W Polsce istniała mafia państwowa

Opublikowano: 12.06.2016 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1271

Sekwencja wydarzeń, oparta o akta bezprecedensowej sprawy sądowej, nazywanej przez media „aferą marszałkową” przez długi czas została zakryta przed opinią publiczną, obwarowana klauzulą najwyższej tajemnicy, a nawet tajności.

Nie dopuszczono do ujawnienia i poznania podstawowych faktów, ani nawet do transmisji tak bezprecedensowego wydarzenia, jakim było przesłuchanie przed sądem pod odpowiedzialnością karną urzędującego prezydenta. Polacy mieli nigdy nie dowiedzieć się o jego roli w spisku zawiązanym na szczytach władzy, ani w ogóle o istnieniu samego spisku, a jedynie o kłamstwach, które najważniejsi ludzie w państwie, z Bronisławem Komorowskim na czele, zbudowali na kanwie tej sprawy.

Tymczasem kulisy tej historii – jak żadnej innej – pokazują, czym naprawdę była III RP i ujawniają fakt, w który tak wielu przez tak wiele lat powątpiewało – fakt istnienia w Polsce mafii państwowej.Co zatem wynika z procesowego zapisu wydarzeń? Oto fakty: W grudniu 2006 roku od oficerów Centralnego Biura Śledczego dowiaduję się o istnieniu Fundacji Pro Civili oraz o tym, co oficerowie CBŚ określili jako „działania osłonowe Bronisława Komorowskiego w odniesieniu do tej fundacji”. W tamtym czasie mam już świadomość, jak niebezpieczni to ludzie, proszę więc o pomoc informatora z ABW. Niechętnie, nie kryjąc obaw, obiecuje pomoc, ale pomaga niewiele, bo niedługo po naszym spotkaniu ginie w wypadku samochodowym, w niejasnych okolicznościach. Przypadek?

Oficerowie CBŚ z którymi rozmawiam przekonują, by nie wierzyć w takie „przypadki”, zwłaszcza, że okoliczności wypadku budzą wątpliwości. Zaczynam obawiać się o siebie i bliskich – to ludzkie, zwłaszcza dla kogoś kto wie, z czym ma do czynienia. W tamtym czasie wydaje się, że jedyną siłą, która może mnie osłonić przed potencjalnym niebezpieczeństwem – takim czy innym – jest opinia publiczna. Konkluduję, że wiedza Polaków o Pro Civili oraz o Komorowskim być może uchroni mnie przed ewentualną cegłą spadająca na głowę w drewnianym kościele.

Na przełomie 2006/2007 roku odbywam więc z marszałkiem trwającą kilkanaście minut rozmowę, na potrzeby programu śledczego „30 minut”. Komorowski opowiada obszernie i szczegółowo, jak wielką zbrodnią, w jego ocenie, była likwidacja WSI, ale już chwilę później, dopytywany o fundację żołnierzy WSI o nazwie Pro Civili, zasłania się niewiedzą i niepamięcią, by na koniec w sposób zawoalowany grozić i przerwać spotkanie.To niezwykła rozmowa – bo według Bronisława Komorowskiego, marszałka Sejmu, a potem prezydenta Polski, tej rozmowy… nigdy nie było.

Czym zatem jest jej fragment, który ocalał i kilka dni temu został wyemitowany w TVP? Czymże innym, jeśli nie dowodem na kłamliwe zeznania składane pod odpowiedzialnością karną przed prokuratorem, a potem przed sądem, przez prezydenta Polski?To niezwykła rozmowa, bo na wiele następnych lat jej zapis znika bez śladu, zupełnie tak, jakby rzeczywiście nigdy jej nie było i nawet sąd nie może uzyskać dostępu do nagrania, bo nikt z władz TVP nie potrafi powiedzieć, co się z nim stało…To jednak okazuje się dopiero później, w toku procesu.

Tymczasem wydarzenia ze stycznia 2007 roku nabierają tempa. Bo oto zaledwie kilka dni po „rozmowie, której nie było”, w pierwszej połowie stycznia 2007 roku oficer WSI i znajomy Bronisława Komorowskiego, pułkownik Leszek Tobiasz, rozpoczyna swoją operację – wielką prowokację. Człowiek ów do stracenia ma niewiele, sporo zaś do wygrania. W tamtym bowiem czasie prokuratura garnizonowa prowadzi przeciwko niemu szereg postępowań karnych, w wyniku których grozi mu wieloletnie więzienie. Czy zbieżność dwu tych wydarzeń i dat – mojej rozmowy z Bronisławem Komorowskim i rozpoczęcia przez jego znajomego z WSI prowokacji, która ma doprowadzić do mojego aresztowania i zniszczenia Komisji weryfikującej żołnierzy WSI, to kolejny przypadek? Sporo tych przypadków, bo oto okazuje się, że w tamtym czasie – w styczniu 2007 roku, jak wykaże proces – pułkownicy wojskowych służb specjalnych, Leszek Tobiasz i Aleksander Lichocki, budują wielką pajęczynę. Ma w nią wpaść nie tylko wścibski dziennikarz, ale też członkowie Komisji Weryfikującej żołnierzy WSI i przede wszystkim jej szef, Antoni Macierewicza. Szantażując ustosunkowanego oficera wywiadu PRL, Mariana Cypla oraz poprzez usiłowanie wmieszania w brudną grę dwóch biskupów, Antoniego Pacyfika Dydycza i Sławoja Leszka Głodzia, pułkownicy szukają drogi dojścia do Komisji Weryfikacyjnej WSI i po raz pierwszy rozmawiają o mnie.

Jak wykaże proces, w tym samym czasie zainteresowanie moją osobą wykazuje także Bronisław Komorowski, który rozpytuje o mnie na prawo i lewo, m.in. Krzysztofa Winiarskiego, agenta Centralnego Biura Śledczego, który kilka lat później opowie o tym szczegółowo w sądzie. Kontekst rozmów jest zawsze taki sam i sprowadza się w zasadzie do jednej tylko kwestii – czy jest coś, czym można skompromitować Sumlińskiego.

Jak na gruncie logiki i zdrowego rozsądku, a przede wszystkim na gruncie prawdy, pogodzić to szczególne zainteresowanie Komorowskiego dziennikarzem, którego – jak zeznał pod odpowiedzialnością karną w prokuraturze i w sądzie – nie znał i nigdy nie spotkał? Czy jest ktoś, kto potrafi wyjaśnić ten paradoks bez nazywania Bronisława Komorowskiego kłamcą?

Dalsze wydarzenia w roku 2007 biegną już szybko. Komorowski i Tobiasz mają „swojego” człowieka, prowokacja jest już przygotowana w detalach – pozostaje tylko oczekiwanie na właściwy moment. Ten nadchodzi jesienią 2007 roku, gdy władzę przejmuje Platforma Obywatelska i gdy można już spointować to, co rozpoczęto wiele miesięcy wcześniej. Dochodzi do tajnej narady z udziałem marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, szefa Sejmowej Komisji ds. służb specjalnych Pawła Grasia, szefa ABW Krzysztofa Bondaryka i pułkownika WSI Leszka Tobiasza(w stosunku do tego ostatniego prokuratura wojskowa bezterminowo zawiesza wszystkie postępowania karne, on zaś sam, w nagrodę za udział w podłej prowokacji, delegowany zostaje na wyjazd na placówkę dyplomatyczną).

Opinia publiczna miała się nigdy nie dowiedzieć o tym „quasi mafijnym”, nieformalnym spotkaniu najważniejszych ludzi w państwie, po którym nie pozostał żaden ślad, żadna notatka, a dowiedzieliśmy się o nim tylko wskutek przestrachu Pawła Grasia, który zorientowawszy się, w czym bierze udział, przerażony zaczyna tu i ówdzie opowiadać o wszystkim, szykując sobie alibi na przyszłość. Graś, to najsłabsze ogniwo w grupie przestępczych spiskowców, dzięki któremu poznaliśmy pierwsze fakty, a po nich kolejne fakty, m.in. o tym, że w takim właśnie personalnym gronie zapadły ustalenia, które miały przypieczętować mój los, a w dalszej kolejności los członków i szefa Komisji Weryfikacyjnej żołnierzy WSI…

W tamtym czasie nie dostrzegam jeszcze niewidzialnych, osaczających mnie mocy. I dopiero w marcu 2008 roku dostaję pierwszy i niejasny i sygnał, że coś się dzieje. „Jak masz niezałatwione sprawy, to je załatw”- ostrzeżenie majora Tomasza Budzyńskiego, szefa delegatury ABW w Lublinie, jednego z bohaterów mojej książki pt. „Pogorzelisko”, jest zbyt lakoniczne, bym zrozumiał, o co chodzi. To ostrzeżenie, za które major zapłaci później cenę nieomal śmierci, gdy psychopaci ze służb specjalnych najpierw zniszczą mu życie, a potem zakopią żywcem półtora metra pod ziemią…

Co oznaczają sowa majora, zaczynam rozumieć dwa miesiące później, gdy rankiem 13 maja 2008 roku, zostaję zakuty w kajdanki przez funkcjonariuszy ABW i gdy słyszę w prokuraturze pierwsze zarzuty zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności. Do pierwszych zarzutów z czasem dokooptowywane są kolejne, a powielane po tysiąckroć kłamstwa mamią opinie publiczną. W efekcie w oczach wielu zostaję uznany winnym zaocznie – i o to właśnie chodziło autorem podłej intrygi. Wraz z bliskimi mam zostać złożony na ołtarzu sprawy – bezwolny, zniszczony przyznać się do niepopełnionych win i obciążyć innych niewinnych ludzi, ważniejszych ode mnie. „Nie o pana nam chodzi, a tylko o prawdę, rozumie pan o czym mówię” – pyta konfidencjonalnie prokurator Andrzej Michalski, a w podobne nuty uderza jego koleżanka, prokurator Jolanta Mamej. I rzeczywiście – rozumiem doskonale, bo głupi by zrozumiał: mam mówić o rzeczach, których nie było, a wyrok będzie łagodny – może w zawieszeniu, a kto wie, może nawet nie będzie go wcale – byleby tylko powiedzieć, co trzeba i obciążyć, kogo trzeba.

Jednym słowem mam ratować wolność i życie za cenę duszy. By mnie do tego przekonać, podli ludzie „podkręcają śrubę” doprowadzając mnie i najbliższych do granicy rozpaczy, za którą jest już tylko śmierć… Podkręcona do granic wytrzymałości śruba powoduje, że „gwint” pęka – moja próba samobójcza niweczy plany oprawców, bo już wiedzą, że za moim pośrednictwem nie dobiorą się do Komisji weryfikującej żołnierzy WSI. To kluczowy moment, w którym bandyci z mafii państwowej rozumieją już, że operacja może zakończyć się fiaskiem. Pozostaje już tylko ratować twarz, bo przecież trzeba jakoś uzasadnić uruchomione potężne środki, a zatem trzeba wykazać, że przestępstwo Sumlińskiego jednak miało miejsce. I to nie jedno, a wiele przestępstw.To nie scenariusz amerykańskiego film sensacyjnego klasy B – to rzeczywistość III RP, „demokratycznego” państwa w strukturach Unii Europejskiej.

Przez osiem następnych lat desperacko, z pomocą tylko najbliższych i grona przyjaciół, opluwany i co rusz pomawiany o kolejne przestępstwa i nadużycia, prowadzę walkę, w której wielu skazało mnie zaocznie i w której na zdrowy rozum nie mam najmniejszych szans – bo nikt nie miałby szans mając za wrogów służby specjalne i prezydenta kraju. Dlatego wymodlonym cudem określam to, że wygrywam wszystkie procesy, jeden po drugim, w tym ten najważniejszy, w sprawie nazwanej przez media „aferą marszałkową”.

16 grudnia 2015 sąd ogłasza, że jestem niewinny i że nigdy nie było żadnych dowodów mojej winy, zaś w oddzielnym postępowaniu bezwzględnie trzeba wyjaśnić rolę w tej sprawie Bronisława Komorowskiego, Pawła Grasia, Krzysztofa Bondaryka i Leszka Tobiasza…

W czerwcu 2016 roku Telewizja Publiczna prezentuje fragment mojej rozmowy z Bronisławem Komorowskim – rozmowy, której według byłego prezydenta Polski nigdy nie było… Wyraźnie przestraszony Komorowski udziela wypowiedzi w mediach, m.in. dziennikarzowi „Rz”, w której informuje, że teraz liczy się z postawieniem przed Trybunałem Stanu i oskarżeniami, bo – jak twierdzi – ludzie którzy dziś rządzą Polską, „mają w sercach nienawiść”.

Czy to początek końca Bronisława Komorowskiego, byłego prezydenta Polski?

Autorstwo: Wojciech Sumlińki
Źródło: Stefczyk.info


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. RobG56 12.06.2016 23:22

    Mimo wszystko to dziwne, że prymityw jest na tyle głupi by wierzyć, że prawda będzie zawsze ukryta

  2. smerf 13.06.2016 01:24

    Do Autora artykułu.
    Tworki stoją otworem czy są zamknięte?
    Jeśli jest jakakolwiek przeszkoda to proponuję zameldowanie się w Jarosławiu…

  3. Czejna 13.06.2016 01:39

    Mysle, ze wszystkich smerfow przyjma tam z otwartymi ramionami.

  4. Szurnięty Mędrzec 13.06.2016 02:55

    Na pohybiel sk… różnym takim.

  5. Aida 13.06.2016 10:47

    http://www.wykop.pl/link/3211277/wojciech-sumlinski-vs-rzeczywistosc/ co o tym myślicie? P.Sumlinski powinien to jakos wyjaśnić. Wielu ludzi mu zaufalo w tym ja…

  6. BrutulloF1 13.06.2016 17:11

    (Komentarz usunięty – naruszenie regulaminu punkt 5b – wyzwiska, zniesławienie i obelgi. Admin)

  7. smerf 15.06.2016 00:49

    Aida
    Obejrzałem materiał w podanym linku.
    W odpowiedzi na Twoje pytanie: “co o tym myślicie” zauważyłem, że W. Sumliński swój wywiad zmanipulował.
    Gdzie tam jest obraz z “ma pan minutę na opuszczenie tego miejsca” lub z “pozostało 30 sekund”. Gdzie wreszcie obraz przedstawiający ujęcie kamery “na puste miejsce po marszałku”?

    I to byłoby tyle w tym temacie, gdyby nie to, że moim skromnym zdaniem… B. Komorowski zawsze miał i ma klasę!
    Piszę tak pomimo tego, że jest mi on obcy tak, jak i jego obóz polityczny, z którego się wywodzi…
    Więcej szacunku dla faktów, mniej miejsca dla demagogii i hucpy. Chciałoby się powiedzieć w dedykacji dla W. Sumlińskiego.

    P.S. A kto to ten W. Sumliński? Niewątpliwie tuba propagandowa TVPiS chyba…

    P.S.2
    Poczytałem:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojciech_Sumli%C5%84ski

    i już znam odpowiedź.
    Zatem. Bez komentarza, a na pohybel oszołomom!

    P.S.3
    Beneficjent 500+?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.