Postanowienia sądu generuje komputer?

Opublikowano: 19.04.2015 | Kategorie: Prawo, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 2800

Od dawna wiadomo, że tzw. e-sąd może służyć uzyskaniu takiego nakazu zapłaty, który w ogóle nie powinien być wydany. Okazuje się jednak, że sprzeciw wobec takiego nakazu może być trudny, bo komputer może błędnie wygenerować niekorzystne postanowienie.

“Dziennik Internautów” wielokrotnie pisał o problemach dotyczących tzw. e-sądu. Właściwie wszystkie te problemy sprowadzają się do jednego: e-sąd nie jest żadnym sądem. Sąd powinien badać sprawy, natomiast e-sąd jest narzędziem do wydawania nakazów zapłaty bez zadawania kłopotliwych pytań w rodzaju: “Czy ten człowiek naprawdę jest dłużnikiem?”.

Jeden z przypadków wadliwego działania e-sądu został opisany przez “Gazetę Wyborczą”. Otóż pewna kobieta mająca problem z czytaniem i pisaniem otrzymała nakaz zapłaty, nie bardzo wiadomo dlaczego. Nakaz został wydany przez e-sąd. Oczywiście można złożyć sprzeciw do nakazu, by sprawa została rozpoznana przed zwykłym sądem. W imieniu kobiety zrobił to jej pełnomocnik.

Niestety kobieta nie mogła podpisać sprzeciwu z powodu barier zdrowotnych. To był dla e-sądu problem, a pełnomocnik starał się to wyjaśnić. Wreszcie e-sąd odrzucił sprzeciw i nakaz zapłaty stał się prawomocny. Już w tym momencie sprawa wydaje się oburzająca, ale jeszcze nie dotarliśmy do najciekawszego jej wątku.

Kilkanaście dni temu kobieta dostała kolejne pismo. Wynika z niego, że sąd uchylił postanowienie o odrzuceniu skargi “jako mylnie wygenerowane przez system teleinformatyczny”. W tym miejscu zatrzymajcie się i pomyślcie, co to znaczy. Postanowienie sądu było “mylnie wygenerowane przez system”! Więc to system wydaje postanowienia, a nie jakiś wykształcony prawnik będący pracownikiem sądu? Na to wygląda.

Właściwie nie jesteśmy zaskoczeni. Nie od dziś wiadomo, że e-sąd działa jak coś w rodzaju automatu. Po prostu można za jego pośrednictwem wystąpić o nakaz zapłaty, a sąd “podbije” ten nakaz bez żadnych refleksji. Celem e-sądu jest szybkie dochodzenie roszczeń, a kto by się martwił słusznością tych roszczeń?

Teoretycznie istnieje możliwość wniesienia sprzeciwu, ale w praktyce to nie musi działać. Przeszkodą nie muszą być tylko “mylnie wygenerowane” postanowienia. Może również dojść do tego, że po wniesieniu sprzeciwu wierzyciel nie opłaca wpisu i sprawa zostaje umorzona. Następnie ta sama sprawa jeszcze raz trafia do e-sądu i dłużnik dostaje kolejny nakaz z e-sądu. Dłużnik może sobie wnosić kolejny sprzeciw, ale może też błędnie założyć, że dostał opóźnione pismo odnośnie pierwszego nakazu i nie musi już nic robić. W takim przypadku drugi nakaz się uprawomocni.

Pamiętajcie, jeśli przychodzi do Was nakaz z e-sądu i chcecie złożyć sprzeciw, składajcie go tyle razy, ile razy dostaniecie nakaz.

Jak widzimy, rzekomy dłużnik może być de facto pozbawiony możliwości udowodnienia swoich racji przed zwykłym sądem. Ministerstwo Sprawiedliwości wie o tym problemie, ale jego zdaniem “wyłączenie możliwości wniesienia pozwu o roszczenie, które było już dochodzone w umorzonym postępowaniu, pozostawałoby w sprzeczności z konstytucyjnym prawem do sądu”. To jest fascynujące. Dłużnicy są pozbawiani prawa do normalnego sądu, gdyż nie można pozbawić wierzycieli prawa do ciągłego dochodzenia roszczeń przed e-sądem. Wszystko w imię konstytucyjnego prawa do sądu.

To nie koniec problemów z e-sądem. Pisaliśmy również o tym, że e-sąd może “podbić” nakaz zapłaty uwzględniający lichwiarskie odsetki, wyższe niż maksymalne. E-sąd może też stanowić zagrożenie dla prywatności.

Podejmowano w przeszłości próby poprawiania e-sądu, ale wciąż może on sprawiać problemy. Osobiście odnoszę wrażenie, że gruntowne zmiany są blokowane przez pewną barierę mentalną. Sąd elektroniczny traktowany jest jak klejnot koronny informatyzacji polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ministerstwo Sprawiedliwości uwielbiało chwalić się statystykami załatwionych spraw i zaoszczędzonych dzięki nim pieniędzy. Trudno teraz otwarcie przyznać, że popełniono wiele pomyłek. Oczywiście e-sąd ma wiele zalet, ale nie powinno się negować tego, że ma również wady. Nawet jeśli przypadku nadużyć stanowią mały odsetek załatwianych spraw, nie powinno się tego ignorować.

Autorstwo: Marcin Maj
Źródło: di.com.pl


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. emigrant001 20.04.2015 10:15

    Żeby poznać polski bezmiar sprawiedliwości, trzeba, choć raz mieć z nim kontakt.
    E-sąd to wizualny frontmen tej patologii. Państwo powinno być prawa, obywatel powinien mieć prawa a proces powinien być staranny i sprawiedliwy. Tyle teoria, Praktyka w Polsce jest inna.
    Cały system „sprawiedliwości” można sprowadzić do komputera, który działa tak: Policja łapie przestępcę, opisuje, na jakiej podstawie(właściwy paragraf) stawia przed maszyną i wrzuca tam kartkę z opisem przestępstwa. Delikwent ma teraz możliwość wrzucić monetę, żeby otrzymać prawomocny wyrok sądu.
    Jeśli jest biedny i monet nie ma otrzymuje wyrok najwyższy. Paragraf jego przestępstwa ma szerokie widełki wymierzenia kary od kilku miesięcy do dożywocia, ale wyrok dostanie proporcjonalny do wrzuconych monet, ba, jeśli wrzuci ich więcej niż maszyna się spodziewa, mogą pojawić się okoliczności, że czyn jest nieproceduralny a dowody sfabrykowane lub niewiarygodne. Prościej:, Jeśli bandyta ma kasę to za morderstwo i wrzucenie do maszyny powiedzmy 1 milion zł, okaże się niepoczytalnym, choć niegroźnym idiotą, podlegającym leczeniu psychiatrycznemu. Gdyby wrzucił drugi milion sprawę można nawet umorzyć z braku dowodów. Dlaczego? W maszynie siedzą zapracowani członkowie polskiego wymiaru sprawiedliwości i liczą kasę. Obrońca z prokuratorem na jednej ławce udają, że pracują nad sprawą. Polskie prawo daje im możliwości interpretacji, jakich nie ma w gdzie indziej, a ponieważ są niezależni i niezawiśli, mogą je interpretować do woli. Pozwala im na to łatane prawo niezmienione od czasów PRL a nowelizowane na potrzeby „prawników”. Gdyby zamiast sądu postawić taką maszynę, oszczędziłoby to czas i papier, a przy okazji byłby to koniec hipokryzji że żyjecie w kraju „prawa” i powagi Rzeczypospolitej.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.