Nie mam się czego wstydzić

Opublikowano: 16.08.2016 | Kategorie: Publicystyka, Seks i płeć, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 1188

Karolina Gierszewska, studentka z Poznania, opowiada portalowi Strajk.eu o tym, jak przerwała ciążę w czasach „aborcyjnego kompromisu”. Imię partnera bohaterki zostało zmienione na jej prośbę.

– Kiedy zrobiłaś aborcję?

– W 2012 roku, trzy lata temu. W ciążę zaszłam w maju, z chłopakiem, z którym jestem do tej pory. wtedy spotykaliśmy się od około trzech-czterech miesięcy.

– Kiedy się dowiedziałaś?

– Po miesiącu, czyli w czerwcu. Na początku się przestraszyłam. Zobaczyłam dwie kreski, których się nie spodziewałam. Zabezpieczaliśmy się, chociaż czasem zdarzało nam się nie użyć prezerwatywy. Koleżanka zaszła w ciążę jakiś czas wcześniej i kiedy ona robiła sobie test, jedna kreska była wyraźnie widoczna, a druga bardzo słabo, u mnie było tak samo. Gdyby nie to, że pamiętałam tę sytuację, pewnie w ogóle bym nie zauważyła pozytywnego wyniku testu i jeszcze dłużej bym chodziła w tej ciąży.

– Dwie kreski i co dalej?

– Pierwszy dowiedział się o tym przyjaciel, z którym wtedy mieszkałam. Nie wiedziałam, jak to powiedzieć mojemu chłopakowi, zupełnie zgłupiałam. W końcu poszliśmy na spacer, Kuba był tak samo zszokowany jak ja. Staraliśmy się nie zajść w ciążę, zupełnie nie było nas na to stać. Nie miałam wątpliwości, że nie urodzę. Nie miałam wtedy pracy, studiowałam dziennie, rodzice nie byli w stanie mi pomagać finansowo. Utrzymywaliśmy się tylko z tego, co dorywczo zarobił mój chłopak. Starczało na wynajęcie bardzo małego pokoju w mieszkaniu studenckim, gdzie mieszkał Kuba – na pewno nie byłoby miejsca na dziecko, ja mieszkałam kątem u tego kolegi za darmo. To mój były chłopak, przyjaźnimy się. Reszta pieniędzy szła na jedzenie. Ciągle nam brakowało. Poza tym byliśmy razem tylko pół roku, żadne z nas nie wyobrażało sobie, że moglibyśmy zostać rodzicami. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że nie będziemy rodzić. Czy ja w ogóle mogę o tym mówić?

– Możesz, dlaczego miałabyś nie móc?

– No mnie nie mogą skazać za to, że przerwałam ciążę, ale mojego chłopaka? Za to, że mnie wspierał?

– Nie, przecież nie przerwał twojej ciąży, nie załatwił ci tabletek. Skąd w ogóle wiedziałaś o istnieniu tabletek poronnych, których w końcu użyłaś?

– Rok wcześniej byłam na obozie letnim Młodych Socjalistów, tam było spotkanie z Izą Desperak, taką łódzką feministką. Ona opowiadała o Women on Web, inicjatywie, która pomaga dziewczynom i kobietom w takiej sytuacji jak ja, mieszkających w krajach, gdzie aborcja jest nielegalna. Pamiętam, że żałowałam wtedy, że nie wiedziałam o tym rozwiązaniu kilka miesięcy wcześniej, kiedy o ciąży dowiedziała się ta koleżanka, która też miała niewyraźną drugą kreskę na teście, mogłabym jej pomóc.

– Dlaczego wybrałaś tabletki?

– Kiedy dowiedziałam się o swojej ciąży, próbowałam znaleźć informację, ile kosztuje wyjazd na zabieg za granicę, ale okazało się, że tabletki są znacznie tańsze. Zresztą pieniądze na nie i tak musiałam pożyczyć od przyjaciela.

– Jakie to kwoty?

– 300 euro kosztuje wyjazd na Słowację czy do Czech, tam jest najtaniej, ale i tak to kwota zupełnie poza naszymi ówczesnymi możliwościami. Tabletki kosztują 150 euro plus przesyłka – to teoretycznie darowizna, chociaż raczej obowiązkowa. Napisałam maila, wyjaśniłam, że 150 euro to dla mnie za dużo, że nie stać mnie na to, więc zapłaciłam w końcu 75. Przesyłka szła miesiąc, strasznie się denerwowałam. Nie wiedziałam dokładnie, kiedy doszło do zapłodnienia. Myślałam, że jestem w 4. tygodniu, ale lekarz powiedział, że to 6., a nawet początek 7. tygodnia. A aborcję farmakologiczną można przeprowadzić tylko do 12. tygodnia, miałam więc mało czasu. Gdyby nie doszły na czas, musiałabym rodzić, bo nie było szans na wysupłanie tych 300 euro na wyjazd.

– Ale przyszły na czas?

– Tak, pamiętam, że dostałam SMS-a, że już są, kiedy siedziałam u rodziców Kuby. Jego matka pytała, czy chcę mieć dzieci. Jak najszybciej wróciliśmy do Poznania i wzięłam tabletki.

– Jak się je przyjmuje?

– Wszystko było w mailu, który dostałam od Women on Web. Pierwsza tabletka hamuje wydzielanie hormonu, który podtrzymuje ciążę. Drugą bierze się 24 godziny po pierwszej. Spodziewałam się, że już po tej pierwszej zacznę się źle czuć. Zażyłam pierwszą dawkę, obejrzeliśmy film. Potem poszliśmy do mieszkania znajomych, które jest obok szpitala. W instrukcji z WoW było napisane, że powinno się mieć możliwość szybkiego dotarcia do szpitala, na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Ale wszystko było w porządku. Czekałam 24 godziny aż będę mogła wziąć następne tabletki, które przyjmuje się w dwóch porcjach, rozpuszcza się je pod językiem. One wywołują skurcze. Na stronie było napisane, że bóle zaczynają się dopiero po drugiej porcji, ale rozmawiałam wcześniej z inną dziewczyną, która przerywała w ten sposób ciążę i ona mówiła, że mogą się pojawić już po pierwszej. Wszystko zależy od przebiegu ciąży i od wielu innych rzeczy. Tak było u mnie, pół godziny po pierwszej porcji zaczęłam się zwijać z bólu. Najbardziej bezmyślną rzeczą było to, że nie zaopatrzyliśmy się w silne leki przeciwbólowe, mieliśmy tylko jakiś Ibuprom czy Apap.

– Bardzo bolało?

– W ogóle sobie wcześniej nie wyobrażałam, że może tak boleć. Na początku było jak przy ostrym pierwszym dniu menstruacji, ale potem bolało coraz bardziej, chodziłam po ścianach. Później się okazało, że u Kuby w mieszkaniu był Ketonal (silny lek przeciwbólowy na receptę), ale wtedy o tym zapomnieliśmy. Kuba wydzwaniał po znajomych, pytając czy ktoś może ma jakieś mocne leki, bo było naprawdę źle, myślałam, że umrę z bólu. Była sobota wieczór, wszyscy byli na imprezach, a ja siedziałam zgięta wpół na kiblu, nie będąc w stanie się ruszyć. W końcu gdzieś od kogoś zdobył ten Ketonal, wzięłam i trochę przeszło. Po godzinie czy półtorej miałam wziąć następną porcję tabletek poronnych. Myślałam, że tego nie zrobię, że nie wytrzymam tego koszmaru, ale wzięłam. Jakąś godzinę później usłyszałam takie chlupnięcie, myślę, że wtedy stało się to, co się miało stać.

– I co zrobiłaś? Pojechałaś do lekarza?

– Nie, według instrukcji musiałabym jechać tylko wówczas, gdyby krwawienie było bardzo silne, gdybym mdlała z bólu albo wymiotowała. Gdybym pojechała wtedy do szpitala, tylko niepotrzebnie bym się denerwowała. O północy czy o pierwszej w nocy było po wszystkim. Czułam się fatalnie, poszłam spać czy raczej próbowałam zasnąć. Najgorsze było to, że miałam wtedy sesję egzaminacyjną, byłam przekonana, że sobie poradzę, że to nie będzie miało wpływu. Tymczasem przez cztery dni po aborcji nie miałam w ogóle siły wyjść z domu. W czwartek musiałam już się ruszyć, żeby iść do ginekologa, znajoma mnie odwoziła. Trzeba było sprawdzić, czy całe przedsięwzięcie się powiodło. Pamiętam, że było mi strasznie niedobrze w autobusie.

– Jaka była reakcja ginekologa?

– Zmartwił się, że już nie jestem w ciąży. Powiedziałam, że no trudno, zdarza się, w zasadzie wyglądało to tak, jakbym to ja go pocieszała. Ten lekarz pracował w szpitalu na Polnej, kazał mi przyjść następnego dnia na łyżeczkowanie macicy, żeby się pozbyć wszystkich resztek ciąży.

– Nie zorientował się, że to była aborcja?

– Nie, chyba nie, a przynajmniej nic nie mówił. Następnego dnia w szpitalu było strasznie dziwnie, siedziałam w poczekali z grupą kobiet w zaawansowanej ciąży. Pewnie gdybym naprawdę poroniła chcianą ciążę, byłoby mi z tym ciężko. Położna była bardzo miła, empatyczna. Psycholog przyszła, stanęła na korytarzu, gdzie siedziało z dziesięć kobiet z wielkimi brzuchami i ja. Zawołała: „Pani Karolino, pani jest po poronieniu, jakby pani chciała ze mną porozmawiać, to zapraszam na górę” – i znowu, gdybym straciła dziecko, którego bym chciała i została w ten sposób wywołana z tłumu przyszłych matek, pewnie bym się poryczała.

– Poszłaś do niej?

– Nie, nie, chciałam jak najszybciej wyjść. Sam zabieg był krótki, dali mi głupiego jasia. Położna przyszła, pytała jak się czuję, przyniosła mi obiad. Chciałam już iść do domu, ale nie chciała mnie puścić samej, pytała, gdzie chłopak, czemu po mnie nie przyszedł. Zadzwoniłam po Kubę i pojechaliśmy do domu. I tyle.

– To było trzy lata temu. Jak to oceniasz z perspektywy czasu? Mówisz, że wtedy byłaś pewna, że to dobra decyzja, teraz też tak myślisz?

– Nie chciałabym przechodzić tego znowu. Teraz jestem na tabletkach antykoncepcyjnych, kiedy okres nie pojawia się dokładnie wtedy, kiedy powinien, panikuję, że znowu jestem w ciąży i że znowu będę musiała to przeżywać – w dalszym ciągu nie stać nas na dziecko, chociaż teraz pracuję. Ale tego, że podjęłam wtedy słuszną decyzję, jestem o wiele bardziej pewna niż trzy lata temu. Jak byłam w ciąży, szalały we mnie hormony. Stawałam na środku ulicy i zaczynałam ryczeć, a potem mówiłam Kubie, że ja chyba wcale nie chcę usuwać ciąży, a potem że jednak chcę, że się boję, że nie wiem, co zrobić. Miałam taką burzę hormonalną, że byłam nie do wytrzymania, sama sobie nie radziłam z moją głową, co dopiero ludzie wokół mnie. Starałam się ograniczać używki, bo gdyby coś nie wyszło z aborcją, chciałabym, żeby było zdrowe, więc np. nie piłam alkoholu, rzuciłam fajki.

– Gdybyś urodziła, to ile teraz by miało twoje dziecko? Koło dwóch lat?

– Jezu, chodziłoby już, mówiło. Zastanawiam się oczywiście, jakie by było, np. czy byłoby chłopcem czy dziewczynką. Ale nie żałuję tamtej decyzji. Nie chciałabym w ten sposób zmieniać mojego życia. Nie wiem, skąd wzięłabym pieniądze na utrzymanie dziecka, nie wiem, jakby było, gdyby się pojawiło, kompletnie sobie tego nie wyobrażam.

– Znasz pewnie historie o syndromie postaborcyjnym, o tym, że aborcja unieszczęśliwia. Jakie były i są twoje odczucia w związku z dokonaniem aborcji?

– Po pierwsze poczułam ulgę. To, że udało mi się bezpiecznie usunąć ciążę, że nic mi się nie stało i że nie musiałam urodzić dziecka, jeszcze nie daj Boże dziecka niepełnosprawnego – tego się bałam najbardziej, że tabletki nie zadziałają, ale uszkodzą płód – to do tej pory jest dla mnie ogromna ulga. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieć dziecko, to abstrakcja. Wydaje mi się, że syndrom postaborcyjny to nie jest coś, co się dzieje w głowie kobiety, bo usunęła ciążę, tylko dlatego, że wszyscy wokół jej wmawiają, że kobieta musi być matką, że zawsze musi urodzić. Od tego można zwariować, od przekonania, że nie spełniło się oczekiwań społeczeństwa, które wmawia ci, że zrobiłaś coś strasznego. Bardzo często ludzie sobie z tym nie radzą.

– A ty jak sobie z tym radzisz? W mediach masz nieustający jazgot, ciągle obcy ludzie z telewizora powtarzają, że jako kobieta, która usunęła ciążę, jesteś morderczynią, zabiłaś swoje dziecko, wylewa się na ciebie wiadro pomyj.

– Po pierwsze, w moim środowisku nikt tak nie uważa. Dostałam wsparcie od moich rodziców – najpierw powiedziałam mamie, dobrze to przyjęła. Stwierdziła, że oczywiście gdybym zdecydowała się urodzić, to by mi pomogli, że mogłabym do nich wrócić – mieszkają na wsi, mają małe gospodarstwo, nie przelewa im się – ale skoro już tak się stało, to nie ma co rozpaczać, to w końcu była moja decyzja. Kazała nie mówić ojcu. I tak w końcu się dowiedział, też nie miał pretensji. W Poznaniu funkcjonuję w środowisku, w którym nie muszę tego ukrywać, mam koleżanki, które przerwały ciąże, z którymi mogę o tym rozmawiać. Nie ukrywam tego, wszyscy wiedzą, nikt mi nie wypomina aborcji, nikt mnie nie obraża. Chyba trudniej jest mówić te wszystkie obrzydliwe rzeczy o kimś, kogo się zna, z kim się chodzi na zajęcia czy wspólnie pracuje. A przekaz z mediów? Ci ludzie niczego o mnie nie wiedzą, nie znają mojej sytuacji, nie obchodzi mnie, co mówią.

– A jak relacja z niedoszłym ojcem, twoim chłopakiem Kubą? Dalej jesteście razem, prawda? Jaki ta aborcja miała na was wpływ?

– To się działo na początku naszego związku, po kilku miesiącach bycia razem. Byliśmy niedogadani, niedoszlifowani. Myślę, że gdybym zdecydowała się urodzić, nie bylibyśmy już razem – dziecko generuje mnóstwo konfliktów, nie byliśmy w żadnym wypadku gotowi, by zostać rodzicami, a między nami w ciągu tych trzech lat i tak było dużo rzeczy, które musieliśmy przepracować. Jeśli chodzi o samą aborcję, to był wtedy przy mnie, był bardzo wspierający, zachował się odpowiedzialnie. Dzisiaj dalej planujemy wspólną przyszłość, chociaż raczej nie wspólne dzieci, co najwyżej adoptujemy jeszcze jednego kota.

– Nie boisz się podawać nazwiska?

– Dlaczego? Nie mam się czego wstydzić, podjęłam dobrą, odpowiedzialną decyzję.

Z Karoliną Gierszewską rozmawiała Justyna Samolińska
Źródło: Strajk.eu


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

40 komentarzy

  1. Niccolo 15.04.2015 15:03

    Chore. Oczywiście udział przy promowaniu tego typu tabletek miała feministka. Jeszcze trochę i aborcja i dewiacje seksualne będą na porządku dziennym…

  2. Izabela 16.04.2015 11:41

    Ja myślę, że taki portal powinien być wolny od ideologii i politycznej poprawności. Zatem mamy tutaj matkę, która mówi: nie wstydzę się, że zabiłam swoje dziecko. Mój parter, czyli ojciec dziecka, był bardzo pomocny i wspierał mnie w tym procederze. Jestem niedojrzała, by ponieść konsekwencje swojego postępowania a ta historia niczego mnie nie nauczyła i nadal robię wszystko, by zostać matką, tzn. uprawiam seks (bo skąd się biorą dzieci to się już w podstawówce naucza a o prawdopodobieństwie w liceum, na matematyce).
    Smutne..

  3. realista 16.04.2015 12:44

    dobrze, że od czasu do czasu przebija się jakieś inne zdanie niż dewot widzących w zarodkach małe aniołki, a w kobietach krwawe morderczynie, i wmawiające straszną traumę takim kobietom. szczególnie, że jest to zdanie kobiety bezpośrednio zainteresowanej i zaprzeczającej, że jest to straszna trauma.
    niech się kochają jak najdłużej, i niech uprawiają seks. to także cementuje związek… .. .

  4. realista 16.04.2015 13:02

    ja nie znam takich sytuacji z propagandowych wywiadów, tylko z prawdziwego życia… .. .

  5. realista 16.04.2015 13:10

    wątpię…
    raczej nie wiesz co to znaczy… .. .

  6. Aida 17.04.2015 09:06

    Moim zdaniem wywiad jednak jest nieprawdziwy, sponsorowany. Dlaczego? Otóż wszyscy w koło bardzo dobrze przyjmuję jej decyzję, wspierają, akceptują, żadnych krytycznych uwag, dziewczyna otwarcie wszystkim przyznaje się do aborcji, jej koleżanki również chwalą się aborcjami. Nie sądzę, by osoba, która dokonała aborcji miała ochotę kogoś o tym informować, inni też nie byliby raczej skłonni do rozgłaszania takiej informacji.
    Nie dlatego, że aborcja się może pejoratywnie kojarzyć, tylko, że jest ostatnią możliwą furtką dla niektórych ludzi i każdy zdaje sobie sprawę, że nie powinna być nadużywana. Nawet feministki o tym mówią, że jest to ostateczność, kiedy inne metody zawiodą.
    Z mojego punktu widzenia, nigdy nie ma odpowiedniego momentu na bycie rodzicem, zawsze mogłoby być lepiej, czy to finansowo, czy mieszkaniowo czy z innych powodów. Niemniej czasami coś co spotyka nas przypadkowo, może być czymś najlepszym co nam się w życiu przydarzyło. Życia nie da się idealnie zaplanować, można mieć nad nim względną kontrolę.

  7. kriskros 17.04.2015 09:19

    tylko świadome macierzyństwo, aborcja na żądanie za darmo, tabletki “dzień po” za darmo, naukowa edukacja seksualna w szkołach. katolickie dyrdymały tylko dla katolików , morały prawić tylko swoim dzieciom inni od tego mają swoich rodziców.

  8. realista 17.04.2015 09:26

    Mareczku, nie opuścisz żadnej okazji, aby okazać swoją pozorną wyższość, ale odnosisz odwrotny skutek. piszesz o „moim środowisku” nie mając o nim pojęcia, więc taki przytyk jest bezwartościowy i bardzo płytki. niegodny.

    dobro dziecka nie polega na bezwarunkowym jego urodzeniu i bezwzględnym poświęceniu się mu. polega także na pragnieniu go, odpowiednim przygotowaniu gruntu i posiadaniu możliwości tak, aby dać mu to, co najlepsze. to jest oczywiste dla ludzi, którzy nie mają „bożych klapek” na oczach, nie pozwalających na własne zdanie w temacie i narzucających cudze interpretacje.

    wolę, aby dzieci, które się rodzą były zdrowe, kochane i oczekiwane, a nie żeby były, bo się zdarzyło… .. .

  9. realista 17.04.2015 10:50

    cyt.:”O twoim środowisku wiem tylko tyle, co ty sam napisałeś realisto.
    Więc nie miej do mnie pretensji o to co sam o sobie piszesz.”

    nie pisałem o swoim środowisku, tylko że znam takie sytuacje z życia, a nie z wywiadów, co zasugerowałeś. resztę uroiłeś sobie sam.

    dalsza twoja wypowiedź ma się nijak do tematu, więc pominę. zgodzę się jednak, że potrzebna jest miłość. jeśli jej nie ma, ani nawet chęci posiadania dzieci, to lepiej, żeby te się nie rodziły w takich okolicznościach.

    PS. o szczęśliwych, adoptowanych dzieciach słyszałeś? też z życia znam takie przypadki. znam również takie, gdzie dzieci wychowywane przez biologicznych rodziców są nieszczęśliwe. och, to “moje środowisko”, takie obrzydliwie zróżnicowane… .. .

  10. vannamond 17.04.2015 11:09

    Co za artykul. Co za poziom ludzi w nim wystepujacych. Do spoleczenstwa wciaz nie dotarlo, ze zycie jest zyciem i nie ma to nic wspolngo z zadnym zabobonem typu religia. Popierający aborcję popierają zabojstwa a ze „prawo mi sluzy” – coz, w Arabii prawo sluzy tym, co rzucaja kamieniami zeby zabic. Seks jest po to zeby z niego korzystac, rowniez bez zabobonnych obciazen. Zeby to robic, jest tylko jedna metoda – sterylizacja. Tylko osoby, ktore nadaja sie na opiekunow ktorzy sa w stanie podolac obowiazkom z tym zwiazanym, moglyby, po przejsciu odpowiednich testow i ewaluacji, uzyskac licencje na inseminacje, urodzenie i opieke nad dzieckiem. Technologia medyczna do tego niezbedna juz jest. Jaki jest sens traumatyzowac miliony kobiet i mezczyzn ale i nastolatkow ‚niechcianymi ciazami’, a przede wszystkim, skazywac dzieci na smierc lub cierpienia w niechcacych ich lub niewykwalifikowanych ‚rodzinach’. Pomyslcie o tym przez chwile, zamiast bezsensowanie wpisywac sie w utarte schematy typu kto jest za ‚planowaniem rodziny’ (swoja droga oksymoron), a kto przeciw. Czy nie daje wam do myslenia, ze kazdy, ale to kazdy moze splodzic dziecko: talib (jakikolwiek), cpunka, gwalcicel, pedofil, bezdomna, psychopatyczny milioner, zazdrosna korporacyjna lafirynda (bo kolezanki maja a ja nie, albo poczytala w Twoim Stylu ze to dopelnienie ‚kariery’), etc. etc. W samych Stanach polowa ciaz to przypadki (dane NIH, niekoniecznie pelne, bo nie obejmujace przypadkow kryminalnych, plus na kobiecie jest sygma – no jak to mozna nie chciec byc matka? wiec wiele klamie ze strachu a potem zabija, najczesciej skrycie, lub cale zycie dziecko nienawidzi). „Nie mam sie czego wstydzic”. Ma, ale najprawdopodobniej nigdy tego nie zrozumie.

  11. realista 17.04.2015 11:18

    wszystko rozbija się o definicje.
    życie życiem, ale tu chodzi o zarodek, a nie o urodzonego człowieka. nie można zamordować kogoś, kto się nawet nie urodził. tak jak nie można zjeść jabłka ze świeżo zapylonej jabłoni…

    sterylizacja pozbawia człowieka możliwości posiadania dzieci permanentnie, a nie o to chodzi, by nie mieć dzieci, tylko mieć wtedy, gdy się jest gotowym na nie. nawet bezdomna, korporacyjna, talibska lafirynda może się okazać lepszą matką od Teresy. tego nie wiesz.
    traumę poaborcyjną wmawia się ludziom wywołując ją w ten właśnie sposób, nazywając kobiety morderczyniami.

    ty idziesz tutaj dalej, chcesz dawać licencje… to może od razu hodować ludzi jak w „NWŚ” Huxleya?… .. .

  12. realista 17.04.2015 11:24

    cyt.:>>”Nie mam sie czego wstydzic”. Ma, ale najprawdopodobniej nigdy tego nie zrozumie.”<<

    wstyd jest bardzo często konsekwencją środowiskową. indianie czy aborygeni nie odczuwali wstydu przechadzając się topless, natomiast średniowieczne panny wstydziły się pokazać łydkę… .. .

  13. vannamond 17.04.2015 11:33

    Nie. Nie pozbawia permanentnie. Poczytaj o reverse sterilization. Mialem okazje porozmawiac dwa lata temu z osobami ktore sie tym zajmuja (przywracanie plodnosci) w Japonii. A co do licencji – sam stwierdzasz, ze nie wiesz kto jakim bedzie opiekunem. Otoz na podstawie testow jestes w stanie w duzym stopniu to przewidziec. Nikt nie ma ‚prawa’ do ‘posiadania’ dziecka, ani ty, ani ja. Czy dziecko to niewolnik??? Jesli 1. Mamy potencjal na dobrych rodzicow (testy) 2. Chcemy nimi byc, panstwo powinno pomoc nam zajsc w ciaze/zaadoptowac dziecko i zapewnic odpowiednie srodki na jego utrzymanie. Znakomita wiekszosc ludzi nie nadaje sie na rodzicow. Problem w tym, ze zarowno wladzy jak i jej instrumentom (religia) zalezy na nieplanowanych ciazach. Dobro dzieci czy ich biologicznych matek nie ma zadnego znaczenia. Przyjrzyj sie polityce rzadow i kosciolow – czy na prawde zalezy im na dobru kogokolwiek? Nie strasz tutaj Huxleyem bo to nie te drzwi.

  14. Izabela 17.04.2015 11:35

    @realista: każdy naukowiec Ci powie, że człowiek nie kreuje praw przyrody, tylko je odkrywa. Na pytanie, czy zarodek to jedna z pierwszych faz biologia odpowiada twierdząco. Przeciwnicy podejścia naukowego oczywiście uciekają w różne ideologie, że np. o tym, kto jest człowiekiem decyduje mózg, serce, urodzeni itp. Nazistowskie Niemcy uchwaliły w parlamencie, że Żydzi to nie ludzie, kiedyś niewolników uważano za nie-ludzi. Ale powtarzam: to nie człowiek decyduje, kto jest a kto nie człowiekiem, od tego jest biologia. Według nauki z nowym człowiekiem mamy do czynienia od momentu poczęcia, nie jest już to część kobiety, by kobieta mogła mówić, że ma prawo do swojego ciała. Bo to już nie jest jej ciało, a ciało jej dziecka.
    @vannamond: piszesz o eugenice, którą stosowali już w Ameryce no i w hitlerowskich Niemczech. Zresztą nie tylko w hitlerowskich bo i obecnie kraje, które dopuszczają zabijanie nienarodzonych ze względu na ich chorobę hołdują tej nieludzkiej ideologii. Polecam film Grzegorza Brauna “Eugenika”.

  15. vannamond 17.04.2015 11:45

    Izabelo, pomysl raz jeszcze zanim cos napiszesz. Eugenika to stosowanie darwinizmu i techlologii do optymalizowania spoleczenstwa na potrzeby wladzy. Ja pisze o stosowaniu technologii, dobrego prawa i pomocy rzadu dla dobra ludzi, to sa dwa przeciwlegle bieguny, czy ty tego nie widzisz? Dzieci urodzone w rodzinach ktore je chca i sie nadaja, beda mialy szczesliwe dziecinstwo i potencjal na dobre zycie. Osobom, ktore mialby problemy materialne, lecz uzyskaly licencje, powinno pomoc panstwo. Ci, ktorzy na rodzicow sie nie nadaja, trudno, bez wzgledu na ich spoleczna pozycje czy pieniadze. Przynajmniej nie zrujnuja zycia ‘swoim’ dzieciom.

  16. Izabela 17.04.2015 11:51

    @vannamond, dobrze wiem, o czym piszę i właśnie to, co opisujesz to jest klasyczny przykład eugeniki. Pójdźmy dalej w Twoim myśleniu – kto będzie decydował o tym, kto się nadaje a kto nie na rodziców? Urzędnicy, którzy już dziś zabierają bezpodstawnie rodzinom dzieci?
    Nie widzisz problemu w tym, że stawiasz się w roli pana życia i śmierci z takim podejściem? Że uprzedmiotawiasz ludzi? Co z godnością człowieka?

  17. realista 17.04.2015 12:07

    vanna, “posiadać dziecko” to tylko konstrukcja słowna. czy jak mówisz, ze masz szczęście to znaczy, ze posiadasz je jak niewolnika? nie zapędzaj się.

    druga sprawa, to z tą sterylizacją nie przesadzaj. coś gdzieś w Japonii, tak?… nc…

    dalej – testy testami, ja nie ufam nawet tym z podstawówki. poza tym instynkt rodzicielski rozwija się, a nie jest cechą stałą od urodzenia.

    a Huxleyem nie straszę, tylko zwyczajnie piszesz to, co on w tej książce… nawet w tej wypowiedzi. może zacytować?

    cyt.:”popierajacy aborcje, popierają zabojstwa.”

    nie można zabić czegoś, co jeszcze się nie urodziło. dlatego używanie słowa “zabójstwo” to nadużycie.

    Izabela, oczywiście, że zarodek to początek człowieka, ale to tak odległa jeszcze droga, że nie widzę uzasadnienia, by chronić go JAKO człowieka…

    cyt.:”Według nauki z nowym człowiekiem mamy do czynienia od momentu poczęcia,”

    a wcale nie do końca, bo samodzielnie żyć nie może, więc może jednak nie?…

    konkludując – vanna, jesteś idealistą, ale nie zdajesz sobie sprawy z różnorodności podejścia do życia, problemów i ich konsekwencji. to typowe dla 20-latków, później się człowiek spotyka z wieloma innymi punktami widzenia i weryfikuje swoje wyobrażenia. może też masz te 20-lat, więc dużo jeszcze przed tobą… Izabela ma rację oceniając tutaj twoje stanowisko… .. .

  18. Izabela 17.04.2015 12:17

    @realista – ale znowu sobie sam definiujesz, kto jest a kto nie jest człowiekiem opierając się na wymogu samodzielności. Tyle, że noworodek również sam nie przeżyje, gdy zostanie pozostawiony bez pomocy ludzi. To będziemy człowiekiem nazywać dopiero kilkuletnie dziecko? A co z osobami niepełnosprawnymi, którymi opiekują się inni? Ich również możemy sobie pozabijać, bo nie spełniają Twojej definicji? Co to znaczy, że jeszcze odległa droga? Do czego? Do fazy niemowlęcej? Do dojrzałości? Bo człowiekiem już jest, choć może i nie wygląda. Gąsienica pazia królowej też nie przypomina fazy dojrzałej-motyla ale paziem królowej już jest.

  19. Izabela 17.04.2015 12:27

    Patrząc na naszą cywilizację i znając historię możemy zauważyć, że rozwój pociąga za sobą rozszerzanie opieki i ochrony na coraz większe grupy ludzi, dążąc do faktycznej równości każdego człowieka wobec podstawowego prawa do życia i godności. Kobiety, mniejsze dzieci, członkowie innych ras, niewolnicy, cudzoziemcy – po kolei uzyskiwali prawa przysługujące wcześniej tylko wąskiej grupie. Czas wreszcie pomyśleć o nienarodzonych dzieciach bo to wstyd, że w XXI wieku skazuje się je na śmierć tylko dlatego, że są niechciane, bo ich rodzice nie znają podstawowych praw przyrody i lubią ryzykować, niestety kosztem innych..

  20. realista 17.04.2015 12:32

    ależ ja nic nie definiuję, tylko właśnie stawiam pod znakiem zapytania twoją definicję.
    nie chodzi też o przeżycie samemu, tylko samodzielne życie, czyli choćby oddychanie czy bicie serca. dlaczego nie miałoby to być kryterium? (nie mówię, że jest) i dlaczego chronić coś o świadomości wyrostka robaczkowego?… .. .

  21. Izabela 17.04.2015 12:39

    Ale dlaczego odrzucasz kryterium naukowe właśnie, jedyne bezstronne i nie pochodzące od człowieka? Każda inna definicja będzie oparta już na ideologii a nie na rzeczywistości.

  22. realista 17.04.2015 12:40

    ale jakie to jest niby kryterium?… .. .

  23. goldencja 17.04.2015 12:52

    Zdaje się, że ludzie próbując etycznie uzasadnić aborcję doszli do wniosku, że zarodek można usunąć dopóki nie osiągnie on obserwowalnej samoświadomości i emocji, czyli do momentu odpowiedniego rozwinięcia mózgu. Jeśli człowiek zacznie stosować biologię jako argument, to niestety każdy argument będzie dobry, gdyż większość organizmów na Ziemi jest w stanie zabić nienarodzone, nowonarodzone jak też odchowane “młode” swojego gatunku z powodu np. bycia dzieckiem samca konkurenta, bo narodziło się w konkurencyjnym stadzie, bo stado sobie nie radzi w zaspokajaniu potrzeb biologicznych, bo matka uznaje, że nie chce opiekować się swoimi młodymi… i wiele wiele innych. Definicja czy przyroda nie ma tu tak naprawdę znaczenia. To co tak naprawdę się liczy przy walce o prawa zarodków to stopień empatii. Empatia wobec zarodka bez mózgu wydaje się przesadzona, bo taki zarodek nie myśli i nie czuje świadomie – jest więc organizmem mało podobnym do człowieka – nie można sobie wyobrazić co czuje lub mógłby czuć. Empatia wobec zarodka z mózgiem wydaje się być bardziej racjonalna i działają już uczucia macierzyńskie, gdy ludzie nie chcą by takie słabo rozwinięte ludzkie ciałko zostało zabite. O wiele łatwiej można sobie wyobrazić co czuje nienarodzone niewykształcone dziecko, bo ma mózg i wiadomo, że jednak coś czuje – w końcu ludzie przez tysiąclecia rozwijali empatię wobec narodzonych dzieci, które też są jeszcze słabo rozwinięte, ale posiadają mózg. Im większe podobieństwo zarodka do człowieka – tym większa empatia. Niestety ta brutalna zależność działa również wobec dzieci z wyraźnymi dostrzegalnymi wadami. Wiele osób zastanawia się czemu ich rodzice wiedząc, że urodzą kaleki, nie poddało ich aborcji. W przypadku jednak dzieci zdrowych – nikomu by przez myśl nie przeszło, czemu np. biedni rodzice lub rodzice kretyni nie poddało się aborcji.

  24. Maximov 17.04.2015 13:05

    Na początek polecam opowiadanie Phillipa Dicka “Przedludzie”.
    Temat nie jest łatwy ale najważniejsze, aby decyzja należała do ŚWIADOMYCH RODZICÓW i aby nie wiązał się z nią ogromny bagaż emocjonalny w postaci wmawianego poczucia winy czy nazywania mordercami.
    Każdy umrze.
    Tylko od nas zależy, jak przeżyjemy nasze życie.
    Niestety obecnie mamy jakiś chory kult życia za wszelką cenę.
    Nieważne jakie to życie będzie.
    Odbiera się ludziom prawo do godnej śmierci na własne życzenie przysparzając im niepotrzebnych cierpień.
    Odbiera się ludziom prawo do szczęśliwego życia każąc im żyć pomimo, czasem straszliwych, wad rozwojowych, zarówno fizycznych jak i psychicznych.
    Non stop krążą prośby o wsparcie na operację/rehabilitację dzieci, które normalnie by nie przeżyły.
    Czy to jest dla normalne?
    Pompowanie ogromnych ilości pieniędzy w ludzi, którzy najczęściej nigdy nie będą samodzielni i nie będą mogli się sami utrzymać.
    Dla niektórych jest to sukces medycyny i bezgranicznej miłości, dla mnie wynaturzenie.
    Jeśli ktoś chce się opiekować przez całe swoje życie niepełnosprawnymi dziećmi to OK, jeśli tylko go na to stać.
    Problem powstaje wtedy, jeśli całe społeczeństwo ma utrzymywać takich bezproduktywnych ludzi.
    Tacy ludzie generują olbrzymie koszty emocjonalne, społeczne i materialne.
    Dramat powstaje również wtedy, gdy rodzice nie chcą takiego dziecka i mają do tego pełne prawo.
    Niestety przy obecnym prawodawstwie i presji społecznej (katolicka “moralność”) tacy rodzice są zmuszeni do wychowywania takich dzieci.
    Przekreśla im to, najczęściej, szansę na normalne życie.
    Znacznie zdrowsza (po prostu normalna) byłaby sytuacja, gdyby takie dziecko poddawałoby się eutanazji a rodzice postarali się jak najszybciej o następnego, zdrowego potomka.
    Tak jak funkcjonowało to przez całe tysiąclecia wcześniej i było to zupełnie NORMALNE.
    Przeżywały tylko dzieci z bardzo małymi wadami rozwojowymi.
    Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego obecnie dopuszczamy do takiego cierpienia, zamiast po prostu mu zapobiec?
    Pewnie zostanę okrzyknięty zwyrodnialcem, etc. ale mam to gdzieś.
    Prawda boli, a większość z nas, zamknięta w swoim poukładanym świecie, w ogóle się nad tym nie zastanawia.
    Wystarczy przekazać 1% podatku, wrzucić Owsiakowi i sumienie czyste.
    A obok nas codziennie rozgrywają się dramaty, których nie chcemy widzieć.
    Przecież najłatwiej się ocenia innych, na siebie mało kto potrafi uczciwie spojrzeć…

  25. realista 17.04.2015 13:39

    do twojego tekstu dodam jeszcze swoje okrutne przemyślenie – ze względu na coraz większy rozwój medycyny przeżywalność ludzi „z defektami” genetycznymi jest coraz większa i umożliwia przekazywanie słabych genów dalej. powoduje to obniżenie jakości puli genów czyli degenerację gatunku. w połączeniu z tępym sprzeciwem wobec inżynierii genetycznej i całkowitym zakazie jej stosowania na ludziach doprowadzi to w pewnym momencie do „zapaści genetycznej” naszego gatunku. będzie się wtedy ratować gatunek „gettami” dla genetycznie sprawnych, żeby choć część ludzkości uratować. natomiast możnowładcy będą dysponować narzędziami genetycznymi z tajnych laboratoriów. i tak to się będzie kręcić na kilku poziomach, aż się ludzkość otrząśnie z tej fałszywej moralności, co może jednak nie być już możliwe ze względu na zbyt powszechną degenerację… .. .

  26. Izabela 17.04.2015 13:48

    Wybaczcie, wydawało mi się, że wolne media oznaczają wolne od ideologii, a czytając niektóre komentarze i artykuły nie widzę zbyt dużej różnicy od artykułów i poziomu Gazety Wyborczej. I tutaj znajduję tych, którzy będą decydować kto ma a kto nie ma żyć. Już to przerabialiśmy, a historia najlepiej pokazuje jak się kończą takie dążenia.

  27. realista 17.04.2015 13:57

    co to znaczy “wolne od ideologii”? ja prezentuję swoje przekonania. mam takie wolne prawo?
    ja nie chcę decydować kto ma żyć, a kto nie. ja przyznaję prawo do decyzji o macierzyństwie kobiecie, a nie narzucam jej czy ma rodzić czy nie… .. .

  28. Izabela 17.04.2015 14:06

    Ja również nie narzucam kobiecie (ani mężczyźnie o ojcostwie) takiej decyzji ale taką decyzję podejmuje się przed rozpoczęciem współżycia a nie wtedy, gdy to dziecko już się pojawiło na świecie. Wtedy to należy ponieść konsekwencję wcześniejszej decyzji, bo na tym polega odpowiedzialność za swoje czyny. A nie uciekać w jakieś urojenia, że to nie człowiek, że to zlepek komórek, jakiś potencjalny człowiek czy inne tego typu bzdury.
    Przypomnę podstawową wiedzę z matematyki: 99% skuteczności antykoncepcji oznacza, że nawet za pierwszym razem możesz zostać rodzicem. Nie chcesz nim być – nie podejmuj działań, które do tego mogą prowadzić.
    Nazywamy się dumnie Homo sapiens, to dlaczego w tak ważnej sprawie nie podchodzimy rozumowo?

  29. realista 17.04.2015 14:10

    a ja nie narzucam nawet kiedy mogą podejmować taką decyzję.
    ty używasz określenia – “dziecko pojawiło się na świecie”, a moim zdaniem pojawi się dopiero 9 miesięcy po zapłodnieniu.
    utożsamiasz decyzję o macierzyństwie z decyzją o podjęciu współżycia – a to nadużycie moim zdaniem.
    urojenie to jest, że zlepek komórek to człowiek, dziecko, a nie zlepek komórek. bez serca, bez mózgu… to nie jest właśnie moim zdaniem rozumne podejście… .. .

  30. Izabela 17.04.2015 14:15

    Ale to, że po poczęciu pojawia się nowy człowiek to nie jest moje zdanie, takie są fakty. Weź materiał DNA matki, ojca i zarodka i spytaj się biologa, z ilu ludzi one pochodzą. Ciekawe, co odpowie..

  31. realista 17.04.2015 14:35

    no to co?
    DNA ślepej kiszki też jest ludzkie, a usuwamy…

    mi nie wystarczy sam fakt, że coś ma ludzki kod genetyczny. dopóki nie ma nawet mowy o świadomości czy jakiejkolwiek samodzielności, jest to dla mnie dopiero materiał na człowieka. i jeśli ten ma się urodzić niechciany, bądź co gorsza chory, to nie widzę powodu, aby dopuścić do jego powstania z zarodka, zlepka komórek… .. .

  32. Izabela 17.04.2015 14:45

    No właśnie – Tobie wystarczy… Ktoś inny ustawi sobie kryterium wieku i powie, że do 18 roku życia to nie ludzie i też można z nimi robić co się chce. Ktoś inny powie, że tylko biali to ludzie. Nie widzisz, że to wszystko już było? Nie widzisz, co się dzieje jak człowiek stawia się na pozycji pana życia i śmierci?

  33. realista 17.04.2015 15:01

    nie, nie widzę. podajesz absurdalne przykłady nadinterpretowując to tak bardzo, że aż nie widać praktycznego związku.

    nie uderza cię różnica między kryterium zarodka a podziałem rasowym ludzi?

    nie ma mowy o przesuwaniu takiej granicy, więc twoje obawy nie są żadnym argumentem. to tylko konstrukcja myślowa nie mająca związku z tematem. zbyt dalekie wybieganie. mógłbym sparodiować twoje obawy, ale nie chce mi się szczerze mówiąc. po prostu wyraziłem swoje zdanie, ty się z nim nie zgadzasz, a tysiące kobiet i tak dokonają aborcji legalnie czy nielegalnie. bo myślą inaczej niż ty i ja im takiego prawa nie mam zamiaru zabierać… .. .

  34. Izabela 17.04.2015 15:01
  35. realista 17.04.2015 15:08

    ale w ogóle nie oddaje tematu… .. .

  36. Aida 17.04.2015 15:23

    Izabela
    nigdzie nie znajdziesz mediów idealnych i ludzi wolnych od ideologii. Na WM masz różne artykuły z każdej strony barykady, bo która strona jest jedyna słuszna? Nie dziwne jest to, ze ścierają się tutaj ludzie o różnych poglądach, wszak każdego człowieka kształtuje coś innego, każdy z nas ma też inne doświadczenia, stąd mnogość opinii.

  37. masakalambura 17.04.2015 16:38

    A najlepsze że ci sami ludzie, którzy mają siebie za panów życia i śmierci, kiedy to dotyczy niewinnych dzieci (podświadomie broniąc swego własnego prawa do seksu dla zabawy bez odpowiedzialności za niego), będą z zaciekłością wściekłych bestii bronić prawa do życia bezwzględnych morderców, zasługujących czynami na taką karę …

  38. Izabela 21.04.2015 13:33

    Alda, nie chodziło mi o media idealne, ale o wolne. Po prostu mnie to zdziwiło.

  39. realista 21.04.2015 14:52

    zdziwiło cię, że ludzie mają różne poglądy? to właśnie ich wolne prawo, a WM to media, które nie rozstrzygają które z nich są słuszne, więc prezentują różne punkty widzenia. to cię zdziwiło?… .. .

  40. Izabela 21.04.2015 16:56

    obecnie promowanym poglądem w mediach jest właśnie ten, promujący tzw. “prawo kobiety do brzucha”. wydawało mi się, że osoby o takich poglądach nie muszą szukać jakiejś specjalnej niszy do swoich wypowiedzi, a za taką niszę wzięłam własnie ten portal. stąd moje zdziwienie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.