Bękarty wojny

Opublikowano: 24.04.2015 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 900

Co narobić może więcej szkód niż wojsko? Pseudowojsko.

‒ Naszą wspólną ambicją powinno być to, by zwiększać liczbę obywateli gotowych do czynnej obrony kraju ‒ powiedział minister obrony Tomasz Siemoniak podczas pierwszego ogólnopolskiego Kongresu Organizacji Proobronnych i Klas Mundurowych, który zainaugurowano 21 marca w Warszawie. ‒ Obserwujemy rozwój klas mundurowych od samego początku i jesteśmy zafascynowani zaangażowaniem tego środowiska. Państwo jesteście prawdziwymi pasjonatami tego co robicie ‒ dodał podsekretarz stanu Maciej Jankowski.

W ramach przyjętego przez Radę Ministrów „Planu wzmocnienia bezpieczeństwa państwa” z uwzględnieniem zaangażowania obywateli, MON zamierza wzbogacić swoją strukturę o specjalne Biuro ds. Proobronnych. Ma ono odpowiadać za kontakty z podobnymi „pasjonatami” jak ci, których przedstawiciele tłumnie zjawili się na Kongresie. MON poinformował również o decyzjach podjętych w sprawie skrócenia programu szkolenia podstawowego Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz o zamiarze wdrożenia nowego modelu edukacji w klasach mundurowych.

Wygląda na to, że na dobre chodzimy w dobę obsesji zagrożenia wojną. Wyciągamy z blokowisk potencjalnych partyzantów, przesiedlajmy ich z domków jednorodzinnych w las. Dajemy broń, orzełka na ramieniu i poczucie służby wyższym celom. Z wojną jest jak z grypą. Nikt nie chce chorować „na serio”: na raka albo zapalenie płuc. Za to chętnie weźmie L4 z katarem i bolącym gardłem. Nikt nie zakłada, że całymi tygodniami będzie zmuszony ukrywać się w zaroślach bez wody i pożywienia. Chętnie jednak przywdzieje koszulkę z napisem „1944 Pamiętamy” i zapisze się na weekendowy wypad do Kampinosu w obronie wolności waszej i naszej. Walka zbrojna nas fascynuje. A najbardziej tych, którzy tworzą rządowe programy mające wmówić 16-latkom, że najlepszym co może ich spotkać to nauka w klasie, gdzie salutuje się na dzień dobry.

‒ Powstała federacja organizacji proobronnych, składająca się z siedmiu podmiotów. Marzeniem całego zarządu federacji jest, aby w Polsce doszło do dużej konsolidacji organizacji proobronnych ‒ rozmarzył się na otwarciu imprezy prof. dr. hab. Bogusław Pacek, szef nowo utworzonego podmiotu. Na portalu Defence24 objaśnił, dlaczego należy się skonsolidować: „Popatrzmy na to, co się stało na Ukrainie. Gdyby istniały tam takie formacje proobronne przy granicy to zielone ludziki, które przeniknęły przez granicę, zostałyby natychmiast wyłapane”. Mówiąc wprost rząd liczy na to, że pod bokiem zmobilizuje mu się nieprofesjonalna, ale za to wymagająca minimalnych nakładów rezerwowa armia pasjonatów, którzy nie będą domagać się żołdu a braki w profesjonalnym wyszkoleniu nadrobią entuzjazmem.

Biuro do spraw koordynacji miłośników militariów działać ma przy Akademii Obrony Narodowej, a zawiadywać nim z ramienia ministerstwa ma Romuald Szeremietiew. Oferta ze strony MON to m.in. szkolenie wojskowe dla członków organizacji przy wsparciu resortu w udostępnianiu infrastruktury wojskowej. W ciągu następnych miesięcy MON ma wymyślić jak sensownie wykorzystać organizacje o charakterze promilitarnym na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa. Jak na razie propozycje ze strony resortu to pododdziały obrony terytorialnej i Narodowych Sił Rezerwowych, a także ćwiczenie się w ewakuacji ludności. Media szumnie rozprawiają o „nowej Armii Krajowej”, pomijając całkowicie fakt, że Armia Krajowa powstała w czasie faktycznie trwającej wojny i rozformowano ją zaraz po jej zakończeniu w 1945 roku. Takie analogie zawsze jednak dobrze prezentują się w nagłówkach tekstów.

Jak również przyciągają rzesze chętnych. Stowarzyszeń i organizacji związanych z obronnością jest w Polsce kilkadziesiąt, członków około 50 do 80 tysięcy. Jest w czym wybierać. Fani alternatywnej wojskowości w swoich preferencjach najczęściej zgodnie kierują się tam, gdzie zabawa wygląda najbardziej realistycznie. Prezentujemy krótki przegląd na wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy zająć się jednak namierzaniem i wyłapywaniem potencjalnych zielonych ludzików z częstotliwością co drugi weekend.

Do federacji promowanej przez Packa należy m.in. szeroko reklamowana warszawska FIA, Stowarzyszenie Fideles et Instructi Armis – Wierni w gotowości pod bronią. To opcja dedykowana w szczególności poruszonym ostatnimi wydarzeniami na wschodzie, stawiająca na atmosferę elitarności. Członkowie FIA zastrzegają, że mobilizują się nie tylko z powodu konfliktu na Ukrainie, dmuchają jednak na zimne i są przygotowani na najgorsze. Co jest gorsze od napędzania psychozy sobie i innym, nie mówią. Oferują „stały rozwoju kompetencji”. Skompletowanie całego munduru i sprzętu to od 2500 zł w górę. Stowarzyszenie chwali się, że nauczyć się tam można więcej niż w wojsku, na przykład dowodzić – drużyną, plutonem a nawet i kompanią… Poza tym przeprowadza symulacje militarne pod każdy scenariusz bojowy, strzelanie, sztuki walki etc. Cała ta zabawa wykonywana w dresach i kaskach straciłaby wiele ze swego romantyzmu, zyskałaby jednak na konspiracji. FIA utrzymuje się z datków, składek członkowskich, pieniędzy ze szkoleń i imprez wyjazdowych.

„Peowiak” to z kolei opcja dla tych, którzy cenią tradycję i hasła wyniesione z harcerstwa wprowadzać chcą na nowe, „dorosłe” sztandary. Początki Polskiej Organizacji Wojskowej sięgają sierpnia 1914 r. Wówczas to odbyło się w Warszawie zebranie czołowych działaczy Związku Walki Czynnej i Polskich Drużyn Strzeleckich, których wybuch wojny zaskoczył na terenie Królestwa Polskiego. Po wielu latach zawieszenia (nie wypominając: na czas I i II Wojny Światowej), związek odrodził się w roku 2012. Posiada znakomitych patronów np. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, a z „Wyznania Peowiaka” wyczytać możemy, że Peowiak nie pozwoli na zniesławienie Majestatu Rzeczypospolitej i jej uosobienia, Prezydenta oraz Pierwszego Marszałka Polski a Komendanta Głównego Generała Edwarda Rydza-Śmigłego. Peowiak walczy o wolność wszystkich Polaków, szanuje przekonania wszystkich współobywateli, o ile zdążają do dobra ludzkości i dobra Rzeczypospolitej.

Długą tradycję i konieczny prestiż ma także Związek Strzelecki „Strzelec” Organizacja Społeczno-Wychowawcza. Chwali się, że jest najlepiej współpracującą z MON-em organizacją pozarządową. Kompleksowo przygotowuje do bycia Polakiem: oprócz podnoszenia poziomu sprawności fizycznej wychowuje członków w duchu patriotycznym wokół takich wartości jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Zastrzega jednak, że kładzie duży nacisk na apolityczność i neutralność światopoglądową. Sytuacja na Ukrainie natchnęła „Strzelca” do współpracy z samorządami – celem stworzenia ochotniczych pododdziałów obrony narodowej. Naturalnie neutralnych światopoglądowo.

Jest i drugi Związek Strzelecki „Strzelec”, z którym pierwszy „Strzelec” nie przyznaje się do żadnego pokrewieństwa. „Strzelec” numer dwa ma jednak Komendanta, Szefa Sztabu, Kwaterę Główną i Wydział Operacyjny a ponadto także Biuro Informacji i Propagandy.

Gdyby ktoś darzył platonicznym uczuciem jednostki w rodzaju GROM, zaciągnie się pewnie do organizacji o podobnej nazwie, mianowicie „SZPON”. Stowarzyszenie militarne SZPON obiecuje, że „wykona każde zadanie w każdym miejscu o każdej porze w każdy możliwy sposób”. Gdyby wróg zaatakował strategiczne pozycje na Rysach, wojownicy SZPONA są wyszkoleni we wspinaczce wysokogórskiej, poza tym „posługują się każdą możliwą bronią: w ten sposób są przygotowywani do obrony granic Rzeczypospolitej w razie zagrożenia jej suwerenności”. Według SZPON-u ci z członków, którzy podobno zostali żołnierzami, wykorzystują w wojsku wiedzę nabytą nie gdzie indziej a w SZPONIE właśnie. Jeśli ktoś reflektuje na poprawianie obronności Rzeczypospolitej ze SZPON-em, to rekrutacja trwa tam cały rok.

Misję do spełnienia ma także Ruch na Rzecz Obrony Terytorialnej ‒ Obrona Narodowa: jego celem jest „osiągnięcie przez Polskę strategicznej przewagi obrony, zapewniającej wiarygodne i skuteczne odstraszanie”. Członkowie ON będą skutecznie odstraszać wyszkoleni na Kursie Rozpoznania Ogólnowojskowego i Kursach Walki w Mieście. Ponadto ON uruchomiło Grupę Szybkiego Reagowania i Lekką Piechotę Obrony Terytorialnej.

Mazowiecka Grupa Paramilitarna Kompania Nigdy Już również zachęca do podniesienia formy fizycznej z mocnym ukierunkowaniem na zabawy z bronią. Nie są gołosłowni i na stronę wrzucają zdjęcia, m.in. ryczącego jak lew faceta oddającego serie z dwóch karabinów naraz. Dodają także porady na wypadek wojny i wojny domowej. W standardzie symulacja pola walki. Podobne atrakcje oferuje wrocławskie Stowarzyszenie Militarne Paratus.

Wszystkie wymienione organizacje MON chciałoby wpisać w system obrony państwa i społeczeństwa. Jest to pomysł całkowicie i bezsprzecznie chybiony. Organizacje te działają poza systemem dlatego, że właśnie tam wolą pozostać. Prócz tego z wypowiedzi niedzielnych militarystów wynika, że są tak niezwykle podekscytowani rolą odgrywaną w symulacjach wojennych i tak wzajemnie motywowani do prawdziwej wojny, że jako gwiazdy nie widzą siebie w rolach drugoplanowych. Mimo to MON podbija ego działaczy podobnych organizacji i obiecuje wspaniałości. To daje im złudzenie bycia żołnierzami chociaż w istocie przyczynia się do produkcji darmowego mięsa armatniego. Tyle dają weekendowe szkolenia obronne.

„Budowanie postaw patriotycznych młodych ludzi”, którym MON tłumaczy zasadność wspierania organizacji paramilitarnych oznacza natomiast światopogląd silnie zabarwiony nacjonalizmem To hodowla kandydatów na nowe pokolenie żołnierzy wyklętych. Najwyraźniej jednak tradycja walki męczeńskiej i bez sensu jest w Polsce wciąż bardzo silna.

Autorstwo: Alicja Wilczewska
Współpraca: Weronika Książek
Źródło: Strajk.eu


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. keltan 24.04.2015 12:10

    No i nadszedł moment, w którym w końcu założyłem konto i skomentowałem.
    Należę do jednej z tych “chybionych” organizacji proobronnych i pozwolę sobie nie zgodzić się w negatywnym wydźwiękiem odnośnie osób, które się w tych organizacjach udzielają. Zacznę od faktu, że około 90% członków takich organizacji nie traktuje tego jako zabawę ale jako poważny element przygotowania na gorsze czasy. Wbrew pozorom współpraca z MON’em to farsa, przed kamerami wszystko wygląda kolorowo a gdy dochodzi do momentu gdzie MON miałby zapewnić sprzęt i szkolenia kończy się przyjaźń i współpraca. W założeniu organizacje proobronne mają działać na terenie, który znają co daje ogromną przewagę taktyczną, dodatkowo organizacje te mają być wsparciem w razie wszelkich kataklizmów. Nie chcę zabrzmieć jak seksista aczkolwiek fakt, że artykuł został napisany przez kobietę ujawnia pewne luki w postrzeganiu, ponieważ w razie wojny wszyscy mężczyźni zostaną do wojska powołani, zasada ta nie tyczy się kobiet, dlatego wielu mężczyzn woli już teraz trenować i przygotowywać się na wypadek wojny zamiast rozpocząć szkolenie kiedy ta wojna będzie trwała. Takie wyszkolenie daje mi większe szanse na przeżycie w razie konfliktu niż 2 miesięczne szkolenie w trakcie mobilizacji i zsyłka na front (Na przykładzie Ukrainy widać jaki to przyniosło skutek), podczas gdy autorka będzie siedziała w tym czasie domu i martwiła się o przerwy w dostawach internetu. Trzeba być naprawdę krótkowzrocznym aby nie dostrzegać nadchodzącej wojny. Czy będziemy pionkami elit, które będą się na tym bogacić? tak będziemy, ale nie istnieje możliwość, że wszyscy zrozumieją, że nie mamy po co walczyć. Problem jest w tym, iż w razie wojny ruszy na nas ileś set tysięcy żołnierzy którzy będą wierzyli w swoją sprawę i w to że nasza śmierć oraz naszych bliskich jest ich celem , niestety podczas wojny słowa nie zatrzymają kuli wolę więc nie trwać w sferze utopii i zmierzyć się z realną sytuacją.
    Nikomu oczywiście nie zabraniam krytykowania organizacji pro obronnych bo nie twierdzę że wszystkie są wspaniałe, po prostu nie można generalizować to raz, także stwierdzanie iż jest to tylko zabawa jest płytkie i ma na celu oczernianie bez weryfikacji stanu faktycznego.

  2. dagome12345 24.04.2015 12:34

    @keltan

    Gdy czytam teksty ludzi zafascynowanych samodzielną obroną kraju zastanawiam się czy wiedzą ,że to nie lata 40′ XX wieku gdzie można było się ukrywać w lasach przez wiele miesięcy.
    Rosjanie mają w swojej armii 30 tys chłopa w samym specnazie, satelity, drony, broń soniczną, pogodową i już nie wspomnę co chowają po magazynach.Przeczesanie dzięki technologi małego miasta zajmie im kilka godzin , wielkiego miasta kilka dni ,a o lasach to można zupełnie zapomnieć.
    Smutna prawda jest taka, że cała Europa po wielkim i natychmiastowym zjednoczeniu militarnym nie jest w stanie odeprzeć ataku Rosji.
    Smutne jest także to ,że nie ma znaczenia czy się jest po miesięcznym szkoleniu wojskowym czy po kilku latach służby w Gromie. W efektywny sposób nabyte umiejętności można użyć tylko jeśli chodzi o ucieczkę z terenów zagrożonych konfliktem.
    Karmi się ludzi możliwością obrony itd. Nie mamy żadnych szans jeśli Rosja zdecyduje się ruszyć na Europę, nie będzie to wojna z zielonymi ludzikami jak na Ukrainie. Będzie to jedno wielkie pierdyknięcie ( wolałbym użyć wulgaryzmu pier…..cię bo jest bardziej adekwatne do bezwzględności tego ruchu).

    Jaka mobilizacja mężczyzn do wojska? Oficerowie WP sami będą spierniczać z rodzinami jak najdalej , nie będzie wystarczającej ilości ludzi żeby łapać uciekinierów.
    Sęk w tym ,że nie będzie tak naprawdę gdzie uciekać lub ucieczka będzie bardzo ograniczona i właśnie tu mogą się przydać umiejętności nabyte w czasie szkoleń wojskowych ( przemknąć po cichu przez dziury w granicach, a szkolenie wojskowe użyć do “zneutralizowania” ewentualnych patroli granicznych ). Użycie tych umiejętności do walki z Rosjanami jest tak realne jak podniesienie się Arnolda Schwarzeneggera po ciosie rurką fi40 w realnym życiu.

  3. keltan 24.04.2015 13:09

    dagome12345

    Ja rozumiem, że dla niektórych najlepszym wyjściem jest się poddać/uciec jeszcze przed jakimś zdarzeniem. Widzisz tutaj nie zakłada się tylko chowania po lasach ale też walkę w terenie zurbanizowanym, tutaj już nie jest tak łatwo załatwić wszystko technologią. Nie możemy też wychodzić z założenia, że każda walka jest przegrana. Ja nie mam tutaj na myśli tylko Rosji jako zagrożenie bo tych zagrożeń jest cała masa wliczając w to niemcy, imigrantów oraz bojówki wysłane w celu destabilizacji regionu. Ja wiem, że armia ma wielkie problemy z wizerunkiem oraz całą resztą ale żaden żołnierz/oficer, którego znam nie rozważa ani nigdy nie rozważał ucieczki, jedyną myślą każdej z tych osób jest jedynie ewakuacja rodziny nie własnego tyłka. Może moje myślenie jest idealistyczne i nie potwierdzone żadną sytuacją ale wiem, że będę starał się chronić swoją ziemię i rodzinę bez względu na konsekwencje mi grożące.

    Jestem też preppersem mam przygotowane plany ewakuacji bliskich mam przygotowane miejsce ewakuacji, posiadam zapasy i umiejętności które w razie kryzysu zwiększą moje szanse na przeżycie. Znam wiele osób które uważają, że preppersi są głupi bo zamiast dzielnie umrzeć z głodu, pragnienia, choroby to mają zamiar przeżyć jak najdłużej. Wydajesz mi się w kwestiach obronności kraju taką osobą, której jedyną rekomendacją jest ucieczka albo sobie umrzeć zamiast walczyć.

    Odnośnie wojen to chętnie przytoczę tutaj wietnam:
    50 tys wojska, 200 tys partyzantów kontra prawie milion wyszkolonych doskonale zorganizowanych i uzbrojonych żołnierzy mających niewyczerpalne źródła zapasów i wsparcia w postaci sprzętu. Nie dali jednak rady a wyglądało na to że po prostu zmiotą ich z powierzchni ziemi w kilka dni.

  4. Maximov 24.04.2015 13:27

    @dagome12345
    Trochę przesadzasz co do możliwości armii FR ale masz rację, że partyzantka na kształt II WŚ nie jest możliwa, a przynajmniej nie na obszarze Polski (zbyt mały obszar, łagodny klimat i zbyt mało lasów).
    Pamiętaj też, że kula zabija tak samo, nieważne kto ją wystrzeli i kogo trafi także nie przekreślaj szans obrony cywilnej.
    Problemem głównym są tylko broń i amunicja.

  5. dagome12345 24.04.2015 14:08

    @Maximov

    Pisałem o ty nie raz i nie tylko na tym forum i raczej zdania nie zmienię.
    Wyszkolenie dobrego żołnierza zajmuje lata i ma to swoje powody. Człowieka trzeba zdyscyplinować oraz po części wyprać mu mózg aby stal się efektywny na polu walki. Taki styl tworzenia armii pokazuje man kilka tysięcy lat zapisywanej ludzkiej historii. Uzbrojony motłoch, bo niestety trzeba nazywać rzeczy po imieniu, nie mam żadnych szans w realnej walce z wyszkolona armią. Tak oczywiście, wróg poniesie jakieś straty, ale nie będzie to miało praktycznie żadnego znaczenia militarnego. Można to bardziej nazwać romantyzmem wojennym ( tak walczyłeś, tak byłeś bohaterski, zginąłeś, ale nie ma to większego znaczenia, jedyne co to zmieni to tylko to ,że nikt cie nie nazwie tchórzem – inni zaś nazwą cię głupcem po nie pomyślałeś i nie wykorzystałeś efektywniej swojego życia aby walczyć z wrogiem).

    Gdzie przesadziłem w wyposażeniu armii Rosyjskiej?
    Broń “pogodową” testowali już w Wietnamie tak jak Amerykańce( bawili się w trzęsienia ziemi w Afganistanie jak Amerykanie). Broń soniczną czy drony prezentują na różnych targach. Satelity to już chyba coś oczywistego. Trzeba pamiętać ,że nikt tak naprawdę nie pokazuje wszystkiego co ma pochowane w jakiś “tajnych” bazach. Na co jak na co, ale Ruscy nigdy nie szczędzili środków na uzbrojenie.

  6. nikt 25.04.2015 09:54

    Przewidywany czas życia szeregowego po pełnym przeszkoleniu na polu walki 4 minuty , podoficera 10 minut . Zastanówcie się ile wyniesie wasz czas życia. Dane z lat 90 .

  7. Kaczor3333 25.04.2015 10:23

    Ale za jaką ojczyznę tu iść walczyć i za jakich ludzi ginąć?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.