A może demokrację trzeba wprowadzić siłą?

Opublikowano: 24.07.2014 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 605

Wybory do Parlamentu Europejskiego ukazały głęboki kryzys demokracji. Przede wszystkim w Europie Wschodniej gdzie frekwencja była najbardziej żałosna. Z czego to wynika i jak temu zaradzić?

Od wyborów minęło już kilka tygodni ale stajemy przed kolejnymi, więc temat jest nadal aktualny. Sposobem na niską frekwencję jest przymus wyborczy stosowany w wielu krajach Europy i całego świata. Nie można jednak nie dostrzegać faktu, że choć przymus taki likwiduje skutki braku zaangażowania, nie likwiduje przyczyn wyborczej absencji. Jeśli tak jak w Polsce społeczeństwo jest rozczarowane stanem spraw publicznych, polityką i samymi politykami, jeśli obywatele nie chcą włączać się w życie publiczne, to sztuczne podniesienie frekwencji wyborczej przez wprowadzenie przymusu prawnego zamiata problem pod dywan, nie rozwiązując jego przyczyn. Ludzie zazwyczaj głosują, gdyż pragną wywierać wpływ na państwo i problemy, które są dla nich ważne. Gdy z aktem wyborczym tego wpływu nie wiążą, przestają głosować.

Niska frekwencja jest symptomem świadczącym, że w odbiorze społecznym scena polityczna nie funkcjonuje tak, jak należy. Ludzie przestają dostrzegać związek między wyborem dokonanym w lokalu wyborczym a obrazem życia politycznego. Przedstawiona im oferta polityczna jest nieatrakcyjna, bo co by do urny nie wrzucili wychodzi z niej ciągle Balcerowicz.

TROCHĘ HISTORII

Obecnie uczestnictwo w głosowaniu jest obowiązkowe w 29 państwach, które wprowadziły do prawodawstwa taki obowiązek prawny, część zaś poszła krok dalej, ustanawiając także sankcję za jego niespełnienie.

Pierwszym krajem w Europie, który wprowadził przymusowe głosowanie była Szwajcaria, która stosowała go w niektórych kantonach. Dziś obowiązuje ono tylko w jednym. Pierwszym państwem, które wprowadziło głosowanie obowiązkowe w skali całego kraju, był Liechtenstein (1878 r.). W latach 80. XIX wieku obowiązkowe głosowanie wprowadziły niektóre księstwa niemieckie (m.in. Bawaria, Hesja). W Belgii głosowanie jest obowiązkowe od 1893 r. Pozostałe kraje Beneluksu również podążyły tą drogą – w 1917 r. prawny przymus wprowadziła Holandia (wycofała się z regulacji w 1970 r.), a w 1919 r. Luksemburg. W państwach Beneluksu obowiązek głosowania ustanowiono równocześnie z wprowadzeniem powszechnego prawa wyborczego. Bułgaria wprowadziła przymusowe głosowanie w 1882 r., a Austro-Węgry w 1907 r.

W dwudziestoleciu międzywojennym przymus głosowania wprowadziły też Czechosłowacja (1920 r.), Rumunia (1920 r.), Węgry (1925 r.) i Austria w niektórych Landach. W Hiszpanii głosowanie obowiązkowe pozostawało w mocy w latach 1907-1936 (do wojny domowej). W Grecji wprowadzono je w 1926 r. We Włoszech przymus obowiązywał w latach 1946-1993. Cypr i Turcja są jedynymi państwami europejskimi, które po II wojnie światowej zdecydowały się na przyjęcie obowiązku i wciąż go stosują (odpowiednio od 1960 r. i 1982 r.). Charakterystyczne jest to, że żadne z państw byłego bloku wschodniego ani żadne z państw powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego nie wprowadziło obowiązkowego głosowania. Choć akurat w takich krajach jak Polska, bez tradycji demokratycznych, mogłoby ono spełnić ważną rolę w budowie nowego państwa. Również Wielka Brytania ani żadne z państw skandynawskich nigdy nie zdecydowały się na zastosowanie przymusowego głosowania.

Szeroko rozpowszechniony jest przymus wyborczy w państwach Ameryki Środkowej i Południowej. Tam państwa, które nie wymagają obowiązkowego głosowania od swoich obywateli, należą do wyjątków (Kolumbia, Nikaragua, Kuba).

Przymus wyborczy związany z sankcjami występuje też w Australii i drugim najbogatszym kraju świata – Singapurze, a także w kilku innych krajach Azji.

W Egipcie obowiązek wyborczy wprowadzono za postępowych rządów Nasera.

W Belgii głosowanie obowiązkowe ustanowiono za pomocą poprawki do konstytucji w 1893 r. Najważniejszą przyczyną przyjęcia tej instytucji było dążenie do możliwie pełnego odzwierciedlenia poglądów i nastrojów społecznych, co miałoby zapewnić parlamentowi reprezentatywność i silną legitymację demokratyczną. Niektórzy politolodzy podają, że ważną motywacją była także chęć zagwarantowania, by partie nie płaciły potencjalnym wyborcom swoich przeciwników za powstrzymanie się od udziału w głosowaniu.

Dopiero w latach 1970. przez Belgię przetoczyła się debata publiczna na temat zasadności obowiązywania przymusu wyborczego, wywołana wycofaniem się z tego rozwiązania przez Holandię. Przymus prawny obowiązuje jednak w Belgii i cieszy się dużą akceptacją, choć co pewien czas temat powraca do publicznej debaty w ramach różnych gier politycznych.

W Argentynie przymus głosowania został wprowadzony w 1912 r., jako część tzw. prawa Sáenz Peña, które zdemokratyzowało wiele aspektów prawa wyborczego. Przed reformą argentyński system wyborczy był pełen nadużyć i korupcji, a partie znajdujące się na lewo od centrum miały niewielkie szanse na odniesienie sukcesu wyborczego.

Prezydent Roque Sáenz Peña chcąc przywrócić wiarygodność instytucjom i zapewnić im silniejszą legitymację, zdecydował się na przeforsowanie reformy wyborczej. Wprowadzenie powszechnego prawa wyborczego i obowiązkowego głosowania miało też zapobiec groźbie lewicowej rewolty – bowiem radykałowie (Unión Cívica Radical, Radykalna Unia Obywatelska), niemający dotąd reprezentacji w ciałach przedstawicielskich, mieli zostać włączeni w system, a ich postulaty miały trafić do głównego nurtu, tak aby nie dopuścić do istnienia antysystemowej opozycji zagrażającej stabilności całego państwa. Przymusowe głosowanie było zresztą postulatem samych radykałów, zaakceptowanym przez prezydenta. Zgodnie z założeniami reforma przyczyniła się do włączenia szerokich mas w życie polityczne oraz korzystnie wpłynęła na stabilność systemu politycznego. Radykałowie stali się silną partią polityczną, a ich lider Hipólito Yrigoyen dwukrotnie wygrał wybory prezydenckie. Przypadek argentyński jest zatem ciekawy, gdyż reformy wyborcze (w tym przymus głosowania) zostały zastosowane jako środek zaradczy w sytuacji kryzysu życia politycznego, co więcej, zostały wprowadzone przez siłę polityczną, która w wyniku zmian straciła.

SANKCJE

Choć wiele systemów przewiduje sankcje za niewypełnienie obowiązku wyborczego, to wszystkie przewidują też wyjątki i zwolnienia. W Australii na przykład nieobecny w czasie wyborów musi złożyć wyjaśnienie swojej absencji. W praktyce wystarcza jakiekolwiek, choćby i takie, że na drodze do lokalu wyborczego stanął komuś krokodyl. Dopiero brak wyjaśnienia rodzi sankcje. Podobnie w Belgii, gdzie koszty ściągnięcia grzywny okazują się wyższe niż sama grzywna. Belg może się wytłumaczyć choćby i tym, że szedł na wybory i jak każdy porządny Belg chciał oddać głos, ale po drodze spotkał budkę z belgijskimi goframi i nie mógł się im oprzeć. W praktyce więc sam obowiązek tłumaczenia się jest swego rodzaju dolegliwością i sankcją. W Ameryce Południowej sankcje bywają dotkliwsze. Są problemy z uzyskaniem paszportu jak w Peru, czy też problemy z uzyskaniem kredytu w państwowym banku, gdy nie posiada się zaświadczenia z komisji wyborczej.

SPORY I KONSEKWENCJE PRZYMUSU

Według analiz holenderskiego politologa Arenda Lijpharta prawny obowiązek wyborczy jest przyczyną frekwencji wyższej o 7 do 16 pkt proc. W Australii reforma spowodowała wzrost frekwencji z 64,2% do 94,6%, w Belgii różnica była jeszcze większa. Frekwencja z 48% w 1892 r. zwiększyła się do 94% w 1894 r. Rekord wzrostu frekwencji pobiła Argentyna. Po wprowadzeniu obowiązku wyborczego – frekwencja wynosząca około 5% zwiększyła się do 62,9% w wyborach w 1914 r.

Przeciwnicy obowiązkowego głosowania uważają, że obecność prawa do głosowania dowodzi, że istnieje również prawo do niegłosowania, a obywatele nie mogą zostać pozbawieni takiej możliwości, gdyż narusza to wolność jednostki. O przymusie głosowania wypowiedział się w 1971 r. także Europejski Trybunał Praw Człowieka, orzekając, że przymus wyborczy nie narusza wolności myśli, sumienia i wyznania (art. 9 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności), pod warunkiem że wyborcy mogą oddać głos nieważny bądź wrzucić do urny pustą kartę.

Inną osią sporu jest kwestia legitymacji demokratycznej. Po tym, jak w Belgii w 1843 r. zagłosowało zaledwie 14% uprawnionych, doszło do debaty na temat reprezentatywności i legitymacji politycznej wybranego w taki sposób parlamentu. Warto zwrócić uwagę, że w Polsce zwycięskie partie PO i PiS uzyskały jedynie po 7% rzeczywistego poparcia wśród wszystkich uprawnionych do głosowania. Legitymizacja władzy staje się więc coraz bardziej formalna.

PORUSZMY MILCZĄCĄ WIĘKSZOŚĆ

Przy przymusie głosowania wszyscy obywatele są zobowiązani do dania wyrazu swoim poglądom i wniesienia wkładu w wybór reprezentantów. Obowiązek głosowania może zatem stanowić mechanizm, dzięki któremu skład ciała przedstawicielskiego będzie lepiej odzwierciedlał poglądy i nastroje w społeczeństwie oraz pozytywnie wpływał na legitymację instytucji politycznych, samych polityków jak i postaw obywatelskich. Zwłaszcza w kraju takim jak Polska, która ma niewielkie demokratyczne tradycje.

Niska frekwencja wyborcza prowadzi do zaburzenia rezultatów głosowania przez czynniki socjo-ekonomiczne. Grupy biedniejsze i społecznie zmarginalizowane głosują mniej licznie niż wyborcy wykształceni i dobrze usytuowani, zatem wyniki głosowania są zniekształcone na korzyść grup uprzywilejowanych. Głosowanie obowiązkowe mogłoby zatem stanowić mechanizm, który przesunąłby wyniki bardziej na korzyść grup nieuprzywilejowanych pod względem statusu społecznego, a szeroki udział w wyborach obywateli o niższym statusie i aktywność wszystkich grup społecznych może być zabezpieczeniem przed dominacją mniejszościowych, majątkowo uprzywilejowanych grup i elit. Ktoś powiedział, że w naszym kraju milcząca większość przegrywa wszystkie wybory. Może właśnie dlatego, że nie głosuje i nie zapowiada się, by chciała zagłosować.

Udział pełnego przekroju społecznego w głosowaniu może też stanowić dla partii politycznych zachętę, aby kształtować program w sposób uwzględniający postulaty i potrzeby wszystkich obywateli, a nie tylko głosić puste hasło – “by żyło się lepiej wszystkim”. Józef Oleksy, kiedyś zapytany, dlaczego SLD nie interesuje się najbiedniejszymi, bezrobotnymi, wykluczonymi, eksmitowanymi, szczerze odpowiedział – bo oni nie głosują.

SZANSA DLA LEWICY

Zwraca uwagę fakt, że przymusowe głosowanie obowiązuje w państwach bardzo odmiennych od siebie, przez co trudno jest wskazać ogólne tendencje czy mechanizmy determinujące wprowadzenie tej instytucji.

Pewne wnioski można wyciągnąć z wyników ostatnich wyborów. Na ich podstawie widać, że tam gdzie był wyborczy przymus, czy też tylko wysoka frekwencja wynikająca z lokalnej politycznej kultury, wygrały (Grecja, Cypr), czy też osiągnęły dobry wynik ugrupowania szeroko pojętej lewicy w krajach gdzie frekwencja była z innych względów niż przymus wysoka (Skandynawia, Włochy, Malta).

W przeszłości przymusem wyborczym były zainteresowane przede wszystkim siły konserwatywne uważając, że partiom lewicowym łatwiej przekonać elektorat za pomocą demagogicznej agitacji lub oddziaływania za pośrednictwem związków zawodowych. Z racji swych relacji ze związkami zawodowymi były one w stanie mobilizować do stawienia się przy urnach rzesze robotników. Obowiązek głosowania miał zatem przyczynić się do zrównoważenia siły partii lewicowych i był korzystny z punktu widzenia partii konserwatywnych, niemających możliwości takiej mobilizacji mas. Obecnie sytuacja odwróciła się – to raczej partie konserwatywne są przeciwnikami obowiązkowego głosowania, gdyż ich elektorat głosuje chętniej niż gorzej usytuowani pod względem społeczno-ekonomicznym wyborcy szeroko rozumianej lewicy.

W Polsce wyjątkowo dobry wynik partii Korwina-Mikke jest natomiast konsekwencją bardzo niskiej frekwencji, bo partia ta ma nieliczny ale za to bardzo zdyscyplinowany elektorat. Choć PO co wybory “liczy” na wysoką frekwencję i w niej upatruje swego sukcesu, to wysoka w jej wypadku oznacza między 40 a 50%. Naprawdę wysoka frekwencja, od 70 do 90% pozbawiłaby PO władzy. Kto tak naprawdę zyska na wysokiej frekwencji? Zapewne PiS, ale nieznacznie, bo on podobnie jak PO ma dosyć zdyscyplinowany elektorat, który przymusu wyborczego nie potrzebuje, by na wybory pójść. Z kolei elektorat PO, bardziej majętny i wyżej stojący na drabinie społecznej jest świadomy zależności swej pozycji od rządów liberałów. Zyska przede wszystkim lewica. Zyska też sama scena polityczna, która może się w końcu przewietrzyć. Ludzie idąc na wybory często kierują się syndromem zmarnowanego głosu. Nie głosują więc na partie, którym sondaże nie prorokują przekroczenia wyborczego progu. Jest duże prawdopodobieństwo, że zmuszeni do głosowania, ci co zazwyczaj nie głosują nie mieliby takich motywacji i częściej zagłosowaliby w zgodzie z własnymi poglądami. By przełamać hegemonię prawicy lewica powinna z taką inicjatywą wystąpić. Ale zanim to zrobi, warto zamówić sondaż, w którym respondenci odpowiedzą na pytanie – na kogo byś zagłosował gdybyś musiał pod groźbą grzywny zagłosować?

Debata na ten temat się w Polsce nigdy nie odbyła. Od czasu do czasu ktoś tylko zaklina rzeczywistość, od czego udział w wyborach nie rośnie. Może jest już tak źle, scena i klasa polityczna tak zdegenerowane i zmanierowane, że czas ją zacząć?

Autor: Jarosław Augustyniak
Źródło: Lewica.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. Maximov 24.07.2014 14:29

    Sama frekwencja niczego nie zmieni.
    Trzeba zmienić obecny system sprawowania rządów i wybierania naszych przedstawicieli.
    Dość głosowania na listy partyjne!
    Dość ignorowania naszych (obywateli) postulatów przez “naszych przedstawicieli”!
    To za nasze, podatników, pieniądze są finansowane np. interwencje zbrojne poza granicami RP,
    które są WBREW interesowi państwa.
    Powinniśmy w końcu zacząć się interesować w końcu realnym interesem Polski a nie opinią innych państw i powinniśmy, w końcu, zacząć tego WYMAGAĆ od naszych przedstawicieli!
    Powinniśmy pójść w kierunku demokracji bezpośredniej (większy wpływ i większa odpowiedzialność za Polskę).
    http://db.org.pl/

  2. janpol 24.07.2014 15:28

    Co to za tytuł? Demokracja wprowadzana na siłę? Co to za bzdura? Trochę tłumaczy autora źródło (i zapewne poglądy ideologiczne autora, czyli “lewica.pl”) ale jednak nie do końca…

    Obowiązkowe uczestnictwo w wyborach to też nie najszczęśliwszy pomysł ale jakaś forma zachęty do uczestnictwa w polityce, moim zdaniem, by się przydała. Uważam, że dobrym rozwiązaniem byłoby dopuszczanie do procedur związanych z odwołaniem danego radnego, posła, wójta itp., itd. tylko tych co posiadają zaświadczenie (z peselem oczywiście, w celu uniknięcia “kupczenia”) z OKW uczestniczenia w wyborach onego przedstawiciela (czyli z tych wyborów, w których dany przedstawiciel wyborców był wybierany).

  3. MichalR 24.07.2014 17:58

    Jestem ciekaw co by było gdyby pusty głos był normalnie liczony jako głos ważny. Tak aby w przypadku w którym puste głosy oddałoby 10% społeczeństwa w efekcie 10% miejsc w sejmie zostało pustych.

  4. eLJot 24.07.2014 20:43

    Demokracja jest w Szwajcarii, w UE są wybory demokratyczne.

  5. agama 24.07.2014 22:50

    Zmiana mediów to podstawa dalszych zmian. Bez tego żaden lepszy system nie zaistnieje.

  6. Rozbi 25.07.2014 19:30

    Mówcie co chcecie ale brak udziału w wyborach to wg mnie świadoma deklaracja polityczna pt: “Nie chcę brać udziału w tej szopce, to niczego nie zmieni, nie ma na kogo głosować” I przekonywanie tych ludzi na siłę że głosowanie ma sens – jest ideologicznym faszyzmem w stosunku do ludzi którzy nie chodzą na wybory.

  7. janpol 26.07.2014 01:50

    Niestety ciągle stalinowska propaganda zbiera żniwo…

    Faszyzm to, wbrew temu co twierdzą niektórzy, m.in. kult państwa, które da sobie radę np. bez “durnych wyborów” i chodzenia na nie, więc więcej prawdy jest w stwierdzeniu, że zmuszanie do NIECHODZENIA na wybory to IDEOLOGICZNY FASZYZM!!! Nie chodzenie na wybory to udział w “propagandowej szopce” i nieświadome poddawanie się “pseudo-państwowej” – reżimowej propagandzie. Faktem jest, że często NIEMA na kogo głosować, ale nie zwalnia to nas od OBYWATELSKIEGO obowiązku poinformowania o tym “wadzy” i SPOŁECZEŃSTWA (!!!!!!!!!!) np. poprzez fakt oddania głosu NIEWAŻNEGO!!! Niestety taka jest prawda…

  8. janpol 28.07.2014 00:52

    ~@ admin: kratka wyboru – “żaden” to dobry i oczywisty pomysł, używany zresztą tu i ówdzie (np. w Hiszpanii, która powoli staje się krajem NAPRAWDĘ demokratycznym, gdzieś tu w WM np. dyskutowane jest zniesienie m.in. w Hiszpanii, złodziejskiego para-podatku CL “od czystych nośników”) ale nie zaowocuje on pustymi miejscami w parlamencie, bo wtedy będzie się wybierało “do skutku”.

  9. mori669.blog.pl 29.07.2014 23:53

    To podstawowe prawo ale też obowiązek obywatela. Przywróci porządek w kraju i wiarę obywateli w Państwo. Głosuje tylko 24 % Polaków. Większość społeczeństwa utraciło zaufanie do polityków i praw jakie w tym kraju rządzą. Cel jest jeden. Każdy obywatel głosuje i wybiera swojego przedstawiciela, nie numery z list wyborczych. Konkretny plan i program. Osoba która zdobywa najwięcej głosów wygrywa, a nie ten kto jest akurat podstawioną jedynka na liście.Nie ma zwycięskiej parti. Jest głosowanie na poszczególnych kandydatów a nie partie. To nie powtórka z jednomandatowych okręgów wyborczych. Nikt nikogo nie będzie zmuszał do zapisania się do konkretnego ugrupowania politycznego. Jeśli obywatel ma konkretny program i poparcie wsród 1000 osób, jest kandydatem, najpierw w wyborach samorządowych, potem wyżej. Wszystko zależy od poparcia ludzi i czy się sprawdził. Promowane będą osoby, które zrobiły coś dobrego dla swojej społecznosci lokalnej. Nie głosujemy na partie tylko na ludzi. Zmiana Ordynacji Wyborczej i monopoli największych parti, czyli progu wyborczego. Rozliczenie polityków z konkretnych działań i obietnic. Jeżeli okłamałeś wyborców, zamieniasz partie jak rękawiczki, otrzymujesz wilczy bilet. Nie ma cię w następnych wyborach. Jeśli każdy obywatel, odda głos, zwyciężą ludzie posiadający prawdziwy mandat społeczny, a nie partia na którą zagłosowało tylko faktycznie 7% społeczeństwa, gdyż 75 % obywateli skutecznie utraciło wiarę we własne państwo. Powszechny Obowiązek Wyborczy nie jest na rekę od 25 lat rządzacych tym krajem ludzi i ich ugrupowań. Zmusiło by to ich do działań na rzecz wszystkich obywateli, a do tego nie są oni chętni i przede wszystkim zdolni! Powszechny Obowiązek Wyborczy stał by się podwaliną budowy zdrowego, przychylnego wyborcom państwa! Żyjesz w tym kraju to go wspieraj! http://www.avaaz.org/pl/petition/Prezydent_Bronislaw_Komorowski_Powszechny_Obowiazek_Wyborczy/?cgCQbib

  10. Maximov 30.07.2014 10:52

    @mori669.blog.pl
    Obowiązek niczego nie zmieni!
    To chyba Stalin powiedział, że nie ważne jak ktoś głosuje tylko kto liczy głosy.
    Teraz to ONI liczą głosy, przedstawiciele i beneficjenci obecnego systemu.
    Oddawanie nieważnego głosu oraz nie chodzenie na wybory też nic nie zmieni!
    Oni się zapewne śmieją, że te “barany nic nie robią tylko narzekają”.
    I mają rację!
    Twoja bierność (i niestety wielu innych) pozwala na trwanie tego chorego systemu sprawowania rządów.
    Tylko aktywne działanie w kierunku zmian obecnej sytuacji może coś zmienić.
    Choćby popieranie Korwina-Mikkego też mieści się w tym działaniu.
    On chce zmian!
    Każda zmiana jest lepsza, niż podtrzymywanie tego opresyjnego i niezdrowego systemu sprawowania rządów.
    Moim zdaniem powinniśmy dążyć w kierunku demokracji bezpośredniej, jako sprawowania rządów.
    Osiągając ten cel możemy dalej zmieniać nasz kraj w kierunku, w jakim obywatele będą chcieli.
    Z demokracji bezpośredniej jest zdecydowanie bliżej np. do BDP (to do Fenixa), niż z obecnej “demokracji przedstawicielskiej”.
    Ja chcę mieć wpływ na moich przedstawicieli!
    Obecny system nam na to nie pozwala.
    Nie da mi tego monarchia czy tzw. silny system prezydencki.
    Konkluzja jest jedna.
    Koniec z biernością!
    Rozmawiajmy o problemach kraju, w którym żyjemy, w którym oddajemy ponad 50% zarobków państwu.
    Nazywajmy obecne problemy, szukajmy rozwiązań i rozmawiajmy o nich.
    Tylko znaczny wzrost świadomości społecznej ruszy nas z miejsca.
    Demokracja Bezpośrednia może być platformą do dalszych zmian.
    Wprowadźmy ją.
    http://db.org.pl/

  11. mori669.blog.pl 30.07.2014 12:16

    @maximov. Piszemy o tym samym. Wszystko sie zmieni. Głosujemy na ludzi a nie na partie. Dlaczego twoim zdaniem nikomu z ludzi od 25 lat żle rządzacych tym państwem i tylko wymieniajacych sie stołkami Powszechny Obowiazek Wyborczy nie jest na ręke? Mieli dudować system polityczny a zgubiła ich prywata i zacietrzewienie. Zapomnieli o milionach obywateli
    , dbają o własne tyłki i rodzinki. Daleki jestem od nazywania polaków baranami lub dołami wyborczymi. Każdy ma swoje zdanie i ma prawo i obowiązek je wypowiedzieć. Obecny system wyborczy nam to prawo blokuje i odbiera. Rządzą krajem partie mające 7% poparcia społecznego! Pisanie o tym że system powszechnych Obowiązkowych wyborow sie nie sprawdzi tylko jest pożywka dla obecnie panujących. Tam gdzie żyje sie dostatnio, system się sprawdza, więc zamiast narzekać idż na wybory by i w polsce ludzie nie musieli przymierac z głodu, bądź z tąd emigrować. Polska to nie tylko towarzystwo wzajemnej adoracji, Tuska i Kaczynskiego!To miliony ludz mądrych, ktorych obecny system ignoruje!

  12. Maximov 30.07.2014 13:23

    @mori
    No właśnie, ignoruje zamiast zmienić ten stan rzeczy.
    Zgadzam się, że w Polsce są miliony mądrych ludzi ale ignorowanie obecnego stanu rzeczy lub odmowa w uczestniczeniu w tym “teatrzyku” nie wpłynie na rządzących i obecną sytuację.
    Oni sami od władzy nie odejdą i nie sądzę, że zapomnieli o milionach obywateli.
    Oni po prostu nigdy ich losem się specjalnie nie interesowali.
    Powszechny Obowiązek Wyborczy można wprowadzić, ale to nic nie zmieni skoro każą głosować na zaproponowanych przez siebie przedstawicieli.
    Jeśli nawet dostanie się trochę niezależnych to i tak nic nie zrobią, gdyż będą za słabi.
    To system sprawowania władzy trzeba zmienić, nie przedstawicieli.

    @Fenix
    Taka drobna rada…
    Twoje wpisy byłyby bardziej zrozumiałe i czytelne gdybyś popracował trochę nad interpunkcją.
    Rozbij też czasem swoje wypowiedzi na osobne linie.

  13. Maximov 30.07.2014 23:09

    @Fenix
    Chyba zapominasz, że w obecnej sytuacji nie masz możliwości tworzyć prawa.
    Chcę to zdobyć wprowadzając demokrację bezpośrednią.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.