejście i zrezygnuje z szalonych założeń Zielonego Ładu niszczących konkurencyjność europejskich firm. Nieoczekiwanie zamiast złagodzenia, zapowiedziano znaczne zaostrzenie klimatycznych sankcji na Europejczyków.

Rada Europejska właśnie zaproponowała drugą odsłonę Zielonego Ładu, drastycznie zaostrzając dotychczasowe cele klimatyczne. Pakiet Fit for 55, który zakładał redukcję emisji o 55% do 2030 roku, został zastąpiony nowym celem – 90% redukcji do 2040 roku. Ta radykalna eskalacja unijnej polityki klimatycznej już doprowadziła do sytuacji, w której ceny energii w Europie są najwyższe na świecie, a wygląda na to, że będzie dużo gorzej.

Przemysłowe ceny energii w Polsce, Włoszech i Wielkiej Brytanii przekroczyły 0,40 USD za kWh, podczas gdy w USA były trzy razy niższe. Chińskie przedsiębiorstwa płacą około 0,088 USD za kWh, czyli ponad cztery razy mniej niż europejskie firmy. Między 2019 a 2023 rokiem ceny przemysłowe w UE wzrosły dramatycznie: w Wielkiej Brytanii o 124%, na Węgrzech o 171%, w Polsce o 137%.

Wbrew oficjalnym zapewnieniom, Europa przechodzi już przez proces deindustrializacji. Produkcja przemysłowa w Europie spadła o 5,8% w dwunastu miesiącach zakończonych w listopadzie 2023 roku. Zużycie energii elektrycznej przez przemysł w UE spadło o 5,8% w 2022 roku i kolejne 6% w 2023 roku. Koncern Tata Steel zamyka ostatnie dwa wielkie piece hutnicze w Wielkiej Brytanii, eliminując 2800 miejsc pracy. Slovalco zamknęło hutę aluminium na Słowacji po 70 latach działalności z powodu wysokich kosztów energii. Nyrstar wstrzymał działalność zakładu cynku w Budel z powodu wysokich kosztów energii, a BASF zamknął kilka linii produkcyjnych w Niemczech.

Nowa propozycja pozwalająca na pokrycie 3% zobowiązań emisyjnych przez kredyty węglowe z krajów rozwijających się to przyznanie się do porażki. UE wprowadza coraz bardziej restrykcyjne regulacje dla własnego przemysłu, jednocześnie pozwalając sobie na „kupowanie” redukcji emisji z krajów, które nie niszczą swojej gospodarki.

Podczas gdy Europa niszczy swoją konkurencyjność, reszta świata rozwija się. Chiny zwiększyły zużycie energii elektrycznej o ponad 550 TWh, czyli o 7% w 2024 roku. Elektryfikacja w Chinach postępuje szybko – udział energii elektrycznej w końcowym zużyciu energii wynosi 28%, podczas gdy w USA 22%, a w UE jedynie 21%. Ceny energii elektrycznej dla przemysłu energochłonnego w UE w 2024 roku były średnio dwukrotnie wyższe niż w USA i o 50% wyższe niż w Chinach. Produkcja przemysłowa w Niemczech kurczy się od 2017 roku, a spadek nabiera tempa wraz z osłabieniem konkurencyjności. Według Federacji Niemieckich Przemysłowców 20% niemieckiej wartości dodanej przemysłu jest zagrożone. Niemcy ponownie stają się „chorym człowiekiem Europy”, ale tym razem problem dotyczy całego kontynentu.

Cel 90% redukcji emisji do 2040 roku to kolejny krok w kierunku gospodarczego samobójstwa. Trzynaście z 20 europejskich instytutów badawczych AIECE nie spodziewa się, że obecne problemy energetyczne będą miały trwały wpływ na strukturę gospodarczą ich krajów, ale czy można im wierzyć, gdy fakty mówią co innego?

Polska, jako kraj w znacznym stopniu zależny od węgla, jest szczególnie narażona na destrukcyjne działanie unijnej polityki klimatycznej. Podczas gdy inne kraje mają alternatywy energetyczne, Polska zostaje zmuszona do radykalnej transformacji, która może zniszczyć podstawy jej przemysłu.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że europejska polityka klimatyczna jest prowadzona tak, jakby była projektowana przez konkurentów gospodarczych Europy. Chiny, które dominują w produkcji „zielonych” technologii, szczególnie korzystają z europejskiego samozniszczenia. Podczas gdy Europa niszczy swoją konkurencyjność kosztownymi regulacjami, Chiny rozwijają się i umacniają swoją pozycję na światowych rynkach.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl




Obowiązek sprzedaży elektryków zostanie cofnięty?

W obliczu rosnącej presji na rząd federalny, aby wprowadził zmiany w obowiązkowym rozporządzeniu dotyczącym sprzedaży pojazdów elektrycznych, rzeczniczka minister środowiska Julie Dabrusin powiedziała, że ​​rząd będzie współpracować z prowincjami i przemysłem, aby zapewnić, że środki „odzwierciedlają” obecne okoliczności.

Oświadczenie to stanowi pierwszy sygnał możliwości modyfikacji nakazu, który został wprowadzony w 2023 r. i ma na celu, aby do 2035 r. wszystkie nowe pojazdy sprzedawane w Kanadzie były bezemisyjne, w pełni elektryczne lub hybrydowe typu plug-in.

Mając na uwadze, że pierwszy pułap sprzedaży na poziomie 20 procent wyznaczony został już na rok 2026, producenci samochodów nasilili swoje apele o odwołanie nakazu, wskazując na spadającą sprzedaż pojazdów elektrycznych i trwającą wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi. „Walczymy o ochronę kanadyjskich miejsc pracy i budujemy łańcuch dostaw pojazdów elektrycznych, który napędza rekordowe inwestycje w naszą gospodarkę. Kanadyjski standard dostępności pojazdów elektrycznych został wdrożony, aby zapewnić Kanadyjczykom dostęp do niedrogich pojazdów o zerowej emisji, aby walczyć ze zmianą klimatu dzięki kanadyjskim innowacjom” – napisała Jenna Ghassabeh, rzeczniczka mnistra Dabrusin, w wydanym oświadczeniu. „Współpracujemy z prowincjami, terytoriami i branżą, aby mieć pewność, że nasze środki odzwierciedlają czasy, w których żyjemy” – dodała.

Premier Mark Carney spotkał się w środę z dyrektorami generalnymi Forda, General Motors i Stellantis w ramach negocjacji z prezydentem USA Donaldem Trumpem, na mocy których zniesione zostaną cła na produkty kanadyjskie, w tym na sektor motoryzacyjny.

Brian Kingston, prezes Kanadyjskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów, które reprezentuje firmy i również uczestniczył w spotkaniu, powiedział, że oprócz kwestii handlu i taryf, rozmawiano również o dążeniu do uchylenia obowiązku sprzedaży pojazdów elektrycznych, stwierdzając, że „jesteśmy optymistami i wierzymy, że na horyzoncie widać zmianę”. Branża pojazdów elektrycznych ostrzega, że ​​nakaz dotyczący pojazdów elektrycznych może stać się kolejnym podatkiem węglowym.

Chociaż producenci samochodów od dawna sprzeciwiają się federalnemu nakazowi wprowadzania pojazdów elektrycznych, liderzy branży wyrażają nowe obawy w związku z trwającą wojną handlową ze Stanami Zjednoczonymi oraz faktem, że Trump wycofał się z planów elektromobilności.

Lider Partii Konserwatywnej Pierre Poilievre od dawna wzywa do zniesienia nakazu.

Autorstwo: Andrzej Kumor
Zdjęcie: andreas160578 (CC0)
Źródło: Goniec.net




Mikroplastik zanieczyścił ludzki układ rozrodczy

„Wcześniejsze badania pokazały, że mikroplastik występuje w różnych organach ludzkiego organizmu. Nie byliśmy więc zdziwieni, że znaleźliśmy go też w płynach układu rozrodczego. Jednak bardzo nas zaskoczyło, jak powszechnie on się tam znajduje” – mówi doktor Emilio Gomez-Sanchez. Podczas zakończonego właśnie 41. Dorocznego Spotkania Europejskiego Towarzystwa Rozrodczości Człowieka i Embriologii, Gomez-Sanchez poinformował o wynikach badań swojego zespołu nad występowaniem mikroplastiku w płynie pęcherzykowym i spermie.

Jego zespół zbadał pod kątem obecności mikroplastiku płyn pęcherzykowy 29 kobiet i płyn nasienny 22 mężczyzn. Mikroplastik znaleziono w aż 69% badanych próbek płynu pęcherzykowego. W 31% odkryto poli(tetrafluoroetylen), czyli PTFE (teflon, tarfalen, fluon), w 28% występował polipropylen (PP), w 17% znaleziono poli(tereftalan etylenu) (PET), w 14% poliamid (PA), w 10% były polietylen i poliuretan, a w 7% polistyren.

Zanieczyszczonych mikroplastikiem było też 55% próbek płynu nasiennego. Także i tutaj najpowszechniejszym zanieczyszczeniem był PTFE, który występował w 41% próbek. W 14% znaleziono polistyren, w 9% PET, a w 5% poliamid i poliuretan.

Z badań nad zwierzętami wiemy, że tkanki, w których gromadzi się mikroplastik mają tendencję do występowania stanów zapalnych, uszkodzeń DNA, przyspieszonego starzenia się komórek i zaburzeń hormonalnych. W tej chwili nie wiadomo, czy mikroplastik prowadzi do problemów z płodnością, obniżenia jakości spermy czy pojawienia się problemów z jajeczkiem. Brak na to dowodów.

Zespół Gomeza-Sancheza planuje teraz objęcie badaniami większej liczby osób. W kolejnych etapach chce sprawdzić potencjalny związek między obecnością mikroplastiku a jakością spermy i oocytów.

Niedawno chińscy naukowcy poinformowali, że istnieje związek pomiędzy koncentracją plastiku w organizmie a problemami zdrowotnymi.

Autorstwo: Mariusz Błoński
Na podstawie: European Society of Human Reproduction and Embryology
Źródło: KopalniaWiedzy.pl




Sztuczna inteligencja wejdzie na brytyjskie porodówki

Brytyjska służba zdrowia przechodzi cyfrową rewolucję. Jednym z jej podstawowych elementów będzie pionierski system AI, który w czasie rzeczywistym zidentyfikuje zagrożenia związane z bezpieczeństwem pacjentów. Sztuczna inteligencja pojawi się m.in. na salach porodowych.

Narzędzie działające na podstawie tzw. systemu wczesnego ostrzegania będzie analizować ogromne ilości danych medycznych. I będą sygnalizować nieprawidłowości, zanim dojdzie do poważniejszych problemów.

Nowa technologia wykorzystuje dane z tzw. NHS Federated Data Platform. To bezpieczna infrastruktura, która umożliwia dostęp do informacji medycznych w jednym miejscu. Sztuczna inteligencja przeanalizuje m.in. raporty składane przez personel medyczny, rutynowe dane szpitalne oraz wyniki leczenia, aby wychwycić niepokojące wzorce.

W przypadku wykrycia anomalii system automatycznie powiadomi Care Quality Commission, czyli brytyjski odpowiednik inspekcji sanitarnej, która natychmiast skieruje zespół inspektorów do szpitala. Ponadto dzięki szybkiej reakcji i precyzyjnemu monitorowaniu możliwe będzie sprawne zidentyfikowanie przyczyny problemu oraz podjęcie niezbędnych działań naprawczych.

Wśród pierwszych zastosowań znajdzie się monitorowanie usług położniczych. Już od listopada system będzie wykorzystywany w trustach NHS do wykrywania m.in. podwyższonych wskaźników porodu martwego i uszkodzeń mózgu u noworodków.

W ostatnich latach NHS zmaga się z wieloma kryzysami. Szczególne obawy budziły skandale związane z opieką psychiatryczną i położniczą. W odpowiedzi rząd zapowiedział narodowe śledztwo w sprawie usług położniczych oraz wdrożenie rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo i odpowiedzialność placówek.

Jak stwierdził minister zdrowia i opieki społecznej Wes Streeting, nawet pojedynczy błąd w opiece to o jeden za dużo. System wczesnego ostrzegania pozwoli wykrywać zagrożenia, zanim doprowadzą one do tragedii. Ta technologia ma realnie ratować życie. Co więcej, współpraca między systemem a instytucją gwarantuje, że sytuacje kryzysowe zostaną szybko opanowane, a pacjenci otrzymają odpowiednią opiekę. W efekcie takie rozwiązanie znacząco podnosi bezpieczeństwo i jakość usług medycznych.

Wdrażany system czyni Anglię pierwszym krajem na świecie, który wykorzysta AI do identyfikowania problemów w służbie zdrowia na taką skalę. Bo bezpieczeństwo pacjentów jest najważniejsze. Inicjatywa wpisuje się w szeroko zakrojony plan reformy brytyjskiej służby zdrowia. Ten system opiera się na trzech filarach: cyfryzacji, poprawie jakości opieki i zwiększeniu udziału pacjenta w leczeniu.

Profesor Meghana Pandit, współprzewodniczący ds. opieki wtórnej w NHS England, dodała, że zastosowanie AI przyspieszy reakcje na zagrożenia i podniesie poziom opieki. Ten projekt to jedno z najambitniejszych podejść do poprawy bezpieczeństwa pacjentów na świecie, łączące zaawansowaną technologię z realną zmianą w sposobie funkcjonowania systemu ochrony zdrowia.

Autorstwo: Miłosz Magrzyk
Źródło: PolishExpress.co.uk




Sygnały zauważone – 04.07.2025

Przegląd bieżących wiadomości z kraju i ze świata.

Polska. Marszałek Szymon Hołownia ogłosił, że zwoła Zgromadzenie Narodowe i odbierze przysięgę od Karola Nawrockiego, który tego dnia, zgodnie z konstytucją, powinien przejąć obowiązki prezydenta RP.

Polska. Centrum Integracji Cudzoziemców oficjalnie uruchomiło działalność w Bielsku-Białej. Dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach Grzegorz Sikorski powiedział, że obcokrajowcy spoza UE, przebywający w Polsce legalnie, znajdą w nim m.in. pomoc prawną czy w nauce języka. Przeciwko otwarciu centrum protestowali mieszkańcy Bielska-Białej.

Polska. Nestor polskiej prawicy Janusz Korwin-Mikke w rozmowie z Markiem Skalskim na kanale „Najwyższego Czasu!” stwierdził, że dostarczani z Niemiec do Polski imigranci zasadniczo wcale nie chcą przebywać w naszym kraju. Wolą być w Niemczech, gdzie dostaną wysokie zasiłki. Wobec tego Polska tym bardziej powinna nie przyznawać im żadnych świadczeń socjalnych, ani nie zapewniać warunków bytowych.

Stany Zjednoczone. Izba Reprezentantów przegłosowała w czwartek „jedną wielką piękną ustawę”. Projekt, który ma powiększyć amerykański dług o niemal 4 000 000 000 000 dolarów (bilionów), trafi na biurko prezydenta. Ustawa łączy obiecane przez Donalda Trumpa cięcia podatków z cięciami wydatków socjalnych i zwiększeniem wydatków na deportacje migrantów.

Stany Zjednoczone/Rosja. Prezydent USA Donald Trump rozmawiał ponad godzinę telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Prezydent Donald Trump po rozmowie przyznał, że „nie osiągnięto żadnego postępu”. Dodał również: „Mówiliśmy o wielu sprawach, w tym o wojnie na Ukrainie, i jestem tym naprawdę niezadowolony”. Doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow powiedział: „Rosja będzie nadal dążyć do usunięcia przyczyn konfliktu na Ukrainie”. Sam prezydent Rosji Władimir Putin miał powiedzieć wprost: „Rosja nie odstąpi od celów, które zostały postawione na początku specjalnej operacji wojskowej”.

Stany Zjednoczone/Rosja. Wśród tematów poruszanych przez prezydentów USA i Rosji padł pomysł wymiany filmów promujących tradycyjne wartości, które jak podkreślili obaj liderzy są „bliskie kulturowo zarówno Ameryce, jak i Rosji”.

Stany Zjednoczone. Władze wioski Dolton, w stanie Illinois, zamierzają zakupić rodzinny dom papieża Leona XIV, widząc w tym szansę na poprawę kondycji finansowej społeczności. Po jednomyślnym głosowaniu miejscowej rady podjęto decyzję o nabyciu dwupiętrowej nieruchomości, która stała się celem pielgrzymek od momentu wyboru kardynała Roberta Prevosta na papieża w maju.

Stany Zjednoczone. Na stronie MoveOn pojawiła się petycja, w której tysiące Amerykanów domaga się deportacji pierwszej damy Melanii Trump, jej syna Barrona oraz jej ojca. To odpowiedź na zapowiedzi prezydenta dotyczące możliwości odbierania obywatelstwa naturalizowanym Amerykanom. Akcja ma być koordynowana przez lokalnych polityków Partii Demokratycznej.

Stany Zjednoczone. W wieku 67 lat zmarł wybitny amerykański aktor Michael Madsen. Zagrał w ponad stu filmach, m.in. „Zabij mnie jeszcze raz”, „Thelma i Louise”, „Ucieczka gangstera”, „Donnie Brasco”, „Śmierć nadejdzie jutro” i serii „Uwolnić orkę”. Największą sławę jednak przyniosły mu rolę w filach reżysera Quentina Tarantino „Kill Bill” i „Wściekłe psy”.

Rosja. Według brytyjskiej prasy, Korea Północna planuje wysłać kolejne 25-30 000 żołnierzy do walki z Ukraińcami. Byłaby to trzykrotność sił, jakie KRLD już wcześniej skierowała do walki po stronie Rosji.

Rosja. Uderzeniem rakietowym Ukraińcy zniszczyli rosyjski punkt dowodzenia w obwodzie kurskim, zginał między innymi generał major Michaił Gudkow. 43-letni generał dowodził wcześniej 155 Gwardyjską Brygadą Piechoty Morskiej, odznaczony najwyższymi orderami w tym złotą gwiazdą Bohatera Rosji.

Rosja. Władze Rosji poinformowały, że przyjęły listy uwierzytelniające nowego ambasadora Afganistanu. Rosja w ten sposób została pierwszym krajem, który uznał afgański rząd talibów. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej napisało: „Wierzymy, że akt oficjalnego uznania rządu Islamskiego Emiratu Afganistanu nada impuls rozwojowi produktywnej współpracy dwustronnej między naszymi krajami w różnych dziedzinach”.

Ukraina. Chargé d’affaires na Ukrainie Piotr Łukasiewicz stwierdził: „Zwycięska, wolna i niepodległa Ukraina to bezpieczeństwo, to stabilność dla Polski, a w szerszym znaczeniu dla Europy Środkowej, a nawet dla całej Europy”. Poinformował, o formalnym porozumieniu ze stroną ukraińską w sprawie ekshumacji Ukraińców, którzy zginęli na obszarze dzisiejszej Polski.

Ukraina. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o zatrzymaniu majora Sił Powietrznych ukraińskiej armii. SBU podała też, jakiego rodzaju zadania zlecone przez rosyjskie służby wykonywał ukraiński wojskowy.

Ukraina. Według ukraińskiej opozycji rządowi w Kijowie grozi dymisja. Jednym z powodów ciągnące się za członkami rządu oskarżenia korupcyjne. Dymisja rządu miała być planowana już podczas posiedzenia parlamentu 7 albo 8 lipca. W tych dniach miał być wybrany premier i szefowie poszczególnych resortów. Głosowanie w tej sprawie zostało jednak przeniesione na późniejszy termin. Powodem jest to, że znaczna część deputowanych już rozpoczęła wakacje.

Ukraina. Kilka dni temu, rosyjski wywiad wykrył punkt dowodzenia 110 Brygady Zmechanizowanej w Hulajpolu. Wojska rakietowe ostrzelały cel rakietą balistyczną systemu Iskander M. Strona ukraińska potwierdziła, że w punkcie dowodzenia poległo i zostało rannych kilkudziesięciu ukraińskich oficerów. Zginęli między innymi: dowódca 110 Brygady Zmechanizowanej pułkownik Siergiej Zacharewicz, zastępca dowódcy brygady ppłk Dmitrij Romaniuk, szef sztabu brygady ppłk Walerij Mirzajew.

Ukraina. Kijów podpisał z amerykańską firma Swift Beat porozumienie o współpracy przy produkcji dronów. Informację potwierdził przywódca Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Niemcy. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz poparł stanowisko przewodniczącej Bundestagu Julii Klöckner w sprawie „Christopher Street Day (CSD), parady społeczności LGBT”. Zapytany w talk show „Maischberger” telewizji ARD co sądzi o decyzji Klöckner, by nie wywieszać tęczowej flagi w Bundestagu z okazji CSD, kanclerz powiedział: „Bundestag to nie namiot cyrkowy”, w którym flagi mogą powiewać do woli. Tęczowa flaga jest jednak wywieszana w Bundestagu 17 maja.

Rumunia. Lider suwerenistycznej opozycji w Rumunii Calin Georgescu stanie przed sądem. Grozi mu od trzech miesięcy do trzech lat więzienia wynika z komunikatu prokuratury przy Sądzie Najwyższym Kasacyjnym i Sprawiedliwości. Został oskarżony o gloryfikowanie „ekstremistycznych postaci historycznych, takich jak marszałek Ion Antonescu czyli założyciel Żelaznej Gwardii Corneliu Zelea Codreanu”. Ponadto oskarża się go o to, że w serii wywiadów, wpisach internetowych i wystąpieniach publicznych wspierał narrację nacjonalistyczną.

Wielka Brytania. Krzysztof Podgórski informuje, że pojawiły się szczegóły wcześniej ogłoszonej wspólnej produkcji uzbrojenia na bazie umowy zawartej między Wielką Brytanią a Ukrainą. Firmy Prevail Partners i Skyeton ogłosiły utworzenie joint venture w celu seryjnej produkcji bezzałogowego statku powietrznego Raybird-3. Zakłady produkcyjne będą zlokalizowane na terenie Wielkiej Brytanii.

Austria. Austriackie władze deportowały do Syrii skazanego przestępcę. Jest to pierwsza taka deportacja w Unii Europejskiej od czasu obalenia prezydenta Baszszara al-Asada w grudniu ubiegłego roku. Austriacki rząd zapowiada, że najbliższym czasie może dojść do kolejnych.

Serbia. Antyrządowe i antyprezydenckie manifestacje w Serbii. Na terenie całej Serbii nadal organizowano protesty i blokady ruchu, a studenci wezwali mieszkańców Belgradu do pełnej blokady miasta. Pojawiły się liczne plakaty „Nie chcemy promoskiewskiej władzy”. Prezydent Aleksandar Vuczić ułaskawił działaczy Serbskiej Partii Postępowej (SNS), którzy zostali oskarżeni o atak na studentów kijami baseballowymi w nocy z 27 na 28 stycznia br. w Nowym Sadzie.

Portugalia. Rząd premiera Luisa Montenegro zatwierdził zakaz korzystania przez uczniów z telefonów komórkowych w szkołach podstawowych oraz gimnazjach.

Watykan. Prezydent Polski Andrzej Duda spotkał się z papieżem Leonem XIV. Prezydent Andrzej Duda powiedział dziennikarzom po audiencji u papieża Leona XIV, że poprosił go, aby przyjął Karola Nawrockiego, gdy obejmie on urząd Prezydenta RP. Dodał, że zaprosił nowego biskupa Rzymu do Polski.

Mołdawia. Jak donosi mołdawska prasa Unia Europejska wysyła jasny sygnał wsparcia dla Kiszyniowa – „chcemy was w wspólnocie europejskiej”. Na czwartkowym szczycie w Kiszyniowie przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała przekazanie pierwszej transzy z unijnego planu wsparcia o wartości 1,9 mld euro. Unia Europejska wzmacnia misję w Mołdawii, rozszerzając działania w zakresie „cyberbezpieczeństwa i szkolenia przed dezinformacją Rosji”.

Izrael. Przed planowanymi rozmowami na temat propozycji rozejmu popieranej przez Waszyngton zarówno Izrael, jak i Hamas określili swoje stanowiska. Premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział, że „nie będzie Hamasu” w powojennej Strefie Gazy. Strona izraelska podkreśla, że zgodzi się na koniec wojny tylko wtedy, gdy Hamas się podda, rozbroi i opuści Strefę Gazy. Przedstawiciel Hamasu Taher al-Nunu, zadeklarował, że organizacja jest „gotowa i poważnie nastawiona do osiągnięcia porozumienia”. Dodał, że Hamas „jest gotów zaakceptować każdą inicjatywę, która jednoznacznie prowadzi do całkowitego zakończenia wojny”. Hamas podtrzymuje swoje żądanie, by każde porozumienie oznaczało definitywne zakończenie wojny w Gazie.

Izrael. Radio Maryja informuje, że pogłębia się kryzy humanitarny w Strefie Gazy. „Fala przekraczających 30 stopni upałów pogarsza kryzys humanitarny w ogarniętej wojną Strefie Gazy. Według ONZ w 93% gospodarstw domowych brakuje wody. Kończy się też paliwo, by zasilać m.in. studnie; nie działają instalacje sanitarne, a mieszkańcy skarżą się na plagę komarów i insektów”.

Chiny. Chiński bank centralny, jak podaje „Financial Times” poprosił co najmniej dwa europejskie banki centralne o informacje na temat wpływu niskich lub zerowych stóp procentowych na systemy bankowe w ich krajach. Działania te mają charakter prewencyjny i wynikają z obaw o stabilność sektora bankowego.

Chiny. Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa: Chiny zdecydowanie popierają ustanowienie w Azji Południowo-Wschodniej strefy bez broni nuklearnej i zadeklarowały gotowość pokierowania procesem podpisywania memorandum w tej sprawie – powiedziała w czwartek rzeczniczka chińskiego MSZ na konferencji prasowej.

Korea Południowa. Korea Economic Daily pisze: „Hyundai wyeksportuje swoje czołgi bojowe do Polski w ramach największej pojedynczej transakcji eksportowej dla przemysłu obronnego azjatyckiego kraju. Wycena sięga 6,5 miliarda dolarów”. Idzie najprawdopodobniej o 180 czołgów K2 i 80 wozów towarzyszących.

Tłumaczenie: łj, bb, dep
Źródło: MyslPolska.info




Upał i susza zagrożeniem dla ptaków

W czasie upałów i suszy nawet najbardziej pospolite gatunki ptaków muszą walczyć o przetrwanie – alarmuje prof. Piotr Tryjanowski z Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Według niego każde, nawet najmniejsze źródło wody daje ptakom szansę na przetrwanie.

„Lato jest porą ogromnego wysiłku dla ptaków. W tym okresie karmią pisklęta, uczą młode samodzielności i przygotowują się do kolejnego etapu sezonu” – wymienił prof. Piotr Tryjanowski z Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w informacji prasowej przesłanej PAP. Jednocześnie upały, susza i związany z tym brak wody sprawiają, że ptaki wręcz walczą o przetrwanie.

Dotyczy to szczególnie miast, ale na wsi sytuacja nie jest lepsza – ocenił specjalista. „Osuszane rowy, brak poideł, wybetonowane podwórka, pozamykane studnie – wszystko to ogranicza dostęp do wody. A przecież wystarczyłoby zostawić trochę wody w misce dla ptaków i owadów. To nie jest gest tylko dla ornitologów czy 'ekologów z miasta’ – to codzienna troska o przyrodę wokół nas” – podkreślił.

Zoolog dodał, że nawet drobny wyciek z kranu, miska z wodą, płytka kałuża czy pomnik, na którym zatrzymuje się deszcz – to wszystko daje ptakom szansę na przetrwanie. „Ludzie nie zawsze zdają sobie sprawę, jak wielką wartość może mieć takie »nic«, jak kapiący kran. W gorące dni to punkt ratunkowy” – powiedział.

W jego ocenie kolejnym problemem są letnie porządki w zieleni: przycinanie żywopłotów i krzewów dokładnie w czasie, gdy ptaki jeszcze mają lęgi. Gniazda ukryte w forsycjach, ligustrach czy berberysach znikają razem z gałęziami, a wraz z nimi – ptasie rodziny. „Letnie cięcie to często zamach na gniazda. Krzewy traktujemy jak meble ogrodowe, które mają 'dobrze wyglądać’, zapominając, że dla ptaków to dom” – wyjaśnił prof. Tryjanowski.

Zwrócił też uwagę na kwestię koszenia trawników. Umiarkowane koszenie – nie za niskie, nie za częste – może być korzystne dla ptaków. W krótszej trawie łatwiej o pożywienie: dżdżownice, ślimaki, pająki, owady. Tereny po koszeniu szybko stają się atrakcyjne dla ptaków szukających jedzenia. „Dawniej w takich miejscach żerowały głównie szpaki i gawrony. Dziś coraz częściej pojawiają się rudziki, pliszki, kwiczoły, a nawet pleszki – ptaki, które dawniej były znacznie mniej liczne” – zauważył specjalista.

Zoolog podkreślił, że potrzeby ptaków pokrywają się często z naszymi – ptaki potrzebują wody, cienia, możliwości schronienia i dostępu do pokarmu. „Lato może być dobre i dla ludzi, i dla ptaków. Wystarczy, że nie będziemy przeszkadzać. A jeśli już chcemy pomagać – róbmy to z głową: zostawmy wodę, nie tnijmy żywopłotów w czasie lęgów, nie ścinajmy trawy do zera. To naprawdę nie jest trudne” – podsumował prof. Tryjanowski.

Autorstwo: PAP
Źródło: NaukawPolsce.pl




31-latek wziął kierowcę na zakładnika. Możliwe, że to imigrant

Warszawska policja zatrzymała 31-latka, który zamówił przejazd na aplikację, a następnie wziął kierowcę na zakładnika za pomocą noża. „Po tym zadzwonił na numer alarmowy i zażądał okupu w kwocie 100 000 złotych i paczkę papierosów w miękkim opakowaniu” – przekazała policja w komunikacie. Możliwe, że to imigrant.

Według informacji na stronie KRP I – Środmieście, zatrzymany posiada polskie obywatelstwo. Zdjęcia wskazują jednak, że może być innej narodowości. Wskazuje na to dodatkowo brak podania imienia zatrzymanego, które zapewne wskazywałoby na jego zagraniczne pochodzenie. „Na numer alarmowy 112 zadzwonił agresywny, wulgarny mężczyzna. W rozmowie z operatorem przyznał, że porwał taksówkę i sterroryzował kierowcę. Zażądał okupu w kwocie 100 000 złotych i paczkę papierosów 'w miękkim opakowaniu’. Dodatkowo chciał rozmawiać z negocjatorem i postawił swoje warunki” – czytamy.

Operator numeru alarmowego przez kilkanaście minut prowadził rozmowę z porywaczem. Jednocześnie przekazywał informacje do służb. „Sprawca podał swoją lokalizację, gdzie natychmiast przyjechało kilka śródmiejskich patroli. Równolegle działaniami kierował Oficer Dyżurny Komendy Rejonowej Policji Warszawa I. Na miejsce skierowano również negocjatora z Komendy Stołecznej Policji. Porywacz został obezwładniony i zatrzymany” – czytamy.

Tego samego dnia działania podjęli kryminalni ze śródmiejskiego Wydziału do Walki z Przestępczością Przeciwko Życiu i Zdrowiu. W toku analizy zebranych materiałów ustalili przebieg wydarzeń. „Podejrzany zamówił przejazd 'taksówką na aplikację’ z Dworca Centralnego na Lotnisko Chopina. Na początku kurs przebiegał zwyczajnie. Gdy kierowca zatrzymał się na czerwonym świetle przy Placu Zawiszy, pasażer przyłożył mu nóż do gardła i brzucha, przy czym lekko go ranił. Groził mu pozbawieniem życia i kazał zawrócić w kierunku Śródmieścia. Po tym napastnik zadzwonił na numer alarmowy 112 i rozmawiał kilkanaście minut z operatorem, przedstawiając swoje żądania” – czytamy.

Przejazd zakończył się przy Nowym Świecie. Tam porywacz został otoczony i zatrzymany. „32-letni pokrzywdzony obywatel Białorusi nie odniósł poważnych obrażeń, nie wymagał hospitalizacji. Policjanci oraz ratownicy medyczni bezpośrednio po uwolnieniu otoczyli go opieką psychologiczną, wielką empatią i wsparciem” – napisano w komunikacie policji.

„Zatrzymany trafił do komendy przy ulicy Wilczej, a po wstępnych czynnościach trafił do celi. Usłyszał zarzuty za wzięcie zakładnika ze szczególnym udręczeniem, wymuszenie rozbójnicze oraz spowodowanie uszczerbku na zdrowiu. Sąd przychylił się do wniosku Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście, stosując wobec 31-latka środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące. Grozi mu do 25 lat pozbawienia wolności” – poinformowano.

Zatrzymany przebywa w zakładzie psychiatrycznym aresztu śledczego. Wcześniej był notowany za czynną napaść na policjanta i naruszenie jego nietykalności cielesnej oraz za posiadanie narkotyków. Postępowanie w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście.

Autorstwo: DC
Zdjęcia: KRP I – Śródmieście
Na podstawie: Srodmiescie.Policja.gov.pl
Źródło: NCzas.info




Ukraińcy dokonają ekshumacji zbrodniarzy z UPA w Polsce

Rząd Donalda Tuska otworzył drogę do ekshumacji zbrodniarzy z OUN-UPA na terenie Polski. Tak wynika ze słów polskiego ambasadora na Ukrainie Piotra Łukasiewicza. Jego zdaniem, szczątki Ukraińców, w tym upowców, powinny być „odpowiednio pochowane”.

W czwartek „Ukrinform” opublikowała wywiad ambasadora RP w Kijowie Piotra Łukasiewicza. Ten ogłosił, że Polska „otwiera drogę” w sprawie ekshumacji szczątków Ukraińców, którzy zginęli na terytorium obecnej III RP. Porozumienie w tej kwestii jest obecnie formalizowane.

„Formalizujemy i otwieramy drogę do działań ekshumacyjnych w Polsce, gdzie spoczywają szczątki Ukraińców. One też muszą być ekshumowane i odpowiednio pochowane. Proces administracyjny jest więc całkowicie otwarty. Negocjacje między naszymi ekspertami, historykami i politykami wchodzącymi w skład tzw. polsko-ukraińskiej grupy roboczej są bardzo przejrzyste” – powiedział Łukasiewicz. Dodał, że proces kontynuacji ekshumacji przebiega konstruktywnie i jest pozbawiony politycznych napięć. „Nie było ostrych wypowiedzi, ostrych opinii, ostrych wniosków. Zamiast tego kontynuowany jest oficjalny proces biurokratyczny, który w rzeczywistości jest podstawą do rozwiązania wszystkich tych kwestii” – zapewnił ambasador III RP na Ukrainie.

Następnie odniósł się do wspólnego stanowiska rządów w Warszawie i w Kijowie w sprawie kolejnych porozumień. Chodzi o ekshumacje Polaków wymordowanych przez UPA w Puźnikach na Podolu. „Rozwiążmy kwestię ekshumacji. To stanowisko podzielają zarówno Ukraina, jak i Polska. I oczywiście wspierajmy dyskusję historyczną” – mówił Łukasiewicz. „Bardzo ważne jest, aby proces biurokratyczny trwał, ponieważ po obu stronach istnieje wielkie pragnienie osiągnięcia dalszych przełomów” – kontynuował.

10 czerwca rzecznik IPN, dr Rafał Leśkiewicz, poinformował 10 czerwca PAP, że Ukraina zwróciła się do IPN z wnioskiem o przeprowadzenie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych w Jureczkowej. Nie podano, kogo miałyby dotyczyć te poszukiwania.

Nazajutrz wiceminister kultury Ukrainy Andrij Nadżos przekazał PAP, że III RP wyraziła zgodę na prace poszukiwawczo-ekshumacyjne we wsi Jureczkowa. „Wszystko już przekazaliśmy i jesteśmy w bezpośrednim dialogu w sprawie przygotowania i rozpoczęcia tych prac” – mówił Nadźos.

Portal Kresy.pl podkreśla, że „Ukraińcy dostali zgodę na prowadzenie ekshumacji na terenie Polski, podczas gdy Polacy muszą wynajmować ukraińskie firmy”. „Z kolei Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej ujawnił portalowi ZAXID.NET, czyje groby zostaną objęte ekshumacją. Według ukraińskiej instytucji strona polska wyraziła zgodę na prowadzenie badań poszukiwawczych i ekshumacyjnych w celu odnalezienia grobów ofiar komunistycznych z 1947 r.” – wskazuje redakcja. „To miejsce stało się pierwszym z listy miejsc pamięci narodu ukraińskiego na terenie Polski, dla którego uzyskano zgodę państwa polskiego na przeprowadzenie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych” – przekazał UINP.

Daty rozpoczęcia prac nie ogłoszono. Według Zadix.net, w Jureczkowej leży 17 bandytów z UPA, których zlikwidowała Armia Czerwona. „Dodajmy, że w przyszłości, po uzyskaniu niezbędnych zezwoleń, Ukraina planuje prowadzenie podobnych prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych w innych miejscach śmierci Ukraińców na terytorium Polski” – czytamy.

Autorstwo: DC
Na podstawie: Kresy.pl
Źródło: NCzas.info




Braun został przesłuchany w prokuraturze

W warszawskiej Prokuraturze Okręgowej odbyło się dziś przesłuchanie lidera Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Polski poseł do europarlamentu nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

„Dziś w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie odbyły się czynności procesowe z podejrzanym Grzegorzem Braunem. Podejrzany Grzegorz Braun nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, kwestionując zasadność zarzutów, złożył obszerne wyjaśnienia i odpowiadał na pytania” – podała w czwartek w komunikacie stołeczna prokuratura.

6 maja Parlament Europejski podjął decyzję o uchyleniu immunitetu europosła Grzegorza Brauna. Głosowanie dotyczyło wydarzeń, do których doszło w grudniu 2023 r., gdy Braun przy pomocy gaśnicy zgasił w Sejmie świece chanukowe. Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie.

Lider Konfederacji Korony Polskiej ma postawione zarzuty dotyczące siedmiu przestępstw. Miał znieważać ludzi, naruszać ich nietykalność cielesną i niszczyć mienie. Grzegorz Braun ma odpowiedzieć m.in. za gaszenie świec chanukowych w Sejmie, zniszczenie choinki w krakowskim sądzie, przerwanie wykładu prof. Jana Grabowskiego w Niemieckim Instytucie Historycznym oraz wtargnięcie do Narodowego Instytutu Kardiologii.

Autorstwo: MS
Źródło: NCzas.info




Peter Thiel i Antychryst

Wywiad z Peterem Thielem. Pełna transkrypcja rozmowy jaką przeprowadził dziennikarz Ross Douthat z transhumanistą Thielem. Przetłumaczona transkrypcja nie oddaje w pełni ducha tej rozmowy, gdzie na pytania dotyczące tego czy ludzkość ma przetrwać Thiel miota się nie potrafiąc wprost odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli znasz język angielski to polecam przysłuchać się tej rozmowie i sposobu w jaki wyraża się Thiel, nawet sam dziennikarz wydaje się być „zaniepokojony?” jego odpowiedziami. W dalszej części godny uwagi jest fragment rozmowy na temat Antychrysta. Te niepokojące wypowiedzi podkreśliłem w tekście.

– Czy Dolina Krzemowa jest zbyt ambitna? Czego powinniśmy się bardziej obawiać: Armagedonu czy stagnacji? Dlaczego jeden z najbardziej wpływowych inwestorów na świecie martwi się o Antychrysta? Moim dzisiejszym gościem jest współzałożyciel PayPal i Palantir, a także jeden z pierwszych inwestorów w karierę polityczną Donalda Trumpa i JD Vance’a. Peter Thiel jest pierwotnym graczem prawicy w branży technologicznej, znanym z finansowania szeregu konserwatywnych i po prostu kontrowersyjnych pomysłów. Porozmawiamy jednak o jego własnych poglądach, ponieważ pomimo niewielkiej przeszkody w postaci statusu miliardera, można uznać, że jest on najbardziej wpływowym prawicowym intelektualistą ostatnich 20 lat. Peterze Thielu, witamy w programie „Interesting Times”.

– Dziękuję za zaproszenie.

– Chciałbym zacząć od cofnięcia się w czasie o około 13 lub 14 lat. Napisał pan esej dla konserwatywnego magazynu National Review zatytułowany „Koniec przyszłości”. Zasadniczo argumentował pan w nim, że dynamiczny, szybko zmieniający się współczesny świat nie jest tak dynamiczny, jak się powszechnie uważa, i że w rzeczywistości wkroczyliśmy w okres stagnacji technologicznej. Że życie cyfrowe było przełomem, ale nie tak wielkim, jak ludzie mieli nadzieję, i że świat w zasadzie utknął w martwym punkcie.

– Tak.

– Nie był Pan jedyną osobą, która przedstawiała takie argumenty, ale miały one szczególną siłę, ponieważ pochodziły od Pana, człowieka z kręgów Doliny Krzemowej, który wzbogacił się dzięki rewolucji cyfrowej. Jestem więc ciekawy: czy w 2025 roku nadal uważasz, że ta diagnoza jest aktualna?

– Tak. Nadal ogólnie wierzę w tezę o stagnacji. Nigdy nie była to teza absolutna. Nie twierdziłem, że jesteśmy całkowicie i absolutnie w impasie; w pewnym sensie chodziło o to, że tempo zmian uległo spowolnieniu. Nie było to zero, ale lata 1750–1970 – ponad 200 lat – były okresem przyspieszonych zmian. Nieustannie poruszaliśmy się coraz szybciej: statki były szybsze, koleje były szybsze, samochody były szybsze, samoloty były szybsze. Kulminacją tego procesu były misje Concorde i Apollo. Ale potem, w różnych wymiarach, tempo spowolniło. Zawsze robiłem wyjątek dla świata bitów, więc mieliśmy komputery, oprogramowanie, internet i mobilny internet. A potem, w ciągu ostatnich 10–15 lat, pojawiły się kryptowaluty i rewolucja sztucznej inteligencji, które moim zdaniem są w pewnym sensie dość znaczące. Ale pytanie brzmi: czy to wystarczy, aby naprawdę wyjść z tego ogólnego poczucia stagnacji? W esejach „Back to the Future” można zacząć od pytania epistemologicznego: Skąd w ogóle wiemy, czy znajdujemy się w stagnacji, czy w fazie przyspieszenia? Jedną z cech późnej nowoczesności jest bowiem hiper-specjalizacja. Czy można powiedzieć, że nie robimy postępów w fizyce, jeśli nie poświęciło się połowy życia na studiowanie teorii strun? A co z komputerami kwantowymi? A co z badaniami nad rakiem, biotechnologią i wszystkimi tymi pionowymi dziedzinami? I jak bardzo postęp w leczeniu raka liczy się w porównaniu z teorią strun? Trzeba nadać wagę wszystkim tym rzeczom. W teorii jest to niezwykle trudne pytanie. Fakt, że tak trudno na nie odpowiedzieć, że mamy coraz węższe grupy strażników strzegących samych siebie, sam w sobie budzi sceptycyzm. Tak więc, ogólnie rzecz biorąc, uważam, że żyjemy w świecie, który nadal jest dość zablokowany, ale nie jest to blokada całkowita.

– Wspomniałeś o filmie „Powrót do przyszłości”. Właśnie pokazaliśmy naszym dzieciom oryginalną wersję „Powrotu do przyszłości” – pierwszą część z Michaelem J. Foxem.

– To było jak lata 1955–1985, 30 lat wstecz. A potem „Powrót do przyszłości II” obejmował lata 1985–2015, czyli dziesięć lat temu. Tam były latające samochody. A przyszłość z 2015 roku znacznie różni się od tej z 1985 roku.

– W „Powrocie do przyszłości II” Biff Tannen był postacią podobną do Donalda Trumpa, sprawującą pewną władzę, więc film miał w sobie coś proroczego. Ale tak, najbardziej rzuca się w oczy to, jak bardzo zmieniło się otoczenie. Jednym z najsilniejszych argumentów za stagnacją, jaki słyszałem, jest to, że gdyby umieścić kogoś w wehikule czasu z różnych punktów, rozpoznałby, że znajduje się w zupełnie innym świecie. Gdyby opuścił rok 1860 i wylądował…

– Albo w latach 1890–1970, to było 80 lat twojego życia. Coś w tym rodzaju.

– Ale świat, przynajmniej dla moich dzieci, nawet jako dzieci z 2025 roku patrzących na 1985 rok, wygląda tak, że samochody są trochę inne i nikt nie ma telefonów, ale świat wydaje się dość podobny. To nie jest statystyczne, ale…

– To zdroworozsądkowa intuicja.

– To zdroworozsądkowe rozumowanie. Ale co przekonałoby cię, że żyjemy w okresie rozkwitu? Czy chodzi tylko o wzrost gospodarczy? Czy o wzrost wydajności? Czy są jakieś dane dotyczące stagnacji w porównaniu z dynamiką, na które zwracasz uwagę?

– Oczywiście, dane ekonomiczne to: jaki jest twój standard życia w porównaniu z twoimi rodzicami? Jeśli jesteś trzydziestolatkiem z pokolenia millenialsów, jak wygląda twoja sytuacja w porównaniu z sytuacją twoich rodziców z pokolenia boomersów, gdy mieli 30 lat? Jak im się wtedy powodziło? Są też pytania intelektualne: ile przełomowych odkryć dokonujemy? Jak to zmierzyć? Jakie są zyski z inwestycji w badania naukowe? Zainwestowanie w naukę lub ogólnie w środowisko akademickie z pewnością wiąże się z malejącymi zyskami. Być może dlatego tak wiele z tych dziedzin sprawia wrażenie socjopatycznych, maltuzjańskich instytucji, ponieważ aby uzyskać te same zyski, trzeba w nie inwestować coraz więcej. W pewnym momencie ludzie się poddają i wszystko się wali.

– Wróćmy do tego. Dlaczego powinniśmy dążyć do wzrostu i dynamiki? Ponieważ, jak wskazałeś w niektórych swoich argumentach na ten temat, w latach 1970. w świecie zachodnim nastąpiła zmiana kulturowa – mniej więcej w czasie, gdy Twoim zdaniem nastąpiło spowolnienie i stagnacja – w wyniku której ludzie zaczęli bardzo niepokoić się kosztami wzrostu, a przede wszystkim kosztami środowiskowymi. W rezultacie powszechnie przyjęto pogląd, że jesteśmy wystarczająco bogaci. A jeśli będziemy zbyt mocno dążyć do jeszcze większego wzbogacenia się, planeta nie będzie w stanie nas utrzymać – nastąpią różnego rodzaju degradacje. Powinniśmy więc być zadowoleni z tego, co mamy. Co jest więc nie tak z tym argumentem?

– Cóż, myślę, że istnieją głębokie przyczyny stagnacji. Zawsze zadajemy trzy pytania dotyczące historii: Co się właściwie wydarzyło? Następnie pojawia się kolejne pytanie: Co należy z tym zrobić? Ale jest też pytanie pośrednie: dlaczego tak się stało? Ludziom zabrakło pomysłów. Myślę, że w pewnym stopniu instytucje uległy degradacji i stały się niechętne do podejmowania ryzyka, a niektóre z tych przemian kulturowych możemy opisać. Ale myślę też, że w pewnym stopniu ludzie mieli również bardzo uzasadnione obawy o przyszłość, zastanawiając się, czy dalszy przyspieszający postęp nie doprowadzi do apokalipsy ekologicznej, nuklearnej lub podobnej katastrofy. Myślę jednak, że jeśli nie znajdziemy drogi powrotnej do przyszłości, społeczeństwo – nie wiem. Rozpadnie się, przestanie funkcjonować. Klasa średnia – zdefiniowałbym ją jako ludzi, którzy oczekują, że ich dzieci będą miały lepsze życie niż oni sami. Kiedy te oczekiwania się nie spełniają, nie mamy już społeczeństwa klasy średniej. Być może istnieje jakiś sposób na stworzenie społeczeństwa feudalnego, w którym wszystko jest statyczne i niezmienne, a może istnieje jakiś sposób na przejście do radykalnie odmiennego społeczeństwa. Ale nie jest to sposób, w jaki funkcjonował świat zachodni, nie jest to sposób, w jaki funkcjonowały Stany Zjednoczone przez pierwsze 200 lat swojego istnienia.

– Uważa Pan więc, że zwykli ludzie ostatecznie nie zaakceptują stagnacji? Że zbuntują się i w trakcie tego buntu zburzą wszystko wokół siebie?

– Mogą się zbuntować. A może nasze instytucje nie działają, ponieważ wszystkie opierają się na wzroście.

– Nasze budżety z pewnością opierają się na wzroście.

– Tak. Jeśli weźmiemy na przykład Reagana i Obamę – Reagan był zwolennikiem kapitalizmu konsumenckiego, co jest oksymoronem. Kapitalista nie oszczędza pieniędzy, tylko je pożycza. Obama był zwolennikiem socjalizmu niskopodatkowego – równie oksymoronicznego jak konsumpcyjny kapitalizm Reagana. Wolę socjalizm niskopodatkowy od socjalizmu wysokopodatkowego, ale obawiam się, że nie jest on trwały. W pewnym momencie podatki wzrosną lub socjalizm upadnie. Jest to więc system głęboko niestabilny. Dlatego ludzie nie są optymistami. Nie sądzą, że osiągnęliśmy stabilną przyszłość w stylu Grety. Być może to się uda, ale jeszcze nie jesteśmy na tym etapie.

– Ponieważ jej nazwisko prawdopodobnie pojawi się ponownie w tej rozmowie, jest to nawiązanie do Grety Thunberg, aktywistki znanej z protestów przeciwko zmianom klimatycznym, która, powiedziałbym, reprezentuje symbol antywzrostowej, skutecznie autorytarnej przyszłości zdominowanej przez ekologów.

– Jasne. Ale jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Społeczeństwo wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybyśmy naprawdę utknęli…

– Gdybyś naprawdę mieszkał w małej skandynawskiej wiosce, gdzie panuje degrowth.

– Nie jestem pewien, czy byłaby to Korea Północna, ale na pewno byłoby to bardzo opresyjne społeczeństwo.

– Jedną z rzeczy, która zawsze mnie uderzała, jest to, że kiedy pojawia się poczucie stagnacji, poczucie dekadencji w społeczeństwie – używając słowa, które lubię w tym kontekście – pojawiają się również ludzie, którzy z niecierpliwością czekają na kryzys, na moment, w którym będą mogli radykalnie zmienić kierunek, w którym zmierza społeczeństwo. Mam bowiem skłonność do myślenia, że w bogatych społeczeństwach osiąga się pewien poziom zamożności. Ludzie czują się bardzo komfortowo, stają się niechętni do podejmowania ryzyka i trudno jest wyjść z dekadencji i wkroczyć w coś nowego bez kryzysu. Dla mnie pierwotnym przykładem była sytuacja po 11 września, kiedy wśród konserwatystów zajmujących się polityką zagraniczną panowała mentalność, że byliśmy w fazie dekadencji i stagnacji, a teraz nadszedł czas, aby się obudzić, rozpocząć nową krucjatę i przebudować świat. Oczywiście skończyło się to bardzo źle. Ale coś podobnego…

– Ale to Bush 43 powiedział ludziom, żeby od razu poszli na zakupy.

– Więc nie było to wystarczająco antydekadenckie?

– W większości przypadków. Była pewna neokonserwatywna enklawa w polityce zagranicznej, w której ludzie odgrywali role, aby uciec od dekadencji. Jednak dominującym nurtem byli zwolennicy Busha 43, którzy mówili ludziom, żeby po prostu robili zakupy.

– Jakie ryzyko należy podjąć, aby uciec od dekadencji? Wydaje się, że istnieje tu niebezpieczeństwo, że ludzie, którzy chcą być antydekadenci, muszą podjąć duże ryzyko. Muszą powiedzieć: „Słuchajcie, macie to miłe, stabilne, wygodne społeczeństwo, ale wiecie co? Chcielibyśmy wojny, kryzysu lub całkowitej reorganizacji rządu”. Muszą narażać się na niebezpieczeństwo.

– Cóż, nie wiem, czy potrafię udzielić precyzyjnej odpowiedzi, ale moja ogólna odpowiedź brzmi: znacznie więcej. Powinniśmy podejmować znacznie większe ryzyko. Powinniśmy robić znacznie więcej. Mógłbym przejść przez wszystkie te różne branże. Jeśli spojrzymy na biotechnologię, na przykład demencję, chorobę Alzheimera – w ciągu 40–50 lat nie osiągnęliśmy żadnego postępu. Ludzie całkowicie utknęli na beta-amyloidach. To oczywiście nie działa. To po prostu jakiś głupi szum, w którym ludzie tylko się wzajemnie utwierdzają. Tak, musimy podjąć znacznie większe ryzyko w tej dziedzinie.

– Aby pozostać przy konkretnych przykładach, chciałbym zatrzymać się na chwilę przy tym przykładzie i zapytać: OK, co to znaczy, że musimy podjąć większe ryzyko w badaniach nad przeciwdziałaniem starzeniu się? Czy to oznacza, że FDA musi się wycofać i powiedzieć: każdy, kto ma nowe leczenie na chorobę Alzheimera, może je sprzedawać na otwartym rynku? Jak wygląda ryzyko w medycynie?

– Tak, trzeba podjąć znacznie większe ryzyko. Jeśli cierpisz na śmiertelną chorobę, prawdopodobnie możesz podjąć znacznie większe ryzyko. Naukowcy mogą podjąć znacznie większe ryzyko. Kulturowo wyobrażam sobie, że wygląda to jak wczesna nowoczesność, kiedy ludzie wierzyli, że uda nam się wyleczyć wszystkie choroby. Wierzyli, że uda nam się radykalnie przedłużyć życie. Nieśmiertelność była częścią projektu wczesnej nowoczesności. Byli to Francis Bacon, Condorcet. Być może było to antychrześcijańskie, a może wynikało z chrześcijaństwa. Była to rywalizacja. Jeśli chrześcijaństwo obiecywało fizyczne zmartwychwstanie, nauka nie mogła odnieść sukcesu, chyba że obiecała dokładnie to samo. Pamiętam rok 1999 lub 2000, kiedy prowadziliśmy PayPal. Jeden z moich współzałożycieli, Luke Nosek, interesował się Alcor i kriogeniką i uważał, że ludzie powinni zamrażać swoje ciała. Pewnego dnia zabraliśmy całą firmę na imprezę zamrażania. Znasz imprezy Tupperware? Ludzie sprzedają produkty Tupperware. Na imprezie zamrażania sprzedają…

Douthat: Tylko głowy? Co miało być zamrożone?

– Można było zamrozić całe ciało lub tylko głowę.

– Opcja „tylko głowa” była tańsza.

– Niepokojące było to, że drukarka igłowa nie działała prawidłowo i nie można było wydrukować polis zamrażania.

– Znowu stagnacja technologiczna, prawda?

– Ale z perspektywy czasu jest to również symptom upadku, ponieważ w 1999 roku nie było to powszechne przekonanie, ale nadal istniała marginalna grupa boomersów, którzy wierzyli, że mogą żyć wiecznie. I to było ostatnie pokolenie. Zawsze byłem przeciwnikiem pokolenia boomersów, ale może jest coś, co straciliśmy nawet w tym marginalnym narcyzmie boomersów, gdzie przynajmniej kilku z nich nadal wierzyło, że nauka wyleczy wszystkie ich choroby. Nikt z pokolenia millenialsów już w to nie wierzy.

– Myślę jednak, że są ludzie, którzy wierzą obecnie w inny rodzaj nieśmiertelności. Myślę, że część fascynacji sztuczną inteligencją wiąże się z konkretną wizją przekraczania granic. Zapytam cię o to po tym, jak zapytam cię o politykę. Jedną z rzeczy, które mnie uderzyły w twojej pierwotnej argumentacji dotyczącej stagnacji, która dotyczyła głównie technologii i gospodarki, było to, że można ją zastosować do dość szerokiego zakresu zjawisk. Kiedy pisałeś ten esej, interesowałeś się seasteadingiem – ideą stworzenia nowych państw niezależnych od skostniałego świata zachodniego – ale w latach 2010. nastąpiła zmiana. Byłeś jednym z niewielu prominentnych – a może nawet jedynym prominentnym – zwolennikiem Donalda Trumpa w Dolinie Krzemowej w 2016 roku. Poparłeś kilku starannie wybranych republikańskich kandydatów do Senatu. Jeden z nich jest obecnie wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych. Jako obserwator twoich działań, po przeczytaniu twoich argumentów na temat dekadencji, doszedłem do wniosku, że w zasadzie jesteś swego rodzaju venture capitalistą w polityce. Mówiłeś: oto kilka przełomowych czynników, które mogą zmienić status quo w polityce i warto podjąć pewne ryzyko. Czy tak to postrzegałeś?

– Oczywiście, były różne poziomy. Jednym z nich była nadzieja, że uda nam się skierować Titanica z kursu na górę lodową, do której zmierzał, lub jakakolwiek inna metafora, aby naprawdę zmienić kierunek, w którym zmierza społeczeństwo.

– Poprzez zmiany polityczne.

– Być może znacznie węższym celem było to, abyśmy mogli przynajmniej porozmawiać o tym. Kiedy więc ktoś taki jak Trump powiedział „Make America Great Again” – OK, czy to pozytywny, optymistyczny, ambitny program? Czy też jedynie bardzo pesymistyczna ocena naszej sytuacji, że nie jesteśmy już wielkim krajem? Nie miałem wielkich oczekiwań co do tego, co Trump zrobi pozytywnego, ale pomyślałem, że przynajmniej po raz pierwszy od 100 lat mamy republikanina, który nie serwuje nam tej słodkiej bzdury Busha. Nie było to to samo co postęp, ale przynajmniej mogliśmy o tym porozmawiać. Z perspektywy czasu była to absurdalna fantazja. W 2016 roku miałem dwie myśli – często pojawiają się takie idee, które pozostają tuż poniżej poziomu świadomości – ale tych dwóch myśli, których nie byłem w stanie połączyć, było: po pierwsze, nikt nie będzie na mnie zły za poparcie Trumpa, jeśli przegra. Po drugie, myślałem, że ma 50% szans na zwycięstwo. I miałem to niejawne.

– Dlaczego nikt nie byłby na ciebie zły, gdyby przegrał?

– To byłoby po prostu dziwne i nie miałoby większego znaczenia. Ale myślałem, że ma 50% szans, ponieważ problemy były głębokie, a stagnacja frustrująca. A rzeczywistość była taka, że ludzie nie byli na to gotowi. Być może doszliśmy do punktu, w którym będziemy mogli przeprowadzić tę rozmowę w 2025 roku, dziesięć lat po Trumpie. I oczywiście nie jesteś lewicowym zombie, Ross…

– Nazywano mnie już wieloma rzeczami, Peter.

– Ale przyjmę każdy postęp, jaki uda mi się osiągnąć.

– Z twojej perspektywy istnieją więc dwie warstwy. Istnieje podstawowe przekonanie, że społeczeństwo potrzebuje przełomu, potrzebuje ryzyka; Trump jest przełomem, Trump jest ryzykiem. Drugi poziom to przekonanie, że Trump jest gotów mówić prawdę o upadku Ameryki. Czy uważasz, że jako inwestor, jako venture capitalist, zyskałeś coś podczas pierwszej kadencji Trumpa?

– Hm.

– Co zrobił Trump w swojej pierwszej kadencji, co uznałeś za działanie przeciwdziałające dekadencji lub stagnacji? Jeśli w ogóle – może odpowiedź brzmi: nic.

– Myślę, że trwało to dłużej i przebiegało wolniej, niż bym sobie tego życzył, ale doszliśmy do punktu, w którym wiele osób uważa, że coś poszło nie tak. Nie były to rozmowy, które prowadziłem w latach 2012–2014. W 2012 roku debatowałem z Ericiem Schmidtem, w 2013 z Markiem Andreessenem, a w 2014 z Bezosem. Ja twierdziłem, że „istnieje problem stagnacji”, a oni wszyscy trzej mówili, że „wszystko idzie świetnie”. Myślę, że przynajmniej ta trójka w różnym stopniu zaktualizowała i skorygowała swoje poglądy. Dolina Krzemowa się dostosowała.

– Ale Dolina Krzemowa nie tylko dostosowała się…

– Jeśli chodzi o kwestię stagnacji.

– Tak. Ale znaczna część Doliny Krzemowej ostatecznie poparła Trumpa w 2024 roku – w tym oczywiście najbardziej znany Elon Musk.

– Tak. Moim zdaniem jest to głęboko związane z kwestią stagnacji. Te sprawy są zawsze bardzo skomplikowane, ale moim zdaniem – i ponownie, nie chcę wypowiadać się w imieniu wszystkich tych osób – ktoś taki jak Mark Zuckerberg, Facebook czy Meta, w pewnym sensie nie był zbyt ideologiczny. Nie przemyślał tego zbytnio. Domyślnym nastawieniem było bycie liberalnym i zawsze było tak: jeśli liberalizm nie działa, to co robić? I rok po roku było tak samo: robi się więcej. Jeśli coś nie działa, po prostu trzeba zrobić więcej. Zwiększa się dawkę, zwiększa się dawkę, wydaje się setki milionów dolarów, staje się całkowicie „wybudzonym” i wszyscy cię nienawidzą. W pewnym momencie dochodzi do wniosku: OK, może to nie działa.

– Więc zmieniają kurs.

– I nie chodzi tu o poparcie dla Trumpa.

– Nie chodzi o poparcie dla Trumpa, ale zarówno w rozmowach publicznych, jak i prywatnych, panuje przekonanie, że trumpizm i populizm w 2024 roku – może nie w 2016 roku, kiedy Peter był ich jedynym zwolennikiem, ale teraz, w 2024 roku – mogą stać się motorem innowacji technologicznych, dynamiki gospodarczej i tak dalej.

– Przedstawiasz to w naprawdę bardzo optymistycznym świetle.

– Wiem, że jesteś pesymistą. Ale ludzie…

– Kiedy przedstawiasz to w tak optymistycznym świetle, sugerujesz, że ci ludzie będą rozczarowani i skazani na porażkę i tym podobne rzeczy.

– Chodzi mi tylko o to, że ludzie wyrażali dużo optymizmu. Elon Musk wyrażał apokaliptyczne obawy, że deficyt budżetowy nas wszystkich zabije, ale wszedł do rządu, a ludzie z jego otoczenia weszli do rządu, mówiąc w zasadzie: „Współpracujemy z administracją Trumpa i dążymy do technologicznej świetności”. Myślę, że byli optymistami. Ty wychodzisz z większego pesymizmu lub realizmu. Proszę cię o ocenę sytuacji, w której się znajdujemy – nie o ich ocenę. Czy populizm w wersji Trump 2.0 wydaje się Panu motorem napędowym dynamiki technologicznej?

– To nadal zdecydowanie najlepsza opcja, jaką mamy. Czy Harvard wyleczy demencję, po prostu działając w kółko i robiąc to samo, co nie działa od 50 lat?

– To tylko argument za tym, że gorzej już być nie może, więc wprowadźmy rewolucję. Ale krytyka populizmu w tej chwili brzmiałaby tak: Dolina Krzemowa zawarła sojusz z populistami, ale ostatecznie populistom nie zależy na nauce. Nie chcą wydawać pieniędzy na naukę. Chcą pozbawić Harvard funduszy tylko dlatego, że nie lubią Harvardu. W końcu nie dostaniesz takich inwestycji w przyszłości, jakich chciała Dolina Krzemowa. Czy to nieprawda?

– Tak. Ale musimy wrócić do pytania: jak dobrze działa nauka w tle? To właśnie w tym miejscu New Dealers – niezależnie od tego, co było w nich złego – mocno promowali naukę, finansowali ją, dawali pieniądze ludziom i rozwijali ją. Dzisiaj, gdyby pojawił się ktoś na miarę Einsteina i napisał list do Białego Domu, zagubiłby się on w pocztowej sortowni. Projekt Manhattan jest nie do pomyślenia. Jeśli nazywamy coś „moonshotem” – tak mówił Biden, na przykład o badaniach nad rakiem – to w latach 1960. moonshot nadal oznaczał, że polecisz na Księżyc. Dzisiaj moonshot oznacza coś całkowicie fikcyjnego, co nigdy się nie wydarzy: „Och, do tego potrzebujesz moonshotu”. To nie jest tak, że potrzebujemy programu Apollo. To oznacza, że to się nigdy, przenigdy nie wydarzy.

– Wydaje się jednak, że nadal pozostajesz w trybie – w przeciwieństwie do niektórych innych osób z Doliny Krzemowej – w którym wartość populizmu polega na zrywaniu zasłon i iluzji. Niekoniecznie jesteśmy na etapie, na którym oczekujemy od administracji Trumpa realizacji projektu Manhattan lub moonshot. Populizm pomaga nam raczej dostrzec, że to wszystko było fałszywe.

– Trzeba spróbować zrobić jedno i drugie. Są one ze sobą bardzo powiązane. Następuje deregulacja energetyki jądrowej i w pewnym momencie wrócimy do budowy nowych elektrowni jądrowych lub lepiej zaprojektowanych, a może nawet reaktorów termojądrowych. Tak, istnieje więc element deregulacji i dekonstrukcji. A potem w pewnym momencie dochodzi się do budowy i tak to już jest. W pewnym sensie oczyszcza się pole, a potem może…

– Ale osobiście przestałeś finansować polityków?

– Mam schizofreniczne podejście do tej kwestii. Uważam, że jest to niezwykle ważne, ale też niezwykle toksyczne. Więc waham się, co należy zrobić…

– Niezwykle toksyczne dla ciebie osobiście?

– Dla wszystkich, którzy się w to angażują. To gra o sumie zerowej. To szaleństwo. A potem, w pewnym sensie…

– Bo wszyscy cię nienawidzą i kojarzą z Trumpem. Jak to jest toksyczne dla ciebie osobiście?

– Jest toksyczne, ponieważ jest to świat gry o sumie zerowej. Stawka jest naprawdę bardzo wysoka.

– I w końcu masz wrogów, których wcześniej nie miałeś?

– To toksyczne dla wszystkich osób, które angażują się w to na różne sposoby. Istnieje polityczny wymiar powrotu do przyszłości. Nie można – to rozmowa, którą odbyłem z Elonem w 2024 roku, i mieliśmy wiele takich rozmów. Miałem wersję seasteading z Elonem, w której powiedziałem: Jeśli Trump nie wygra, po prostu opuszczę kraj. A Elon odpowiedział: Nie ma dokąd uciec. Nie ma dokąd uciec. A potem zawsze przychodzi ci do głowy właściwa argumentacja, którą można przedstawić później. Dwie godziny po kolacji, kiedy byłem już w domu, pomyślałem: Wow, Elon, ty już nie wierzysz w lot na Marsa. W 2024 roku Elon przestał wierzyć w Marsa – nie jako głupi projekt naukowo-techniczny, ale jako projekt polityczny. Mars miał być projektem politycznym; miał stanowić alternatywę. W 2024 roku Elon doszedł do wniosku, że jeśli polecisz na Marsa, socjalistyczny rząd USA i przebudzona sztuczna inteligencja podążą za tobą na Marsa. To my zorganizowaliśmy spotkanie Elona z dyrektorem generalnym DeepMind, Demisem Hassabisem.

– To firma zajmująca się sztuczną inteligencją.

– Tak. Z grubsza rozmowa wyglądała tak, że Demis powiedział Elonowi: Pracuję nad najważniejszym projektem na świecie. Tworzę nadludzką sztuczną inteligencję. A Elon odpowiedział Demisowi: „Cóż, ja pracuję nad najważniejszym projektem na świecie. Zamierzam uczynić nas gatunkiem międzyplanetarnym”. Wtedy Demis powiedział: „Cóż, wiesz, że moja sztuczna inteligencja będzie w stanie podążać za tobą na Marsa”. Elon zamilkł. Ale z mojej relacji wynika, że Elonowi zajęło lata, zanim naprawdę to do niego dotarło. Dopiero w 2024 roku był w stanie to przetrawić.

– Ale to nie znaczy, że nie wierzy w Marsa. To tylko oznacza, że zdecydował, iż musi wygrać jakąś bitwę o deficyt budżetowy lub świadomość społeczną, aby dostać się na Marsa.

– Tak, ale co oznacza Mars?

– Co oznacza Mars?

– Cóż, czy to tylko projekt naukowy? Czy może coś w rodzaju Heinleina, księżyc jako libertariański raj lub coś w tym rodzaju?

– Wizja nowego społeczeństwa. Zamieszkanego przez wielu, wielu potomków Elona Muska.

– Cóż, nie wiem, czy zostało to tak konkretnie sformułowane, ale jeśli konkretyzujesz rzeczy, to może zdajesz sobie sprawę, że Mars ma być czymś więcej niż tylko projektem naukowym. Ma to być projekt polityczny. A kiedy to konkretyzujesz, musisz zacząć się zastanawiać: Cóż, przebudzona sztuczna inteligencja będzie cię śledzić, socjalistyczny rząd będzie cię śledzić. I wtedy może trzeba będzie zrobić coś innego niż tylko polecieć na Marsa.

– Wygląda więc na to, że przebudzona sztuczna inteligencja jest największym wyjątkiem od miejsca, w którym nastąpił niezwykły postęp – zaskakujący dla wielu ludzi. Jest to również miejsce – właśnie rozmawialiśmy o polityce – gdzie administracja Trumpa, moim zdaniem, w dużej mierze daje inwestorom AI wiele z tego, czego chcieli, zarówno jeśli chodzi o wycofanie się, jak i tworzenie partnerstw publiczno-prywatnych. Jest to więc strefa postępu i zaangażowania rządowego. A ty jesteś inwestorem w AI. W co według ciebie inwestujesz?

– Cóż, nie wiem. Jest wiele aspektów tej kwestii. Jedno z pytań, które możemy sformułować, brzmi: jak wielką rolę moim zdaniem odegra sztuczna inteligencja? Moja głupia odpowiedź brzmi: to coś więcej niż nic, ale mniej niż całkowita transformacja naszego społeczeństwa. Moim zdaniem jest to mniej więcej skala internetu pod koniec lat 1990. Nie jestem pewien, czy to wystarczy, aby naprawdę zakończyć stagnację. Być może wystarczy to do stworzenia kilku świetnych firm. Internet dodał może kilka punktów procentowych do PKB, może 1% wzrostu PKB rocznie przez 10, 15 lat. Nieco zwiększył produktywność. Tak mniej więcej oceniam sztuczną inteligencję. To jedyne, co mamy. To trochę niezdrowe, że jest to tak niezrównoważone. To jedyne, co mamy. Chciałbym, aby postęp był bardziej wielowymiarowy. Chciałbym, abyśmy polecieli na Marsa. Chciałbym, abyśmy znaleźli lekarstwo na demencję. Jeśli wszystko, co mamy, to sztuczna inteligencja, to ją przyjmę. Wiąże się to z ryzykiem. Oczywiście ta technologia niesie ze sobą zagrożenia. Ale są też…

– Jesteś więc sceptyczny wobec teorii kaskady superinteligencji, która zasadniczo mówi, że jeśli sztuczna inteligencja odniesie sukces, stanie się tak inteligentna, że zapewni nam postęp w świecie atomów, coś w rodzaju: „No dobrze, nie potrafimy wyleczyć demencji. Nie potrafimy zbudować idealnej fabryki, która produkowałaby rakiety lecące na Marsa. Ale sztuczna inteligencja potrafi”. W pewnym momencie przekroczymy pewien próg i otrzymamy nie tylko większy postęp cyfrowy, ale także 64 inne formy postępu. Wygląda na to, że nie wierzysz w to lub uważasz, że jest to mało prawdopodobne.

– Tak, jakoś nie wiem, czy to naprawdę był czynnik ograniczający.

– Co to znaczy? Czynnik ograniczający.

– To prawdopodobnie ideologia Doliny Krzemowej. Być może w dziwny sposób jest to bardziej liberalne niż konserwatywne podejście, ale ludzie w Dolinie Krzemowej są naprawdę skupieni na IQ i uważają, że wszystko zależy od inteligentnych ludzi. A jeśli masz więcej inteligentnych ludzi, osiągną oni wielkie rzeczy. Z ekonomicznego punktu widzenia argument przeciwko IQ jest taki, że ludzie osiągają gorsze wyniki. Im są mądrzejsi, tym gorzej sobie radzą. Po prostu nie wiedzą, jak wykorzystać swoją wiedzę, albo nasze społeczeństwo nie wie, co z nimi zrobić, i nie potrafią się w nim odnaleźć. Sugeruje to, że czynnikiem ograniczającym nie jest IQ, ale coś głęboko nie tak z naszym społeczeństwem.

– Ale czy jest to ograniczenie inteligencji, czy problem związany z typami osobowości, które tworzy ludzka superinteligencja? Nie podzielam poglądu – i przedstawiłem to w odcinku tego podcastu z udziałem zwolennika przyspieszenia rozwoju sztucznej inteligencji – że pewne problemy można po prostu rozwiązać, zwiększając inteligencję. Zwiększamy inteligencję i bum, problem Alzheimera zostaje rozwiązany. Zwiększamy inteligencję i sztuczna inteligencja potrafi opracować proces automatyzacji, który pozwala zbudować miliard robotów w ciągu jednej nocy. Jestem sceptykiem inteligencji w tym sensie, że uważam, iż prawdopodobnie istnieją pewne ograniczenia.

– Tak, trudno to udowodnić. Zawsze trudno jest udowodnić takie rzeczy.

– Dopóki nie osiągniemy superinteligencji.

– Ale podzielam twoją intuicję, ponieważ uważam, że mieliśmy wielu mądrych ludzi, a sprawy utknęły w martwym punkcie z innych powodów. Być może więc problemy są nierozwiązywalne, co jest pesymistycznym poglądem. Być może nie ma w ogóle lekarstwa na demencję i jest to problem głęboko nierozwiązywalny. Nie ma lekarstwa na śmiertelność. Być może jest to problem nierozwiązywalny. A może chodzi o kwestie kulturowe. Nie chodzi więc o indywidualną inteligencję, ale o to, jak to wpisuje się w nasze społeczeństwo. Czy tolerujemy niekonwencjonalnych inteligentnych ludzi? Być może potrzebujemy niekonwencjonalnych inteligentnych ludzi, aby przeprowadzać szalone eksperymenty. A jeśli sztuczna inteligencja jest po prostu konwencjonalnie inteligentna, jeśli zdefiniujemy „wokizm” – ponownie, wokizm jest zbyt ideologiczny – ale jeśli zdefiniujemy go po prostu jako konformizm, to może nie jest to inteligencja, która będzie miała znaczenie.

– Czy obawiasz się więc prawdopodobnej przyszłości, w której sztuczna inteligencja w pewnym sensie sama stanie się czynnikiem hamującym rozwój? Że będzie bardzo inteligentna, kreatywna w konformistyczny sposób. Że będzie jak algorytm Netflixa: będzie tworzyć nieskończoną liczbę przeciętnych filmów, które ludzie będą oglądać. Będzie generować nieskończoną liczbę przeciętnych pomysłów. Pozbawi pracy wielu ludzi i sprawi, że staną się zbędni. Ale w pewien sposób pogłębi stagnację. Czy to jest powód do obaw?

– To… [westchnienie]. Jest to całkiem możliwe. Z pewnością istnieje takie ryzyko. Ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że nadal uważam, że powinniśmy spróbować sztucznej inteligencji, a alternatywą jest całkowita stagnacja. Tak więc, tak, mogą wydarzyć się różne interesujące rzeczy. Być może drony w kontekście wojskowym zostaną połączone ze sztuczną inteligencją i OK, to jest przerażające lub niebezpieczne lub dystopijne, albo zmieni to rzeczywistość. Ale jeśli nie ma sztucznej inteligencji, to nic się nie dzieje. W internecie toczy się podobna dyskusja: czy internet doprowadził do większej konformizacji i większej świadomości społecznej? Istnieje wiele powodów, dla których nie doprowadził on do tak bogatej i różnorodnej eksplozji pomysłów, o jakiej marzyli libertarianie w 1999 roku. Jednak w teorii twierdzę, że i tak było lepiej niż w przypadku alternatywnego scenariusza – gdyby nie internet, być może byłoby gorzej. Sztuczna inteligencja jest lepsza, lepsza od alternatywy, a alternatywa to nic. Spójrz, oto jeden z obszarów, w którym argumenty stagnacjonistów są nadal wzmacniane. Fakt, że mówimy tylko o sztucznej inteligencji – uważam, że jest to zawsze domyślne przyznanie, że gdyby nie sztuczna inteligencja, znaleźlibyśmy się w niemal całkowitej stagnacji.

– Ale świat sztucznej inteligencji jest wyraźnie pełen ludzi, którzy wydają się mieć co najmniej bardziej utopijne, transformacyjne – jakkolwiek to nazwać – podejście do tej technologii niż to, które wyrażasz tutaj. Wspomniałeś wcześniej, że współczesny świat obiecywał radykalne wydłużenie życia, ale już tego nie robi. Wydaje mi się oczywiste, że wiele osób głęboko zaangażowanych w sztuczną inteligencję postrzega ją jako mechanizm transhumanizmu – przekroczenia granic naszego śmiertelnego ciała – i albo stworzenia jakiegoś rodzaju następcy gatunku ludzkiego, albo połączenia umysłu i maszyny. Czy uważasz, że to wszystko jest nieistotną fantazją? A może uważasz, że to tylko szum medialny? Czy uważasz, że ludzie zbierają pieniądze, udając, że zbudujemy maszynę-boga? Czy to szum medialny? Czy to złudzenie? Czy martwisz się tym?

– Hm, tak.

– Myślę, że wolałbyś, żeby ludzkość przetrwała, prawda?

– Hm…

– Wahasz się.

– Cóż, nie wiem. Chciałbym… Chciałbym…

– To długie wahanie!

– To pytanie zawiera tak wiele implikacji.

– Czy ludzkość powinna przetrwać?

– Tak.

– OK.

– Ale chciałbym też, żebyśmy radykalnie rozwiązali te problemy. I tak zawsze jest, nie wiem, tak – transhumanizm. Ideałem była radykalna transformacja, w której ludzkie, naturalne ciało zostaje przekształcone w ciało nieśmiertelne. Istnieje krytyka, powiedzmy, osób transpłciowych w kontekście seksualnym, lub, nie wiem, transwestyta to ktoś, kto zmienia ubrania i przebiera się za osobę płci przeciwnej, a transseksualista to ktoś, kto zmienia, nie wiem, penisa w pochwę. Możemy następnie debatować nad skutecznością tych operacji. Ale my chcemy większej transformacji. Krytyka nie dotyczy tego, że jest to dziwne i nienaturalne, ale tego, że jest to żałośnie mało. Chcemy czegoś więcej niż przebieranie się lub zmiana narządów płciowych. Chcemy, abyście mogli zmienić swoje serce, umysł i całe ciało. A potem ortodoksyjne chrześcijaństwo – krytyka ortodoksyjnego chrześcijaństwa wobec tego jest taka, że te rzeczy nie idą wystarczająco daleko. Że transhumanizm to tylko zmiana ciała, ale trzeba też zmienić swoją duszę i całą swoją osobowość. I tak…

– Chwileczkę, chwileczkę. Ogólnie zgadzam się z tym, co, jak sądzę, jest twoim przekonaniem, że religia powinna być przyjacielem nauki i idei postępu naukowego. Myślę, że każda idea opatrzności boskiej musi obejmować fakt, że osiągnęliśmy postęp i dokonaliśmy rzeczy, które byłyby niewyobrażalne dla naszych przodków. Ale nadal wydaje się, że ostatecznie chrześcijaństwo obiecuje nam doskonałe ciało i duszę dzięki łasce Boga. A osoba, która próbuje osiągnąć to samodzielnie za pomocą maszyn, prawdopodobnie skończy jako postać z dystopijnej powieści.

– Cóż, to jest… Wyraźmy to jasno.

– Można mieć heretycką formę chrześcijaństwa, która mówi coś innego.

– Tak, nie wiem. Myślę, że słowo „natura” nie pojawia się ani razu w Starym Testamencie. Jest więc słowo, które w moim rozumieniu inspiracji judeochrześcijańskiej oznacza przekraczanie natury. Chodzi o pokonywanie rzeczy. Najbliższe naturze jest stwierdzenie, że ludzie są upadli. To naturalna rzecz w sensie chrześcijańskim, że jesteś zepsuty. I to jest prawda. Ale są sposoby, dzięki pomocy Boga, aby to przekroczyć i pokonać.

– Racja. Ale większość ludzi – z wyjątkiem obecnych tutaj – pracujących nad zbudowaniem hipotetycznej maszyny-boga nie uważa, że współpracują z Jahwe, Jehową, Panem Zastępów.

– Jasne, jasne. Ale…

– Oni myślą, że sami budują nieśmiertelność, prawda?

– Skaczemy po wielu tematach. Powtórzę więc moją krytykę: nie są wystarczająco ambitni. Z chrześcijańskiego punktu widzenia ci ludzie nie są wystarczająco ambitni. Wtedy dochodzimy do pytania: czy są…

– Ale nie są wystarczająco ambitni moralnie i duchowo.

– A czy nadal są wystarczająco ambitni fizycznie? Czy w ogóle nadal są transhumanistami? I tu dochodzimy do punktu, w którym kriogenika, która wydaje się retro z 1999 roku, nie jest tak popularna. Nie są więc transhumanistami w sensie fizycznym. A może nie chodzi o kriogenikę, tylko o przesyłanie świadomości. Ale to nie do końca to – wolę mieć swoje ciało. Nie chcę tylko programu komputerowego, który mnie symuluje.

– Tak, zgadzam się.

– Przeniesienie świadomości wydawało się więc krokiem wstecz w stosunku do kriogeniki. Ale nawet to jest częścią dyskusji i tutaj bardzo trudno jest ocenić sytuację. Nie chcę twierdzić, że wszyscy to zmyślają i że to wszystko jest fałszywe, ale nie…

– Czy uważasz, że część z tego jest fałszywa?

– Nie sądzę, aby była fałszywa – fałsz sugeruje, że ludzie kłamią, ale chcę powiedzieć, że nie jest to główny punkt ciężkości.

– Tak.

– Istnieje więc język cornucopianizmu, język optymizmu. Kilka tygodni temu rozmawiałem o tym z Elonem. Powiedział, że za 10 lat w Stanach Zjednoczonych będzie miliard humanoidalnych robotów. Odpowiedziałem: „Cóż, jeśli to prawda, nie musisz martwić się deficytem budżetowym, ponieważ wzrost gospodarczy będzie tak duży, że sam się tym zajmie”. A on nadal martwi się deficytem budżetowym. Nie oznacza to, że nie wierzy w miliard robotów, ale sugeruje, że być może nie przemyślał tego dokładnie lub nie uważa, że będzie to tak transformujące dla gospodarki, albo że istnieje duże pole do błędu. Ale tak, są pewne aspekty, które nie zostały do końca przemyślane. Gdybym miał skrytykować Dolinę Krzemową, powiedziałbym, że zawsze ma ona słabe pojęcie o znaczeniu technologii. Rozmowy często schodzą na mikroskopijne szczegóły, takie jak: Jakie są wyniki IQ-ELO sztucznej inteligencji? Jak dokładnie definiuje się AGI? Wdajemy się w niekończące się debaty techniczne, a jest wiele pytań na poziomie pośrednim, które moim zdaniem są bardzo ważne, na przykład: Co to oznacza dla deficytu budżetowego? Co to oznacza dla gospodarki? Co to oznacza dla geopolityki? Jedna z rozmów, które ostatnio z tobą przeprowadziłem, dotyczyła tego, czy zmieni to kalkulacje Chin dotyczące inwazji na Tajwan. Jeśli mamy do czynienia z przyspieszeniem rewolucji sztucznej inteligencji, to czy chińskie siły zbrojne pozostają w tyle? Być może, patrząc optymistycznie, powstrzyma to Chiny, ponieważ faktycznie przegrały. Z pesymistycznego punktu widzenia przyspieszy to ich działania, ponieważ wiedzą, że teraz albo nigdy – jeśli nie przejmą Tajwanu teraz, pozostaną w tyle. Tak czy inaczej – i to jest dość istotna kwestia – nie jest to przemyślane. Nie zastanawiamy się nad tym, co sztuczna inteligencja oznacza dla geopolityki. Nie zastanawiamy się nad tym, co oznacza dla makroekonomii. To są pytania, nad którymi chciałbym, abyśmy się bardziej zastanowili.

– Jest też kwestia makroekonomiczna, która Cię interesuje. Poruszymy tu nieco temat religii. Ostatnio wygłaszałeś wykłady na temat koncepcji Antychrysta, która jest koncepcją chrześcijańską, apokaliptyczną. Co to dla ciebie oznacza? Czym jest Antychryst?

– Ile mamy czasu?

– Mamy tyle czasu, ile ty masz na rozmowę o Antychryście.

– W porządku. Cóż, mógłbym o tym mówić długo. Myślę, że zawsze pojawia się pytanie, jak wyrazić niektóre z tych egzystencjalnych zagrożeń, niektóre z wyzwań, przed którymi stoimy, a wszystkie one są ujęte w tego rodzaju dystopijnych tekstach naukowych. Istnieje ryzyko wojny nuklearnej, istnieje ryzyko katastrofy ekologicznej. Być może coś konkretnego, na przykład zmiana klimatu, chociaż wymyśliliśmy wiele innych zagrożeń. Istnieje ryzyko broni biologicznej. Istnieją różne scenariusze science fiction. Oczywiście istnieją pewne rodzaje zagrożeń związanych ze sztuczną inteligencją. Ale zawsze uważam, że jeśli mamy mówić o zagrożeniach egzystencjalnych, to być może powinniśmy również poruszyć kwestię ryzyka innego rodzaju złej osobliwości, którą opisałbym jako totalitarne państwo jednego świata. Uważam bowiem, że domyślnym rozwiązaniem politycznym, jakie ludzie proponują w obliczu wszystkich tych zagrożeń egzystencjalnych, jest rząd światowy. Co zrobić z bronią jądrową? Mamy Organizację Narodów Zjednoczonych, która ma realną władzę i kontroluje ją, a ona jest kontrolowana przez międzynarodowy porządek polityczny. A potem pojawia się pytanie: co zrobić z sztuczną inteligencją? Potrzebujemy globalnego zarządzania komputerami. Potrzebujemy jednego rządu światowego, który kontrolowałby wszystkie komputery, rejestrował każdy naciśnięty klawisz, aby upewnić się, że ludzie nie programują niebezpiecznej sztucznej inteligencji. Zastanawiam się, czy nie jest to jak skok z patelni prosto w ogień. Ateistyczna filozofia opiera się na założeniu „jeden świat albo żaden”. Tak brzmiał tytuł krótkiego filmu wyprodukowanego przez Federację Amerykańskich Naukowców pod koniec lat 40. Film zaczyna się od wybuchu bomby atomowej, która niszczy świat, i oczywiście potrzebny jest jeden rząd światowy, aby to powstrzymać – jeden świat albo żaden. Chrześcijańska filozofia, która w pewnym sensie opiera się na tym samym założeniu, brzmi: Antychryst albo Armagedon? Mamy państwo jednego świata Antychrysta albo zmierzamy ku Armagedonowi. „Jeden świat albo żaden”, „Antychryst albo Armagedon” to w pewnym sensie to samo pytanie. Mam wiele przemyśleń na ten temat, ale jedno pytanie brzmi – i była to luka fabularna we wszystkich książkach o Antychryście – w jaki sposób Antychryst przejmuje władzę nad światem? Wygłasza demoniczne, hipnotyczne przemówienia, a ludzie po prostu dają się na to nabrać. To jest demonium, Ex-Machina.

– To całkowicie — to nieprawdopodobne.

– To bardzo nieprawdopodobna luka w fabule. Ale myślę, że mamy odpowiedź na tę lukę. Antychryst przejmie władzę nad światem, mówiąc nieustannie o Armagedonie. Nieustannie mówisz o ryzyku egzystencjalnym i to właśnie trzeba regulować. Jest to przeciwieństwo obrazu nauki Bacona z XVII i XVIII wieku, gdzie Antychryst jest złym geniuszem technologicznym, złym naukowcem, który wynalazł maszynę do przejęcia władzy nad światem. Ludzie są na to zbyt przerażeni. W naszym świecie rezonans polityczny ma coś zupełnie przeciwnego. Rezonans polityczny ma stwierdzenie: musimy powstrzymać naukę, musimy po prostu powiedzieć „stop”. I właśnie w tym miejscu, w XVII wieku, mogę sobie wyobrazić osobę pokroju doktora Strangelove’a lub Edwarda Tellera przejmującą władzę nad światem. W naszym świecie znacznie bardziej prawdopodobna jest Greta Thunberg.

– Chciałbym zaproponować kompromis między tymi dwoma opcjami. Kiedyś rozsądnym strachem przed Antychrystem był rodzaj czarodzieja technologii. Teraz rozsądnym strachem jest ktoś, kto obiecuje kontrolować technologię, uczynić ją bezpieczną i zaprowadzić coś, co z twojego punktu widzenia byłoby powszechną stagnacją, prawda?

– Cóż, to raczej mój opis tego, jak to mogłoby wyglądać.

– Racja.

– Myślę, że ludzie nadal boją się Antychrysta z XVII wieku. Nadal boimy się doktora Strangelove’a.

– Tak, ale twierdzisz, że prawdziwy Antychryst wykorzystałby ten strach i powiedział: Musicie pójść ze mną, aby uniknąć Skynetu, Terminatora i nuklearnej apokalipsy.

– Tak.

– Patrząc na obecny stan świata, uważam, że aby obawy te stały się realne, potrzebny byłby pewien rodzaj nowatorskiego postępu technologicznego. Rozumiem więc, że świat mógłby zwrócić się ku komuś, kto obiecałby pokój i regulacje, gdyby przekonał się, że sztuczna inteligencja zamierza zniszczyć wszystkich. Ale myślę, że aby dojść do tego punktu, musiałby się zrealizować jeden z apokaliptycznych scenariuszy akceleracjonistów. Aby uzyskać pokój i bezpieczeństwo zapewnione przez Antychrysta, potrzebny jest większy postęp technologiczny. Jedną z głównych porażek totalitaryzmu w XX wieku był problem wiedzy – nie był on w stanie dowiedzieć się, co dzieje się na całym świecie. Potrzebna jest więc sztuczna inteligencja lub coś innego, co pomoże w utrzymaniu totalitarnych rządów opartych na pokoju i bezpieczeństwie. Nie sądzisz więc, że w zasadzie potrzebny jest najgorszy scenariusz, który obejmuje gwałtowny postęp, który następnie zostaje okiełznany i wykorzystany do narzucenia stagnacyjnego totalitaryzmu? Nie da się tego osiągnąć z miejsca, w którym obecnie się znajdujemy.

– Cóż, da się.

– Na przykład Greta Thunberg protestuje przeciwko Izraelowi na łodzi na Morzu Śródziemnym. Po prostu nie widzę obecnie w sztucznej inteligencji, technologii, a nawet zmianach klimatycznych obietnicy bezpieczeństwa, która mogłaby stać się potężnym, uniwersalnym hasłem mobilizującym, przy braku przyspieszających zmian i realnej obawy przed całkowitą katastrofą.

– Człowieku, tak trudno to ocenić, ale myślę, że ekologia ma dość dużą siłę. Nie wiem, czy wystarczającą, aby stworzyć totalitarne państwo światowe, ale ma ją.

– Myślę, że nie — w obecnej formie.

– Chciałbym powiedzieć, że to jedyna rzecz, w którą ludzie w Europie nadal wierzą. Wierzą w ekologię bardziej niż w islamskie prawo szariatu czy totalitarne przejęcie władzy przez chińskich komunistów. Przyszłość to idea przyszłości, która wygląda inaczej niż teraźniejszość. W Europie dostępne są tylko trzy opcje: ekologia, szariat i totalitarne państwo komunistyczne. A ekologia jest zdecydowanie najsilniejsza.

– W upadającej, rozkładającej się Europie, która nie jest dominującym graczem na świecie.

– Jasne. Zawsze jest to kontekst. Mieliśmy naprawdę skomplikowaną historię związaną z funkcjonowaniem technologii jądrowej i – OK, nie doszliśmy do totalitarnego, jednolitego państwa. Ale w latach 1970. jedną z przyczyn stagnacji był fakt, że galopujący postęp technologiczny stał się bardzo przerażający, a nauka baconowska zakończyła się w Los Alamos. I wtedy stwierdzono: OK, to koniec, nie chcemy tego więcej. A kiedy Charles Manson wziął LSD pod koniec lat 1960. i zaczęły się morderstwa, to co zobaczył pod wpływem LSD, czego się nauczył, to że można być antybohaterem z powieści Dostojewskiego i wszystko jest dozwolone. Oczywiście nie wszyscy stali się Charlesem Mansonem. Ale w mojej wersji historii wszyscy stali się tak samo obłąkani jak Charles Manson, a hipisi przejęli władzę.

– Ale Charles Manson nie stał się Antychrystem i nie przejął władzy nad światem. Kończymy w apokaliptycznym tonie, a ty

– Ale moja wersja historii lat 1970. jest taka, że hipisi wygrali. W lipcu 1969 roku wylądowaliśmy na Księżycu, trzy tygodnie później rozpoczął się festiwal Woodstock i z perspektywy czasu można powiedzieć, że wtedy zatrzymał się postęp, a hipisi zwyciężyli. I tak, nie był to dosłownie Charles Manson…

– OK. Chciałbym pozostać przy Antychryście, żeby zakończyć tę dyskusję. A ty się wycofujesz. Mówisz: OK, ekologia już sprzyja stagnacji i tak dalej. OK, zgódźmy się co do tego.

– Nie, mówię tylko, że pewne rzeczy mają wielką moc.

– Ale przecież nie żyjemy teraz pod rządami Antychrysta. Po prostu stoimy w miejscu. A ty twierdzisz, że na horyzoncie może pojawić się coś gorszego, co sprawi, że stagnacja stanie się trwała, napędzana strachem. A ja sugeruję, że aby tak się stało, musiałby nastąpić gwałtowny postęp technologiczny podobny do tego w Los Alamos, którego ludzie się boją. I mam do ciebie bardzo konkretne pytanie: jesteś inwestorem w sztuczną inteligencję. Jesteś głęboko zaangażowany w Palantir, technologie wojskowe, technologie nadzoru i technologie wojenne i tak dalej. Wydaje mi się, że kiedy opowiadasz mi o Antychryście, który dojdzie do władzy i wykorzysta strach przed zmianami technologicznymi, aby narzucić porządek na świecie, mam wrażenie, że Antychryst mógłby wykorzystać narzędzia, które ty tworzysz. Czy Antychryst nie powiedziałby: „Świetnie, nie będzie już żadnego postępu technologicznego, ale bardzo podoba mi się to, co do tej pory zrobiła firma Palantir”. Czy nie jest to powód do niepokoju? Czy nie byłaby to ironia historii, że człowiek publicznie martwiący się o Antychrysta przypadkowo przyspiesza jego nadejście?

– Proszę posłuchać, istnieje wiele różnych scenariuszy. Oczywiście nie uważam, że to właśnie robię.

– Chcę jasno powiedzieć, że nie sądzę, abyś to robił. Interesuje mnie tylko, jak można dojść do świata, w którym ludzie są gotowi poddać się trwałej władzy autorytarnej.

– Cóż, można to opisać za pomocą różnych stopni. Ale czy to, co właśnie powiedziałem, jest tak absurdalne, jako ogólny opis stagnacji, że cały świat poddał się pokojowi i bezpieczeństwu na 50 lat? To jest 1 List do Tesaloniczan 5:3 – hasło Antychrysta brzmi „pokój i bezpieczeństwo”. Poddaliśmy się FDA – reguluje ona nie tylko leki w Stanach Zjednoczonych, ale de facto na całym świecie, ponieważ reszta świata podporządkowuje się FDA. Komisja Regulacji Jądrowej skutecznie reguluje elektrownie jądrowe na całym świecie. Nie można zaprojektować modułowego reaktora jądrowego i po prostu zbudować go w Argentynie. Nie będą ufać argentyńskim organom regulacyjnym. Będą podporządkowywać się Stanom Zjednoczonym. Jest to więc przynajmniej pytanie o to, dlaczego mieliśmy 50 lat stagnacji. Jedną z odpowiedzi jest to, że zabrakło nam pomysłów. Inną odpowiedzią jest to, że wydarzyło się coś kulturowego, co nie pozwoliło na to. Odpowiedź kulturowa może być odpowiedzią oddolną, że po prostu nastąpiła transformacja ludzkości w bardziej posłuszny gatunek. Lub może być przynajmniej częściowo odpowiedzią odgórną, że istnieje mechanizm rządowy, który zmienił się w coś stagnacyjnego. Energia jądrowa miała być energią XXI wieku. Jednak w jakiś sposób została wycofana na całym świecie, w skali globalnej.

– W pewnym sensie, zgodnie z tą interpretacją, już żyjemy pod umiarkowanymi rządami Antychrysta. Czy uważasz, że Bóg kontroluje bieg historii?

– [pauza] Człowieku, znowu to samo – myślę, że zawsze jest miejsce na ludzką wolność i wybór. Te rzeczy nie są absolutnie z góry ustalone w ten czy inny sposób.

– Ale Bóg nie pozostawiłby nas na zawsze pod rządami łagodnego, umiarkowanego, stagnacyjnego Antychrysta, prawda? To nie może być koniec historii, prawda?

– Przypisywanie Bogu zbyt dużej odpowiedzialności za przyczyny jest zawsze problemem. Mogę podać różne wersety z Biblii, ale podam ci Jana 15:25, gdzie Chrystus mówi: „Nienawidzili mnie bez powodu”. Więc wszyscy ci ludzie, którzy prześladują Chrystusa, nie mają powodu, nie mają przyczyny, dla której prześladują Chrystusa. A jeśli zinterpretujemy to jako werset o ostatecznej przyczynowości, chcą oni powiedzieć: prześladuję, ponieważ Bóg mnie do tego skłonił. Bóg jest przyczyną wszystkiego. A pogląd chrześcijański jest antykalwinistyczny. Bóg nie stoi za historią. Bóg nie jest przyczyną wszystkiego. Jeśli twierdzisz, że Bóg jest przyczyną wszystkiego.

– Ale chwileczkę, ale Bóg jest…

– Robisz z Boga kozła ofiarnego.

– Ale to Bóg stoi za wejściem Jezusa Chrystusa do historii, ponieważ Bóg nie zamierzał pozostawić nas w stagnacji i dekadencji Cesarstwa Rzymskiego, prawda? Więc w pewnym momencie Bóg postanowił interweniować.

– Nie jestem aż takim kalwinistą. I…

– Ale to nie jest kalwinizm. To po prostu chrześcijaństwo. Bóg nie pozostawi nas na wieki przed ekranami, gdzie będziemy słuchać wykładów Grety Thunberg. Nie skazuje nas na taki los.

– Na dobre i na złe, myślę, że istnieje ogromna przestrzeń dla ludzkiego działania, dla ludzkiej wolności. Gdybym uważał, że te rzeczy są deterministyczne, równie dobrze można by to po prostu zaakceptować – lwy nadchodzą. Powinieneś po prostu uprawiać jogę i modlitewną medytację i czekać, aż lwy cię zjedzą. Nie sądzę, żeby to było to, co powinieneś robić.

– Zgadzam się z tym. I myślę, że w tym kontekście staram się po prostu być pełen nadziei i sugeruję, że próbując przeciwstawić się Antychrystowi, korzystając z ludzkiej wolności, należy mieć nadzieję, że się to uda, prawda?

– Z tym możemy się zgodzić.

– Dobrze. Peter Thiel, dziękuję za rozmowę.

– Dziękuję.

Z Peterem Thielem rozmawiał Ross Douthat
Tłumaczenie: Mora
Zdjęcie: Gage Skidmore (CC BY-SA 3.0)
Źródło zagraniczne: NYTimes.com
Źródło polskie: Nieznane.info




Routery WiFi śledzą teraz ruch

Gdy znajdujesz się w zasięgu urządzeń WiFi, mogą one wykrywać nawet niewielkie ruchy, takie jak machnięcie ręką. Nie jest to technologia przyszłości: użytkownicy Xfinity mogą już korzystać z routera i innych urządzeń jako czujników ruchu. Minusem jest to, że dane dotyczące ruchu są również gromadzone i mogą być udostępniane stronom trzecim.

Od początku roku Xfinity, główna marka Comcast świadcząca usługi telekomunikacyjne w Ameryce, informuje użytkowników o nowej przydatnej funkcji WiFi Motion. Pozwala ona przekształcić urządzenia internetowe w czujniki ruchu, które monitorują ruch w domu.

Bez dodatkowych kosztów aplikacja Xfinity pozwala użytkownikom wybrać do trzech urządzeń podłączonych do sieci WiFi i powiadamia ich o wykryciu ruchu między nimi. Po skonfigurowaniu drukarka, inteligentna lodówka, konsola Xbox lub dowolne inne urządzenie IoT również zamienia się w czujnik ruchu. „Dzięki wysokiej czułości można wykryć nawet niewielkie ruchy, takie jak machnięcie ręką” – informuje strona pomocy technicznej. Nowa funkcja została stworzona z myślą o zwiększeniu bezpieczeństwa w domu i wymaga jedynie kompatybilnej bramki, takiej jak Advanced Xfinity Gateway (model Technicolor XB7 lub nowszy).

Jednak użytkownicy w niedawnej dyskusji na Hacker News wyrazili rosnące obawy dotyczące prywatności. Polityka prywatności Xfinity stanowi, że firma gromadzi informacje o ruchu i inne dane, jeśli użytkownicy mają włączoną tę funkcję. „Zgodnie z obowiązującym prawem Comcast może ujawnić informacje generowane przez WiFi Motion stronom trzecim bez dalszego powiadomienia użytkownika w związku z dochodzeniem lub postępowaniem organów ścigania, sporem, w którym Comcast jest stroną, lub na mocy nakazu sądowego lub wezwania do sądu” – informuje również strona pomocy technicznej Xfinity.

Sygnały WiFi przemieszczają się między routerem a innymi urządzeniami, a wszystko, co znajduje się pomiędzy nimi, może zakłócać sygnał. Sygnały WiFi odbijają się od różnych powierzchni, a obszar wykrywania nie jest linią prostą, lecz owalem pomiędzy dwoma urządzeniami. Ruch między bramą a podłączonym urządzeniem będzie wykrywany nawet między pokojami i piętrami. Jednak system nie poda dokładnej lokalizacji ruchu. Po wykryciu ruchu aplikacja powiadamia użytkowników za pomocą powiadomień push, informując ich, „które podłączone urządzenie wykryło aktywność”.

Chociaż informacja ta jest przydatna w domu, firma Xfinity zastrzega, że nie jest to system bezpieczeństwa i nie jest profesjonalnie monitorowany. Użytkownicy powinni upewnić się, że wszystkie trzy urządzenia mają silny sygnał WiFi. Mogą również zwiększyć zasięg, umieszczając router w centralnym miejscu domu i rozstawiając trzy podłączone urządzenia tak, aby pokrywały większy obszar. Xfinity zaleca unikanie umieszczania dwóch urządzeń bezpośrednio nad lub pod bramką na innym piętrze.

Aplikacja oferuje wiele opcji. Domyślnie funkcja wykrywania ruchu przez WiFi wykrywa nawet niewielkie ruchy, w tym małe zwierzęta domowe. Nie zawsze jest w stanie odróżnić duże zwierzęta od małych dzieci. Użytkownicy mogą dostosować czułość. Wysoka czułość jest zalecana w przypadku większości ujęć oraz gdy nie dzielisz ścian z sąsiadami. „Na stronie ustawień WiFi Motion możesz włączyć lub wyłączyć powiadomienia lub utworzyć harmonogramy, aby otrzymywać powiadomienia tylko w określonych porach dnia (np. możesz chcieć otrzymywać powiadomienia o ruchu tylko w nocy lub w godzinach, w których zazwyczaj nie ma Cię w domu)” – wyjaśnia Xfinity. Funkcja wykrywania ruchu WiFi nie działa na urządzeniach mobilnych, takich jak telefony lub tablety, ani na urządzeniach podłączonych za pomocą wzmacniaczy sygnału WiFi.
Zainteresowani użytkownicy

Chociaż funkcja ta jest innowacyjna i przydatna, wydaje się budzić pewne obawy wśród użytkowników. „Czy WiFi szybko staje się kamerą o niskiej rozdzielczości, która może widzieć przez ściany?” – zapytał zaniepokojony użytkownik Reddit pięć miesięcy temu po otrzymaniu powiadomienia o nowej funkcji.

W tym tygodniu na stronie „Hacker News” pojawiła się nowa dyskusja, w której specjaliści z branży technologicznej omawiają kwestie związane z prywatnością, ponieważ wykrywanie ruchu może umożliwić dostawcom usług internetowych monitorowanie aktywności domowników i potencjalne udostępnianie tych danych. „Wygląda na to, że przynajmniej w niektórych ograniczonych okolicznościach (korzystanie z dostarczonego punktu dostępowego WiFi, włączenie tej funkcji itp.) dostawcy usług internetowych będą mogli poinformować organy ścigania/sądy, czy w danym momencie ktoś był w domu” – napisał użytkownik jacobgkau.

Inni zauważyli jednak, że nawet bez nowej funkcji dostawcy usług internetowych lub organy ścigania nadal mogą ustalić, czy użytkownicy są w domu, analizując wzorce ruchu internetowego. Urządzenia mobilne nieustannie wysyłają sygnały do różnych usług, nawet gdy nie są używane.

Podczas gdy niektórzy domagali się ochrony prawnej przed „szpiegowaniem klientów” przez dostawców usług internetowych, inni sugerowali wzięcie sprawy w swoje ręce. VPN może pomóc chronić ruch użytkowników przed śledzeniem przez dostawców usług internetowych, a użytkownicy powinni mieć pełną kontrolę nad swoim routerem. „Od dawna powtarzam ludziom, żeby nie ufali sprzętowi dostarczanemu przez dostawców usług internetowych. Zwróćcie uwagę na niejasne sformułowania, które oznaczają, że zastrzegają sobie prawo do udostępniania prywatnych informacji w przypadku wszelkich działań, które można nazwać dochodzeniem, lub w przypadku wszelkich sporów, które ich dotyczą (nie zapłaciłeś rachunku?), lub wezwania do sądu” – powiedział inny użytkownik.

Jednak jeszcze inny użytkownik zauważa, że „Xfinity nie zapewni mieszkańcom niektórych lokalizacji (być może w całych Stanach Zjednoczonych?) nieograniczonej przepustowości, chyba że będą korzystać z ich modemu/routera”.

Autorstwo: Ernestas Naprys
Tłumaczenie: Mora
Źródło zagraniczne: CyberNews.com
Źródło polskie: Nieznane.info




Zachód zrobił z Polski śmietnik

Źródło: YouTube.com




Jak elity kontrolują świat

Komisja Trójstronna – założona przez Davida Rockefellera – od dekad wpływa na wybory prezydentów i politykę państw. W tym materiale ujawniamy kulisy jej powstania, skład, cele i rolę w Polsce. Poznajcie elitarną sieć władzy, o której oficjalnie się nie mówi.

Źródło: YouTube.com




Robią to w nocy, kiedy śpimy

Wydało się, że niemieccy policjanci podrzucają nam nielegalnych imigrantów w nocy, kiedy śpimy.

Źródło: YouTube.com




Elektryczni ludzie

Fenomen „elektrycznych ludzi”, zdolnych do generowania prądów, które wpływają na otoczenie, od wieków budzi zdumienie i ciekawość. Od przypadków takich jak Polina Szulc, niszcząca urządzenia w Manchesterze, po niewymienionego z imienia Chińczyka z Sinciangu, wywołującego porażenia, historie te łączą naukę z tajemnicą. Dzisiejszy film ma przybliżyć wiedze na temat „elektrycznych ludzi”, będąc jednocześnie próbą wyjaśnienia tego fenomenu.

Źródło: YouTube.com




Wielbiciel Izraela szefem BBN. Czy Polska podzieli los Palestyny?

Historyk Sławomir Cenckiewicz został mianowany szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego – ogłosił prezydent elekt Karol Nawrocki. Co to oznacza? Pokrótce naszkicuję nadciągającą katastrofę, choć wiem, że to wołanie na puszczy. Koncesjonowani „patrioci” znad Wisły wciąż świętują, że „tęczowy Rafał” przegrał wybory – w ten sposób skutecznie odwrócono uwagę Polaków od spraw kluczowych.

Nie ukrywam – nie biorę udziału w wyborach demokratycznych, bo uważam ten narzucony nam system za narzędzie szatana. W Polsce sprowadza się to do fałszywego wyboru pomiędzy dwoma głównymi obozami, które pozornie się zwalczają, lecz w rzeczywistości służą temu samemu złu. Rządzą w myśl zasady: „dziel i rządź”.

Kiedy w mediach społecznościowych wyraziłam swoją pogardę wobec demokracji i lekceważący stosunek do wyborów, spadła na mnie fala komentarzy. Narzucano mi, że muszę wybrać „mniejsze zło” (Nawrockiego), bo jeśli wygra „ten drugi” (Trzaskowski), to Polskę zaleją imigranci i tęczowa zaraza. Ślepcy nie zauważyli nawet, że przecież to właśnie za rządów PiS-u te zmiany już się dokonały.

Podobnie było, gdy rok temu skrytykowałam Donalda Trumpa. Oskarżono mnie wtedy: „To wolisz Kamalę Harris?”. Moja odpowiedź na te brednie jest prosta: uczestnictwo w demokracji jest jak korzystanie z burdelu – wchodząc tam, łatwo złapać choroby weneryczne. Bojkotując wybory, nie musisz wybierać między kiłą a rzeżączką. Jeśli więc krytykuję jednego, wcale nie oznacza to, że automatycznie popieram opcję numer dwa. Wybieram zdrowie – czyli odrzucam obie zarazy.

Zamiast zburzyć ten dom publiczny degradujący społeczeństwo, Polacy dali się wciągnąć w tę grę. Efekt? W drugiej turze wyborów prezydenckich wybierano między włodarzem stolicy, który przymilał się Izraelowi słowami: „W Polsce nie ma miejsca na antysemityzm…”, a szefem IPN-u, który przebił go skandalicznym stwierdzeniem: „polscy mordercy Żydów w Jedwabnem…”.

Wybory wygrał ten drugi. Jego postawa ws. Jedwabnego daje do myślenia, dlatego warto pochylić się nad etymologią nazwiska Nawrocki – od Nowo nawrócony lub Przechrzczony. Czy przodkowie nowego prezydenta mogli wywodzić się z żydowskiej sekty frankistów? To nie zarzut – za przodków nie powinno się przecież odpowiadać (jedynie sugeruję zachowanie czujności).

Podobnie Sławomir Cenckiewicz nie jest winny temu, że jego dziadek był wysoko postawionym komunistycznym aparatczykiem. Rodziny się nie wybiera – odpowiadamy za siebie, za swoje czyny i słowa. A jakież to słowa sformułował Cenckiewicz, za które przyzwoity człowiek nie poda mu ręki?

Nie zamierzam streszczać całej jego populistycznej kariery, wykreowanej przez system. Ku przestrodze – choć obawiam się, że jest już za późno – przytoczę jedno tylko zdanie, które nowy szef BBN opublikował 1 października 2024 roku na portalu X: „Izraelu, broń się skutecznie i obroń się!”.

Komentarz odnosił się do nagrania pokazującego izraelską obronę przeciwlotniczą, usiłującą przechwycić irańskie rakiety. Sęk w tym, że Iran jedynie odpowiedział na wcześniejszy atak Izraela – a więc to Iran się bronił, nie odwrotnie.

O tym, jak brutalnym agresorem jest Izrael, najlepiej wiedzą Palestyńczycy. Od ponad 77 lat żydowscy osadnicy okupują ich ziemię. Miliony Palestyńczyków zostały wypędzone z własnych domów, które przejęli syjoniści. Wielu zostało zmuszonych do emigracji.

W czasie tej okupacji ponad milion Palestyńczyków trafiło do izraelskich więzień – często bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. W tych więzieniach – również kobiety i dzieci – poddawani są nieludzkim torturom.

Od października 2023 roku trwa izraelska inwazja na Strefę Gazy, podczas której dochodzi do zbrodni ludobójstwa. Zamordowano już ponad 50 tysięcy Palestyńczyków, choć rzeczywista liczba ofiar zapewne jest wyższa. Blisko 130 tysięcy osób zostało rannych. Prawie cała infrastruktura Gazy została zniszczona – w tym szpitale, szkoły i kościoły.

Dla jasności: Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) to instytucja działająca przy Prezydencie RP, odpowiedzialna za doradztwo i wsparcie w zakresie bezpieczeństwa i obronności państwa. Opracowuje analizy, raporty i rekomendacje dotyczące zagrożeń, polityki militarnej oraz sytuacji strategicznej. Choć nie dowodzi wojskiem, pełni kluczową rolę doradczą – wspiera Prezydenta jako zwierzchnika Sił Zbrojnych.

Reasumując: doradca Prezydenta RP ds. bezpieczeństwa kibicuje największemu agresorowi współczesnego świata. Czy rozumiecie już, co to oznacza dla Polski i Polaków? Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że obywatele Izraela ustawili się w rekordowych kolejkach po… polskie paszporty.

Autorstwo: Agnieszka Piwar
Źródło: Piwar.info




Zły władca kosmicznego narodu – 11