Zarobki w Polsce od kilku lat stoją w miejscu

Opublikowano: 28.09.2015 | Kategorie: Gospodarka, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 672

Unijny Eurostat od czasu do czasu podaje statystki, z których można odczytać bardzo niewygodne dla obecnego establishmentu informacje. Jedną z nich są dane na temat godzinowych kosztów pracy w gospodarce, na które przede wszystkim składa się wynagrodzenie wypłacane pracownikowi. Okazuje się, że o ile w zachodnich państwach UE od kilku lat godzinowe koszty pracy podawane w euro pną się mocno w górę (co oznacza, że rosną wynagrodzenia), o tyle w Polsce stoją one w miejscu. Złoty okres?

Godzinowe koszty pracy w gospodarce składają się z dwóch elementów – większego i mniejszego. Tym większym jest wynagrodzenie wypłacane za pracę. Drugim – mniejszym – są obowiązkowe składki na ubezpieczenia społeczne. Eurostat wylicza ww. koszty dla każdego państwa w Europie, przeliczając dostępne dane na euro. Okazuje się, że w ubiegłym roku godzina pracy przeciętnego pracownika w Polsce kosztowała średnio 7,6 euro. Kwota ta była tylko o +0,1 proc. wyższa od kwoty kosztów pracy przeciętnego polskiego pracownika w 2008 roku.

Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku pozostałych państwach Unii Europejskiej. W Austrii godzinowe koszty pracy w latach 2008 – 2014 wzrosły o +18,9 proc. (z 26,4 do 31,4 euro). W Belgii o +15,4 proc. (z 32,9 do 38,0 euro). We Francji o +9,9 proc. (z 31,2 do 34,3 euro). W Holandii o +11,7 proc. (z 29,8 do 33,2 euro). W Niemczech o +12,2 proc. (z 27,9 do 31,3 euro). W Szwecji o +26,9 proc. (z 31,6 do 40,1 euro). Średni wzrost dla wszystkich państw UE (28 krajów) wyniósł +10,2 proc. (z 21,5 do 23,7 euro). Przypomnijmy – w Polsce było to jedynie +0,1 proc., mimo że czynniki rządowe oficjalnie podają nam, że średnie zarobki wyrażone w złotówkach urosły w tym czasie znacznie powyżej wartości +0,1 proc.

Problem w tym przypadku jest siła nabywcza polskiej waluty. Okazuje się bowiem, że w 2008 roku za 1 złotówkę można było nabyć o wiele więcej euro, aniżeli obecnie. Tym samym statystyczny Polak mógł za swoją pensję kupić znacznie więcej dóbr i usług. Był de facto bogatszy, aniżeli Polak z roku 2014, który za 1 złotówkę może kupić mniej euro (mimo, że jego nominalne wynagrodzenie w złotówkach urosło).

W zakresie siły nabywczej polskich wynagrodzeń warto również przytoczyć raport OECD, który porównywał zmiany jakie zaszły w przypadku przeciętnych pensji w poszczególnych krajach na przestrzeni lat 2004-2013. Zdaniem tej organizacji w 2004 roku statystyczny Polak zarabiał rocznie 11,9 tys. dolarów. Po upływie dekady, w 2013 roku kwota ta podskoczyła jedynie do 13,6 tys. USD (tj. o 1,7 tys. USD). W Europie w ciągu tego okresu słabsze rezultaty osiągnęły jedynie kraje pogrążone w głębokim kryzysie (Grecja czy Hiszpania). Inne państwa poradziły sobie w tej klasyfikacji znacznie lepiej: na Węgrzech odnotowano wzrost o 3,0 tys. USD do poziomu 13,2 tys. USD, w Czechach o 4,3 tys. USD do poziomu 15,2 tys. USD, a w Estonii aż o 5,9 tys. USD. do poziomu 15,0 tys. USD.

Co ciekawe – we wspomnianym okresie nie wiele zmniejszyła się również różnica pomiędzy przeciętnymi zarobkami statystycznego Niemca i Polaka po ich przeliczeniu na dolary. Statystyczny Muller zarabiał w 2004 roku 44,0 tys. USD, natomiast w 2013 było to niemal 47,0 tys. USD. Współczynnik wysokości polskiej płacy do niemieckiej (przeliczonych na dolary) wynosił zatem w 2004 roku 3,7-krotności (44,0 / 11,9 = 3,7 – to oznacza, że statystyczny Niemiec zarabiał równowartość 3,7-krotności płacy przeciętnego Polaka), natomiast w 2013 roku wynosił 3,46-krotności (47,0 / 13,6 = 3,46). Okazuje się, że w takim tempie płace naszych zachodnich sąsiadów dogonimy gdzieś za mniej więcej 130 lat…

Źródło: Niewygodne.info.pl


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. Piechota 28.09.2015 13:10

    Zarobki stoją w miejscu – czytaj: zarobki spadają.

  2. dagome12345 28.09.2015 13:12

    @Piechota
    Dokładnie, bo z każdym rokiem za tą samą wypłatę może kupić coraz mniej produktów.

  3. Maximov 28.09.2015 13:37

    Tym bardziej, że ciągle trwa dodruk pustej waluty co powoduje coraz większy wzrost cen.

  4. rurek 28.09.2015 15:28

    Nie stoją w miejscu ale się zmniejwszają – u mnie w ostatnich latach o 10% .

  5. mr_craftsman 28.09.2015 18:19

    to rurku jesteś szczęściarzem.

    nawet jeśli zarobki rosną komuś powyżej inflacji, to jednak realna inflacja jest wielokrotnie wyższa, i za podstawowe produkty płaci się dużo więcej.

    realna siła nabywcza pensji jest niższa niż w 2004….

    Unia. taka pomocna. tyle dotacji. wow.

  6. 8pasanger 29.09.2015 06:21

    To nie UE paraliżuje związki zawodowe w Polsce i świadomość obywatelską w tym konsumencką.Po Aferze opisanej w Guardianie z kredytem Banku Światowego dla grupy Schwarz(właściciel Lidla i Kauflandu)co robi korporacja w Polsce?Wynajmuje lubianą celebrytkę do kampanii reklamowej i ma spokój z polskimi parobkami.
    http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/afera-z-dofinansowaniem-lidla-i-kauflandu,65,0,1867585.html
    Co robi LIDL w UK podnosi płace aby po aferze wykazać się CSR(społeczną odpowiedzialnością biznesu)i uniknąć możliwego bojkotu.
    http://nowyobywatel.pl/2015/09/23/lidl-podnosi-pensje/
    Podobnie z mediamarktem w Niemczech działają w nim związki zawodowe i nie ma problemu.W Polsce facet, który spóbował w Gdańsku założyć związek w mediamarkcie wyleciał z roboty na zbity pysk i jeszcze przegrał w polskim sądzie pracy będącym jedną wielką kpiną.http://www.wiadomosci24.pl/artykul/dzialacz_solidarnosci_przegral_proces_z_media_markt_11932.html
    Jak Polacy są ciemną masą i nie potrafią zawalczyć o swoje solidarnie to nic dziwnego, że płace stoją w miejscu(realnie maleją bo w międzyczasie ceny wzrastają) Udział płac w PKB maleje a ile jeszcze przygłupi korwinowcy i libertarianie napomstują na istnienie płacy minimalnej tego cholernego ZUS i podatków w ogóle….. Dopóki Polacy nie upomną się o swoje strajkami będą kopani w d.. jak do tej pory.Nie trzeba być socjalistą by widzieć, że realne płace są niższe niż w 2004r. http://www.socjalizmteraz.pl/pl/Artykuly/?id=762/Klamstwo_ma_krotkie_nogi

  7. pablitto 29.09.2015 09:53

    @8pasanger

    święte słowa – to trend globalny, to walka – bankorporatokracja versus reszta świata.

    PS. sama Biedronka wyprowadziła przez ostatnie 10 lat z Polski ponad 60 mld $ = ok. 200 mld zł – taka kwota wystarczyłaby na np. cały program budowy autostrad (1 duży kontrakt to ok. 1 mld zł) – bez UE-dotacji, bez banksterskich kredytów (dlatego powinny być co najmniej pół-darmowe dla użytkowników) – a tak, “wszyscy” (bankorporatokraci) są szczęśliwi, a tzw. zwykli ludzie sponsorują wszystko i ponoszą wszystkie koszty.

    Propaganda pierze nam mózgi mitycznymi “miejscami pracy” etc… ehhh, szkoda już gadać po raz tysięczny o tym…
    w każdym razie w Polsce rynek pracy jest po prostu już ZEPSUTY, im więcej spranych korpomózgó i mentalnych “łamistrajków”… tym bardziej oddala sięperspektywa godnego życia tutaj.

    “Największym wrogiem wolności są syci niewolnicy”.

  8. Maximov 29.09.2015 10:09

    @8pasanger, pablitto

    Macie rację, propaganda sprała mózgi bardzo wielu ludziom.
    Ostatnio dyskutowałem o rozwoju Polski po ’89 roku i dla większości moich dyskutantów rozwój = budowa galerii handlowych i marketów, nie zakładów produkcyjnych.
    Kiedy próbowałem im wytłumaczyć, że markety i dyskonty zabijają lokalny handel usłyszałem, że markety są OK bo dzięki nim są niższe ceny. O jakość produktów, lokalne miejsca pracy czy chociażby polską własność nikt się nawet nie spytał. Więcej nawet, kłócili się, że markety tworzą dobre i stabilne miejsca pracy. Co do jednego byliśmy zgodni, markety i dyskonty ułatwiają zakupy i skracają czas potrzebny na ich dokonanie.
    Niestety gorsze było to, że choć większość była za wielkopowierzchniowymi sklepami, to reszta dyskutantów w ogóle nie miała zdania i nie interesowała się tym tematem.
    Za to o najnowszym Voice of Poland to gadali chyba z godzinę.
    Jak ma być lepiej w tym kraju?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.