Zdrowe tłuszcze

Opublikowano: 26.11.2015 | Kategorie: Publicystyka, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 1193

Pewnie każdy z was słyszał o tym, że tłuszcze nasycone są niezdrowe, że zabijają. Tak mówi rząd, dietetycy i lekarze.

Ale czy rzeczywiście są na to dowody? Przyjrzyjmy się bliżej „faktom” naukowym, wspierającym hipotezę o rzekomej szkodliwości tłuszczów nasyconych.

Teza o niebezpiecznych dla zdrowia tłuszczach nasyconych pojawiła się po raz pierwszy w 1955 roku. Jej pomysłodawcą był naukowiec Ancel Keys, autor sławnych (w rzeczywistości niechlubnych, haniebnych) Badań Siedmiu Krajów, które rzekomo wykazały, że największa zapadalność na choroby układu krążenia występuje w krajach o najwyższym poziomie spożycia tłuszczów zwierzęcych.

Problem w tym, że już dwa lata później dwaj inni naukowcy, J. Yerushalmy i H.E. Hilleboe, podważyli wiarygodność tych badań. Chodziło głównie o to, że Keys nie uwzględnił danych ze wszystkich 22 badanych krajów, lecz wyłącznie z 7. Gdyby postąpił inaczej, jego teoria nie potwierdziłaby się, a wyniki tych badań prawdopodobnie nigdy nie zostałyby opublikowane.

Badanie Siedmiu Krajów oprócz tego, że ostatecznie nie zawierało danych z 14 państw, to dodatkowo było obarczone ograniczeniem natury strukturalnej – miało charakter badań epidemiologicznych, co oznacza, że na ich podstawie można było wykazać co najwyżej korelację pomiędzy zmiennymi, natomiast w żadnym razie przyczynowości.

W tym samym czasie żywo omawiano też inną hipotezę, której zwolennicy utrzymywali, że winowajcą tycia i wielu przewlekłych chorób jest dieta bogata w cukry. W okresie od późnych lat 1950. do wczesnych lat 1970. Keys na łamach literatury naukowej prowadził zawziętą debatę z profesorem fizjologii w Katedrze Queen Elizabeth na Uniwersytecie Londyńskim, Johnem Yudikinem, czołowym orędownikiem hipotezy o toksyczności cukru. Jeden ze współpracowników Keysa wspominał potem, że „Keys bardzo sprzeciwiał się idei szkodliwości cukru” i jego zdaniem hipoteza Yudkina była „stekiem bzdur”.

Dzisiaj wiemy już, że to Yudkin miał rację, a Keys lansował bzdury.

Rok 1961 był punktem zwrotnym w karierze Ancela Keysa oraz ważnym momentem dla hipotezy o złym wpływie tłuszczów nasyconych na układ krążenia. Keysowi udało się dokonać trzech czynów: po pierwsze, jego idee poparło Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne (American Heart Association), najpotężniejsza organizacja zajmująca się schorzeniami serca w historii Stanów Zjednoczonych. Po drugie, znalazł się na okładce magazynu “Time”, najbardziej wpływowej gazety w ówczesnych czasach. I wreszcie po trzecie, zdobył uznanie Narodowych Instytutów Zdrowia (National Institutes of Heath, NIH, cześć ministerstwa zdrowia USA) – instytucji, która wtedy była nie tylko głównym naukowym autorytetem w Stanach, ale również największym źródłem finansowania badań naukowych.

To właśnie w tym czasie hipoteza o destrukcyjnym wpływie tłuszczów na serce na stałe zakorzeniła się jako niezbity fakt w świecie medycznym oraz w świadomości społecznej, a stan ten trwa do dziś. Jest niczym dogmat. Naukowcy, którzy próbują podważyć tę „prawdę”, są ośmieszani, narażeni na ostracyzm, a wielu z nich musi się liczyć z utratą pracy.

Wkrótce potem „niskotłuszczową koniunkturę” zaczął z radością wykorzystywać wielki przemysł, produkując niezliczone ilości taniego jedzenia złożonego z węglowodanów. W 1980 roku Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA – United States Department of Agriculture) opublikował zalecenia dietetyczne, namawiające do ograniczenia wszystkich tłuszczów, a w szczególności tłuszczów nasyconych, oraz siłą rzeczy cholesterolu. Ludzie posłusznie przystąpili do gigantycznego eksperymentu żywieniowego, redukując spożycie mięsa, nabiału i zdrowych tłuszczów, w zamian jedząc więcej zbóż, owoców, warzyw i olejów roślinnych. Konsekwencje? Wzrost otyłości, zawałów, udarów mózgu i chorób serca.

Najbardziej zdumiewającą zmianą XX wieku w świecie Zachodu w kwestii przyzwyczajeń żywieniowych było uznanie oleju roślinnego za najzdrowszy rodzaj tłuszczu. Wzrost jego konsumpcji jest astronomiczny – podczas gdy w 1910 roku oleje roślinne były jeszcze praktycznie nieznane, to w 1999 stanowiły już około 7-8% ogółu kalorii spożywanych przez Amerykanów.

A co stało się ze wskaźnikiem zapadalności na choroby serca?

Wbrew teorii Keysa, pomimo stałego ograniczania spożycia tłuszczów, w tym nasyconych i cholesterolu, w większości krajów Zachodu obserwuje się drastyczny wzrost otyłości oraz zachorowalności na schorzenia układu krążenia i cukrzycę.

Zatem co mamy z tym fantem zrobić?

W międzyczasie przeprowadzono niezliczone ilości badań, które jednoznacznie obaliły hipotezę o destrukcyjnym wpływie tłuszczów nasyconych na serce. Zwłaszcza jedno z największych i najdłuższej trwających badań epidemiologicznych, jakie do tej pory przeprowadzono – badanie w mieście Framingham – nie wykazało żadnej korelacji pomiędzy spożywaniem tłuszczów nasyconych a występowaniem chorób serca. Jeden z biorących w nich udział naukowców, George Mann, powiedział później: „Moi przełożeni z NIH nie byli zachwyceni wynikami – bo były sprzeczne z tym, co chcieli uzyskać”.

Dopiero w 1992 roku jeden z naukowców, zaangażowany w badania w mieście Framingham, Wiliam Castelli, oświadczył publicznie, że: „W rzeczywistości, im więcej tłuszczów nasyconych w diecie, […] tym mniejsze stężenie cholesterolu we krwi […] i niższa waga”. Badania te wykazały jeszcze jedną ważną rzecz, a mianowicie, że obniżanie cholesterolu nie zawsze pomaga. Tak naprawdę 1% spadek stężenia cholesterolu zwiększa o 11% ryzyko wystąpienia choroby serca i śmiertelności w ogóle.

W 1993 roku Inicjatywa na rzecz Zdrowia Kobiet (WHI – Women’s Health Initiative) przeprowadziła badania, w których wzięło udział 49 000 ochotniczek, by raz na zawsze sprawdzić hipotezę o rzekomych korzyściach diety niskotłuszczowej. Po 10 latach stosowania diety złożonej z większej ilości owoców, warzyw i pełnych ziaren, a ograniczonej ilości mięsa i tłuszczu, nie udało im się zrzucić wagi. Co ważniejsze, nie zaobserwowano też znaczącego obniżenia ryzyka wystąpienia u nich choroby serca ani raka. To badanie dotyczące diety niskotłuszczowej było największym i najdłuższym, jakie kiedykolwiek przeprowadzono, a jego wyniki jednoznacznie pokazały, że taka dieta jest całkowitą pomyłką.

Inne obserwacje udowodniły, że mężczyźni, u których obniżył się poziom cholesterolu, byli znacznie bardziej narażeni na śmierć w wyniku samobójstwa, zabójstwa lub wypadku. Naukowcy zasugerowali później, że zmniejszenie ilości cholesterolu w mózgu może prowadzić do zaburzeń w funkcjonowaniu receptorów serotoniny. Innymi słowy – niski poziom cholesterolu wywołuje depresję.

Najświeższe badania obrazują to samo. Metaanaliza opublikowana w 2010 roku w “American Journal of Clinical Nutrition” przez zespół Siri-Tarino pokazała, „że nie ma wystarczających dowodów, z których by jednoznacznie wynikało, że nasycone tłuszcze spożywcze mają związek ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia chorób układu krążenia lub udaru”.

Tłuszcze nasycone są niezbędne dla ciała i umysłu, a ograniczenie ich spożycia, jak wykazano, prowadzi do wielu chorób i przedwczesnej śmierci. Tłuszcze nasycone są bogate w energię i sycące, redukują uczucie głodu i chęć na węglowodany – prawdziwego winowajcę eksplozji chorób serca, cukrzycy, otyłości i raka w zachodnim świecie. Dieta niskotłuszczowa nieuchronnie zamienia się w dietę obfitującą w węglowodany, które zastępują zdrowe tłuszcze. W ich miejsce pojawiają się dodatkowo wielonasycone i sztuczne tłuszcze trans typu margaryna, które z kolei, jak wykazano, mają właściwości toksyczne.

A zatem, co należy robić?

Obiektywna analiza badań żywieniowych przeprowadzanych przez dziesięciolecia jasno pokazuje, że wykluczenie z diety tłuszczów, a zwłaszcza tłuszczów nasyconych, to recepta na utratę zdrowia i przedwczesną śmierć.

Zdrowa dieta składa się z mieszaniny tłuszczów nasyconych i jednonienasyconych w proporcji 1:1, które mają stanowić większą część dziennej dawki spożywanych kalorii, umiarkowanej ilości białka, zwłaszcza zwierzęcego oraz możliwie najmniejszej ilości węglowodanów.

A zatem odłóżcie na bok kanapkę, aby zamiast niej zjeść boczek i jajka!

Źródło oryginalne: SOTT.net
Tłumaczenie i źródło polskie: PRACowniA4.wordpress.com


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

16 komentarzy

  1. jeszcze 26.11.2015 15:51

    Problem polega na tym, że przeciętny człowiek ma tak głęboko zakorzenioną niechęć do tłuszczów zwierzęcych, że żadne badania czy artykuły tego nie zmienią. Dlatego przeciętny człowiek ma problem.

  2. MvS 26.11.2015 17:04

    To problem tych przeciętnych ludzi. Ja stosując dietę bez cukru nareszcie czuje że zyję. Mam energię do pracy, nie jestem senny, nie męczę sie tak szybko. A jak czasem się zdarzy jakiś cukrowy wybryk to umieram i muszę wracać do normy przez trzy ,cztery dni.

  3. agama 26.11.2015 17:28

    Nie ma to jak big pajda ze szmalcem i skwarami

  4. paullenburg 27.11.2015 10:34

    cyt : ,, Nie ma zdrowej i niezdrowej żywności. Nie liczy się co jesz tylko jak to jesz.”

    Sam nie wiem … 🙂 Troszke racji niby w tym jest ale ……

    Jakby tak jesc codziennie tylko ,,mac donaldsa” , zagryzac chipsami I popijac energy drinkami oraz cola to mysle,ze niezaleznie jak by tego nie robic I kimkolwiek by tam nie byc czy to pracownikiem biurowym czy fizycznym to dobrze sie to nie skonczy … 🙂

  5. paullenburg 27.11.2015 11:15

    Taa… 🙂 Cos w tym jest niewatpliwie …

    Wciaz twierdze ,ze lepiej tego gowna za przeproszeniem nie jesc w ogole … Obojetnie jakbys tam sobie nie transformowal tego predzej czy pozniej wyjdzie Ci bokiem….

  6. paullenburg 27.11.2015 13:03

    Obydwaj macie troche racji co nie zmienia faktu ,ze organizm potrzebuje po prostu pewnych skladnikow odzywczych zawartych w pewnych grupach produktow…
    Ponadto niektore elementy beda dzialaly na organizm szkodliwie chocby nie wiem co … Jest wiec zywnosc bardziej zdrowa , mniej zdrowa I szkodliwa …

    ,,Jestes tym co jesz ” …..

  7. jeszcze 27.11.2015 13:20

    Albo:
    jesteś tym co trawisz 🙂

    Zgadzam się z przedmówcami, że spłycono pojęcie tego, co zdrowe i niezdrowe. Chodzi wyłącznie o jakość tego, co jemy, bo z pożywienia dobrej jakości nasz organizm skorzysta, a na śmieci musi przeznaczyć dodatkową porcję energii (żeby się ich pozbyć).
    I tak, bez sensu jest np. jedzenie pomidorów zimą, bo “są zdrowe”, za to chipsy zrobione w piekarniku z prawdziwych ziemniaków z prawdziwą oliwą, albo hamburger z prawdziwego mięsa będą przyjęte przez nasz organizm z wdzięcznością. No, może nie przez każdy, bo jedzenie też powinno być “na miarę”.

  8. Komzar 27.11.2015 14:59

    Z tymi prawami natury to się zamieszanie zrobiło, bo choć większość mówi w miarę zgodnie, że są to prawa po prostu obowiązujące zawsze i wszędzie z naszego punktu widzenia, to jakoś mało klarownie już się je wskazuje.
    W mojej ocenie nauka tu akurat jest całkowicie bezsilna z definicji. Dla przykładu, możemy naukowo twierdzić, że jednym z praw natury jest grawitacja, by jednak to udowodnić trzeba by to doświadczalnie wykazać w każdym puncie wszechświata i tu się problem robi. Nauka z definicji bada zjawiska lokalne a o globalnych może teoretyzować.
    To jedne z powodów dla których medycyna akademicka ma tyle problemów ( powód główny to pieniądze/ chęć zysków ponad wszystko ). Ona zakłada, że człowiek jest stosunkowo powtarzalnym organizmem i jak się zbada 10ciu to już wszytko wiemy o innych. Tak niestety nie jest i przypadki odmienne wrzuca się do koszyka z nazwą “cud”. To jednak nam nie pomaga. W konsekwencji medycyna nie jest w stanie wypowiedzieć się na temat żywienia bo ma błąd w założeniach. Oni stan zdrowia określają po odchyłce stężenia cholesterolu czy cukru we krwi. Są przecież ludzie nienormalni dla których te inne poziomy oznaczają stan zdrowy.
    Sytuacja nie jest jednak beznadziejna, bo każdy z nas ma narzędzia by ocenić swój stan zdrowia i co mu służy, problem w tym, że się nas tego nie uczy a potem trudno to sobie przypomnieć.

  9. paullenburg 27.11.2015 15:04

    CYT : ,,za to chipsy zrobione w piekarniku z prawdziwych ziemniaków z prawdziwą oliwą, albo hamburger z prawdziwego mięsa będą przyjęte przez nasz organizm z wdzięcznością.”

    Czyli mam rozumiec ,ze chipsy kupne I hamburger ale ten fast foodowy a nie ten z prawdziwego miesa beda mniej zdrowe od tych wymienionych wyzej .. ??

    Cos jednak jest wiec na rzeczy ,ze jeden pokarm jest zdrowszy od drugiego hm ?? 🙂

    Koniec koncow to macie wszyscy sporo racji ale w dalszym ciagu twierdze mimo to ,ze jest cos takiego jak jedzenie mniej lub bardziej zdrowe dla organizmu … Jest tez jedzenie mniej lub bardziej dla niego szkodliwe ….

    Sprobujcie pozyc sobie tak z pol roku wylacznie na samych fast foodach a moge sie zalozyc ,ze pomimo waszych transformacji pokarmow na energie i innych madrosci na zdrowie Wam to po prostu nie wyjdzie … Wrecz przeciwnie …

    Wiem ,ze to duze uproszczenie tematu ale fakty sa takie jakie sa …

  10. Komzar 27.11.2015 15:34

    “Koniec koncow to macie wszyscy sporo racji ale w dalszym ciagu twierdze mimo to ,ze jest cos takiego jak jedzenie mniej lub bardziej zdrowe dla organizmu … Jest tez jedzenie mniej lub bardziej dla niego szkodliwe ….”

    Ależ oczywiście, że tak. Jak jesz ziemniaka z pestycydami, bez mikroelementów (jałowa ziemia) to oczywiście jest mniej zdrowy niż taki organiczny.
    Oczywistym jest, że jedzenie mocno przetworzone stawia nasz układ odpornościowy w stan alarmowy, jak jest to stan permanentny to kończy się ciężkimi chorobami. Są to jednak bardzo ogólne wskaźniki i nie da się tego jakoś przełożyć na codzienność. Przykład, zupa bardzo długo gotowana z warzyw (teoretycznie mocno przetworzona żywność) w zimę najczęściej jest rewelacyjnie odżywcza dla nas, sam takie jadami wiem jak się czuje po nich.

    Napisze to inaczej, nie możemy za wiele wiedzieć o jedzeniu do czasu jak nie będziemy wiedzieli jak działa nasz organizm. Tu jest pies pogrzebany bo nie wiemy prawie nic.

  11. paullenburg 27.11.2015 15:41

    Mowisz do mistrza w gotowaniu prawdziwych ,ze tak powiem staropolskich zup … 🙂
    Uwielbiam zarowno ich gotowanie jak I jedzenie …

    Oczywiscie potwierdzam tez,ze szczegolnie Zima moj organizm mowi po spozyciu takowej ,,dziekuje ” .. 🙂

    Nie to co fast foodowe dziadostwo …..

  12. jeszcze 27.11.2015 16:34

    Jak by nie było, mnie cieszy to, że poziom dyskusji jest wysoki. Temat co prawda nie dotyczy religii czy chemtrails, ale dla chcącego zawsze znajdzie się pretekst, żeby się pokłócić.

    A co do zimowych zup, nie ma jak rosół z prawdziwej kury pół dnia gotowany 🙂

  13. jeszcze 27.11.2015 16:56

    @Wacek Placek
    dopiero przeczytałam Twój komentarz. Tak, słowo EKO faktycznie powstało w następstwie postępu, który de facto w wielu przypadkach jest zły (jeśli w ogóle można w takich kategoriach rozpatrywać cokolwiek, ponieważ dobro i zło nie istnieje), bo zawrócił rasę ludzką z właściwej drogi.
    Istnieją podobnież wyższe cywilizacje, które “postępują” duchowo a nie technicznie i nie potrzebują internetu do czerpania wiedzy (bo mają dostęp do tzw. zbiorowej świadomości) ani słów do porozumiewania (robią to telepatycznie).
    Znam osoby, które to potrafią tu na Ziemi, ale to niestety jednostki.

  14. jeszcze 27.11.2015 18:17

    Ja właśnie tak ewolucję postrzegam i mam nadzieję, że kiedyś z tego czyśćca ziemskiego się wydostaniemy na wyższy poziom 🙂

  15. MasaKalambura 27.11.2015 22:16

    Pracę zbiorową nad tą ucieczką wykonuje się poprzez pracę indywidualną.
    Każdy nad sobą samym .

  16. jeszcze 28.11.2015 09:43

    Zgadza się 🙂 Każdy niech pracuje tylko nad sobą a będzie dobrze.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.