Smak głodu nałogu

Opublikowano: 05.02.2016 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 968

Jeśli nałogi są złe, to jak bez nich przetrwać na dnie?

Trendy są takie, że o nałogach – podobnie jak o ich posiadaczach – pisze się negatywnie. A to że złe, że patologia, że należy walczyć, leczyć, stygmatyzować i potępiać. I nikt się nie wyłamuje. Spróbuję jednak stanąć w ich obronie. Pomysł wydawałoby się szalony, ale mój punkt widzenia jest trochę inny. Pewnie dlatego, że empirycznie dotknąłem dna.

W powszechnym przekonaniu, żeby wygrzebać się z bezdomności lub nędzy należy najpierw pozbyć się nałogów, przestać chlać, ćpać i w ogóle nadużywać. Bezdomny, nigdy nie przestanie być bezdomny jeśli nie przestanie chlać. Takie jest myślenie beznałogowych posiadaczy dobrej opinii, szczoteczki do zębów, zadaszonych metrów kwadratowych i rachunku bankowego zasilanego regularnie z zakładu pracy. A prawda jest taka, że gdy nędzarz, taki jeden z drugim, przestanie chlać wciąż będzie nędzarzem, tylko niepijącym. I będzie mu cholernie ciężko przetrwać na dnie. Jedyne co na tym zyska to więcej litości i dobre słowo.

Na dnie nałogi ratują życie. Wielokrotnie już pisałem, że nie da się na trzeźwo przetrwać na ulicy. Nałogi motywują do działania jakiegokolwiek. Pomagają przetrwać chłód, głód, uśmierzają ból fizyczny i psychiczny. Zmieniają świadomość na tyle, że można zapomnieć o beznadziejnym położeniu. Alkohol jest bardzo silnym i błyskawicznie działającym antydepresantem. Potrafi przywołać uśmiech, gdy budząc się na parkowej ławce skonstatujemy, że ścisnął mróz.

Tylko będąc dostatecznie nietrzeźwym można pozbyć się wstydu, by stanąć pod marketem i żebrać. Bezczelnie i nachalnie dopraszać się kilku groszy. Oczywiście na kolejną butelkę, kreskę proszku, albo jedno i drugie. Bo ważne, by mieć w życiu jakiś cel.

A gdy zbrzydnie już nam klimat wolnorynkowego chodnika lub aura zimowa dokuczy i chcemy trochę odpocząć, można udać się na zasłużony odpoczynek odwykowy. Trochę odkarmią i podreperują wątrobę. Można tam pozbyć się wszy, ostrzyc, ogolić, wyprać, wykąpać, nawiązać nowe kontakty i podzielić doświadczeniem ulicy.

Są różne terapie, więc w zależności od potrzeb bardzo precyzyjnie można zaplanować urlop od ulicy. Najkrótsza jest OLAZA – czyli Oddział Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych. Terapia trwa tylko siedem dni i po doprowadzeniu do jako takiej formy, wywalają. Wadą jest również to, że na tym oddziale nie da się chlać. Kontrole są tak częste i intensywne, że nie ma możliwości. Znacznie dłuższe jest leczenie na detoksie dla narkomanów. Tutaj trzymają miesiąc, a niekiedy nawet dłużej. To już zależy od prywatnych układów z ordynatorem. Dodatkową zaletą oddziału jest to, że można chlać i ćpać do woli. Pomimo tego, że jest to oddział zamknięty to przemyt i handel kwitną. Przynajmniej tam gdzie byłem.

Dwa do trzech miesięcy trwa terapia odwykowa w szpitalach psychiatrycznych. Jednak ciągła presja personelu, mnogość zajęć i sekciarskie podejście współpacjentów bardzo psują komfort pobytu. O braku możliwości spożywania nie wspomnę.

Najdłużej, bo nawet dwa lata trwa terapia w ośrodkach odwykowych Monaru. Tu można się zaaklimatyzować i w zależności od predyspozycji nawet zadomowić. Trzeba jednak przywyknąć do permanentnej inwigilacji, pozbyć się jakiejkolwiek psychicznej i fizycznej autonomii. Najgorsze jednak są dociążenia, czyli kary za drobne przewiny.
Poznałem wszystkie te placówki. W Monarze spędziłem siedem miesięcy. Ale o szczegółach napiszę w następnym felietonie.

W moim indywidualnym przypadku nałogi mają dodatkowy walor. I to nie byle jaką zaletę. Już ponad rok o tym piszę i wiele wskazuje na to, że temat wciąż pozostaje niewyczerpany. Ale i tych nałogów mam do cholery. Gloria im, nałogom znaczy.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: Rownosc.info.pl


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. kres 05.02.2016 15:19

    Nałogant to tak naprawdę egoista – ocenia świat, ludzi, używki, placówki itp. jednostronnie, pod kątem własnych przeżyć. Działa, kierując się głównie tym, jakie owo działanie będzie miało skutki dla niego, a dopiero potem, ewentualnie, ocenia wpływ swoich działań na innych ludzi. Wiem, bo sam mam nałogi.

    A przecież w tym samym czasie ów nałogant, zamiast dogadzać sobie, mógłby przynieść wiele radości, miłości, wsparcia, otuchy, inspiracji innym istotom! Ale się boi.

    Słabość i ucieczka od realnego świata — tak, gloria — nie.

  2. adambiernacki 05.02.2016 22:18

    kres – Obłudne są systemy, w których funkcjonujemy. Ucieczką od realnego świata nie są jedynie substancje chemiczne. Uciekamy w różny sposób i z różnych powodów. Z tym egoizmem to wygodne uproszczenie. Ja też uwielbiam sobie upraszczać i definiować to też staje się nałogiem bo daje przyjemność pewności a raczej przekonania. Moim zdaniem jest to zatrzymanie się w pół drogi do zrozumienia.
    Był sobie Wojtek. Wojtek nosił irokeza podobnie jak ja w latach 90-tych, buntował się i błądził. Czuł się oszukany, bo wmawiano mu, że uczciwość popłaca i że istnieje sprawiedliwość a każdy człowiek ma prawa jakaś wolność mityczna itd. Wojtek nie tylko ze względu przynależności subkulturowej ale trudnej dziwnej sytuacji egzystencjalnej, rozterek, poczucia winy itd. ćpywał. No nie ważne. Wojtek miał naście lat a udowodniono naukowo, że mózg rozwija się do 26 roku życia. Mógł więc wielu rzeczy nie rozumieć, nie wiedzieć itd. Nie był jednak ignorantem. Wojtek nie lubił KK i wszelkiej obłudy jak mawiał. Długo by opowiadać o Wojtku ale miał swój honor swoją dumę i uczył się rozumieć pokornie w swoim buncie. Niestety prócz siarkofrutów i konopy czasem eksperymentował z innymi rzeczami np. kompocikiem. Kiedy zorientował się w miarę wcześnie, że ma problem zaczął szukać pomocy. Trafiał gdzieś gdzie zapraszano go by udzielić pomocy ale okazywało się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Na końcu stał ksiądz wymawiający zaklęcia. Nie mógł się przemóc biedny Wojtek tym bardziej, że niebrzydki chłopak był z niego i na domiar złego trafił raz na księciunia zboczonego (czy też potrzebującego, żeby nie dyskryminować jego potrzeb seksualnych) Wojtek po raz kolejny obraził się na świat tym razem śmiertelnie. Historia a propos oceniania placówek jednostronnie. Tego typu historii znam wiele. Znam tez swoją historię. Byłem uzależniony wyszedłem z tego with a little help from my friends ale głównie sam. Jestem też alkoholikiem, który nie lubi pić taki paradoks znudziło mi się czy też organizmu memu:-) Ponoć jestem “wyjątkowo trudnym do zabicia skurczybykiem”. Niemniej jednak ból egzystencjalny pozostał, bo dzięki temu co przeżyłem a przeżyłem nie tylko to widzę więcej i więcej mogę zrozumieć niż niejeden. Niestety obłuda wszechogarniająca będzie dla mnie już zawsze widoczna, bo łyknąłem pigułkę kiedyś. Chciałbym żeby wszystko było prostsze i łatwiejsze do ujęcia w ramy. Niestety świat to nieskończoność kombinacji oddziaływań. Radzę sobie z tym bólem robiąc różne rzeczy materialne i nie materialne, których to robienie czasem nie sprawia przyjemności ale zrobienie już tak. Jeśli już nie mogę wytrzymać towarzystwa ludzi uciekam np. w Bieszczady:-) Daleko od sędziów by na nowo ich pokochać po powrocie. Dlatego uważam (mogę się mylić a mój mózg może być uszkodzony od alkoholu, narkotyków, ciosów itd), że to wielkie marnotrawstwo wyrzucać na śmietnik ludzi często zwyczajnie bardziej wrażliwych np. nazywając ich słabymi i egoistami.

  3. BrutulloF1 06.02.2016 08:54

    Ciekawy punkt widzenia. Nie do podważenia dla kogoś kto rozumie sytuację autora.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.