Wojna muzułmańsko–buddyjska nie ma końca

Opublikowano: 14.04.2014 | Kategorie: Społeczeństwo, Wiadomości ze świata, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 604

W miejscowości Hlegu, nieopodal Rangunu, na południu Birmy, doszło do starć pomiędzy buddystami i muzułmanami.

Zamieszki były konsekwencją zajścia z ubiegłego tygodnia, kiedy to muzułmanin w asyście trzech kolegów dźgnął nożem w oko jednego z buddystów. W trakcie interwencji policji, właściciel domu, w którym ukryli się sprawcy, zdecydował się wskazać przedstawicielom władzy tylko jednego z podejrzanych, co wzbudziło gniew wśród buddyjskiej społeczności. Grupa około 300 buddystów zaatakowała dom muzułmanina i ruszyła w kierunku meczetu. W trakcie zamieszek ucierpiało dwóch policjantów, broniących dostępu do świątyni, zatrzymano trzech muzułmanów i sześciu buddystów.

Myo Win, przywódca społeczności buddyjskiej, zaznaczył, że gdyby nie postawa właściciela budynku, który odmówił wydania wszystkich sprawców, nie doszłoby do starć. Myo Win zaznaczył również, iż obawiał się rozprzestrzenienia konfliktu, u źródeł którego stanęły sprawy osobiste, niezwiązane z religią.

W ciągu ostatnich dwóch lat w Birmie, kraju w większości buddyjskim, dochodziło do licznych strać pomiędzy przedstawicielami obu wyznań. Do najbardziej brutalnych walk doszło na zachodzie kraju, w stanie Arkan, gdzie kilka osób zginęło, a ponad 140 tysięcy musiało emigrować. Liczne zajścia miały miejsce także w prowincjach Szan, Pegu, Mandalaj i Rangun. Lokalni mieszkańcy niejednokrotnie twierdzili, że prowokatorami zamieszek były osoby z zewnątrz. Obserwatorzy konfliktu zadawali sobie również pytanie, czy przemoc nie miała związku z buddyjskim ruchem nacjonalistycznym znanym jako 969, nawołującym do bojkotowania islamskich przedsiębiorstw.

Autor: Bohun
Na podstawie: www.irrawaddy.org
Źródło: Euroislam


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Jedr02 14.04.2014 18:52

    Nazywa się to wojną religijną, mimo że przyczyną ani celem nie jest religia. Walka wedle podziałów na kulturowe aspekty przynależności religijnej w specyficznym miejscu i czasie do tego wywoływana zwykłymi sporami między ludzkimi.

    Zabawnie to szczególnie brzmi buddyjski ruch nacjonalistyczny 🙂 Buddyści umacniający przywiązanie do narodowej przynależności. To brzmi jak wegetariański ruch konsumentów drobiu.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.