Automaty zadbają o czystość internetu? Oj, niedobrze…

Opublikowano: 06.11.2012 | Kategorie: Prawo, Telekomunikacja i komputery, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 1095

Clean IT to unijna inicjatywa, która ma zapewnić, że internet będzie czysty, pozbawiony terrorystów i e-przestępców. W jej ramach proponowano już filtrowanie treści i pozbawienie internautów anonimowości. Najnowsze propozycje w tym zakresie są nieco łagodniejsze, ale nadal można mieć poważne wątpliwości.

“Dziennik Internautów” już dwukrotnie pisał o inicjatywie Clean IT. Wspominaliśmy, że może ona wprowadzić rozwiązania “oczyszczające internet” zbliżone do tych proponowanych w ACTA.

Potem pisaliśmy o wycieku, który ujawnił zamiary unijnych władz stojących za inicjatywą. W ramach Clean IT proponowano takie rozwiązania, jak filtrowanie treści, “dobrowolną współpracę” między telekomami a organami ścigania, odchodzenie od anonimowości internautów i in. Wszystko w imię walki z bliżej nieokreślonymi zjawiskami, takimi jak cyberprzestępczość i przede wszystkim terroryzm.

Wcześniejsza wiedza o Clean IT opierała się w dużej mierze na wycieku. W ostatnim dniu października pojawił się jednak projekt propozycji Clean IT, które miały być przedyskutowane na konferencji w Wiedniu. Dokument ten zamieszczamy pod tym tekstem.

Dokument “wiedeński” wygląda o wiele mniej groźnie niż opublikowany wcześniej wyciek – trzeba to przyznać. Widać jednak, że poprzez inicjatywę Clean IT Unia Europejska chce wprowadzić jedną generalną zasadę – aby nielegalne treści w internecie można było szybko wykrywać i szybko usuwać. Cel jest może dobry, ale jest z zasady problemowy, bowiem zazwyczaj szybkość zyskuje się kosztem staranności.

Opublikowany dokument niewiele mówi o filtrowaniu, ale opisuje on “najlepszą praktykę” dotyczącą automatycznego wykrywania niedozwolonych treści (na str. 13 dokumentu).

Unia Europejska chce przyjąć zasadę, że automaty do wykrywania nielegalnych treści nie powinny być używane, dopóki nie zostaną spełnione pewne kryteria.

– Po wskazaniu przykładu nielegalnej treści przez automat organy ścigania lub organizacje pozarządowe powinny zdecydować o dalszych działaniach.

– Korzystanie z systemów do automatycznego wykrywania treści powinno się odbywać w ramach otwartej obserwacji i zgodnie z krajowym prawem. Organizacje stosujące takie systemy powinny przejrzyście informować o tym, że ich używają oraz w jaki sposób używają.

Ta propozycja na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, ale gdy głębiej ją przemyślimy, jest ona tak samo problemowa, jak inne formy filtrowania treści w sieci.

Automatyczne wykrywanie nielegalnych treści to problem, który właściwie już znamy. Przykładowo wytwórnie muzyczne dysponują narzędziami do wyszukiwania pirackich treści w różnego rodzaju serwisach. Producenci oprogramowania też bawią się w automatyczne wykrywanie i zgłaszanie naruszeń.

Efekty działań tych automatów nie są doskonałe. To właśnie z ich powodu Microsoft prosił Google o ocenzurowanie Wikipedii i CNN. Również wytwórnia Warner korzysta z maszyn do zgłaszania naruszeń praw autorskich, które nieraz się mylą.

Prawdą jest, że automaty pracują szybciej niż ludzie. Niestety automaty również się mylą, co oznacza, że automaty popełniają wiele pomyłek w krótkim czasie. Ludzie przetwarzający zgłoszenia od automatów mogą nawet te pomyłki wykorzystywać, aby usuwać niewygodne treści. Filtrowanie pozostaje filtrowaniem, nawet jeśli odbywa się z ingerencją czynnika ludzkiego.

Dokument na konferencję w Wiedniu wskazuje też pytania, jakie należy rozważyć. Projektodawcy nie mają pewności, czy działalność organów ścigania jest na tyle regulowana, aby można było zapewnić przejrzystość procesu obsługi powiadomień o nielegalnych treściach.

Czy istnieje rynek systemów do wykrywania treści, który radzi sobie z terroryzmem? Czy organy ścigania z danego kraju powinny badać treści z innych krajów? Oto pytania.

W dokumencie poruszono też kwestie związane z mechanizmem notice and takedown, czyli usuwaniem nielegalnych treści przez operatorów lub e-usługodawców po otrzymaniu zgłoszenia od zainteresowanych organizacji lub organów ścigania.

Dokument odnotowuje jeden istotny problem – dobra realizacja notice and takedown wymaga wypracowania standardów przesyłania wiadomości między organizacjami, a standard ten powinien zapewniać wiarygodność nadesłanego zgłoszenia.

Niestety w temacie notice and takedown Unia Europejska dostrzega tylko część problemów, wciąż nie starając się na nie spojrzeć od strony kogoś, kto może być pokrzywdzony przez nadużycia notice and takedown. Wciąż rzadko stawiane są pytania o to, jaką odpowiedzialność powinien ponosić podmiot, który notorycznie przesyła omyłkowe zgłoszenia. Czy to nie jest istotniejsze niż puste zapewnienia, że notice and takedown wymaga poszanowania wolności słowa?

Omawiany dokument można zobaczyć TUTAJ.

Opracowanie: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. jakiskretyn 06.11.2012 15:58

    Pytanie powinno brzmieć: co do jasnej anielki ma Internet z terroryzmem? Skoro nawet inwigilacja obywateli nie daje rezultatów w walce z terroryzmem, to może lepiej już schować ten pretekst i zacząć mówić otwarcie: chcemy napychać portfel gigantom branży rozrywkowej i zamknąć gęby niezadowolonym internautom. Jak będzie projekt tak postawiony, to może będzie ułamek merytorycznej dyskusji.

  2. saal 06.11.2012 16:26

    Zdecydowanie również wolałbym aby wprost mówiono na czyją korzyść powstanie ustawa, a nie mydlić oczy o jakimś terroryzmie, kryzysie, cięciu wydatków. Nie jestem na tyle głupi, żeby wierzyć w takie bzdury, a wolałbym znać prawdę, że jakaś tam ustawa działa na rzecz korporacji X, niż słuchać bzdur na temat mojego (!) (nie)bezpieczeństwa. Po prostu później tworzą się masy ludzi zidiociałych, którzy wierzą w te bzdury i wyznają je jak Świętość Najwyższą.

  3. Murphy 06.11.2012 17:44

    @saal: “Po prostu później tworzą się masy ludzi zidiociałych, którzy wierzą w te bzdury i wyznają je jak Świętość Najwyższą.”

    I właśnie im o to chodzi aby pod przykrywką szczytnych celów przepychać swoje interesy. Jak by mówili wprost prawdę to nawet i idioci by się na takie działanie burzyli. A tak to mają “walkę z terroryzmem, pedofilią, …” (w miejsce kropek wstawić inne chwytliwe slogany).

  4. XXIRapax 06.11.2012 18:36

    Korzyści odniosą pierwsi ci, którzy dopchają się najwcześniej do nowo powstałych stołków i koryt.
    Tu już nie chodzi nawet o przeciwdziałanie piractwu, bo już zostało udowodnione, że blokowanie np. stron z torrentami przynosi straty.
    Po co przemysł gier, muzyczny, czy filmowy miałby strzelić sobie w kolano?
    Czy jednak to filtrowanie przynosi im korzyści? No nie wiem. Wątpię, bo sam lubię sobie pociupać w gry różne i zawsze kupuję te, które mi się spodobają.
    Testy robię na ripach z IsoHunt, albo PB.
    Wielu ludzi tak robi, ale mniejsza o to.
    Coraz większą wartość nadaje pieniądzowi informacja o konsumencie i jego preferencjach.
    Wydaje mi się, że dzisiaj lepiej wydać grosze i dowiedzieć się wcześniej, czy jeden egzemplarz naszej płyty zostanie kupiony, niż wydać miliony na wydanie milionów krążków bez upewnienia się, czy kupi je ktokolwiek.
    Prosta dosyć kalkulacja. W gruncie rzeczy to zwykłe dążenie producentów do zwiększania sprzedaży. Do czego to może doprowadzić, to by jeszcze można podyskutować, ale to nie niesie z sobą nic dobrego. Połowa zinformatyzowanej populacji Ziemi nuci teraz pod nosem “pocker face”, albo jakiś inny znany hicior. Żeby czasem nie zaczęli nucić, czegoś w stylu “Deutschland, Deutschland uber alles…”

  5. saal 06.11.2012 20:05

    @ Murphy
    Ja to rozumiem, ale pewnie sam z doświadczenia wiesz jak to jest rozmawiać na pewne tematy z takim człowiekiem 🙂

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.