Zaplanowana nieprzydatność produktu

Opublikowano: 25.12.2012 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 721

Czy nie zdarzyło się wam, że wyglądające na całkiem nowe urządzenie psuje się, a wezwany serwis mówi, że nie warto go już naprawiać? Koszt naprawy wyniesie niewiele mniej niż nowe urządzenie?

Mnie to się zdarzyło z laserową drukarką HP, ale pewnie mogłoby to być z drukarką każdej innej firmy, czy też innym sprzętem przeznaczonym do użytku w domu. Rozdarła się folia na wałku utrwalania, który roztapia toner naniesiony przez bęben światłoczuły na papier. 25 cm rurki z termoodpornej folii, ileż to może kosztować, pomyślałem. W serwisie powiedziano mi sumę, która spowodowała, że mocno przetarłem oczy. Ot około 70% ceny nowej drukarki o znacznie wyższych parametrach. Na moje wątpliwości padła odpowiedź: bo oni mają ceny zryczałtowane.

Tak wkroczyłem w świat “zaplanowanej nieprzydatności produktu”. To tajna broń producentów do chwytania konsumentów. Logika jest prosta. Jeśli wyprodukujemy produkt zbyt trwały, to nie będzie zbytu na nowy. Czyli robotnik nie będzie miał pracy, a właściciel fabryki dochodu. Dlatego należy ustalić granicę między tym, co będzie akceptowalne dla klienta, czyli nie uzna, że kupił kompletnego bubla i poszuka innego producenta, a tym, co producentowi zapewni odpowiedni obrót, a jego fabrykom zbyt wyprodukowanych towarów. Dlatego żyjemy w społeczeństwie, którego gospodarka ma się rozwijać, nie dla zaspokojenia naszych potrzeb, a dla tego, by się rozwijać. My klienci jesteśmy potrzebni, by kupować produkt, który wcale nie jest nam potrzebny.

Weźmy za przykład telefon komórkowy. Idziemy do punktu sprzedaży i tam za 1 zł i podpis na umowie otrzymujemy nowy, lśniący telefon. Umowa mówi, że mamy go spłacać przez 2 lata. Ale co będzie, gdy już go spłacimy, a on nadal będzie sprawny i będzie spełniał nasze potrzeby? Nic, podpiszemy nową umowę na rok, dadzą nam nową umowę, ale ryzyko tego, że urządzenie zgubimy albo nam się popsuje, ponosimy tylko my. Taką sytuację miałem z siecią Plus. Miałem modem do komputera, który użytkowałem przez kilka lat. Kupiłem z nowym komputerem i przez wiele lat spełniał moje potrzeby. Tak więc podpisywałem nowe umowy na kolejny rok. Ale któregoś dnia komputer mi się popsuł i już do nowego ten modem nie pasował. Plus GSM to nie interesowało. Miałem umowę jeszcze na pół roku i miałem płacić abonament, mimo że już z usług korzystać nie mogłem. Była to kara za to, że wyłamałem się z zasady planowanej nieprzydatności produktu. Nie chciałem wymienić po 2 latach, więc należało mnie za to ukarać.

Ale przecież nie tylko tą metodą oddziałuje się na klienta. W metodzie zaplanowanego postarzania produktu chodzi o to, by klient sam potrzebował nowego urządzenia możliwie szybko i z pełnym przekonaniem. Reklamą tworzy się potrzeby. Chcesz być na czasie, nie wypada ci mieć starego modelu urządzenia. Potrzebujesz nowego, choć stare ci jeszcze służy. Musisz mieć nowy telefon, z większym wyświetlaczem, z większą liczbą funkcji, choć najczęściej nigdy z nich nie skorzystasz. W urządzeniach zmienia się gniazda, nowe mają już inny kształt, inne parametry. Nie wystarczy zmienić wzmacniacz, musisz do niego dokupić nowy telewizor – lepszy, dający więcej możliwości.

Wreszcie producenci idą dalej, programują urządzenie, by zepsuł się w nim element, którego cena spowoduje nieopłacalność zakupu. Takimi elementami będą programatory pralek, zmywarek. Również niektóre urządzenia wyposażane są w liczniki, które po wykonaniu odpowiedniej liczby cykli urządzenia po prostu je wyłączą, wykazując klientowi awarię. Z taką sytuacją spotykamy się w tanich drukarkach, których cena często nie przekracza ceny zakupu nowego zestawu atramentów, ale atrament dostarczany wraz z nią starcza na wydrukowanie kilkunastu stron co ładnie określa producent – zestaw startowy.

ZACZĘŁO SIĘ WSZYSTKO OD ŻARÓWEK

Żarówki, których produkcję opracował Thomas Edison, produkowano od roku 1881. Jego żarówki miały średnią trwałość ok. 1500 godzin. Do roku 1925 producenci prześcigali się w przedłużaniu trwałości żarówek. Wtedy na reklamach chwalono się, że żarówki mogły się świecić po 2500 godzin. W Wigilię roku 1924 w Genewie spotkało się kilku nienagannie ubranych panów, którzy ustalili, że dla firm jest lepiej, jeśli klient kupuje produkt w stałych i możliwie krótkich odstępach czasu. Tak powstał pierwszy na świecie kartel, którego celem było ograniczenie trwałości żarówek. Za optymalną trwałość uznano 1000 godzin. Kartel ten, mimo że był tajny, skupił w sobie wiodących producentów żarówek w USA, Europie, Japonii i koloniach.

W jednym z dokumentów kartelu zapisano: “Średni czas pracy żarówek nie może być gwarantowany, opublikowany, ani zaoferowany w innej wartości niż 1000 godzin. Trwałość 1000 godzin w tej definicji oznacza średni czas do przepalenia w testowych warunkach laboratoryjnych przy stałym napięciu zasilania”. Na podstawie tego dokumentu zobowiązano producentów do postawienia półek z gniazdami, do których wkręcano żarówki z każdej partii produkcji i ściśle ewidencjonowano ich trwałość. Za przekroczenie limitu 1500 godzin pracy groziły wysokie kary finansowe. Prowadzono intensywne badania nad zmniejszeniem trwałości żarówek i po 2 latach od utworzenia kartelu średnia żywotność spadła do 1500 godzin. W latach 40 osiągnięto założony cel trwałości 1000 godzin. Dziś nadal na reklamówkach żarówek energooszczędnych jako średnia trwałość żarówek tradycyjnych przyjmowane jest to 1000 godzin. Czy to oznacza, że nadal producenci nie wyłamują się z zasady? A może tylko producenci żarówek energooszczędnych, choć nie do końca ekologicznych, próbują w lepszym świetle pokazać swój produkt?

Zaplanowania nieprzydatność produktów pojawiła się wraz z rozwojem masowej produkcji. Produkty stawały się tańsze, ludzie kupowali nie tylko rzeczy niezbędne do życia, ale również rzeczy służące wyłącznie do zabawy. Coraz sprawniejsze maszyny doprowadziły do tego, że klient nie nadążał z kupowaniem tego, co one wyprodukowały. W roku 1929 rozwój produkcji został zahamowany, nastąpił potężny krach na giełdzie, recesja w USA i bezrobocie. Do roku 1933 co czwarty Amerykanin został bez pracy. Jako jeden ze sposobów wyjścia z kryzysu pośrednik nieruchomości z Nowego Jorku Bernard London zaproponował, by wszystkie produkty miały datę przydatności do użycia, po upływie której produkt miałby być oddawany do agendy rządowej, która by je niszczyła.

Z pewnymi modyfikacjami program ten zrealizowano. Dziś planowana nieprzydatność produktu jest jednym z podstawowych tematów, jakich naucza się konstruktorów. Produkt ma być idealnie dostosowany do klienta, do którego jest skierowany, a jego trwałość ma być określona. Stąd właśnie w produktach pojawiają się moduły, których trwałość jest ściśle określona, a cena zakupu tego modułu jako części zamiennej wygórowana.

RECYKLING – MAGICZNE SŁOWO DLA OGŁUPIANIA LUDZI

Przecież klient wreszcie zada pytanie. To wyrzucone urządzenie to przecież ileś tam metalu, surowców, wreszcie surowców rzadkich na ziemi jak złoto, platyna. Źródła tego nie są odnawialne, a my przerabiamy surowce na śmiecie. Tu przemysł znalazł dla nas magiczne słowo – dla ogłupiania ludzi “RECYCLING”. Oddaj urządzenie, a my wszystkie surowce odzyskamy i ponownie przetworzymy. Tylko czy na pewno tak? Duże elementy jak stal, aluminium, szkło oczywiście można ponownie przetworzyć. Ale przecież te najrzadsze surowce jak złoto, platyna i inne występują w mikroskopijnych ilościach zalane są jakimś plastikiem. Czy ktoś uwierzy, że recycling wydobywa z plastiku drucik złoty o średnicy włosa? Co się więc dzieje? To co łatwo odzyskać, jest rzeczywiście odzyskiwane, reszta wędruje na śmietniska. A ponieważ w krajach bogatych o nowe śmietniska trudno, śmieci wywozi się, omijając srogie przepisy, do krajów ubogich, gdzie ziemia jest tania, a ludzie tam żyjący będą starali się w sposób urągający ochronie środowiska i ich zdrowiu jakieś tam surowce odzyskać.

By tak obnażyć słowo RECYCLING, zapytajmy, jakie jest najbardziej ekologiczne opakowanie. Szklana butelka, powiemy? Otóż nie, jest ona ekologiczna tylko wtedy, jeśli obróci między klientem a producentem kilkukrotnie – 8, może 10 razy. Bo butelka szklana wymaga dużych nakładów energetycznych na jej wyprodukowanie, jest ciężka, stąd droga w transporcie, myciu, dlatego jest opakowaniem ekologicznym, jeśli zostanie użyta kilkukrotnie. Ale ile produktów pakowane jest w butelki bezzwrotne? Dlatego dla opakowań jednorazowych znacznie korzystniejsze są opakowania plastikowe czy też kartonowe. Te przecież również można ponownie przetworzyć.

Tak więc recycling spowalnia proces przetwarzania surowców na śmietnik tylko w przypadku materiałów masowych, jak stal, aluminium. Gdzie element wykonany z danego materiału jest odpowiednio duży. Metale rzadkie stosowane w minimalnych ilościach w pojedynczym produkcie, ale już w większych ilościach w produkcji masowej, tracimy bezpowrotnie.

IDIOCI MANIPULUJĄ PRZY ZAPLANOWANEJ NIEPRZYDATNOŚCI PRODUKTU

Przy swych wszystkich wadach, masowym przerabianiu surowców na śmieci koncepcja zaplanowanej nieprzydatności produktu miała logikę. Utrzymywała równowagę między produkcją wykonywaną przez pracownika a jego możliwościami nabywczymi. Byliśmy co prawda maszynami codziennie wykonującymi pracę tylko po to, by owoce tej pracy nabyć, ale był to obieg zamknięty. Jednak pojawiło się pokolenie “racjonalizatorów”. Po co mamy płacić za drogą pracę, kiedy to samo może wykonać tania siła robocza w Chinach, Wietnamie, Indiach. I tak wkroczyliśmy na równię pochyłą. Pracownik nie zarobił, bo jego pracę wykonał tani pracownik w Azji, więc najpierw sięgnie do zasobów, a kiedy ich zabraknie, przestanie być klientem. I mamy sytuację patową. Tani robotnik wyprodukował, ale nie ma pieniędzy, by produkt nabyć. Drogi robotnik też go nie nabędzie, bo nie ma pracy. Trzeba było zadziałać przez lobbing. Trzeba dać pracę drogim robotnikom, by produkty znajdowały nabywcę. Tak więc tworzono miejsca pracy w administracjach państwowych, w administracjach przedsiębiorstw dystrybucyjnych. Z czego to opłacano? Z majątku wypracowanego przez wcześniejsze pokolenia. Każdy rząd w Europie, USA planuje roczny deficyt. Każdy, najgłupszy nawet człowiek wie, że jak zaciągniesz kredyt, to trzeba go spłacić. Stąd rządy go spłacają, tyle, że ten majątek wypracowany przez wcześniejsze pokolenia się kończy. Jak wybuchł kryzys w Grecji, gdzie pojechał prezydent Francji po pieniądze? Ano do tego taniego robotnika – Chińczyka, na którym mieliśmy te kokosy zarabiać. Po prostu, nie ma takiej możliwości, by nie produkować a konsumować. Po prostu, nie ma.

Dzisiejszy kryzys bierze się z tego, że zachwialiśmy podstawy “planowej nieprzydatności produktu”. Chciano produkować nie dając zarobić klientom, czyli pracownikom produkującym produkt. W ten sposób jak ostatni idioci Europa, USA przekazały technologie do krajów Azji, a same pogrążyły się w kryzysie i to kryzysie, z którego długo nie wyjdziemy. Bo można się pocieszać, że Chińczyk nie będzie już chciał pracować za przysłowiową miskę ryżu, ale ten Chińczyk ma już technologię, ma surowce, bo przecież Afryka dziś jest już własnością Chin, znajdzie tanią siłę roboczą, np. w Ameryce Płd., bo przyzwyczajona do wiecznego lenistwa Afryka nie zapewni odpowiedniej siły roboczej. Tyle, że Chińczyk pewnie nie będzie takim idiotą, jakim okazał się Amerykanin czy też Europejczyk. Dlatego przyszłość należy do Azjatów, zaś my? No cóż, czeka nas rola zadufanego w sobie skansenu, który Azjata odwiedzi na urlopie, póki mu się on nie znudzi.

Autor: Faral
Źródło: Nowy Ekran


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

21 komentarzy

  1. rebelia 25.12.2012 10:24

    No to tak właśnie działa. Dawniej magnetofon czy inny adapter po 20 latach był do użytku, a dziś odtwarzacz płyt działa góra rok. Wychowywałam się z radiami, i używałam sprzętu mego ojca, mogłam go użytkować bardzo długo, a radio z CD/Mp3 zazwyczaj szybko się psuło. Oczywiście, że to nie przypadek

  2. Pola 25.12.2012 13:22

    Po prostu za cwaniactwem producentów nie nadąża zmiana prawa, które odstraszałoby ich od celowego wypuszczania bubli na rynek. Zresztą prawdopodobnie nikt nie zajmuje się akurat tym rodzajem twórczości prawnej. Prawo powinno być tak skonstruowane aby np. zepsuty wałek od drukarki opłacało się wymienić na nowy zamiast oferować nabycie nowego sprzętu.

  3. davidoski 25.12.2012 17:52

    Najbardziej dotkliwy finansowo ten proceder jest w przypadku samochodów. Stare samochody są bardziej trwałe i niezawodne od nowych. Trudno jednak, aby wszyscy jeździli starymi samochodami, stąd po zakupie nowszego otwierają się oczy na jego awaryjność. Dodatkowo producenci celowo tak konstruują samochody, aby trudno je było naprawić samodzielnie lub w małych niewyspecjalizowanych zakładach bez posiadania specjalnego oprogramowania diagnostycznego.

  4. eLJot (moderator WM) 25.12.2012 18:41

    Raczej ciężko będzie wymyślić coś co by było skutecznym rozwiązaniem problemu.

  5. kornwalia 25.12.2012 20:46

    takie triki robi się nawet na butach…
    ciekawe czy można sobie przedłużyć trwałość jakiegoś sprzętu wymieniając jakieś części np w pralce z plastikowego na metalowy itp

  6. Kennygda 25.12.2012 22:39

    Chciwość i cwaniactwo to jedno, ale przykrym faktem jest, że wiele polskich manufaktur, które robiło niezawodne sprzęty albo jeszcze istnieją i balansują na skraju bankructwa, albo zbankrutowały już dawno temu. A ich sprzęty niekiedy dalej działają. Niestety, żeby firmy utrzymywały się przy życiu musiałyby co chwila wprowadzać produkt na tyle rewolucyjny, by skłonił do wymiany czegoś co jeszcze dobrze działa. A tak się nie da, zwłaszcza w uboższych krajach (w USA to inna sprawa, skoro tam każdy kolejny iGadżet sprzedaje się coraz lepiej), zresztą – koszt badań szybko by przewyższył dochody.
    Oczywiście, sam nad tym ubolewam, wolałbym, by sprzęt był bardziej trwały, tylko nie za bardzo widzę tutaj sensowne rozwiązanie. Po prostu przy wyborze sprzętu kieruję się też opiniami dot. zawodności sprzętu, zawsze jest szansa, że coś pochodzi rok dłużej niż powinno 🙂

    @kornwalia – gdyby to było takie proste, to nie byłoby problemu. Chociaż, czasami jest tak, że samodzielny wyrób elementu kosztuje grosze, ale ceny sklepowe są kosmiczne. Zawsze warto mieć np. znajomego elektronika, czy ślusarza 😀

  7. fugazi 25.12.2012 22:48

    Jest jedno skuteczne rozwiązanie.Zmiana systemu.

  8. roztargniony 26.12.2012 02:36

    Jaka ekonomia, takie produkty. A czyja wina? Na pewno nie producentów, bo to klienci głosują… portfelem. Jak wybieramy, tak nas producenci traktują.

  9. Ezio_Auditore_da_Firenze 26.12.2012 04:09

    @fugazi – Dokładnie. System gospodarczy oparty na pieniądzu jest coraz bardziej niewydajny i prędzej czy później upadnie – kwestia kiedy. Ciekawą i moim zdaniem, dobrą alternatywą dla obecnego systemu jest Gospodarka Oparta na Zasobach(ang. Resource-Based Economy).

  10. dasza_dm 26.12.2012 12:37
  11. armag 26.12.2012 16:13

    Autentyczna historia:
    Powiedzmy, że znajomy znajomego mieszkający za wielką kałużą ma żyłkę wynalazcy i w ten sposób sobie dorabia. Wpadł kiedyś na pewne udoskonalenie które m.in. znacznie wydłużało żywotność pewnego produktu, przetestował go sprawdzając czy działa i z wynikami wybrał się do wielkiej firmy, której właścicielami są Amerykanie. Ci go wysłuchali i grzecznie poinformowali, że nie są zainteresowani nie tłumacząc dlaczego. Wybrał się więc do kolejnej wielkiej firmy, której właścicielami są Japończycy. Po prezentacji inżynierowie wpadli w entuzjazm i zapewnili, że ktoś z firmy na pewno się z nim skontaktuje. No i skontaktował się, więc znajomy znajomego wybrał się ponownie do rzeczonej firmy gdzie usłyszał, że dostanie bardzo dobre pieniądze, ale pod jednym warunkiem: zmodyfikuje swój pomysł tak, by można go było “zaprogramować”, żeby przestał działać w wybranym momencie… Nie zgodził się:-)

  12. JanuszNit 26.12.2012 18:23

    Jak przesadzają z tą trwałością do czasu gwarancji i kilku miesięcy, to mają. Nie kupuję niczego ze znakiem LG. Kiedyś kupiłem wieżę, była super, i dźwięk, i dodatkowe ustawienia, tyle że rysowała płyty CD, ale co tam. Tak mi się podobał sprzęt, że inny model, bo tego już nie było widać, kupiłem siostrze w prezencie. I tuż po gwarancji w moim sprzęcie wszystko przestaje działać, CD, odtwarzanie kaset, choć się tego prawie nie używało, a tu oba gniazda. I potem u siostry to samo i też tuż po gwarancji. Ale przy każdym włączeniu, coś tam szumiało moment przy odtwarzaczu kaset i CD. A wystarczyło myśleć, Kasety poszły w niepamięć, przydałoby się mieć sprzęt z gniazdem USB i pewnie kupiłoby się nowy szanowanej firmy, a tak nie, nigdy LG.

  13. fugazi 26.12.2012 18:52

    Nie ma już żadnych “szanowanych” firm.Też kiedyś “naciąłem”się na LG,ale to dotyczy WSZYSTKICH i WSZYSTKIEGO.BMW ,Mercedes i Audi również zawarły kiedyś pakt dotyczący produkowania “bajeranckich”lecz nietrwałych samochodów.Mówi się oficjalnie,że gdyby dłużej produkowano model W123(“beczka”)Mer by splajtował.Rekordowe chamstwo producentów spotkałem kupując opalarkę “no name” w markecie pozbawioną otworów wentylacyjnych.Kumpel miał identyczną z naklejką Einhell i odblokowanymi otworami…

  14. fugazi 26.12.2012 19:00

    Trzeba uświadamiać sobie i innym zwyczajny mechanizm dyktatury i podejmować standardowe mechanizmy oporu.Zyski producentów okupione są różnorodnymi problemami zwykłych obywateli oraz zniszczeniem środowiska i zwielokrotnionym zużyciem energii.Powinniśmy bronić swoich interesów i ratować Planetę.

  15. aZyga 26.12.2012 19:16

    Chcecie szanowaną firmę – MIELE – tylko te ceny powalają.

  16. fugazi 26.12.2012 21:03

    Szanowana…Ciekawe co robili w czasie pierwszej i drugiej wojny….

  17. Takie_tam 27.12.2012 12:11

    Póki głównym motorem napędowym będzie maksymalizacja zysku wyrażonego w pieniądzu to nic się nie zmieni, a będzie gorzej. Chociaż czy może być gorzej? W chwili obecnej dzwoniąc do serwisu znanej marki lodówek czy pralek można usłyszeć – Ma pan szczęście, że pralka zepsuła się 3 miesiące po upływie gwarancji. Zazwyczaj psują się w 2-3 dni po. Do tygodnia maksymalnie.
    W zaprzyjaźnionym serwisie komputerowym zacierają ręce, bo mają pełne ręce roboty. Masowo trafiają tam laptopy tej samej marki i tego samego modelu z tą samą usterką w zbliżonym czasie.
    Przykładów można mnożyć na pęczki. Ktoś napisał, że sami jesteśmy sobie winni, bo chcemy kupować tanio. Jakże się kolega pogubił w tym wielkim kłamstwie serwowanym nam codziennie. Ludzie chętniej kupowaliby sprzęt drożej z gwarancją długowieczności. Tylko albo ich nie stać, albo mają banie tak zryte i wyprane, że muszą mieć ciągle nowe gadżety i nie jest to ich wina.
    Mamy tu klasyczne koło zamknięte i czas już je wymienić, bo idioci ekonomiści nie pamiętają zajęć na pierwszym roku studiów o ograniczonych zasobach. W głowach mają tylko ciągły przyrost zysku i wzrost produkcji, w realiach ograniczoności. Ile to może jeszcze potrwać? Już niedługo.

  18. Gylhyrst 27.12.2012 12:36

    Gdy ostatnio byłem z autem (’98) w warsztacie powiedział mi mechanik, że niestety uszkodzenie mechaniczne pewnej części i nie da się naprawić, można kupić nową, ale muszę liczyć się z tym, że za 2-3 lata będzie do wymiany, bo fabryczne części z tamtych lat potrafią przetrwać lat 20 a nowe 2-3 max. Lepiej czasem kupić część ze złomowanego auta na znanym portalu niż nową…

  19. AM4 30.12.2012 14:40

    Absurdem jest to, że mimo ciągłych zdolności do innowacji produktów, ciągłego produkowania nowych sprzętów i technologii ulepszonych często tylko od strony designu, które powinny przyciągać klientów jakością, od tej jakości się dodatkowo ucieka, firmy produkują wyroby działające czasowo, a więc o ograniczonej wartości. Zamiast uciekać się do takiej podwójnej zapobiegliwości, powinny być ustanowione przez rządy zasady zabraniające tej dodatkowej praktyce, gdyż nie jest ona moralnym sposobem zarobkowania. Taką samą ocenę należy postawić firmom, które uciekają się do wynajmowania taniej siły roboczej.

  20. fugazi 30.12.2012 14:54

    Tu wracamy do tematu rządowej kontroli nad producentami.Wolność producentów i konkurencyjność rynkowa nas zgubi.(Ograniczone zasoby i energia)Tyle,że potrzebna jest do tego nowa jakość rządów-rzetelna demokracja w miejsce korupcji.Nieprawdą wydaje mi się,że konsumenci wybierają tandetę. W wielu przypadkach nie ma już wyboru,a drogie produkty oznaczają większy “bajer” a nie dłuższą żywotność.

  21. fugazi 30.12.2012 14:57

    AM4-masz rację.Tam gdzie to możliwe lepiej coś zmontować ze złomu niż kupić nowe. W przypadku rowerów i samochodów stosuję to od lat. Oczywiście z elektroniką i AGD jest trudniej,ale lepiej poszukać czegoś na allegro niż kupić nową tandetę.Dzięki głupcom zmieniającym sprzęty wraz z modą jest spory wybór i rozsądne ceny:)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.